24. Michalina

1.6K 164 20
                                    

Po wspólnie spędzonej wigilii coś się między mną a Wiktorem zmieniło. I była to zmiana na plus. Przestałam się tak wszystkiego obawiać, stresować, już nie czekałam na koniec naszej trzymiesięcznej umowy, przestałam odliczać dni. Wiedziałam, że czas z nim spędzony może być całkiem fajny. Byłam przekonana, że dotrwamy do końca w spokoju i zgodzie. A później... Później będziemy musieli się rozejść, każde z nas wróci do swojego życia, do swojego świata, bo przecież pochodziliśmy z różnych światów, które na moment, a dokładniej na trzy miesiące, się zazębiły.

Nie wiedziałam, jak będą wyglądać moje dni bez niego. Naprawdę stał mi się bliski. Jeszcze się nie rozstajemy. To jego słowa. Uznałam, że nie mogę się zamartwiać na zapas. I tak w moim życiu było dużo smutku i przygnębienia.

W starym roku spotkałam się z Wiktorem jeszcze raz. Ponownie towarzyszyłam mu podczas kolacji z potencjalnym klientem. Już wiedziałam, z czym to się wiąże, więc było mniej stresu niż za pierwszy razem. Siedząc obok Wiktora w restauracji, słuchając tego, co mówił, dostrzegłam wiele rzeczy. Przede wszystkim jak inteligentnym facetem jest. Imponowała mi jego wiedza i doświadczenie. Ale nie tylko o to chodziło. Uzmysłowiłam sobie, że czuję się przy nim komfortowo i tak po prostu dobrze. Złe rzeczy, które wydarzyły się między nami, odeszły w niepamięć.

Gdy wychodziliśmy z restauracji, Wiktor zapytał, czy nie poszłabym na spacer z nim i jego rodzeństwem.

— Umówiliśmy się na Starym Mieście — dodał, pomagając mi założyć okrycie wierzchnie. Zaczęłam zapinać guziki, a on delikatnie wyciągnął moje włosy spod płaszcza. — One się tak zawsze kręcą? — mruknął, chyba trochę rozbawiony.

— Tak, niestety — westchnęłam, odwracając się w jego stronę. Widząc uśmiech na jego twarzy, kąciki moich ust delikatnie się uniosły. — Wiele bym dała za proste włosy.

— Mnie się podobają — powiedział, patrząc mi w oczy.

— Nie widziałeś, jak wyglądam rano po wstaniu — zażartowałam.

— Chciałbym zobaczyć — odparł bez zastanowienia.

Odchrząknęłam odrobinę skrępowana. Czasami rzucał takie dwuznaczne określenia i nie wiedziałam, jak je rozumieć.

— Państwo wychodzą? — zapytał jakiś facet zirytowanym tonem i zaczął się przeciskać w stronę wyjścia.

Szybko odsunęłam się na bok. Miał pełne prawo do złości. Staliśmy z Wiktorem w przejściu.

— Chodźmy już — odezwałam się, gdy ten mężczyzna opuścił restaurację.

— To jak będzie? Pojedziesz ze mną na Stare Miasto? — zapytał, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz.

— Mogę — zaczęłam niepewnie. — Ale nie chciałabym jakoś... zawadzać.

— A komu miałabyś, jak to określiłaś, zawadzać?

— Nie wiem. Twojej siostrze? — Włożyłam dłonie do kieszeni płaszcza i kopnęłam jakiś kamyk, który pojawił się pod moimi stopami.

Wiktor chwycił mnie za ramię i skierował w swoją stronę. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie.

— Milena z tobą rozmawiała? — zapytał rzeczowym tonem.

Miałam być lojalna wobec Wiktora czy Mileny? Wiktora, oczywiście, że Wiktora. Ale nie w tej konkretnej sprawie.

— Nieee — odparłam, przeciągając słowo. — Tylko czym innym jest udawanie przed obcymi ludźmi, tak jak teraz. — Zerknęłam na budynek, który przed chwilą opuściliśmy. — A czym innym przed twoją rodziną — dokończyłam. — Nie chciałabym, by z tego wyszło coś złego, gdy, no wiesz... — zawiesiłam się na moment. — Gdy już się rozstaniemy.

Gdybym cię nie poznała | ZakończoneWhere stories live. Discover now