Zaufanie

1K 105 59
                                    

One-shot nie należy do mnie, tylko tłumaczę!

To miało być zwykłe nocne polowanie. Ale czy nie zawsze zaczyna się w ten sposób?


Wszystko zaczęło się od tego, że Jin Ling przybył do Zacisza Obłoków, z powodu obowiązków przywódcy sekty. Po kilku dniach męczarni podczas dyskusji ze starszyzną Lan na temat szlaków handlowych, młody przywódca sekty otrzymał wolną rękę, aby trochę odpocząć z chłopakami w jego wieku. Wcześniej Lan Sizhui i Lan Jingyi wysłali list do Ouyang Zizhen'a, formalnie prosząc go o pomoc w nocnym polowaniu.

Tak więc juniorzy wyruszyli, pragnąc spędzić trochę wolnego czasu, tylko we czwórkę.

Albo, cóż, w piątkę, jeśli policzyć szalonego mężczyznę, który był przyczyną problemów, zwabił ich w szyk, który ich znokautował i doprowadził do obecnej sytuacji: siedzieli w rzędzie, na czterech krzesłach pośrodku jakiegoś dziedzińca, a ich ręce i nogi zostały przywiązane do siedzeń.

- Wy czterej odważyliście się przerwać moją pracę? - "Porywacz" splunął, podchodząc do miejsca, w którym byli przetrzymywani.

- Nie mogliście prawdopodobnie zrozumieć tego, jak wspaniałe rzeczy robię. Od upadku Patriarchy Yiling nikt nie używał w ten sposób energii urazy!

Zaskoczony Lan Sizhui spojrzał z ukosa na Lan Jingyi, który wyglądał na równie zdezorientowanego jak on. Czy ten człowiek... nie wiedział, że Wei-Qianbei znowu żyje?

- Przypuszczam jednak - kontynuował mężczyzna, odwracając się z powrotem do tablicy, którą utworzył na ziemi. - Że miło będzie mieć publiczność przy moich wyczynach.

Lan Sizhui nie musiał patrzeć na twarz Jin Linga, by wiedzieć, że ten przewrócił oczami. Mieli po prostu szczęście, że mężczyzna wydawał się zbyt pochłonięty swoją pracą, by to zauważyć.

Mężczyzna mógł być zabawnie dramatyczny, ale jego wywód o energii urazy sprawił, że ​​Lan Sizhui był niespokojny. Wiedział, że takiej samej energii używa Wei-Qianbei, ale on też zawsze ostrzegał, by nikt inny tego nie próbował, mówiąc, że jest to zbyt niebezpieczne. "W końcu," - Dodawał zawsze ze smutnym uśmiechem - "Nawet ja sam straciłem kontrolę, prawda?" Hanguang-jun nie lubił, kiedy Wei-Qianbei żartował w ten sposób, ale miał rację. Nikt nie był odporny na niszczycielską moc energii urazy, a patrząc na obecną sytuację, ten człowiek zdecydowanie nie był wyjątkiem.

Ich porywacz szaleńczo poruszał się wokół swojej tablicy, mamrocząc do siebie szybkim, szalonym strumieniem słów. Dodał ostatnie pociągnięcia pędzlem, zanim się cofnął, przyglądając się swemu dziełu.

- Już prawie, jeszcze tylko ostatnia rzecz... - odwrócił się do czwórki chłopców z szalonym wzrokiem, spoglądając na nich jak na kawałki mięsa.
- Może jednak któryś z was się na coś przyda.

Lan Sizhui przełknął ślinę.

Mężczyzna podszedł do nich z nieczytelnym wyrazem twarzy. Wyciągnął rękę i chwycił nadgarstek Ouyanga Zizhena, trzymał go przez chwilę, po czym puścił i zrobił to samo z nadgarstkiem Lana Jingyi. Ruszył dalej, brutalnie pociągając nadgarstek Jin Linga do tyłu, gdy ten próbował wyrwać go z uścisku. W końcu sięgnął po nadgarstek Lana Sizhui, zatrzymując się na chwilę, zanim szalony uśmiech wykrzywił jego twarz.

- Tak, bardzo mocny rdzeń, będziesz idealny.

- Hej, nie dotykaj go! - wrzasnął Lan Jingyi, mocno szarpiąc więzy. Po obu jego stronach Ouyang Zizhen i Jin Ling robili to samo.

- Tak, zostaw go w spokoju, bo pożałujesz! - Twarz Jin Linga była cała czerwona ze złości, kiedy krzyczał.

Mężczyzna sięgnął za pasek i wyciągnął mały nóż. Zignorował pozostałych chłopców, skupiając się wyłącznie na Lanie Sizhui, przecinając mu ramię i podciągając długi, biały rękaw.

Zaufanie °One-shot° [Tłumaczenie Pl] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz