Więźniowie uczuć || Newt

De fangirl_3311

304K 15.9K 4.9K

Strefa... Miejsce zesłania kilkudziesięciu chłopców niepamiętających nic ze swojego dawnego życia. Nic po za... Mais

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Po drugiej stronie muru
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
WAŻNE
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Po drugiej stronie muru cz.2
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
WAŻNE!!!
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Special
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
"Splątane święta"
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Powrót?

Rozdział 50

3.1K 139 49
De fangirl_3311

- P-przestań! - krzyknęła Rose, próbując wyrwać się z uścisku Mike'a. - Czemu ja?

Chłopak patrzył na nią z szaleństwem w oczach, mocno zaciskając ręce na jej ramionach. Był wściekły, a dziewczyna nie miała pojęcia dlaczego.
- Nie powinnaś tu być, nie powinnaś. - wysyczał i jeszcze mocniej przycisnął ją do ściany.
- Newt się dowie. - wydusiła, patrząc na niego wyzywająco, na co Mike zaśmiał się histerycznie.
- Na niego również przyjdzie czas. - powiedział nadwyraz spokojnie, co jeszcze bardziej ją przeraziło.
- Spróbuj go tylko tknąć, a....
- Co? No co takiego? Nie będziesz w stanie nic zrobić, wiesz czemu? - spytał, dotykając jej krótkich włosów, po czym przybliżył się do jej ucha. - Bo będziesz martwa.

Rose zamknęła oczy i podjęła próbę wymyślania sposobu wyjścia z tej okropnie sytuacji, w jakiej się znalazła.
Gdy otworzyła oczy, nie było już Mike'a. Jego miejsce zastąpił ktoś inny.
- Ben? - zapytała niepewnie. - Ben, dobrze że jesteś. Mike chciał...
- To twoja wina. - przerwał jej i złapał za gardło. - Obiecałaś, że mnie ocalisz, obiecałaś. Przez Ciebie mnie wygnali, nie zrobiłaś wszystkiego, co mogłaś!
- J-ja nie miałam na to wpływu. - jęknęła cicho.
- NIE KŁAM! - wrzasnął, a następnie przewrócił ją na ziemię. - TY I THOMAS JESTEŚCIE W ZMOWIE. ON NIE JEST JEDNYM Z NAS, A TY MU POMAGASZ.
- Ben, co ty mówisz! To nieprawda. - odparła, cofając się na podpartych łokciach.
- ZAMKNIJ SIĘ! - znów krzyknął, po czym zaczął ją kopać.
- Nie,proszę, nie! - zawołała, zasłaniając się dlonmi.

- NIE, PRZESTAŃ! - jej własny krzyk wyrwał ją ze snu.
Zerwała się do siadu, a jej oddech był nienaturalnie przyspieszony. Krople potu spływały po jej twarzy, a dłonie drżały. Poczuła, jak ktoś głaszcze ją po plecach, po czym dotyka jej policzka.
- Rosie, skarbie. - szepnął Newt.
Powoli obróciła głowę w jego stronę. Ujrzała spojrzenie pełne troski, a jednocześnie spokoju. Uwielbiała sposób, w jaki na nią patrzył. Samym tym spojrzeniem był w stanie ją uspokoić.
- Przepraszam, że Cię obudziłam. - westchnęła i otarła twarz.
- W porządku. Cholerny koszmar, co nie?

Przytaknęła, po czym przeniosła wzrok na ścianę znajdującą się na przeciwko.
- Nie zdołałam zrobić wszystkiego, co mogłam. - powiedziała, a Newt zmarszczył brwi.
Wiedział, że to kłamstwo, ponieważ Rose zawsze walczyła o to, czego chciała. Była uparta i zawzięta. Nie miał siły się jednak teraz nią kłócić, szczególnie po jej złym śnie.
- Nie zdołasz ocalić wszystkich. - odrzekł, intensywnie się w nią wpatrując.
Znów przeniosła na niego wzrok.
- Ale będę się starać.
Patrzyli na siebie przez chwilę, aż wreszcie Newt przyciągnął ją do swojego boku i szczelnie zamknął w swoich ramionach.
- A ja będę się starać chronić Ciebie. - wyszeptał, a następnie pocałował ją w czubek głowy.

Rano, gdy Rose się obudziła, blondyna już nie było. Przetarła zaspane oczy, po czym ziewnęła leniwie.

Pewnie jest już późno.

Wstała i podeszła do okna. Słońce wznosiło się nad Strefą, a zegarek na jej nadgarstku wskazywał ósmą. Skoro było jeszcze stosunkowo wcześnie, to gdzie był Newt?
Miała wchodzić spokoju, ale zauważyła kartkę znajdującą się na szafce nocnej. Wzięła papier w dłonie i przeczytała:

W razie czego jestem u Alby'ego. Spróbuję znowu porozmawiać z nim na temat Bena. Może się uda.
Ps. Wyglądasz cholernie uroczo, kiedy śpisz.

