Solitaria en la esperanza ✖ L...

By mxicix

13.3K 1K 300

Ona, Luna Valente. Uczennica argentyńskiego liceum. Dziewczyna nie wyróżniającą się niczym szczególnym. Trzym... More

prólogo
capítulo uno
capítulo dos
capítulo tres
capítulo cuarto
capítulo cinco
capítulo seis
capítulo siete × él
capítulo ocho

capítulo nueve

1.5K 100 43
By mxicix

Z każdą mijającą sekundą muzyka dochodząca zza zamkniętych drzwi stawała się dla nastolatki coraz głośniejsza i wyraźniejsza. Idealnie zgrywała się z jej zadziwiająco pulsującą głową. Na jej wargi powoli wkradał się coraz szerszy uśmiech, który nie chciał jej opuścić nawet na chwilę. Czuła się, jak w innym świecie, jak w zamkniętej mydlanej bańce, ale wciąż jakby była wśród całego otaczającego ją gwaru. Czuła nieograniczoną ulgę w każdej komórce swojego, rozluźnionego już, ciała, co sprawiało, że pragnęła więcej.

Z niewyobrażalną delikatnością oparła swoje dłonie przed sobą na drewnianym parkiecie, a następnie podniosła się na nich i wyprostowała się z cichym chichotem, który opuścił jej usta.

Pomimo początkującego stanu w jakim się znalazła, na palcach - jakby nie chcąc narobić hałasu i nikogo nie obudzić, co było dziwne zważając na to co dzieje się tuż za drzwiami - ruszyła wprost do stolika, aby posprzątać wszelkie ślady swojego małego przestępstwa. Z czułością w oczach i czynach, zamknęła dokładnie małą torebeczkę i schowała ją do tylnej kieszeni swoich spodenek. Z lekkim bólem serca zdmuchnęła z powierzchni prawie niezauważalne resztki narkotyku i ponownie wyprostowała swoje ciało. Swój wzrok utkwiła w widoku za oknem i ponownie odpłynęła do innego świata.

Szybko uświadomiła sobie, że w ciągu tych paru krótkich chwil, które minęły, poczuła się tak dobrze, jak już długo nie miała okazji. Dotarło do niej, jak bardzo brakowało jej tej uczucia wszechobecnej błogości, braku uderzających ją z każdej strony natarczywych myśli, pustki która ogarnęła jej odurzony umysł. To było uczucie, którego tak długo pragnęła, a nie była w stanie go odnaleźć. Teraz udało jej się odnaleźć swój mały spokój z czego była niewyobrażalnie zadowolona.

Z szaleńczym wręcz uśmiechem, uświadomiła sobie, jak absurdalna myśl przeleciała przez jej głowę. Nie była w stanie uwierzyć w to, że mogłaby to zrobić, jednak głośna muzyka z każdą sekundą coraz mocniej działała na jej ciało, nie dając wielu szans na rozmyślenia. Pierwszy raz w swojej krótkiej karierze wzięła narkotyki w inny sposób niż samotnie z najlepszą i jedyną przyjaciółką. Pierwszy raz miała szansę na poczucie trochę innej zabawy. Jednak w tym momencie i tym zdawała się nie przejmować. Pragnęła się zabawić jak nigdy dotąd. Chciała tego, czego nigdy jeszcze nie udało się jej doświadczyć, nie martwiąc się o żadne konsekwencje.

W momencie, w którym muzyka stała się jeszcze głośniejsza, nastolatka już postanowiła. Ten jeden, jedyny raz chciała skorzystać z tego co ma, bo myśli, krytyka i zniesmaczenie do nierozumianego świata, opuściły jej umysł, pozostawiając tylko pustkę.

Z oczywistym zamiarem prędko odwróciła się w celu opuszczenia swojego królestwa. Tak szybko jak to zrobiła, została tak samo zatrzymana. Tuż przed jej nosem znajdowała się męska klatka piersiowa odziana w czarny podkoszulek i dżinsową kurtkę. Luna zaskoczona takim obrotem spraw, uśmiechnęła się jeszcze szerzej i podniosła wysoko swój błądzący wzrok z większej ciekawości, aniżeli przerażenia. Napotkała nim czekoladowe tęczówki, którym uroku odbierała całkowicie przekrwiona gałka oczna, jednak w tym właśnie momencie, intrygowały ją jeszcze bardziej. Oczy szatyna były skierowane wprost na nią, choć z wyrazu jego twarzy, nie była w stanie nic wyczytać. Dziewczyna jakby w odruchu cofnęła się o krok, zwiększając minimalnie odległość między nimi.

