24. Szczera rozmowa

3.6K 319 53
                                    

Tego samego dnia, późnym po południem, wróciliśmy do Los Angeles. Wood odstawił mnie do domu. 

Pierwsze co wtedy zrobiłam to zadzwoniłam do Lilki, żeby jej powiedzieć, że musimy się spotkać.

Bo nie mogę dłużej mieć przed nią sekretów. Muszę z nią być szczera. Christian pokazał mi, że odkrywanie siebie przed innymi nie jest, aż tak straszne, a że Lilka jest moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa, powinna znać prawdę. Ona jest dla mnie jak siostra, nigdy nie wyjawiła mojego sekretu, nigdy mnie nie zawiodła. 

Jak dzieciaki mi dokuczały w szkole, to ona zawsze stawała w mojej obronie. Groziła im, że ich tak pobije, że będą się bali pokazać publicznie (czego rzecz jasna nie popieram, ale miło było wiedzieć, że ktoś się za mną wstawia). 

W zasadzie tak się właśnie poznałyśmy. 

Na szkolnym korytarzu, ktoś się śmiał z tego, że jestem za wysoka jak na swój wiek i że mam brzydkie, kręcone włosy. Ja zamiast to zignorować, albo się odgryźć to zwyczajnie w świecie się rozpłakałam. Akurat wtedy Lilka przechodziła. Rzuciła jakimiś obelgami czy groźbami w kierunku tych smarkaczy i mnie objęła. 

Powiedziała, że nie ma co się przejmować takimi rzeczami, że te dzieciuchy tylko kopiują zachowania swoich rodziców i, że powinno mi być ich szkoda, bo zapewne to właśnie słyszą od swoich opiekunów.

Od tamtego dnia, polubiłam przychodzenie do szkoły, nie mogłam się doczekać spotkania ze swoją nową przyjaciółką, a i wredne komentarze rówieśników jakoś przestały mi przeszkadzać.

Nauczyłam się je ignorować.

Lilce zawdzięczam wiele. Przecież to z nią się wychowywałam. To po niej mam jakąś cząstkę charakteru i zapewne tą radość, ze wszystkiego co mnie spotyka, od niej zapożyczyłam.

Nie, żebym nie była wesołym dzieckiem. Po prostu, bez żadnego przyjaciela czy przyjaciółki w szkole, było mi ciężko. Miałam wrażenie, że wszyscy ludzie na świecie są źli, a po prostu wyszło na to, że nigdy nie natrafiłam na kogoś, kto mógł mi udowodnić, że tak wcale nie jest.

Wracając... właśnie, umówiłam się z Lilką, że się jutro zobaczymy, tatę przytuliłam i powiedziałam, że tęskniłam no i na sam koniec, poszłam spać, nie mając pojęcia, że wszystko może się jeszcze bardziej skomplikować.


Oczywiście, musiałam zaspać. Nie byłabym sobą, gdybym nie wyłączyła dwudziestu budzików z rzędu. W każdym razie... ubrałam się z prędkością światła, o mało co nie obszczałam deski sedesowej, nałożyłam korektor pod oczy, zabrałam z kuchni jabłko i wybiegłam na spotkanie z taksówką.

Już po dwudziestu minutach, wysiadłam pod siedzibą Parabow Pictures, zamówiłam Melexa i wpadłam do charakteryzatorni.

- Melody! – Ariana do mnie podbiega i wciska mi pędzelki do rąk. – Mamy dzisiaj pełny grafik, musimy pomalować dwudziestu aktorów. No już, do roboty.

Kiwam głową i nie pozwalając sobie na chwilę oddechu, zabieram się do pracy.

Dziś mamy ucharakteryzować wszystkich na kosmitów. Świetnie się przy tym bawię. Zakładam każdemu z aktorów, którzy zostali mi przydzieleni, czepki. Tak, żeby pozbyć im się włosów. Potem nakładam kolorowe podkłady, w czym znajduję najwięcej zabawy. Bo jedna osoba jest pomarańczowa, a inna fioletowa. Potem, muszę dodać jakiejś głębi, żeby makijaż nie wyglądał sztucznie, płasko. Więc nakładam im kolorowe bronzery, mieszam je, potem cienie, aż przychodzi czas na czarne soczewki. 

Tutaj, powiem szczerze, że myślałam, że powyrywam sobie włosy z głowy, bo się okazało, że nie każdy ma wprawę w ich zakładaniu. No, ale w końcu się udało.

KISS CAMWhere stories live. Discover now