21. Michalina

1.6K 171 16
                                    

Wesołych Świąt :)

~~~

Zamurowało mnie po tym, co powiedział. Z kimś takim jak ty. W sensie że ze mną? Czy z kimś, kto wyglądał podobnie albo miał tyle lat co ja? Z kimś takim jak ty. Poczułam, jak miękną mi kolana.

— Michalina... — westchnął Wiktor. Wciąż stał za mną i trzymał swoje dłonie na moich ramionach, a ja każdą komórką ciała czułam jego bliskość. — Jeszcze raz przepraszam za to, co się stało w moim domu. Ponoszę za to odpowiedzialność. I przepraszam za te wybuchy zazdrości.

— Już okej... — odparłam cichym głosem, pragnąc zakończyć tę krępującą scenę. Poczułam, że chcę uciec. I nie chodziło o to, że jego bliskość mi się nie podobała. Właśnie zaczynało być na odwrót... Zaczynałam czuć emocje, których nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I będąc tchórzem, pragnęłam schować się do jakiejś dziury. — Możemy już iść? — wyszeptałam, bo on wciąż się nie poruszył i wciąż stał tak blisko.

— Chodźmy. — Ujął moją dłoń i poprowadził w głąb domu. Dobrze, że mnie trzymał, bo po tym, co powiedział, nogi wciąż mi drżały.

W pewnym momencie uzmysłowiłam sobie bardzo istotną rzecz. Przystanęłam. Wiktor również się zatrzymał.

— Boże, jaka jestem głupia... — powiedziałam pod nosem i przyłożyłam rękę do policzka, jednocześnie czując ciepło na twarzy wywołane przez ogarniające mnie zawstydzenie.

— Co się stało? — zapytał mężczyzna zaniepokojonym głosem i nachylił się nade mną.

To nie był dobry pomysł, by tu przyjeżdżać. Powinnam siedzieć sama w mieszkaniu.

— Niczym się nie przejmuj. Oni są naprawdę w porządku — przekonywał mnie czułym tonem.

Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. I wtedy uzmysłowiłam sobie, jak bardzo on się troszczy o moje samopoczucie. I jaki jest przy tym cierpliwy.

— Nie o to chodzi... — westchnęłam.

— To o co? Powiedz, proszę.

— Prezenty... Niczego nie kupiłam dla twojej rodziny — powiedziałam skrępowana i od razu zaczęłam się tłumaczyć: — Bo odkąd zamieszkałam z ciotką i wujkiem... nigdy nie wręczaliśmy sobie prezentów. To już dziesięć lat i... jakoś nie przyszło mi to do głowy, gdy mnie zaprosiłeś. Ale przecież powinnam była o tym pomyśleć, kupić coś... — Z każdym słowem czułam, jak narasta we mnie skrępowanie i jednocześnie nasilają się oskarżenia wobec siebie samej. Zaprosił mnie tutaj, a ja pojawiłam się z pustymi rękami.

— Michalina — wypowiedział moje imię, a ja czekałam, aż wyrazi swoje rozczarowanie, ale tak się nie stało. — Przecież to nie ma znaczenia — dokończył.

— Ma znaczenie. Jestem taka głupia...

— Dla mnie ma znaczenie to, że tu jesteś. Nic więcej się nie liczy. — Poczułam, jak wraz z tymi słowami ogarnia mnie przyjemne ciepło. — A prezenty... Nikt w mojej rodzinie nie przywiązuje do tego wagi, chodzi tylko o to, by spędzić razem czas.

— Gdybyś zaproponował ten układ innej dziewczynie, ona z pewnością pamiętałaby o takich rzeczach...

— Chciałem ciebie. Nikogo innego — wyznał i chwycił moją rękę. — Możemy już iść?

— Dobrze. — Skinęłam głową i obiecałam sobie w myślach, by zachowywać się bez zastrzeżeń i być miłą dla Wiktora.

Gdy tylko weszliśmy do przestronnego salonu urządzonego w klasycznym stylu, podeszła do nas elegancko ubrana kobieta około sześćdziesiątki. Miała gęste, sięgające ramion kasztanowe włosy, a jej oczy były ciepłe, przyjazne. Domyśliłam się, że to matka Wiktora, i nie pomyliłam się.

Gdybym cię nie poznała | ZakończoneWhere stories live. Discover now