2. Michalina

1.9K 165 162
                                    

Następnego dnia zagadnęłam wujka i zapytałam, czy moja obecność na imprezie firmowej naprawdę jest konieczna. Nawet nie dał mi dokończyć zdania. Spróbowałam ponownie po kilku dniach, ale zareagował tak samo. Odpuściłam. Nigdy nie miałam zbyt wiele do gadania w tej rodzinie. Będę musiała jakoś zacisnąć zęby i przetrwać ten wieczór, uznałam logicznie. Stanę gdzieś w kącie sali i nikt nawet nie zwróci na mnie uwagi, czas szybko zleci — pocieszałam samą siebie.

W końcu nadszedł ten wyjątkowy dzień. Był początek listopada i lało jak z cebra. Jak dobrze byłoby zaszyć się w pokoju z kubkiem herbaty, otulić kocykiem i słuchać deszczu uderzającego o parapet... Rozmarzyłam się.

Magda i Weronika szykowały się od rana, a kilka ostatnich dni spędziły na zakupach, szukając idealnych kreacji. Na dodatek w domu pojawiła się profesjonalna makijażystka, by przemienić je odpowiednio w ósmy i dziewiąty cud świata. Musiałam obiektywnie przyznać, że moje siostry były atrakcyjnymi kobietami — dosyć wysokie blondynki z długimi włosami, ładnymi rysami twarzy i podrasowaną przez solarium karnacją. Nawet jeżeli miały jakieś mankamenty urody, to wiedziały, jak je ukryć.

Gdy do wyjścia zostały jakieś dwie godziny, zdecydowałam, że to najwyższy czas, by zapukać do pokoju Weroniki.

— Hej — odezwałam się, niepewnie uchylając drzwi. — To poszukasz mi jakiejś sukienki? — zapytałam, zatrzymując się w progu.

— Zupełnie mi to wyleciało z głowy — odezwała się, wstając z kanapy. — Tyle się dzieje... Ale wchodź, wchodź, coś może uda się wykombinować.

Z Weroniką miałam lepszy kontakt niż z Magdą. Czasami, gdy miała gorszy dzień, warknęła na mnie, ale takie sytuacje nie zdarzały się aż tak często.

— Tylko nic wyzywającego — zapowiedziałam, gdy zbliżyła się do szafy. — Bez dekoltu, zakryte plecy, najlepiej czarna albo szara.

— Słuchaj, taki rzeczy to ja nie noszę — zaśmiała się. — Ja idę w tym. — Wyjęła z szafy bardzo krótką, cekinową sukienkę na cienkich ramiączkach.

— Będziesz błyszczeć — połechtałam jej ego, skanując mieniący się materiał.

— Może będą jacyś fajni faceci. — Mrugnęła do mnie okiem, odwracając się przez ramię. — No wiesz...

Nie wiem.

— A dla ciebie... — Zaczęła przesuwać ubrania na wieszakach zamaszystymi ruchami. — Raczej nie mam niczego w twoim stylu — skwitowała. — I w rozmiarze — dodała.

— A ta? — Uniosłam rękę.

— Która? Ta? — Wysunęła czarny materiał. — Zupełnie o niej zapomniałam, ma chyba z pięć lat. Dziwne, że jeszcze jej nie wyrzuciłam — mruknęła pod nosem. — Ale rzeczywiście, może będzie na ciebie pasować.

Ściągnęła sukienkę z wieszaka i podała mi.

— Dzięki, jutro wypiorę i oddam — zapewniłam.

— Luz i tak się w nią już nie mieszczę, więc nie musisz zwracać.

Podziękowałam ponownie i poszłam do swojego pokoju.

Nie zamierzałam się przesadnie stroić ani malować. Nikt przecież na tym bankiecie nie zwróci na mnie uwagi, uznałam racjonalnie.

Pół godziny przed wyjściem włożyłam sukienkę. Była na mnie trochę za duża, ale mogłam się tego spodziewać. Sięgała mi do kolan, miała dłuższy rękaw i mały dekolt w serek. Idealnie. Włożyłam srebrne sandałki — to były buty do tańczenia, ale dla niezaznajomionych niczym nie różniły się od normalnego obuwia. Makijaż stanowił tusz do rzęs i błyszczyk w neutralnym kolorze.

Gdybym cię nie poznała | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz