27. Michalina

1.5K 166 13
                                    

Niczego już nie rozumiałam. Szalało we mnie mnóstwo emocji i nie potrafiłam przejąć nad nimi kontroli. Gdy zaczęliśmy się całować, a Wiktor dotykał moich piersi swoimi ogromnymi, ciepłymi dłońmi... Samo wspomnienie sprawiało, że zaczynało mi brakować tchu i pewnie robiłam się cała czerwona. Nie przypuszczałam, że to może być tak przyjemne i obezwładniające uczucie. Na dodatek on wcześniej odkrył moją tajemnicę. To, jak zareagował, uspokoiło mnie, ukoiło moje lęki. Był cudowny. Zrobiło się między nami tak intymnie, w tamtej chwili staliśmy się sobie tak bliscy, że to, co nastąpiło później, było naturalną reakcją. Gdy zaniósł mnie na górę i położył na łóżku, z napięciem czekałam, aż znowu mnie pocałuje, tak bardzo pragnęłam, by mnie dotykał, potrzebowałam jego dłoni na mojej skórze.

Ale on zaczął mówić o nas, razem, wyznał mi miłość, zasugerował małżeństwo. Zgłupiałam.

Było coś między nami, temu nie dało się zaprzeczyć, ale związek, taki prawdziwy, ślub, wspólne życie — to mnie przeraziło i od razu się wycofałam. Powiedziałam mu, że nie możemy być razem.

— Możemy być razem, oczywiście, że możemy — mówił cicho, nachylając się nade mną. Rękę trzymał pod bluzą, którą miałam na sobie, i błądził nią po mojej skórze, sprawiając, że traciłam zdolność logicznego myślenia. — Wszystko będzie dobrze, skarbie — dodał czule i zaczął mnie całować, powodując kompletny mętlik w mojej głowie.

— Wiktor... — wychrypiałam, odrywając się od niego na chwilę. Było mi z nim cudownie, ale jednocześnie czułam, że muszę wyznaczyć granicę, powiedzieć, że to, co się dzieje teraz między nami, wcale nie oznacza, że stajemy się parą.

Tymczasem on zaczął składać długie i powolne pocałunki na mojej szyi, co sprawiało, że przechodziły mnie przyjemne dreszcze.

— Wiktor, musisz mnie posłuchać — wydusiłam z trudem. — My nie możemy być razem tak naprawdę.

— Kotku... — Jego usta znowu znalazły się blisko moich. — Możemy. — Głos mężczyzny stał się bardziej zdeterminowany. — Już jesteśmy. — Pocałował mnie po wypowiedzeniu tych słów. — Przyjmij, że podjąłem decyzję za nas oboje. — Kolejny pocałunek. — Kiedyś mi za to podziękujesz. Uwierz, będzie ci ze mną dobrze.

To był jakiś obłęd. W sypialni zrobiło się tak strasznie gorąco, duszno. Byłam podniecona, ale też przestraszona.

— Zwariowałeś.

— Może... — wyszeptał, by po chwili dodać: — Tak, zwariowałem na twoim punkcie. — Jego ręka przesunęła się na moje udo, które zaczął gładzić przez materiał spodni.

— Wiktor... — Spróbowałam ponownie do niego dotrzeć.

— Sarenko, dlaczego ty tyle marudzisz, hm? — wymruczał prosto do mojego ucha.

— Możemy porozmawiać? — Położyłam rękę na jego ramieniu i ścisnęłam delikatnie. — Proszę.

W końcu ustąpił. Podniosłam się na łokciach i podciągnęłam w górę, opierając plecami o poduszki, tym samym odsuwając się od niego i zyskując trochę przestrzeni. On też się uniósł i usiadł na łóżku. Wpatrywał się we mnie z napięciem przez dłuższy czas, by w końcu powiedzieć:

— Przepraszam. To za szybko. Nie chciałem cię przestraszyć. Wiesz, że nie przekroczyłbym granicy? — Patrzyliśmy na siebie, a ja próbowałam jakoś objąć rozumem to, co się wydarzyło. — Michalina? Nie skrzywdziłbym cię.

— Wiem — westchnęłam. — Ale ja niczego nie rozumiem — wyznałam. — Przecież... Tak wiele nas dzieli... Ja myślałam, że tobie chodzi o seks. To, co mi zaproponowałeś na początku, wtedy, w restauracji...

Gdybym cię nie poznała | ZakończoneWhere stories live. Discover now