Poddaj się || Tomarry

By Hedwiqa

153K 8.4K 8.3K

Harry pisze list o poddaniu się Voldemortowi. Czarny Pan jest zaintrygowany. Ostrzeżenie: To romans z Harrym... More

~rozdział 1~
~Rozdział 2~
~rozdział 3~
~rozdział 4~
~rozdział 5~
~rozdział 6~
~Rozdział 7~
~Rozdział 8~
~Rozdział 9~
~Rozdział 10~
~Rozdział 11~
~Rozdział 12~
~Rozdział 13~
~Rozdział 14~
~Rozdział 15~
~Rozdział 16~
~Rozdział 17~
~Rozdział 18~
Epilog

~Rozdział 19~

4K 273 64
By Hedwiqa

15 czerwca 1899

Harry zanim otworzył oczy, wiedział, że była wiosna. W powietrzu unosił się słodki zapach głogu i dzikiego berberysa, a na twarzy poczuł łagodny wietrzyk. Wdychał zapachy stuletniego sezonu, tak dziwnie podobne do tych zeszłej wiosny.

Powoli otworzył oczy na światło dnia, który nadszedł i minął na długo przed jego urodzeniem. Starożytny zamek, wysokie cieniste dęby i ciemne jezioro, które tak dobrze znał, były tak znajome, że zastanawiał się przez chwilę, czy zmieniacz działa poprawnie.

Ale mały chłopiec, który stał przed nim i wpatrywał się w Harry'ego, Toma i Snape'a z szeroko otwartymi oczami, nie był uczniem Hogwartu, jakiego Harry kiedykolwiek widział. Mówił trochę szybko, ale w jego głosie nie słychać było strachu.

-Kim wy jesteście? Duchami?

Tom odwinął łańcuch zmieniacza czasu i szybko ukrył go w swoich szatach. - Duchy? Nie, oczywiście, że nie. Jesteśmy tylko gośćmi zamku. Dlaczego myślisz, że jesteśmy duchami?

Mały chłopiec z dawnych lat odwrócił głowę i spojrzał na nich z wielkim zainteresowaniem. - Wszyscy wiedzą, że nie można się aportować na terenie Hogwartu. A to właśnie zrobiliście, więc nie możecie być zwykłymi czarodziejami.

Harry uśmiechnął się do niego. Dziecko było ubrane w szaty Slytherinu. Jego twarz wydawała się przyjazna i wesoła. - Jesteśmy czarodziejami jak ty; po prostu jesteśmy bardzo dobrzy w magii. Nie musisz się martwić - jesteśmy tu tylko po to, żeby kogoś zobaczyć.

Chłopak przyglądał im się przez chwilę w milczeniu z szeroko otwartymi niebieskimi oczami. Potem powiedział powoli: Przyszliście po Panią, prawda?

-Panią? - Snape złapał chłopca za ramię. - Masz na myśli Lily? Szybko, chłopcze, powiedz mi, co o niej wiesz. Gdzie ona jest?

-Puść go, Severusie. Nie zrobi tego, jeśli go przestraszysz. - Tom uwolnił chłopca od uchwytu Snape'a. - Dlaczego myślisz, że jesteśmy tutaj, aby zobaczyć się z Panią?

Chłopiec potarł ramię. - Cóż, wydajecie się być niezwykłymi magami, nawet dla czarodziejów, i pojawiliście się znikąd, tak jak Pani.

Tom uśmiechnął się. - Ach, rozumiem. Wyglądasz na bardzo mądrego chłopca. Tak przy okazji, jestem Tom, a to są moi przyjaciele, Harry i Severus.

Chłopiec uroczyście się skłonił. - Miło mi was poznać. Jestem Phineas. Phineas Black.

-Co? - Harry wpatrywał się w dziecko. - Jesteś Phineas Nigellus Black? Nie, nie możesz być. - Próbował wyobrazić sobie portret małego chłopca rozmawiającego z nim w wyniosłych tonach ze ścian przyszłego gabinetu dyrektora, ale nie mógł.

Tom roześmiał się. - On może być Phineasem Blackiem, ale to nie jest Phineas Nigellus Black, Harry. Jest między nimi nieznaczne podobieństwo, ale okres czasu jest zły.

Twarz chłopaka opadła. - Phineas Nigellus Black? Och, więc jesteś tutaj, żeby zobaczyć się z moim ojcem? Z dyrektorem? Nie sądziłem, że będzie znał kogoś takiego jak wy. Większość jego przyjaciół pochodzi z Ministerstwa, a oni są strasznie starzy i uciążliwi. Trzeszczą jak stare meble, kiedy chodzą i zawsze z tobą rozmawiają, jakbyśmy żyli w gotyku. Ale wy ... wy wydajecie się dziwne ekscytujący, podobnie jak Pani. - Spojrzał na nich błyszczącymi oczami.

