2. Pan Niemowa

7.8K 529 263
                                    

- No i co ja zrobię z tym biletem? – jęczę.

Obdzwoniłam już wszystkich znajomych z informacją, że mam wolny bilet na Dives'ów, ale jakimś cudem, nikt, ale to nikt, nie ma czasu.

W końcu, zdesperowana zadzwoniłam do mamy i opowiedziałam jej o problemie.

Jestem za-ła-ma-na. ZAŁAMANA. Nienawidzę chodzić na takie eventy sama.

- Nie wiem, odsprzedaj czy coś. – Mama jest już wyraźnie podirytowana.

Nie dziwię jej się. Gdyby moje dziecko zawracało mi głowę przez trzydzieści minut, ja podsuwałabym sensowne rozwiązania, a ono by je odrzucało, też bym straciła cierpliwość.

- Czemu nikt nie chce ze mną iść na ten mecz? – Ześlizguję się z łóżka na szarą wykładzinę.

- To nie tak, że nikt nie chce, Mel. Po prostu każdy ma jakieś plany. Nie dziw się im.

To mnie denerwuje w ludziach. Każdy ma jakieś plany, każdy jest wiecznie zabiegany. Żeby z kimś się umówić, trzeba zapisywać się w ich terminarzach i to z wyprzedzeniem! Nikt nie pozwala sobie na chwilę szaleństwa.

Wiem, brzmię jak rozkapryszony dzieciak, no ale błagam, zrozumcie moje położenie...

- W życiu tego tak szybko nie sprzedam.

- Bredzisz. Amerykanie mają świra na punkcie sportów. Dadzą się pokroić za to miejsce.

Przewracam oczami.

- Dobra, Jesus. Spróbuję.

- Super, mądra dziewczynka. – Mama ziewa.

Szykuje się już do snu. No tak. Mamy siedem godzin różnicy. U niej wybiła dziesiąta wieczór, u mnie trzynasta.

Jestem zła, bo naprawdę wstałam o szóstej trzydzieści, o siódmej byłam już po śniadaniu, w sportowych dresach i biegłam po Venice Beach, wydzwaniając do znajomych. Oczywiście jęczeli mi w słuchawkę, że ich obudziłam, że jestem bez serca, że to mogło zaczekać. A generalnie to i tak za późno bo mają inne plany, tak mecz super, ale nie w ostatniej chwili... Masakra.

Normalnie namówiłabym Lilkę, żeby ze mną poszła, ale ona dziś bierze udział w jakimś wielkim castingu, na którym bardzo jej zależy. Gdybym ją poprosiła, żeby z niego zrezygnowała, zachowałabym się jak małostkowa świnia, bo jeszcze wczoraj ją przekonywałam, że ma chodzić na castingi i próbować, aż do skutku.

- A tak w ogóle to co u ciebie? – pytam mamę. 

- Wszystko dobrze. – ponownie ziewa. - Kochanie, pójdę już spać. Jutro muszę być w pracy o szóstej.

- Jutro jest niedziela.

- Wiesz, że lekarze miewają dyżury. 

Ciężko wzdycham.

- W takim razie, trzymaj się, mamo.

- Trzymaj się, Mel.

Dobrze. Nie pozostaje mi nic innego jak spróbować sprzedać ten cholerny bilet. 

Powoli podnoszę się z podłogi i siadam przy drewnianym biurku. Marszczę nos na dźwięk skrzypiącego krzesła. Wkurza mnie to straszliwie. Te meble są stare jak świat. Chciałabym je wymienić, ale nie mam na to pieniędzy, a tata nie zgadza się na pozbycie mebli po dziadkach.

No właśnie, zapomniałam wspomnieć, że ten dom należy do rodziny taty od pokoleń.

Dlaczego więc tata musi go spłacać? Bo ma brata, wujka Johny'ego, który jest sknerusem. czystej wody, bez serca. I oni obaj odziedziczyli ten dom. Tyle że wujek chciał go od razu sprzedać, bo nie zamierzał tu mieszkać, a że dom stoi w dobrej okolicy, mogliby wziąć za niego duże pieniądze.

Kiss cam (JUTRO ZNIKA Z WATTPAD)Where stories live. Discover now