Newt

Dziewczyna zaśmiała się pod nosem, czytając dopisek, po czym otworzyła drzwi do pokoju. Wychodząc, wpadła na kogoś. Ogarnęła ją chwilowa panika, ponieważ ktoś mógł jej zadać pytanie, co robi w pokoju Newta o tak wczesnej porze. W dodatku w piżamie. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła przed oczami Thomasa.
- Em, cześć? - odparł niepewnie, drapiąc się w tym głowy. - Przepraszam, że na Ciebie wpadłem.
- Hej, nie masz za co, to ja gwałtownie wyszłam. - odpowiedziała i posłała mu delikatny uśmiech.
- Jest Newt?
- Nie, poszedł do Alby'ego, porozmawiać o Benie.

Widziała jak na twarzy Thomasa pojawia się zmartwienie, więc położyła dłoń na jego ramieniu.
- Przechodziłam coś podobnego, ale proszę, nie oceniaj Bena po tej jednej sytuacji. Znam go od dawna i wiem, że jest dobrym człowiekiem.
- Pewnie Ci teraz ciężko, prawda? - spytał, wpatrując się w nią.
- Jak nam wszystkim. - powiedziała, na co kiwnął głową. - Chciałeś coś konkretnego?
- W-właściwie to tak. Coś się wydarzyło i wydaję mi się, że nie jest to normalne.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, a następnie chwyciła go za rękę.
- Chodź, wszystko mi opowiesz.
Po tych słowach pociągnęła go za sobą do jej pokoju.

Tymczasem Newt prowadził żywą dyskusję z Alby'm. Kłótnia z przyjacielem nie należy do przyjemnych czynności, ale blondyn wiedział, że w tym przypadku jest to koniecznie. Chodzi w końcu o życie człowieka.
- Powtarzam, purwa, ostatni raz. Nie zmienię zdania, zrozumiano? - warknął Alby, rzucając jakieś papiery na stół. - Nie będę narazał reszty sztamaków na niebezpieczeństwo! To nie pierwszy, którego musieliśmy poświęcić dla dobra reszty i ty akurat najlepiej to wiesz. Czemu tak bardzo zależy ci na nim, co?

Newt stał jak wryty, zastanawiając się, co ma w tej chwili powiedzieć. Widział wkurzonego przywódcę już wiele razy, ale nigdy nie był tak zdenerwowany z jego powodu. Nie mógł pozwolić, aby ich przyjaźń, i tak w ostatnim czasie wystawiona na ciężką próbę, staczała się bardziej w tą ciemną otchłań. Potrzebowali siebie nawzajem, jak brat brata.
Blondyn, z natury o spokojnym usposobieniun, chciał złagodzić jego zdenerwowanie, choć wiedział, że Alby jest bardzo wybuchowy.
- Nie chcę po prostu, żebyśmy mieli kolejną, niewinną duszę na sumieniu. - powiedział, mając na myśli sprawę Mike'a.
- Nie porównuj tych spraw, ogay? Ben został DZIABNIĘTY. Dobrze wiesz, jak to zmienia ludzi, a z nim jest jeszcze gorzej niż z pozostałymi. - odpowiedział czarnoskóry.
- Może i tak. Cholera, mam już dość. - westchnął Newt, opadając na krzesło.
- Ja też, stary.
Rozmawiali jeszcze przez dłuższą chwilę, ale tym razem była to przyjemna wymiana zdań, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalała im sytuacja. Nagle do pokoju wpadł zdyszany Minho, na co chłopcy wyraźnie się ożywili.
- Mamy problem. - wydusił, nie spuszczając z nich przerażonego spojrzenia.


- Mówiła do Ciebie w myślach?! - zawołała Rose, będąc w totalnym szoku.
- Tak, nie było to nic długiego, ale jednak. Wyraźnie słyszałem jej głos w swojej głowie, to było straszne. - odrzekł Thomas.
- Wiem coś o tym. - zamknęła na chwilę oczy, lecz po chwili znów spoważniała. - Moim zdaniem nic dobrego z niej nie będzie. Nie ufam jej od samego początku.
- Nie wiem co myśleć. Czuję, że jest jakaś więź między nami. Nie wiem co to jest, ale dowodem jest chociażby to, że potrafi się ze mną porozumieć telepatycznie.

Nie chciałabym jej głosu w głowie, o nie.

- To bardzo możliwe. - przyznała mu rację. - Narazie nie mów tego nikomu, jasne? Ani Newtowi, ani Minho, ani Chuckowi. To będzie tajemnica, dopóki nie rozwikłamy, o co w tym chodzi.
Chłopak zgodził się z nią skinieniem głowy.
- Muszę iść teraz do szpitala, mam zmianę. Jeśli chcesz możesz pójść ze mną. Przy okazji zobaczymy jaki jest jej stan. - zaproponowała Rose, na co Thomas odpowiedział jej uśmiechem.
Wstali równocześnie i wyszli z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia.
Na dworze było przyjemnie. Wiał lekki wiatr, a promienie słońca ogrzewały ich twarze. Zapowiadał się naprawdę cudowny dzień i pewnie byłby taki, lecz dziś miała się wydarzyć następna okrutna rzecz w dziejach Strefy i jej mieszkańców. Każdy ze Streferów gdzieś w głębi siebie to przeżywał. Napływały im do głów różne myśli, między innymi kto będzie kolejny? Może właśnie on? Niestety nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Historia każdego z nich była inna, a co do zakończenia to nikt nie był pewny jak nastąpi.

