BETRAYAL

By OnlyDreamTeam

465 32 2

''Życie to nie bajka a wielka miłość trafia nam się tylko raz. Jeśli ją przy sobie masz, nie strać tego, prze... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11

Rozdział 9

19 1 0
By OnlyDreamTeam

- Tato uspokój się, przecież nic nam nie jest - Jace próbował jakoś załagodzić sytuację i starał się uspokoić swojego ojca, ale z charakterem mojego taty to nie było takie proste. Fakt, że dzięki swojemu uporowi i stanowczości doszedł tak wysoko jeśli chodzi o interesy, ale dla mnie mógłby być inny. Od zawsze wychowywał mnie można powiedzieć ciężką ręką, ale odkąd rozstał się z mamą stał się bardziej wymagający i stanowczy. Jestem już prawie dorosła mógłby mi zaufać trochę bardziej i mniej kontrolować.

- Czy Wy w ogóle myślicie o tym, że my się o was martwimy - mój taka lekko podniósł głos mówiąc do nas. Wiedziałam, że jest bardzo zły i walczy ze sobą, żeby nie wybuchnąć. Bardzo rzadko widzę go w takim stanie i jestem trochę zdziwiona, że taka w zasadzie błaha sytuacja go do tego sprowadziła. Spojrzał na mnie mówiąc dalej - wyszłaś z domu bez słowa w dodatku zdenerwowana, nie odbierasz moich telefonów. Zobacz która jest godzina!

Westchnęłam patrząc na niego. Byłam zła, ale w tym momencie było mi bardzo przykro. Oczy mi zwilgotniały.

- Wiem, że się o mnie martwisz, ale pomyśl o tym ile razy mówiłeś mi, że wrócisz do domu, ja czekałam, dzwoniłam i nic. Dopiero łaskawie późnym wieczorem pisałeś, że zostajesz poza miastem w interesach. Uważasz, że ja się nie martwiłam? Że było mi to obojętne?

Tata przeczesał włosy ręką. Państwo Stilinscy odsunęli się lekko dając nam trochę prywatności i zaczęli robić "wykład" swojemu synowi zapewne o tym jak nieodpowiedzialnie się zachowaliśmy nie dając tak długo znaku życia.

- Kochanie wiem, że się o mnie martwisz, ale mi na prawdę nigdy nic nie grozi.

Popatrzyłam na niego zaskoczona.

- Uważasz, że ja jestem w jakimś niebezpieczeństwie?

- Nie! Skąd po prostu jesteś młoda, dużo ostatnio przeszłaś, po prostu chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Kocham Cię bardzo i nie chcę żebyś cierpiała w jakikolwiek sposób.

***

Po długiej rozmowie z ojcami w końcu przyszliśmy z Jace'm do jego pokoju. Z początku mój tata nie chciał się na to zgodzić, ale mama Jace'a przekonała go, że lepiej jak zostanę na noc u nich. Zapewniła również mojego tatę, że będę bezpieczna, że się mną zajmie (traktują mnie jakbym miała 3 lata no słowo daję). Weszliśmy do jego pokoju a chłopak od razu zamknął drzwi. Opadłam na łóżko śmiejąc się. Może nie powinnam, ale dla mnie ta sytuacja w końcu zrobiła się bardzo zabawna. Pomimo, że oberwało nam się od ojców nieźle, to nie przejęliśmy się tym. Nic złego przecież nie zrobiliśmy, z resztą nie musimy się ze wszystkiego rodzicom spowiadać.

-To było.. - zaczął Jace kładąc się koło mnie.

-Zabawne - dokończyłam jego zdanie i oboje się zaśmialiśmy. Przysunęłam się do niego i przytuliłam a on objął mnie ramieniem. Leżeliśmy tak chwilę w ciszy. Moje myśli szalały od taty, do Theo i Jace'a i tak w kółko.

-Co teraz z nami będzie? - zapytał w końcu Jace.

Zamrugałam zaskoczona.

-Co masz na myśli?

-No wiesz... Ciebie i mnie, nas.

