Rozdział 1

262 65 68
                                    

- Spakowałaś się już ? - Mama uchyliła drzwi od pokoju, nie chcąc jednak wchodzić do środka.
Stałam przy oknie, patrząc na mijające na ulicy samochody.
Wzruszyłam ramionami.
-Jak widać - Odwróciłam się, w stronę wyjścia podnosząc ręce do góry. Mama rozejrzała się po pokoju, pokiwała głową i wyszła, nie zamykając drzwi.
Stałam tak jeszcze przez chwilę, patrząc się na niebieską walizkę, leżącą na łóżku.

To już koniec.

Wskoczyłam szybko na kanapę, i położyłam się na plecach, by móc popatrzeć na sufit, na którym tata namalował kiedyś gwiazdki z księżycem, żeby mi się lepiej spało.
W brzuchu czułam pustkę.
Wyjeżdżam.

Niby nic takiego, lubię przecież poznawać nowe miejsca i nowych ludzi, ale tam gdzie się przeprowadzamy nie ma ich za wiele.
Wieś.
Powtórzyć?
W.I.E.Ś

Krowy, gnój, smród, brud i prawie żadnych rówieśników.
Same stare dziady, jeżdżące codziennie rano traktorem, bez wizji lepszego życia. Zarabiają na nawozie z gówna koni i wydobytych z ziemi ziemniaków.

Jak myślę o tym wszystkim zbiera mi się na wymioty. Jak ja sobie tam poradzę? Bez moich przyjaciół? Angeliki, tej wiecznie uśmiechniętej, szalonej istoty, która zawsze mnie wspierała, bez Toma, niezbyt urodziwego, ale z wielkim poczuciem humoru, potrafił mnie rozbawić do łez, nawet nic nie mówiąc, James, mój chłopak, mówi, że damy radę, że nasza miłość przetrwa tę rozłąkę, ale ja nie wierzę w miłość na odległość, wiem jak takie historie się kończą, ale próbuję się uśmiechać, kiedy mówi, że będzie mnie odwiedzał, co tydzień i opowiadał nowinki z miasta.

Do oczu napłynęły mi łzy, które przez ostatnie dni, lecą mi coraz częściej.
Wtuliłam się w poduszkę i próbowałam wyobrazić siebie w nowym miejscu, pocieszając się tym, że za pół roku, być może zamieszkam z ciocią, mieszkającą dwie ulice stąd.

Tak, nie będzie tak źle.
W dodatku mama kupiła domek koło dobrej koleżanki.
Pani Jessica ma syna, Fabiana, czy Daniela, nie ważne, ważne, że chłopak jest tylko o rok starszy, może znajdziemy wspólny język, przecież on nie może się tak bardzo ode mnie różnic.
Wieczorem wyjeżdżamy, a o około 1-2 w nocy, powinniśmy być na miejscu.

Sporo jeszcze myślałam, o przeszłości i przyszłości która mnie czeka.
- Jenn!
Krzyk taty z kuchni wyrwał mnie z rozmyślania.
Raptownie usiadłam.
- Tak?!
Odkrzyknęłam, głośno przełykając ślinę, spodziewając się odpowiedzi.
- Jedziemy!
Zamknęłam oczy, czując jak strach paraliżuje moje ciało.
Klamka zapadła, nie ma odwrotu.
Już czas.
Pustka w żołądku była nie dozniesienia.
Wstałam, wzięłam walizkę do ręki i podeszłam do drzwi.
Odwróciłam się jeszcze na chwilę , by poraz ostatni przyjrzeć się mojej starej sypialni.
Niby taka sama, ale jednak zupełnie inna.
- Idę! - Zawołałam, i wyszłam, zostawiając wszystkie cudowne wspomnienia, zbierane przez 16 lat mojego życia, w tych gołych, czterech ścianach.

---------------------------------------------------------
Gwiazdki i komentarze od was ze swoją opinią dadzą mi dużego motywującego kopa!
Mamy pierwszy rozdział :)
Za wiele się nie dzieje, ale obiecuję, że następne będą bardziej emocjonujące.
Co myślicie? Proszę, tylko bez komentarzy "Kiedy next? ", myślę, że nie tylko mnie irytują.
Pozdrawiam cieplutko!
Ps.Polecam nutkę! " Unsteady " <-

Zostań ze mną, proszęWhere stories live. Discover now