Otworzył przed nią swoje wnętrze. Tyle wystarczyło, by jej serce zapragnęło należeć do niego... Pokochała każdą jego cząstkę... Każdą wadę i zaletę... Po raz tysięczny siedziała skulona na parapecie i czekała... Czekała na chłopaka, dla którego zawsze pozostanie "niewidzialna". Wiedziała, że, gdy wybije piąta nad ranem wtoczy się do domu i jak co dzień bezlitośnie złamie i tak kalekie już serce dziewczyny... On wykrzyczy, jak bardzo kocha tą, która go porzuciła, a ona znów będzie jego ostoją. On powie jej znowu jak bardzo cierpi, a ona zabierze każde jego zmartwienie i nim wybije siedemnasta, on znowu opuści ją bez słowa... Jakby była niewidzialna...