↷ 더 큰 모험엔 언제나
위험이 따르는 법
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
— Nie zgadzam się
Jongin myślał, że jego szef jest pokojowym człowiekiem i dogadanie się z nim będzie tylko kwestią czasu, jednak po godzinie spędzonej na dyskusji z nim, miał ochotę wyrwać sobie włosy z głowy, niżeli dalej kontynuować tą bezsensowną rozmowę.
Kyungsoo był uparty i na każdy jego rozbudowany argument odpowiadał zwykłym "nie", będąc zajętym odpisywaniem na maile na swoim służbowym laptopie.
Bronił się tym, że nie ma czasu i ktoś musi pracować.
Nie trafiał do niego nawet argument, że spędzenie czasu z dziećmi dobrze mu zrobi i one tego chcą.
Szkoda, że dzieci nic nie wiedzą o planach, które Kai wytworzył w swojej głowie i zamierzał zrealizować w najbliższej przyszłości.
Bliźniaczki tak bardzo go lubiły, że bez wahania popierały jego każde słowo, bezgranicznie w nie wierząc.
Gorzej było z tym małym szatanem Sungminem, który tylko działał mu na nerwy.
Ale i na niego miał też sposób.
Mały szantaż nikomu nigdy nie zaszkodził.
— Bo niby dlaczego? — Powtórzył po raz kolejny, patrząc na niego spod byka.
— Mam dużo pracy do zrobienia, nie mogę sobie pozwolić na urlop — Odpowiedział, odrywając na chwilę wzrok znad komputera, by spojrzeć na swoją obrażoną nianię, siedzącą na fotelu z krzywą miną.
Westchnął, zamykając delikatnie laptop i wstając ze skórzanego fotela.
Rozmowa z Kimem nie należała do najłatwiejszych i krótkich.
Obydwoje nie mogli się dogadać i co rusz się przekrzykiwali.
Był też nawet pewny, że Zitao stał za drzwiami i podsłuchiwał ich całą rozmowę.
— Nie można wiecznie pracować, bossman. Trzeba też znaleźć czas na odpoczynek
Nie rozumiał ludzi bogatych i ich wiecznego wyścigu po pieniądze.
Podsłuchując z Tao wielokrotnie rozmowy Do z jego wspólnikiem, dochodził do wniosku, że ludzi ich pokroju interesują tylko wystawne bankiety, sportowe samochody i kolejne miliony na koncie.
Byli pozbawieni jakichkolwiek emocji i brakowało im poczucia humoru oraz luzu.
Śmiało mógł stwierdzić, że byli jak Kristen Stewart w Zmierzchu.
— Czyli mam być taki jak ty? — Zapytał, siadając na rogu biurka — Nic nie robić i liczyć na cud, czy prowadzić życie człowieka-orkiestry?
— Masz być przede wszystkim ojcem dla swoich dzieci i spędzić z nimi dłużej, niż dziesięć minut przy śniadaniu — Powiedział ze sztucznym uśmiechem, wstając i wychodząc z jego gabinetu, prawie zderzając się ze sprzątającym nieopodal Zitao
— Denerwuje mnie ten pajac — Burknął, zaciągając się dymem z papierosa.
Całą swoją frustrację postanowił wyładować na Tao, zmuszając go do słuchania jego gadania i potakiwania od czasu do czasu.
Tak, zdenerwował się przez to, co powiedział mu Kyungsoo.
Fakt, może nie przykładał się do opieki nad dziećmi i często przypominały walczące o przetrwanie wiewiórki, niż potomstwo bogatego biznesmena, ale przynajmniej się starał.
Od nierobów mogła wyzywać go tylko jego siostra Hyejin oraz Zitao.
Nikt inny nie mógł.
— Oj no już, nie przeżywaj tak — Poklepał go po ramieniu, śmiejąc się cicho — Stary Soo trochę poględzi i sobie odpuści
Kai pochylił się lekko w jego stronę, dmuchając w niego dymem papierosowym.
— Ten stary dziad nigdzie nie chce jechać. Tylko siedzi i pracuje cały czas
Uniósł brwi do góry z rozbawieniem.
— Od kiedy ci przeszkadza jego grafik?
— Walczę o wakacje dla nas
Przeczesał wolną ręką włosy, gasząc ówcześnie papierosa i westchnął głośno.
Te wakacje im się należały.
Zbyt długo pracowali już wśród tej szarańczy i złośliwego szerszenia, jakim był Li.
— A co zrobisz, jak będziesz walczył o podwyżkę?
— To już raczej nie twoja sprawa — Puścił mu oczko, głośno się śmiejąc.
— Wskoczysz mu do łóżka?
— To on wskoczy mi — Poprawił go, chwytając jego rękę i ciągnąc do środka, gdzie zamierzali zabrać ostatni popcorn ze spiżarni, by pójść obejrzeć Dirty Dancing, okraszony ich złośliwymi komentarzami.
W międzyczasie Kyungsoo stał przy oknie, obserwując siedzących na dole Jongina i Tao.
Czuł w środku dziwne uczucie, którego nie był w stanie opisać.
Umysł podpowiadał mu, że powinien zgodzić się na propozycje jego niani.
— Oszaleje przez ciebie Kim Jongin — Westchnął, siadając na oparciu kanapy.
W powietrzu nadal było czuć zapach jego perfum.