Rose i Thomas przez całą drogę nie odzywali się do siebie. Wiedzieli, że taka cisza jest im teraz potrzebna. Sama wzajemna obecność napawała ich wsparciem i miłym uczuciem. Kiedy wreszcie dotarli do szpitala, Njubi zawahał się, ale spojrzenie Rose dodało mu odwagi. Nie mógł się bać. W tym miejscu nie było na to miejsca.

W pokoju, w którym znajdowała się dziewczyna, był już Jeff. Stał przy jej łóżku i zapisywał coś na kartce papieru. Był to spis informacji na temat stanu zdrowia czarnowłosej. 

- Coś nowego? - spytała Rose, zakładając na dłonie gumowe rękawiczki.

- Żadnych zmian. Nadal jest w śpiączce i nie potrafię ustalić ile może jeszcze trwać. - westchnął Plaster. 

Rose tymczasem zbliżyła się do niej, odchyliła powiekę i skierowała strumień latarki na jej oko. 

- Hmm, wszystko jest w porządku. Sądzę, że już niedługo będziemy mieli z nią do czynienia. - stwierdziła, spoglądając na chłopców.

Dzień, jak na złość, mijał bardzo szybko. Jedyny moment, w którym Rose zobaczyła Newta, Minho i Alby'ego to ten, kiedy poinformowali ją i przy okazji Thomasa, że Minho znalazł w Labiryncie ciało Bóldożercy. Wszyscy bez wyjątku byli w szoku, ponieważ była to pierwsza taka sytuacja, odkąd się tu znaleźli i z pewnością nie wróżyła nic dobrego.

 Nadchodziła pora zamknięcia Wrót, a każdy wiedział, co to oznacza. Streferzy zebrali się przy jednym z wejść do Labiryntu, natomiast z oddali widać było Ben, który był ciągnięty po ziemi przed trójkę chłopców. 

- Newt, przynieś Drąg. - odparł cicho Alby. 

Blondyn poszedł spełnić jego prośbę, a tymczasem Ben został postawiony przed przywódcą.

- Sam jesteś sobie winien, Ben. - powiedział chłodno Alby. 

Wygnaniec zaczął tłumaczyć swoje zachowanie, jednak nic nie mogło zmienić decyzji Opiekunów. Newt zjawił się z sześciometrowym kijem, na końcu którego znajdowała się obroża. Alby założył ją skazańcowi na szyję oraz wygłosił krótki akt wygnania, po czym nakazał Opiekunom zająć miejsce przy Kiju Wygnania. Rose z bólem serca patrzyła na to, co się działo. Z Bena, którego znała, nie zostało praktycznie nic. Wyglądał tak obco. Jak szaleniec. Wciąż krzyczał, błagał i spoglądał przerażonym wzrokiem na pozostałych, a wszyscy spuścili wzrok. Po policzkach Thomasa spłynęły łzy.

Chory bronił się przed wejściem do Labiryntu, jednak siła kilku Streferów przewyższała jego możliwości.

Wreszcie zdołano go wepchać, a Wrota zamknęły się, pozostawiając Bena samego w strasznym miejscu, jakim był Labirynt.


~
Dziś rozdział dłuższy nic zwykle, ale uznałam, że takie są lepsze 🤣 Zaczyna się dziać! Szykujcie się na niezłą karuzelę wrażeń 😈

Continue lendo

Você também vai gostar

15.9K 781 122
Co gdyby się okazało, że niektórzy z Inazumy mieszkaliby razem w Akademiku? Mnóstwo gejozy, przekleństwa, shipy czyli coś, co lubię najbardziej=) Pos...
11.1K 839 25
𝐎𝐊𝐎 𝐙𝐀 𝐎𝐊𝐎, 𝐊𝐑𝐄𝐖 𝐙𝐀 𝐊𝐑𝐄𝐖 "𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌𝐒 𝐃𝐈𝐃𝐍'𝐓 𝐌𝐀𝐊𝐄 𝐔𝐒 𝐊𝐈𝐍𝐆𝐒, 𝐃𝐑𝐀𝐆𝐎𝐍𝐒 𝐃𝐈𝐃" ➡︎ 𝐎 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐤𝐚𝐜𝐡 𝐩𝐨...
12.9K 771 21
Rosalia Gonzalez ma wszystko, czego pragnęła. Cudownego chłopaka, z którym planuje przeprowadzkę do Madrytu, świetnych przyjaciół, i super pracę w ka...
144K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...