Zaśmiałam się.

-Nie ma nas Jace. Jesteśmy przyjaciółmi.

Chłopak westchnął i wstał.

-Nie możesz zaprzeczać, że nic między nami nie ma.

Usiadłam na łóżku i spojrzałam na przyjaciela który stanął w sporej odległości ode mnie opierając się o biurko.

-Masz rację - powiedziałam cicho - ale nie chcę niczego przyspieszać. Nie chciałabym zepsuć tego co jest teraz między nami. Jace - wstałam i podeszłam do niego biorąc go za rękę - jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie chcę tego stracić. Za dużo osób mnie już opuściło. Nie chcę żebyś dołączył do tego grona.

Ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem i spuściłam wzrok. Jace westchnął i już wiedziałam, że nie będzie się mi sprzeciwiał. Położył mi jedną rękę na plecach a drugą pogładził po policzku. W końcu wziął mnie pod brodę i złączył nasze usta. Po chwili oderwałam się od niego nic nie mówiąc.

-Przyjaciele - powiedział opierając swoje czoło o moje. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Przyjaciele się nie całują Jace.

On też się zaśmiał.

-To my będziemy przyjaciółmi, którzy się całują.

***

Rano obudził nas telefon Jace'a. Zamruczałam niezadowolona, wyplątałam się z jego objęć i odwróciłam tyłem zamykając mocniej oczy jakby to miało jakoś pomóc. Chłopak również niezadowolony sięgnął ręką po telefon i nawet nie patrząc na ekran odebrał.

-Halo?

Usłyszałam jakiś niewyraźny głos z jego telefonu i po chwili chłopak usiadł gwałtownie szeroko otwierając oczy.

-Cholera zaspałem! Będę za 10 minut.

Zaciekawiona usiadłam na łóżku i patrzyłam się jak w pośpiechu biega po pokoju.

-Coś się stało?

-Właśnie zaczął mi się trening. A ja zaspałem.

Wyglądał na zestresowanego. Zaśmiałam się i wstałam z łóżka.

-Mogę jechać z Tobą? - zapytałam podchodząc do niego. Spojrzał na mnie zaskoczony i gwałtownie się przy mnie zatrzymał.

-Ale tam będzie Theo. Mówiłaś, że on nie może się dowiedzieć, że cokolwiek między nami jest.

-No bo nie może. Ale ja nie chcę wracać do domu. Przecież się przyjaźnimy, więc co w tym dziwnego, że się spotykamy? A poza tym mówiłam Ci, jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Chłopak przewrócił oczami i zaśmiał się.

-Dobra niech będzie.

Uśmiechnęłam się, wzięłam swoją torbę w której przygotowałam sobie ubrania na następny dzień i weszłam do łazienki chłopaka. Przebrałam się, związałam włosy w wysokiego kucyka i byłam gotowa. Gdy wróciłam Jace również był przebrany. Na ramieniu miał torbę i robił coś na telefonie. Gdy mnie zobaczył schował urządzenie i uśmiechnął się. Wyszłam z jego pokoju kierując się do wyjścia a chłopak poszedł za mną. Już mieliśmy wychodzić, ale zatrzymała nas jego mama wychodząc z kuchni.

-Nie zjecie śniadania?

-Wybacz mamo, ale nie i tak już jestem spóźniony na trening.

Jego mama uśmiechnęła się, ale chyba nie była zadowolona, że wychodzimy. Posłałam jej delikatny uśmiech i wyszłam za przyjacielem.

Dojechaliśmy do szkoły i Jace zaparkował samochód w swoim stałym miejscu. Na dworze było ciepło więc trening mieli na boisku. Podeszliśmy do trenera, który od razu nakrzyczał na mojego przyjaciela.

-Stilinski! Pół godziny spóźnienia! Biegiem do szatni przebieraj się i za karę biegasz 30 okrążeń!

Jace skrzywił się i pociągnął mnie za sobą do budynku. Usiadłam na ławce a chłopak zaczął się przebierać.

-Przepraszam.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

-Za co?

-Gdybym u Ciebie nie została to byś nie zaspał i nie musiał biegać tylu okrążeń.

Chłopak nachylił się do mnie przez co nasze twarze były bardzo blisko siebie. Nie umknęło mi również to, że nie miał koszulki.

Zaczerwieniłam się lekko i starałam się nie patrzeć na jego tors.

-Nie masz za co przepraszać. Nie pierwszy raz się spóźniłem i dostałem za karę bieganie.

Uśmiechnęłam się a chłopak mnie pocałował. Szybko go od siebie odepchnęłam.

-Przestań. Ktoś nas może zobaczyć.

Jace zaśmiał się.

-Wybacz nie mogłem się powstrzymać.

Zaśmiał się a ja do niego dołączyłam. Szybko skończył się przebierać, wrzucił torbę do szafki i wyszliśmy na boisko. Trener spojrzał na nas, ale nic już więcej nie powiedział. Czułam, że Theo się nam przygląda, ale starałam się na to nie zwracać uwagi. Przecież nie robię nic złego z czym miałabym się ukrywać albo czuć nieswojo.

-Poczekasz na mnie czy wrócisz do domu?

Spojrzałam posmutniała na Jace'a.

-Mówiłam Ci przecież, że nie chcę wracać do domu.

Jace spojrzał mi prosto w oczy i wziął mnie za rękę.

-Nie smuć się. Skończę trening i pójdziemy na jakiś obiad a później coś wymyślimy. Okej?

Kiwnęłam głową zgadzając się i uśmiechnęłam się delikatnie. Usiadam na samym dole na trybunach naprzeciwko drużyny cheerelearek. Pomimo, że w Londynie byłam w drużynie bardzo krótko bo od razu odkryłam, ze to nie mój styl to znałam się na tańcu bardzo dobrze. Przez wiele lat chodziłam do szkoły tanecznej, ale taniec którego się uczyłam a cheereliding to zupełnie dwa inne światy. Przyjrzałam się dziewczynom z zespołu. W sumie to nie były najgorsze. Miały kondycje, wysportowane ciała, ale brakowało im podstaw. A przede wszystkim dobrego i kreatywnego lidera.

-Lily co Ty tu robisz w sobotę?

Spojrzałam na trenera który właśnie do mnie podszedł.

-Dzień dobry trenerze. Umówiłam się z Jace'm na obiad i obiecałam mu, że na niego poczekam.

Spojrzałam na przyjaciela, który nadal biegał swoje karne okrążenia. Nie był jeszcze nawet w połowie a już był bardzo zmęczony. Trener zauważył, że się mu przyglądam. Westchnął i zagwizdał.

-Stilinski! Wystarczy tego biegania! Zmień Raekan'a na boisku!

Jace kiwnął głową i podbiegł do drużyny. Powiedział coś do Theo i wszedł zamiast niego na boisko.

-Na pewno nie chcesz dołączyć do zespołu? Z tego co wiem z twoich papierów tańczysz od wielu lat a z tego co widać nasze dziewczyny nie mają dobrego kapitana.

Zaśmiałam się i spojrzałam na trenera.

-Tak to prawda. Tańczę już wiele lat, ale przekonałam się już, że to nie jest mój styl, a tym bardziej nie nadaje się na kapitana.

Trener westchnął i odszedł. W tym samym czasie koło mnie usiadł Theo.

-Cześć - powiedział uśmiechając się i pocałował mnie w policzek.

-Hej - odpowiedziałam wesołym głosem. W zasadzie to nie miałam ochoty na rozmowę z nim, ale przecież nic mi nie zrobił więc dlaczego miałabym być dla niego niemiła.

-Jace kazał Ci podziękować.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Za co?

Theo wzruszył ramionami. Wyglądał jakby był trochę zły, ale nie miałam zamiaru go o to pytać, bo domyślałam sie powodu jego nastroju.

-Nie wiem. Po prostu kazał Ci podziękować.

Roześmiałam się i spojrzałam na grającego Jace'a.

