Prolog.

727 23 5
                                    

Życie pisze różne scenariusze, choć każdy z nas tak naprawdę ma podobne marzenia. Miłość, rodzina, dom, kariera, pieniądze... Lecz w pewnym momencie wszystko może się skomplikować. Musisz dokonać wyboru, po między dwiema ważnymi dla ciebie kwestiami. I co wtedy?

Niezależnie od ilości czasu, jaki poświęcisz na rozmyślanie o wszystkich za i przeciw w danym temacie - zobaczysz - będzie ci cholernie ciężko zdecydować.

...

- Sue... - Ciche, aczkolwiek pełne rozczarowania westchnięcie wyrwało się z jego gardła. Patrzył na mnie oczami, które wcale nie ukrywały żalu, złości, czy gniewu. Patrzył, w sposób, jakiego nienawidziłam. Przenosił na mnie ból. Sprawiał, że czułam się winna, a ja jedynie chciałam iść do przodu... spełnić swoje marzenie... Dlaczego nie cieszył się moim szczęściem? Dlaczego nie chciał wyjechać do Los Angeles ze mną i tam również zdobywać doświadczenie? Dlaczego?

- Niall, proszę cię... - Również westchnęłam, a podłoga nagle stała się dla mnie ciekawym obiektem do obserwacji.

- To nie przetrwa. Jeśli wyjedziesz... - Uniosłam wzrok, gdy urwał swoją wypowiedź, lecz za chwilę, widząc jego wyraz twarzy, zacisnęłam mocno powieki, jakby to miało pomóc wymazać ten obraz z pamięci i pozbyć się słów, które miały paść za chwilę.- ... to będzie koniec. Rozumiesz?

Poczułam się, jakby ktoś na siłę wsypał mi do gardła worek igieł, a te w zawrotnym tempie dostałyby się do mojego serca i kuły je brutalnie. Na usta przepływał cholernie gorzki smak łez, które bez pozwolenia przecisnęły się przez powieki. Ale to jeszcze nic... Gorycz i ból wzrosły, gdy znajome ramiona oplotły mnie w mocnym uścisku.

- Nie chcę tego, Sue, naprawdę... - Ciepłe powietrze przelatywało przy moim uchu, przy każdym słowie, które wypowiadał drżącym tonem głosu.

- Więc nie każ mi wybierać do cholery! - Odsunęłam się gwałtownie. - Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku! Jest przecież internet, są telefony! To tylko trzy lata. Będę wracać do Anglii najczęściej, jak się da. Przetrwamy to... Słyszysz?! Przetrwamy! - Desperacja grała główną rolę w barwie mojego głosu, a gniew i ból, wręcz rozszarpywał go na kawałki i rozrzucał po kątach pokoju, przez co jego brzmienie stawało się coraz bardziej żałosne.

Niall się poddał. Widziałam to. Widziałam, jak na mnie patrzył i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że już nic nie zmieni jego decyzji. Zbliżył się do mnie i pogładził po policzku. Dopiero teraz zauważyłam, że również płakał. Jego zaczerwienione oczy lustrowały moją twarz, jakby chciał zapamiętać każdy jej fragment, a ja tak bardzo pragnęłam wyrwać się mu i zmusić by przypominał sobie jej widok codziennie, tak jak to było do tej pory.

Pocałował mnie. Na początek delikatnie, jakby starając się rozdrażnić nasze pożądanie. Potem zaś bardziej łapczywie, wręcz boleśnie... i... i odsunął się, gwałtownie wymijając mnie, by najwyraźniej skierować się do wyjścia.

- To nie dla mnie Sue. Żegnaj.

Delikatny trzask drzwi. Cisza... cisza... cisza... przyspieszony oddech... butelka po naszym ulubionym, czerwonym winie,tłukąca się z hukiem o ścianę... znów trzask drzwi... kojące słowa mamy, szeptane wprost do ucha...

Cholerny miłosny dramat, w beznadziejnej, mydlanej telenoweli!
Ale wiem, że to przetrwam.

don't leave me. | horan/stylesWhere stories live. Discover now