— Podobało ci się przedstawienie? — spytał z typowym dla siebie, cynicznym uśmiechem.

Z zadowoleniem i lekką ironią założył swoje ręce na klatce piersiowej, i wyczekująco na nią spoglądał.

— Nie wiedziałem, że kręci cię obserwowanie takich rzeczy, ale czego mogłem się spodziewać po stalkerze, huh? — kontynuował z niewyobrażalnym zadowoleniem ze swoich słów.

Jedną dłoń skierował na jej twarz i niezbyt delikatnie złapał jej podbródek, i podniósł go do góry. Luna dalej nie zmieniając swojego zadowolonego wyrazu twarzy, była wręcz szczęśliwa. Porzuciła wszystkie obawy, jakie towarzyszyły jej, przy każdym spotkaniu z Matteo i tym razem, sama postanowiła się zabawić.

Czując jeszcze większą odwagę niż zazwyczaj, ponownie zbliżyła się do chłopaka, wspięła się na palce i drżące dłonie oparła na jego ramionach.

— Jedyne co mi się w tamtym momencie podobało to wizja tego, jak to mnie właśnie tak przypierasz do tego blatu — szepcze wprost w jego wargi, a następnie owiewa jego twarz swoim lekkim oddechem.

Widząc jego zdezorientowaną minę i to, jak nie wie co powiedzieć, prędko się od niego odsunęła i wybuchnęła naprawdę głośnym śmiechem. Matteo z lekkim oburzeniem niemal drapieżnym krokiem znalazł się koło niej i mocnym uściskiem na ramionach szybko uciszył jej wybuch.

— Myślę, że mogę zrobić dla ciebie naprawdę wiele, księżniczko — sapnął, górując nad nią i mierząc ją swoim nieprzeniknionym wzrokiem.

Nastolatka, jakby w szoku na jego słowa, niemal natychmiast wstrzymała swój oddech i w zniecierpliwieniu oczekiwała tego, co może nastąpić. Z szeroko otwartymi oczami obserwowała każdy jego najmniejszy ruch. Szatyn widząc to, uśmiechnął się jeszcze szerzej niż miał to w zwyczaju. Bawiła go cała ta sytuacja, w której obecnie się znalazł. Nie mógł powstrzymać się od dalszej zabawy.

— Wystarczy jedno twoje słowo... — szepnął jeszcze ciszej i powoli, pewny swego, zaczął coraz bardziej nachylać się nad jej twarzą oczekującą w napięciu.

To nie był ten jeden z ckliwych momentów kiedy świat dziewczyny nagle się zatrzymuje, a ona wręcz nie może się doczekać dotyku jego warg. To nie jest ten moment, w którym jedynym czego pragnie jest on sam, a wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Nie teraz i nie z taką Luną. Aktualnie jej umysłem zawładnął dźwięk, który dotarł do niej zza zamkniętych drzwi. Sprawił, że zaczęła się wiercić w ramionach chłopaka, a podekscytowanie ogarnęło jej ciało, którym niemal natychmiast przylgnęła do jego. Czując przez materiał ubrań idealnie zarysowane jego mięśnie.

— Zatańcz ze mną... — Tym razem ona sapnęła prosto w jego szyję, nie będąc w stanie unormować swojego urwanego oddechu.

Nie myśląc wiele, z szerokim uśmiechem, zacisnęła dłonie na materiale jego kurtki. Słysząc takty swojej ulubionej piosenki, zaczęła poruszać swoimi biodrami w rytm próbując się w jakikolwiek sposób dostosować. W tej kwestii nie miała zbyt wielkiego doświadczenie i musiała polegać jedynie na swojej intuicji.