Był świetny na boisku. Widać, że bardzo to lubi.

-Czemu nie odbierałaś wczoraj telefonu?

Spojrzałam na niego zaskoczona pytaniem. W zasadzie to zapomniałam, że koło mnie siedzi.

-Emm.. wybacz byłam zajęta. A co chciałeś?

Theo chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek jego telefonu. Westchnął i wyjął go z kieszonki odbierając.

-Halo?

Patrzyłam na niego jak słucha osoby, która do niego zadzwoniła. Nagle jego mina drastycznie się zmieniła.

-Co? Ale tato! Nie mogę, wiesz przecież, że mam trening! Co niby...

Przerwał dalej słuchając. Zmarszczył nerwowo czoło. Wzięłam go za rękę przez co lekko się uspokoił, ale nie na długo.

Nie wiem po co to zrobiłam, ale to był jakiś odruch. Chciałam mu chyba pokazać, że go wspieram cokolwiek się nie dzieje (szkoda tylko, że mnie nikt nie wspiera).

-Dobrze - powiedział w końcu i rozłączył się. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Chłopak wpatrywał się w swoje buty wyraźnie o czymś myśląc a ja patrzyłam się na niego.

-Co się stało? - zapytałam w końcu niezbyt głośno, żeby w razie czego mógł nie odpowiedzieć a ja mogłabym uznać, że może mnie nie usłyszał. Tak się jednak nie stało bo chłopak odpowiedział od razu, jakby czekał aż go o to zapytam.

-Mój tata musi szybko jechać na spotkanie w firmie a opiekunka zachorowała i muszę się zająć siostrą. Trener mnie zabije. Po raz kolejny zawalę trening i w końcu wywali mnie z drużyny.

Przeczesał nerwowo włosy, drugą ręką nadal trzymając moja dłoń.

-Może ja się nią zajmę.

Sama byłam zaskoczona, że to powiedziałam bo w zasadzie nie mam pojęcia o małych dzieciach, ale w sumie co mi szkodzi. A muszę mu jakoś pomóc. Tak robią przyjaciele a my chyba nimi jesteśmy.

-Co? - spojrzał na mnie zaskoczony przez co zaśmiałam się lekko.

-No ja mogę się nią zająć. Twój tata będzie mógł spokojnie jechać do pracy a Ty nie będziesz musiał opuszczać treningu.

Theo uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. To był chyba odruch bo zaskoczył mnie tym tak samo jak siebie samego. To, że między mną i Jace'm coś się zdarzyło nie znaczy, że Theo przestał mnie interesować. Jace jest jak mój brat i to, że się całujemy nie oznacza, że jesteśmy razem. A Theo od początku mi się podoba i jeśli ja jemu też to super. Odsunęłam się od niego dosyć szybko bo nie chciałam, żeby Jace nas zobaczył. Pomimo wszystko nie chciałam mu sprawiać przykrości.

-Mam po nią gdzieś pójść?

Theo był jakiś podekscytowany. Aż tak bardzo się cieszy, że poznam jego siostrę?

-Nie. Tata za raz ją tu przywiezie. Lydia nie wiem jak Ci dziękować.

Zaśmiałam się.

-Nie masz za co mi dziękować. Zastanawiam się tylko...

Przerwał mi gwizdek trenera. Cała drużyna przybiegła i stanęła koło nas. Trener podszedł i stanął obok Theo.

-Dzwonił do mnie dyrektor i na dzisiaj umówił was z jakimś specjalistą od utrzymania kondycji, odpowiedniej diety i takie tam. I od razu odpowiadam na wasze niezadane pytanie, obecność obowiązkowa inaczej wylatujecie z drużyny - odpowiedziała mu fala niezadowolenia. Cała drużyna nie była zadowolona z tego, że sobotnie popołudnie musi spędzić w szkole. Jace spojrzał na mnie i się uśmiechnął, ale jego mina zrzedła gdy zobaczył, że Theo nadal trzyma mnie za rękę. Poczułam się winna i skrępowana, puściłam jego dłoń i spuściłam wzrok.