-Twój ojciec…? Jesteś synem Phineasa Nigellusa Blacka? - Harry próbował przypomnieć sobie gobelin, który kiedyś widział na Grimmauld Place, i historie, które opowiedział mu Syriusz. Tak, Phineas Nigellus miał syna, który został nazwany jego imieniem, prawda? Kolejny Phineas, który został skreślony z drzewa genealogicznego. Patrząc na figlarne niebieskie oczy małego chłopca z przeszłości, Harry nie czuł się wcale zaskoczony, że skończył jako wypalona dziura na drzewie genealogicznym Blacków.

-Przypuszczam, że muszę was zabrać do ojca. - powiedział lekko przygnębiony Phineas.

Harry stanowczo potrząsnął głową. - Nie, nie wydaje mi się, żeby trzeba było przeszkadzać dyrektorowi. Jestem pewien, że twój ojciec musi być bardzo zajęty. Jesteśmy tu dla Pani, jak już się domyśliłeś. Ona jest w skrzydle szpitalnym, prawda?

Phineas z zapałem pokiwał głową. - Tak, jest tam od tygodni, odkąd tu przybyła. Albus Dumbledore ją znalazł. Przyprowadził ją do skrzydła szpitalnego, ale nikt nie był w stanie jej obudzić. Zaczarowany sen. To naprawdę strasznie ekscytujące. Madam Smethwyck próbowała każdego zaklęcia i eliksiru, jaki potrafiła wymyślić, ale bezskutecznie. - Spojrzał z nadzieją na Harry'ego. - Ale będziesz wiedział, jak ją obudzić, prawda?

Dłoń Harry'ego zamknęła się wokół czarnej różdżki w kieszeni. - Tak, myślę, że możemy to zrobić. Chodźmy i znajdźmy ją. Nie ma potrzeby, żeby ktokolwiek wiedział, że tu jesteśmy, Phineasie.

-Oczywiście! - Phineas uśmiechnął się i poszedł z nimi w kierunku zamku. - To będzie tylko między wami a mną. Czy myślisz, że mógłbyś mnie nauczyć jak się aportować na terenie Hogwartu, póki tu jesteś? Byłoby bardzo przydatne móc czasami aportować się z lochów ...

Harry potrząsnął głową. - Boję się, że nie mogę cię tego nauczyć, Phineas. Przepraszam. Zrobilibyśmy to, gdybyśmy mogli.

-Oczywiście możesz po prostu starać się trzymać z dala od kłopotów. - mruknął Snape, zerkając na chłopca.

Phineas westchnął. - To dokładnie to, co zawsze mówi ojciec, ale jest to o wiele trudniejsze do zrobienia, niż się wydaje, sir. Jest tu tak wiele zasad, tak łatwo jest zapomnieć o kilku. A niektóre z nich nawet nie mają większego sensu. Oglądanie meczu Quidditcha w Myślodsiewni dyrektora, kiedy jest zajęty spotkaniami z personelem? Lub dawanie biednym Peeves kilku lekcji gry na skrzypcach? Nawet nie byłem tym, który powiedział Peeves o akustyce w pokoju - to był Aberforth - ale w jakiś sposób zawsze jestem oskarżany o wszystko. Mam nadzieję , że Albusa nie będzie w szpitalu, kiedy tam dotrzemy. Jest bardzo konsekwentny. Jestem pewien, że pewnego dnia zostanie dyrektorem, tak jak ojciec. Odebrał nawet swojemu bratu dziesięć punktów za śpiewanie na korytarzu w zeszłym tygodniu.

-Czy chłopiec spędza dużo czasu w skrzydle szpitalnym? - zapytał Tom, gdy weszli do zamku.

Phineas zachichotał. - Albus? Tak, spędza tam tyle czasu przy Pani, że niektórzy myślą, że jest w niej zakochany. Jest zniewalająco ładna, oczywiście, ale nie mogę sobie wyobrazić zakochanego Dumbledore'a. - Skrzywił się i poprowadził po schodach w kierunku skrzydła szpitalnego. Na korytarzach było bardzo niewielu uczniów; być może wszyscy poszli na zewnątrz korzystać z pięknej pogody.

