18. Ogromny bałagan

3.6K 336 50
                                    

Siedzę sobie z tatą na kanapie i oglądam nasz ulubiony serial, kiedy słyszę pukanie w drzwi.

- Mel, otworzysz? – tata trzyma miskę nachosów, z której bierze sobie kolejnego już przekąskę do ust.

Jęczę, bo nie chce mi się wydostawać spod kocyka. W końcu jednak wstaję i z prędkością światła wyrywam tacie miskę.

Ten od razu patrzy się na mnie z wyrzutem.

- Wszystko ma swoją cenę – wzruszam ramionami i ruszam w kierunku drzwi wejściowych, żeby już po chwili je otworzyć i zobaczyć w progu...

No nie, to są chyba jakieś żarty.

- Cześć – mówi trzymając w ręce przeogromny bukiet czerwonych róż.

Zastygam. 

Jego klatka piersiowa pośpiesznie unosi się i opada. Jego włosy są w nieładzie, różowa koszula jak zwykle wygnieciona, rozpięta na dwa guziki.

A ja jestem w szarych dresach, okruszkach po nachosach i w spiętych włosach... Po prostu cudownie.

Mógł chociaż wcześniej uprzedzić, że idziemy na randkę.

W każdym razie... Jeżeli ten człowiek myśli, że rzucę mu się teraz na szyję to głęboko się myli. Bo gdzie się podziało „przepraszam" albo „jestem idiotą" albo...

- Za maksymalnie piętnaście minut musimy stąd wyjechać. – wypala.

Christian pieprzony Wood, zjawia się pod moim domem pierwszy raz od trzech tygodni i ot tak mówi mi, że mam z nim gdzieś jechać?

- Co do cholery?

- Wytłumaczę ci wszystko w samochodzie, obiecuję.

Chłopak nie czekając na zaproszenie, wymija mnie i wchodzi do środka. 

- Christian! – piszczę.

On NIE może tu być. Przez ostatnie tygodnie wypłakiwałam się w ramiona taty. Mówiłam mu jak bardzo nienawidzę Christiana, za to, że wparował mi do życia niczym tornado, zostawiając po sobie ogromny bałagan, który dopiero co udało mi się w miarę posprzątać.

Doganiam go w kuchni, w której jakimś cudem zdążył otworzyć już wszystkie szafki.

Co za tupet...

- Masz stąd natychmiast wyjść! – próbuję szeptać.

Christian wyciąga dzbanek z jednej z szafek, do którego zaraz nabiera wodę z kranu.

- Tak, zaraz to zrobię tylko włożę kwiatki do dzbanka.

Odkładam miskę z nachosami na blat i nerwowo zakładam opadający mi kosmyk włosów za ucho. Spoglądam w kierunku salonu.

Błagam, żeby tata tu nie przyszedł.

- Byle szybko.

- W zasadzie mogłabyś się w tym czasie spakować. – mówi przekładając róże do naczynia.

Marszczę brwi.

- Niby po co?

- Bo jedziemy do Santa Barbara, już za... - Wood spogląda na zegarek na nadgarstku. – Dziesięć minut.

Prycham. On chyba żyje w jakimś innym świecie. 

W świecie, w którym ogłosił nasz związek, a my się świetnie bawimy jako udawana para.

- Dlaczego niby miałabym z tobą gdziekolwiek jechać? Jasno się wyraziłeś, że to koniec naszej umowy. Czy tylko ja to tak zrozumiałam? – zakładam ręce na piersi w obronnym geście.

Kiss cam (DZIŚ ZNIKA Z WATTPAD)Where stories live. Discover now