-Idźcie się przebrać i widzimy się na sali gimnastycznej! - krzyknął trener i odszedł. Theo wstał a ja poszłam w jego ślady. Podeszłam do Jace'a, który nadal na mnie patrzył.

-Jak trening?

Spojrzał na mnie "morderczym" wzrokiem.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteście razem?

Zaśmiałam się.

-Bo nie jesteśmy razem.

-Jasne - powiedział zdenerwowany. Podeszłam do niego bliżej i staliśmy twarzą w twarz. Patrzyłam mu prosto w oczy tak długo, aż się roześmiał. To zawsze działa.

-Nie jesteśmy razem, a nawet gdybyśmy byli to nie możesz być na mnie o to zły. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, powinieneś być szczęśliwy razem ze mną.

Jace westchnął i przeczesał włosy ręką.

-Jestem szczęśliwy jeśli i Ty jesteś szczęśliwa.

Pocałowałam go w policzek i podszedł do nas Sebastian z małą, blondwłosą dziewczynką. Chowała się nieśmiała za nogami brata.

-Jesteś pewna, że możesz się nią zająć?

Uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok z dziewczynki na niego.

-No pewnie. I tak nie mam nic lepszego do roboty a ona jest cudna.

-Nie wiem jak Ci dziękować - Theo pocałował mnie w policzek a ja zarumieniłam się lekko i odsunęłam od niego automatycznie. Przebywanie w obecności ich obydwu na raz będzie okropne. Jace patrzył na nas zupełnie zmieszany.

-Czemu Lyds musi się zajmować Ally? - zapytał przyjaciela.

-Mój tata musiał wyjechać i nie mam jej z kim zostawić. Lydia powiedziała, że chętnie się nią zajmie i tak w zasadzie to ratuje moją pozycję w drużynie. Przecież jakbym nie poszedł na to spotkanie trener by mnie wywalił.

Jace pokiwał głową i spojrzał na dziewczynkę z uśmiechem.

-Cześć Ally.

-Cześć Jace - odpowiedział mu słodki głosik. Ally w końcu wyszła zza kolan brata i uśmiechnęła się. Widać, że dobrze zna Jace'a.

Theo wziął małą na ręce i spojrzał na mnie.

-Ally to jest Lydia moja przyjaciółka. Zaopiekuje się Tobą dzisiaj bo ja muszę zostać w szkole. Okej?

Dziewczynka kiwnęła głową zgadzając się, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.

-Stilinski! Raekan! Ruszcie swoje tyłki do szkoły!

Wszyscy spojrzeliśmy na trenera. Theo odstawił siostrę na ziemię a ona od razu wzięła mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niej. Boziu jest taka słodka.

-A mogę pójść z Lydią do McDonald'a? - zapytała dziewczynka zanim chłopaki odeszli. Theo spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

-Nie wiem. Musisz jej o to zapytać - po tych słowach odbiegł i zostawił nas same. Spojrzałam na dziewczynkę, która nadal trzymała moją dłoń.

-To co? McDonald?

Uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje idealne, bialutkie ząbki.

***

Zabrałam Ally na chwilę do swojego domu bo musiałam się przebrać. Na szczęście taty nie było, no ale dziwne żeby był. Szybko zmieniłam ubrania i zadzwoniłam po taksówkę. Nie znałam jeszcze za dobrze miasta więc po prostu powiedziałam kierowcy żeby zawiózł nas do najbliższego McDonald'a. Okazało się, że jest w galerii w której kiedyś umówiłam się z bratem mojej małej towarzyszki. Dziewczynka mocno trzymała się mojej dłoni i rozglądała się po miejscu jakby nigdy tu nie była. Szybko doszłyśmy do McDonald'a i zamówiłam jej Happy Meal'a a dla siebie kawę i frytki. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku a dziewczynka od razu zaczęła się bawić nową zabawką. Na pierwszy rzut oka nie bardzo byli do siebie z Theo podobni, ale patrząc na nią dłużej dostrzegałam dużo podobieństw. Mieli tak sam uśmiech, kolor oczu, tak samo marszczyli czoło jak się nad czymś zastanawiali.