-Och, cholera - szepnął Phineas, kiedy pchali drzwi do izby chorych. - Albus jest tutaj. Cóż, przypuszczam, że dalej nie mogę wam towarzyszyć. Mam technicznie rzecz biorąc być na szlabanie z profesorem Beerym, widzicie, ale ja zapomniałem ... - rzekł wesoło i pośpiesznie się oddalił.

Myśli Harry'ego kłębiły się, gdy wchodził do szpitala. A co jeśli w ogóle nie było jego matki, w tym nieznanym czasie?

Ale mieniące się niebiesko-białe światło wiosny, które wlewało się przez okna szpitala sprawiało, że coś mu w żołądku płonęło jak ogień. Oddech Harry'ego utkwił w gardle, gdy dostrzegł włosy matki i jej bladą twarz.

W następnej chwili Harry został odsunięty na bok, gdy Snape przebiegł obok niego, rzucając dwoma szybkimi oszałamiającymi zaklęciami. Starsza pielęgniarka i chłopiec z lokami w kolorze miedzi upadli na podłogę.

-Niezły ruch, Severusie! - Tom odwrócił się i wycelował różdżkę w drzwi za nimi. Wymamrotał coś pod nosem, coś co wydawało się być serią skomplikowanych zaklęć, prawdopodobnie zaprojektowanych, by powstrzymać kogokolwiek przed wejściem do izby chorych.

Harry przebiegł przez pokój i opadł na łóżko matki. - Mamo? Jesteś tutaj?

Snape klęczał przy łóżku Lily. Łzy spływały mu po twarzy. - Jest tutaj. Och, Merlinie, ona tu jest! Żyje ... Harry, szybko, użyj czarnej różdżki, by ją ożywić!

Harry skinął głową. Czuł, jak starożytna różdżka drży mu w dłoni, gdy wypowiedział inkantację: Finite Incantatem!

Lily poruszyła się lekko, a Harry bez tchu patrzył, jak powoli otwiera oczy.

Spojrzenie Lily spotkało się z jego. - Harry. Och, tu jesteś, kochanie? Bałam sie przez chwilę, że to tylko sen ... Ale jesteś tutaj. Gdziekolwiek jesteśmy ... - Wyciągnęła rękę do Harry'ego i objęła go mocno. - Ach, ty też tu jesteś, Severusie.

Harry odsunął się i Snape wreszcie mógł zgarnąć Lily w ramionach.

-Powinniśmy iść. - Tom kopnął lekko miedzianowłosego chłopca na podłodze. - Zanim siedemnastoletni Albus Dumbledore się obudzi i nie sprawi nam kłopotów ... Zastanawiam się, ile on wie o czynach swojego przyszłego siebie? - Wyjął różdżkę z szaty chłopca i schował ją do własnej kieszeni. - W razie czego...

-Zabijmy go, zanim pójdziemy - mruknął Snape niewyraźnie, z twarzą ukrytą we włosach Lily. - Zrobię to. W końcu dałem mu moje słowo, i to jest obietnica, którą z radością dotrzymam.

-Zabijesz Dumbledore'a? - Harry wpatrywał się w śliczną elfią twarz nieprzytomnego chłopca na podłodze, tak znajomą, a jednak zupełnie inną od twarzy starca, którego znał. - Nie profesorze, nie możesz…

-Obawiam się, że Harry ma rację. - Tom powoli pokręcił głową. - Kuszące, ale nie jestem pewien, czy chcemy wrócić do naszych czasów i znaleźć Mrocznego Lorda Grindelwalda rządzącego światem czarodziejów. W końcu to Dumbledore go pokonał. Zabicie młodego Albusa teraz uruchomi łańcuch wydarzeń, które mogą doprowadzić do zupełnie innej przyszłości.

-Nie o to mi chodziło, Tom. - Harry starał się, by jego głos był spokojny. - Nie możemy zabić siedemnastoletniego Dumbledore'a, ponieważ jest niewinny ... Nigdy nie planował zabić mojej matki ani trzymać jej w niewoli w innym czasie. Nigdy nam nie powiedział, że musimy umrzeć, aby świat żył w pokoju. To było wszystko czynami starca, a nie jego ...

-Och, na litość Merlina, Harry. - Tom westchnął głęboko. - Ten chłopiec to ten sam stary człowiek. Są jednym i tym samym.

Harry lekko dotknął palcem policzka Toma i szepnął: - Tak jak Tom Riddle i Voldemort?

Lekki rumieniec pojawił się na twarzy Toma - Widzę twój punkt widzenia, kochanie. Ale nie zapominaj: Phineas powiedział nam, że młody Albus Dumbledore był tym, który czuwa nad twoją matką.

