I. Zdrada

7.1K 657 149
                                    

Hej wszystkim! Nie wiem jak wy, ale ja tęskniłam 🙈

Zasada jest prosta: Jeśli dobijemy 500 gwiazdek pod tym rozdziałem dostaniecie kolejny, jeśli jednak się nie uda to kolejny dostaniecie dopiero pierwszego kwietnia.

A teraz....miłego czytania

__________

– Słońce – wyszeptała Staruszka. Zmarszczyłam brwi i oderwałam wzrok od swojego szkicownika.

– Chce pani zobaczyć zachód słońca? – zapytałam, podchodząc bliżej do pani Hughes. Poprawiłam koc spoczywający na jej udach i uśmiechnęłam się miło.

– Nie, kochanie. – Zaśmiała się życzliwie i przejechała drżącą dłonią po moich długich, jasnych włosach – ty jesteś jak słońce. Taka promienna i piękna.

– Och – bąknęłam i spuściłam głowę, gdy na policzki wpłynęły mi wściekłe rumieńce.

Ginevra Hughes uwielbiała wprowadzać mnie w zakłopotanie za każdym razem, gdy dotrzymywałam jej towarzystwa. Zawsze zachwycała się moją urodą mimo, że ja uważałam, że jest całkiem przeciętna i nie ma w niej nic wyjątkowego. Ponadto w staruszce było coś co sprawiało, że stała się moim ulubionym kompanem do rozmów, gdy odwiedzałam dom spokojnej starości. Przypominała mi trochę moją zmarłą babcię, obie były tak samo radosne, szalone i kochały łamać zasady. Ginevra zawsze, częstowała mnie pudrowymi cukierkami, które sprytnie chowała pod obluzowaną deską pod oknem. Często opowiadała mi historie ze swojego życia czym skutecznie odrywała mnie od pracy.

– Nawet nie próbuj mi wmawiać, że przesadzam. – Pogroziła mi palcem, gdy rozchyliłam usta, żeby coś powiedzieć.

– Nie śmiałabym, pani Hughes. – Zachichotałam i wróciłam do stolika po swój zeszyt i usiadłam w fotelu obok niej.

– Dziecko, przecież mówiła ci wiele razy, żebyś mówiła do mnie Gi, a nie pani Hughes. To mnie postarza.

– Dobrze, Gi. Dzisiaj muszę cię już opuścić. Za pięć minut wychodzę... – mruknęłam zerkając na wyświetlacz telefonu. Jedna wiadomość od Nes, że jej trening się przedłużył i jedna od Travisa informująca, że idzie dzisiaj na imprezę i wpadnie do mnie jutro po południu.

– Pokaż mi jeszcze, co tam tak z zapałem rysowałaś. I z niechęcią, ale cię puszczę. – Zaśmiała się.

– To nic takiego, tylko obrazek dla mojej siostry – powiedziałam pokazując jej szkic samochodu. Były one małą obsesją Arisy. – A my zobaczymy się w następny piątek.

Z błyskiem w oku przyglądała się rysunkowi, ale gdy przeniosła spojrzenie na mnie, spoważniała.

– Tęsknisz za nimi, co?

– Nawet nie wiesz jak bardzo – uśmiechnęłam się smutno, zatrzymując wzrok na samochodzie – ale zobaczę się z nimi za dwa miesiące.

Jeśli zarobię na bilet do Ameryki.

Co prawda zawsze mogłam poprosić o pieniądze rodziców, ale chciałam ich trochę odciążyć. Już i tak płacili ogromną sumę za moje studia.

– Święta, piękny czas – westchnęła rozmarzona. – A opowiadałam ci jak...

I tak właśnie spędziłam kolejną godzinę w domu spokojnej starości. Z zaciekawieniem wysłuchałam opowieści Ginevry. O świętach sześćdziesiąt lat temu, gdy prąd padł na całej ulicy przez zbyt dużą ilość światełek. Tak też w końcu dowiedziałam się jak poznała swojego męża.

***

Gotowanie w piątkowe wieczory stało się moją tradycją odkąd wprowadziłam się do tego mieszkania. Moja mama kochała spędzać czas w kuchni, a że ja często ją obserwowałam jakoś przejęłam tą miłość. Co prawda nie byłam tak dobra jak ona, ale nie byłam też najgorsza, tak przynajmniej mi się wydawało.

Mój Przypadkowy Hokeista [16+] ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now