- Jak się masz, Mel?
Tak bardzo trzęsą mi się ręce, że zaraz chyba zemdleje. Świat rozmazuje się przed oczami, a język ugrzązł w gardle.
Właśnie wpadłam do przyjaciółki. Usadowiłyśmy się na jej łóżku i już miałyśmy zająć się obgadaniem mojej nowej pracy, gdy Lila stwierdziła, że musi przyciszyć radio, bo nie będzie potrafiła się skupić na tym, co mówię. I wtedy usłyszałyśmy, że zaraz odbędzie się konkurs, w którym można wygrać dwa VIP-owskie bilety na mecz Dives'ów.
Divesowie są jedną z najbardziej znanych drużyn baseballowych w stanie Kalifornia, to klub z Los Angeles. Ja i mój tata po prostu ich kochamy. Bardzo często popołudnia spędzamy na ich meczach, a oglądanie któregoś z VIP-owskiego miejsca byłoby spełnieniem największego marzenia mojego taty. Dlatego to normalne, że krzyknęłam:
- Czekaj!
Lila cofnęła rękę niczym oparzona. Chyba ją przestraszyłam.
- Nie przyciszaj! Pogłośnij!
Koleżanka, choć bardzo zdziwiona, wykonała to nagłe polecenie. Spiker oznajmił, że już za minutę otworzą linię telefoniczną.
Chwyciłam komórkę i wpisałam powtarzany już po raz kolejny numer.
Nerwowo spoglądałam na prawy górny róg wyświetlacza. Jeszcze chwila i... wybiła dwunasta. Kliknęłam w słuchawkę.
Nawet nie zdążył zabrzmieć jeden sygnał połączenia, gdy usłyszałam męski głos.
- Witamy w radio MY-LA! Przedstawisz się światu, złotko?
Odsuwam telefon od ucha i spoglądam na wyświetlacz. Niemożliwe! Połączyłam się z nimi!
Odpowiadam nieco zbyt piskliwym głosem:
- Cześć, jestem Melody i pochodzę z Polski.
- Z Polski? To kawał drogi stąd!
- No – Śmieję się nerwowo.
- Jak się masz, Mel?
Próbuję opanować drżenie głosu. To nic takiego. Zwykła rozmowa z prowadzącym największego radia w Los Angeles.
Nic takiego.
- Bardzo dobrze, dziękuję.
- Melody, masz ochotę zagrać o dwa bilety na mecz naszej ulubionej drużyny?
- Jasne! – Kiwam głową podekscytowana, choć nikt oprócz siedzącej naprzeciwko mnie Lili nie może tego widzieć.
- Zadam, Ci trzy pytania, na odpowiedź na dwa z nich będziesz miała pięć sekund, a na jedno minutę. Jesteś gotowa?
Biorę głęboki wdech, a Lila pokazuje mi kciuki. Jej obecność bardzo mi pomaga. Prawdopodobnie, gdybym była sama, nawet nie potrafiłabym się przedstawić - tak bardzo by mi się język plątał.
- Tak.
W słuchawce rozbrzmiewa gong.
- W którym roku założono Dives'ów?
Łatwizna. Nawet nie muszę się zastanawiać nad tą odpowiedzią.
- W 1912...
- Dokładnie tak! A czy znasz legendę ich powstania? – pyta zaczepnie prowadzący.
- Oczywiście! – uśmiecham się szeroko. Uwielbiam ją. – W ówczesnym Los Angeles, każdy znał bliźniaków Born. Słynęli głównie ze swoich idealnych dives'ów, czyli z „nurkowania" po piłkę. Kiedy ukończyli liceum, słuch po nich zaginął, jakby rozpłynęli się w powietrzu. Po wielu latach pojawili się w niewielkim barze, na obrzeżach miasta. Od razu ludzie ich rozpoznali, zaczęli wypytywać o ich życie. Podobno w Colorado założyli firmę z rzeczami do baseballu, która dość dobrze się rozrosła. Teraz mieli dalsze plany, ale na razie nie zdradzali jakie. Wreszcie po wielu godzinach rozmów i równie wielu piwach, zaczęli przebąkiwać, że chcą założyć klub baseballowy. Ludzie nie wierzyli, że to się uda, więc Bornsowie w końcu z kimś się założyli o dziesięć tysięcy dolarów, a już zaledwie po miesiącu stali się nie tylko założycielami Dives'ów, ale i bogaczami.
CZYTASZ
KISS CAM
RomanceW CZWARTEK O 10:00 KSIĄŻKA ZNIKA Z WATTPADA Melody Ray, od dziecka zakochana w charakteryzacji filmowej, dążyła do pracy z największymi gwiazdami. Jej talent jak i ciężka praca pozwoliły na przeprowadzkę do Ameryki, a dokładniej do Los Angeles, żeby...