-Więc dowiedzmy się prwady! - Harry wycelował czarną różdżkę w nieprzytomnego chłopca. - Enervate!

Chłopiec się nie poruszył.

-Emm … Zapomniałem ci powiedzieć, że dodałem kilka niewerbalnych zaklęć do tych oszałamiających Severusa, na wszelki wypadek. - powiedział Tom.

Harry westchnął. - W porządku. Finite Incantatem!

Chłopiec z miedzianymi włosami jęknął cicho i usiadł. Para jasnoniebieskich oczu z podziwem spojrzała na trzech gości.

-Kim jesteście? - W znajomych niebieskich oczach widać było zakłopotanie. Potem spojrzenie chłopca padło na nieprzytomną pielęgniarkę na podłodze i na Lily. Podniósł się na nogi.

-Pani! - Jego twarz była blada. - Co jej zrobiliście? Dlaczego ona już nie drzemie? Nie może stąd wyjść, nie może … - W jego głosie pojawiła się panika i zaczął gorączkowo szukać różdżki.

-Dlaczego ona nie może odejść, Albusie? - zapytał łagodnie Harry.

Chłopiec wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami. - Ponieważ ... Ponieważ stary człowiek powiedział mi, że mam czuwać nad nią nocą i dniem. Żebym strzegł jej życia. - Zdziwienie przemknęło przez jego elfią twarz. - Jakie to jest dziwne ... Czułem, że muszę robić wszystko, co powiedział mi stary człowiek, ale teraz ... - Pokręcił lekko głową. - Teraz czuje się, jakby z mojej duszy wzniesiono jakieś zaklęcie.

-Finite Incantatem! - rzekł Tom. - Myślę, że ma rację, Harry! Zaklęcie zostało zniesione. Może to było przekleństwo Imperiusa?

-Klątwa Imperiusa? - Harry opadł na jedno z pustych łóżek szpitalnych. - Masz na myśli, że Dumbledore przeniósł się w czasie i sam na siebie rzucił klątwę? Naprawdę nikomu nie ufa, prawda?

Tom roześmiał się. - Najwyraźniej nawet sobie.

Albus wpatrywał się w Harry'ego. - Twoje oczy … - Jego głos był ochrypłym szeptem. - Ty ... Masz oczy Pani ... Starzec kazał mi uważać na zielonookiego chłopca. Powiedział, że przyniesiesz niebezpieczeństwo, i że spróbujesz ją zabrać. Nie mogę pozwolić, żebyś to zrobił.

-Zabij go. - Snape nawet się nie odwrócił. - Nie myśl o tym, Harry. Po prostu to zrób lub pozwól mi…

-Nie. - Harry wstał. - Nie skrzywdzę go i nie pozwolę, żeby ktokolwiek inny to zrobił. On jest tylko chłopcem i nic na to nie poradzi.

Tom powoli pokręcił głową. - Merlinie! Naprawdę jesteś niemożliwie miękki, kochanie - Pocałował Harry'ego miękko i przeciągle w usta.

Niebieskie oczy Albusa rozszerzyły się. -Co ... Co robisz? Nie możesz go całować.

-Och, daj mi czarną różdżkę, Harry. On naprawdę robi się coraz nudny. - Tom sięgnął po różdżkę, ale Harry trzymał ją poza jego zasięgiem.

-Nie możesz go skrzywdzić, Tom. Przysięga, pamiętasz?

-Ale on myśli, że nie powinienem cię całować, bo… - Tom odwrócił się do Albusa. - Z jakiego powodu?

Głęboki rumieniec pojawił się na policzkach chłopca. - Ponieważ to jest nienaturalne i złe. Chłopcy nie mogą robić tego ze sobą. To po prostu nie w porządku.

Harry westchnął. - Jak to możliwe, żeby złem było kogoś kochać, Albusie? -powiedział łagodnie. - Wydaje mi się znacznie bardziej niegodziwe i nienaturalne nikogo nie kochać. W rzeczywistości, jeśli kiedykolwiek spodoba ci się jakiś chłopak i będzie próbował cię pocałować, myślę, że powinieneś oddać pocałunek. Świat byłby wtedy znacznie lepszym miejscem dla niego.

