Rozdział 7. - Owocna współpraca z panem Wright

38 0 0
                                    

Zachęcam do zostawienia gwiazdki bądź komentarza, byłoby mi bardzo miło🫠☀️

Gdybym miała opisać ostatnio przeżyte dni w zaledwie dwóch słowach, mogłabym nazwać je wyłącznie prawdziwą masakrą. Szczerze nie pojmowałam rozumów ludzi, którzy z niecierpliwością wyczekiwali rozpoczęcia pozornie pięknej jesieni. Osobiście jej nienawidziłam. Ale czy właściwie odpowiadała mi jakakolwiek z pór roku? Nie za bardzo. Odkąd zaczęłam dorastać, życie zrobiło się niezrozumiale dziwne, niezmiernie trudne do rozszyfrowania.

Pomimo, że od mojej osobliwej kłótni z Connorem Wright'em minęły dobre dwa tygodnie, wciąż starałam się za wszelką cenę unikać chłopaka i przy każdej możliwej okazji schodzić mu z drogi. Owe zadanie nie należało do łatwych, głównie zważając na to, że Ashley i Mira coraz bardziej zbliżały się do nowych przyjaciół. Blondynce układało się z Bracken'em, zdecydowanie nadawali oni na tych samych falach. Omijanie wzrokiem Connora, kiedy nieustannie widywałam go w towarzystwie dziewczyn było ogromnie wyczerpujące.

Ponadto w ciągu minionych tygodni pewne obawy ogarniały mój umysł niemalże bez przerwy. Odczuwałam sporą presję związaną z corocznym pokazem mody dla Victorii Secret. Moja mama również miała występować, jednakże nasze terminy nie były ze sobą zrośnięte, toteż w dużej mierze zostanę skazana poradzić sobie w pojedynkę. Wiedziałam, że nie mogę zawieść matki, włożyła masę pracy w przygotowaniu mnie, a także samej siebie do występu. Jeżeli nie wypadłabym chociażby przyzwoicie, oczerniłabym również reputację kobiety, co straszliwie mi się nie uśmiechało.

Wiele młodych kobiet wręcz piekliło się do uzyskania szansy na uczestnictwo w podobnych pokazach. Zapewne uznałyby one, że posiadałam wielkie szczęście i powodzenie, lecz mnie wcale przesadnie to nie fascynowało. Modeling zupełnie nie wyglądał tak, jak w ślepych wyobrażeniach bocznych obserwatorów. Nie posiadałam żadnych specjalnych przywilejów, luksusowych gadżetów, dziesiątek fanów ani beztroskiej rzeczywistości. Wywiady, wybiegi i ceremonie przepełnione garstkami snobistycznych ludzi były dla mnie zwyczajną, bezbarwną codziennością, piękne i drogie ubrania, które przymierzałam nie wprawiały mnie w zachwyt, nie przynosiły uczucia satysfakcji.

Przymknęłam szufladę, przenosząc czujne spojrzenie na blondwłosą, przejrzyście uśmiechniętą przyjaciółkę. Ashley chwilowo podtrzymywała bombonierkę kształtem przypominającą serce, którą dokładnie tamtego dnia otrzymałam od tak zwanego tajemniczego wielbiciela, gdyż właśnie taki podpis widniał na karteczce przezroczystą taśmą przyklejonej do opakowania. Oprócz czekoladek, nieznajomy chłopak podarował mi uroczy liścik mający na celu życzyć powodzenia podczas pokazu mody. Niestety, całe otoczenie wiedziało o tym cholernie ważnym w ich oczach wydarzeniu. Przynajmniej trafił na moje ulubione czekoladki, doprecyzowując, biało-mleczne cukierki Lindor, co nieco mnie zaskoczyło.

- To takie słodkie z jego strony - skomentowała dziewczyna, oddając w mój chwyt podarunek. - Powinnaś dowiedzieć się, kim on jest. Najprawdopodobniej obie go znamy, więc szybko się zaprzyjaźnimy! Byłoby super, Ari - przekonywała zamaszyście, podekscytowana klaszcząc w dłonie. - Nie możesz stracić takiej okazji.

W odpowiedzi przewróciłam oczami, odkładając czekoladki do szafki. Razem z Mirą postanowiłyśmy zwierzyć się Ashley z sytuacji dotyczącej tajemniczych liścików, co okazało się jednym z najgorszych pomysłów historii naszej przyjaźni. Dziewczyny nadmiernie przejęły się  moją relacją z sekretnym wielbicielem, robiąc niemalże wszystko, bym wreszcie odwzajemniła jego względy. Choć bezgranicznie kochałam moje przyjaciółki, niekiedy sądziłam, że postępowały naprawdę dziecinnie, bez refleksji i świadomości. Obie oglądały świat przez różowe okulary, nie zdając sobie sprawy z czyhających na nas, nastolatków problemów. Były pewne, iż zostałam zauważona przez nieziemsko przystojnego mężczyznę, który wstydzi się podejść bliżej i zagadać. Pragnęły, bym zabawiła się wraz z nim i mu odpowiadała. Nie podzielałam entuzjazmu blondynek. Według mnie żałosne listy były jedynie głupim żartem, zamierzającym wzbudzić zawód i upokorzenie.

Twoja mała modeleczka (#1) (16+) Where stories live. Discover now