-Skąd znasz Theo? - zapytała Ally jedząc frytki. Uśmiechnęłam się do niej.

-Chodzimy razem do szkoły.

-Jesteś jego dziewczyną?

Roześmiałam się. To tak zabawnie brzmi z ust czterolatki.

-Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

-Szkoda bo jesteś bardzo fajna. Czemu nigdy u nas nie byłaś? Jace ciągle u nas jest.

-Niedawno się tu przeprowadziłam i nie było jeszcze okazji.

-Gdzie mieszkałaś wcześniej?

-W Londynie.

Po jedzeniu poszłyśmy do sklepu z zabawkami. Ally wybrała sobie kilka rzeczy, które według niej podobają się jej najbardziej. Zadzwoniłam po taksówkę i zabrałam ją do siebie do domu. Nie miałam innego pomysłu a do końca spotkania chłopaków zostało jeszcze sporo czasu. Wysiadłyśmy z taksówki, zapłaciłam kierowcy i zaczęłam szukać kluczy, ale okazało się, że drzwi są otwarte. Zaskoczona i lekko zdenerwowana wzięłam Ally za rękę i weszłyśmy do środka. Chciałam wejść do salonu i prawie zderzyłam się z moim tatą, który właśnie z niego wychodził.

-Lydia jak dobrze, że jesteś - powiedział i przytulił mnie. Zupełnie zaskoczona nawet nie odwzajemniłam uścisku. Tata odsunął się ode mnie, chciał coś powiedzieć, ale zobaczył Ally, która stała za mną.

-Kto to jest?

Dziewczynka podeszła i przytuliła się do moich nóg.

-Emm... To jest Ally siostra Theo. Tak wyszło, że muszę się nią zająć do wieczora. Nie masz nic przeciwko prawda?

Tata uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie jakbym to ja miała cztery lata. Co go naszło?

-Pewnie, że nie skarbie.

Skarbie?

Nachyliłam się do Ally która ewidentnie wstydziła się mojego taty.

-Hej Ally to mój tata nie musisz się go wstydzić.

Dziewczynka uśmiechnęła się lekko, ale nic nie powiedziała. Wzięłam ją za rękę i ruszyłyśmy w stronę schodów.

-Lydia możemy jeszcze chwilę porozmawiać?

Spojrzałam na tatę, który wyszedł z jadalni.

-Pewnie.

Odwróciłam się do Ally, która czekała na mnie na schodach.

-Pamiętasz, który to mój pokój?

Potwierdziła kiwając głową z uśmiechem.

-To poczekaj tam na mnie ja za chwilę przyjdę, okej?

-Okej - odpowiedziała i pobiegła na górę. Wróciłam do salonu gdzie mój tata pił kawę oglądając jakiś program w telewizji. Gdy mnie zobaczył odstawił kubek i wyłączył głos. Usiadłam obok niego z pytającą, ale i lekko przerażona miną. Tata zauważając mój wyraz twarzy roześmiał się.

-Spokojnie nic się nie stało.

Rozluźniłam się. Po moim tacie nigdy nic nie wiadomo.

-Przepraszam, że mówię Ci o tym tak późno ale do dzisiaj nie byłem o tym na sto procent pewien. Jutro wieczorem jest bal charytatywny z kolacją na którym będą zbierane pieniądze na szpitale dla dzieci. Wiesz, że firma moja i taty Jace'a jest jedną z największych w kraju więc to oczywiste, że musimy tam być. Chciałbym żebyś też poszła. Możesz kogoś ze sobą zabrać oczywiście.

Uśmiechnęłam się. W sumie to fajnie. Zaproszę Jace'a to miło spędzimy razem czas.

-W porządku. Będzie fajnie - uśmiechnęłam się i wstałam żeby pójść do Ally.