-Nic takiego nigdy nie zrobię! - Niebieskie oczy Albusa błysnęły. - Nigdy nie mógłbym ... Nawet bym nie chciał... A poza tym Gellert jest tylko przyjacielem, bez względu na to, co mówią ludzie. Po prostu podziwiam jego spryt i jego humor, to wszystko. Mam zamiar zaproponować Hazel randkę w ciągu kilku najbliższych lat. Ona jest bardzo słodka i każdy mówi, że jest ładna. Jest dobrą przyjaciółką mojej siostry, chociaż nie wiem, dlaczego ona chce spędzać czas z moja na wpół szaloną siostrą. Może to tylko wymówka, żeby zbliżyć się do mnie. Biedna Ariana ... To nie jest w porządku, ale Hazel poczuje żal, tak myślę. Po prostu nie sądzę, żeby Hazel rozumiała, jak nudno jest żyć z kimś takim przez cały czas i składać ofiary po ofierze ...

-Twoja siostra? - wyszeptał Harry. -Słuchaj, Albusie, w kwestii twojej siostry… - Przełknął ślinę. - Później tego lata podniesiesz na nią różdżkę i będzie straszny wypadek. To będzie twoja klątwa, która ją zabije, a ty nigdy jej nie zapomnisz do końca życia, Albusie.

Albus był bielszy niż śnieg. - Zabiję Arianę? Dlaczego mówisz mi te straszne rzeczy?

Harry starał się, by jego głos był spokojny. Położył ręce na ramionach chłopca i spojrzał mu w oczy. - To twoja ostatnia szansa, Albusie. Spróbuj kogoś pokochać. Spróbuj poczuć współczucie w sercu. To ostatnia szansa. Spróbuj być człowiekiem, Albusie.

-Ostrzegł mnie przed tobą. - szepnął Albus. - Starzec powiedział mi, żebym cię nie słuchał. I nawet jeśli nie jestem już pod jego urokiem, widzę, że miał rację. Powiedział, że zielonooki chłopak jest niebezpieczny. - Wyciągnął rękę i odgarnął włosy Harry'ego z czoła. - Masz bliznę, tak jak powiedział i oto, jak zło weszło w ciebie. - Niebieskie spojrzenie spoczęło na twarzy Harry'ego. - Szkoda, że będziesz musiał umrzeć, bo jesteś naprawdę bardzo pięknym chłopcem. Ale twoja śmierć będzie konieczna, dla większego dobra ... On zadba o to.

-Wychodzimy! - Tom oderwał Harry'ego od Albusa i wyciągnął zmieniacz czasu ze swoich szat. - Nie ma dla niego nadziei, Harry. Zabierzmy twoją matkę do domu. -Przyciągnął Lily i Snape'a bliżej i zapiął złoty łańcuch wokół nich. - Nigdy się nie zmieni. - Tom zaczął gwałtownie obracać delikatny mechanizm zegarowy.

Blady miedzianowłosy chłopiec szepnął: Nigdy nie poddam się złu i nikczemności, jak to zrobił zielonooki chłopiec ... Nigdy ...

...

Przed drzwiami gabinetu dyrektora zebrał się mały tłum, gdy wrócili do Hogwartu w swoim czasie.

-Jesteście bezpiecznie z powrotem! - James, Remus i Syriusz natychmiast wynurzyli się z tłumu i powitali Harry'ego oraz Lily ciepłymi uściskami. Ku zaskoczeniu Harry'ego Huncwoci nawet uścisnęli dłoń Snape'a, co sprawiło, że Snape lekko się skrzywił.

-Co tam się dzieje? - Tom skinął głową w stronę drzwi. Głośno rozlegały się wściekłe krzyki, a po nich odgłosy rozwalających mebli i wybuchające klątwy. Harry usłyszał ryk głosu Grindelwalda: Okłamałeś mnie, ty draniu ... Nie obchodzi mnie, jakie były twoje powody! Nie miałeś racji ... Spójrz mi w oczy, kiedy do ciebie mówię , ty tchórzu! - Z wnętrza dobiegały kolejne trzaski, a spod drzwi zaczął wydobywać się dym. Słyszeli teraz drugi głos, dużo słabszy niż pierwszy. - Nie mogę na ciebie patrzeć, Gellert ...

-To - powiedziała spokojnie Minerva McGonagall z lekkim uśmiechem na ustach - to poddanie się Albusa Dumbledore'a.

Continue Reading

You'll Also Like

23.7K 2.4K 30
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
4.4K 340 50
Kiedyś napisze opis. Ogólnie manga isekai, bl, nie moja, tylko tłumaczę
11.2K 212 14
[Zapisy otwarte] Polska Akademia Sztuk Magicznych Urocznia (w skrócie PASMU), to szkoła ponadpodstawowa dla wszystkich osób z mocą magiczną, mieszkaj...