-A i Lydia - odwróciłam się do taty - Jace też tam będzie więc jego nie możesz zaprosić, ale każdy inny chłopak jest jak najbardziej na tak.

Ohh. Weszłam do mojego pokoju w którym Ally bawiła się zabawkami, które jej kupiłam. Usiadłam na łóżku patrząc się na nią.

-Czemu jesteś smutna?

Zaskoczyło mnie jej pytanie. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niej na podłodze.

-Nie jestem smutna. Po prostu mam ciężki dzień.

Dziewczynka pewnie nie bardzo zrozumiała, ale uśmiechnęła się i zaczęła dalej bawić. Siedziałam tak po prostu patrząc się na nią . Nadal siedząc na podłodze oparłam się o łóżko i zamknęłam na chwilę oczy. Musiałam zasnąć bo obudził mnie mój telefon, który zaczął dzwonić. To Theo. Spojrzałam szybko na Ally, która na szczęście nadal się bawiła. Nie wiem co bym zrobiła jakby się okazało, że jej nie ma. Miałam się nią zajmować a ja sobie śpię.

-Hej, jak tam? Koniec już?

Przetarłam zaspane oczy i starałam się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie.

-Hej Lydia. Tak właśnie się skończyło. Wybacz, że tak długo. Nawet trener nie spodziewał się, że aż tyle to zajmie. Gdzie jesteście to po was podjadę.

Wstałam i podeszłam do okna. Chyba jednak nie zamknęłam oczu tylko na chwilę bo na dworze zrobiło się już ciemno.

-Jesteśmy u mnie w domu.

-Okej. Bedę za 10 minut.

Rozłączyłam się i odwróciłam do Ally.

-Twój brat będzie tu za chwilę.

Uśmiechnęła się, wstała i podeszła do mnie.

-Zabierze mnie do domu?

Kiwnęłam głową potwierdzając.

-A pojedziesz z nami?

Co?

Zaskoczona kucnęłam przed nią.

-Czemu?

-Bo z Tobą jest fajnie. Jesteś ze mną cały czas a w domu jestem sama. Czasami Theo się ze mną bawi, albo Jace jak przyjdzie, ale rzadko. A tata w ogóle. A mojej mamy nie ma.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zatkało mnie. Po chwili do pokoju wszedł Theo. Ally od razu do niego podbiegła. Chłopak wziął ją na ręce i przytulił. Nie spodziewałabym się po nim takiego zachowania. Ally zabrała swoje nowe zabawki i odprowadziłam ich do samochodu. Theo zapiął siostrę w foteliku i stanął przede mną.

-Na prawdę nie wiem jak mam Ci dziękować.

Uśmiechnęłam się do niego.

-Nie musisz mi dziękować. Na prawdę bardzo miło spędziłam z nią popołudnie. Taka mała odskocznia od codziennych problemów.

Theo spojrzał mi w oczy.

-Wszystko w porządku?

Kiwnęłam głową uśmiechając się lekko.

-Pewnie.

Chyba mi nie uwierzył, ale nie ciągnął tego dalej. Ewidentnie był bardzo zmęczony czego mu się w ogóle nie dziwię.

-Widzimy się jutro?

-Emm.. właściwie to chciałam Cię o coś poprosić - Theo spojrzał na mnie z zainteresowaniem - mój tata ma jutro jakąś kolacje czy coś tam i muszę tam być i tak sobie pomyślałam, że może być ze mną poszedł.

Theo uśmiechnął się przysuwając się do mnie bardzo blisko i obejmując w pasie.

-Bardzo chętnie.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Chłopak od razu oddał pocałunek.

Continue Reading

You'll Also Like

144K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
5K 659 69
Harry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym.ratunkiem jest zdjecie zaklecia adopcyjnego. Ktore ujawnia, że jest synem Severusa Sna...
5.8K 452 23
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...
6.1K 565 30
Erwin i Gregory byli kiedyś nierozłączni, łączyła ich prawdziwa miłość, która wydawała się niezniszczalna. Jednak z czasem ich relacja zaczęła się po...