Uścisk rąk szatyna w jednej chwili zelżał, a on sapnął coś pod nosem i mocno przygryzł swoją wargę, sprawiając, że wyśmienite samopoczucie nastolatki stało się jeszcze lepsze. Jego dłonie w wolnymi tempie zaczęły sunąć wzdłuż jej ramion, powodując niewidzialne dreszcze na całym jej ciele. Zaczął próbować dostosowywać swoje ruchy do ruchów szatynki i z każdą sekundą razem wychodziło im to coraz lepiej. Wspólnie poruszali się w rytm lecącej piosenki i oboje zaczęli odpływać do innej galaktyki, nie do końca wiedząc, czym dokładnie jest to spowodowane. Luna z gracją odrzuciła swoją głowę do tyłu i mocno przygryzła wargę próbując choć na chwilę powstrzymać uśmiech, który nie chciał jej opuścić. Matteo oczywiście odebrał ten gest, jako nieme zaproszenie, którego nie ma zamiaru zaprzepaścić. Pochylił się nad jej szyją i zaczął drażnić ją swoim gorącym oddechem, nie zaprzestając ani na chwilę swoich ruchów.

Podekscytowanie w całym ciele Valente rosło coraz bardziej. Niecierpliwie oczekując na kolejny ruch chłopaka, dalej starała się odpowiednio poruszać swoimi biodrami.

— No dalej, Luna — sapnął kolejny raz, przesuwając pewnym ruchem swoje dłonie z jej ramion na talię, a następnie poniżej linii jej bluzy.

Ulubiona piosenka się zakończyła, a kolejny raz, szatynka wybudziła się z transu. Akurat w momencie, w którym jego usta miały zetknąć się z jej skórą. Zręcznie wyswobodziła się z uścisku i z szerokim uśmiechem stanęła na przeciwko niego, nie mogąc zrozumieć jego zaskoczonego wyrazu twarzy.

— Muzyka się skończyła — powiedziała cicho i posłała mu niewinny uśmiech, przy tym delikatnie poprawiając rękawy swojej bluzy.

— Kurwa, muszę zapalić — odpowiedział jej przez zaciśnięte zęby i nerwowo zaczął szukać po kieszeniach paczki, którą znalazł w tylnej kieszeni spodni.

Bez słowa podszedł do dużego okna, przy którym znajdował się szeroki parapet, na którym uwielbiała przesiadywać nastolatka, i zamaszyście je otworzył. Szybko odpalił jedną z fajek, a następnie mocno zaciągnął się jej dymem.

Luna jak zahipnotyzowana wpatrywała się w każdy jego ruch, w tym stanie nie przejmując się konsekwencjami palenia w jej pokoju.

— Chcesz?

Do jej uszu dotarł zachrypnięty głos chłopaka, który sprawił, że lekko się wzdrygnęła. Z zawahaniem spojrzała na jego dłoń, z papierosem między palcami, wysuniętą w jej stronę.

Lekkim krokiem podeszła do okna i usiadła na jego parapecie w bliskiej odległości od Matteo.

— Nigdy nie paliłam papierosów — odpowiedziała niewinnie i uśmiechnęła się zadziwiająco słodko.

Drżącą dłonią chwyciła w dłoń fajkę i patrząc prosto w oczy chłopakowi, mocno zaciągnęła się jego dymem, aby następnie wypuścić go prosto w twarz szatyna.

— Mówiłaś, że nigdy nie paliłaś, a zciągnęłaś się niczym rasowy palacz — odpowiedział jej zszokowany i jednocześnie sceptycznie nastawiony na jakiekolwiek jej kłamstwo.

— Powiedziałam, że nigdy nie paliłam papierosów — odpowiedziała mu, wyraźnie akcentując ostatnie słowo i kolejny raz uśmiechając się szeroko oraz triumfalnie.

Chwyciła w dłonie skrawki jego kurtki i nie zastanawiając się długo pociągnęła za nie, sprawiając, że szatyn tym razem znalazł się centralnie między jej nogami.

— Huh? W takim razie, gdzie się nauczyłaś tak palić? — zapytał ją z ironicznym uśmiechem, ponownie zaciągając się papierosem, którego zdążył już odebrać i ponownie stracić.

Zachęcona Luna, chwyciła go między swoje wargi i tym razem wciągnęła znacznie więcej dymu. Nie myśląc zbyt długo, mocno chwyciła kark wyraźnie zadowolonego Balsano i przybliżając swoje usta do jego, z lekkim uśmiechem przekazała mu całą zawartość swoich płuc.

— Każdy z nas ma jakieś swoje tajemnice, nieprawdaż Matti? — szepnęła wprost w jego wargi i kolejny raz się odsunęła z szerokim uśmiechem.

Szatyn ewidentnie miał już dość wszystkich gierek w jakie pogrywała z nim dziewczyna tego wieczoru. Gwałtownie przysunął się do niej i nie czekając na żadne pozwolenie, z siłą zaatakował jej usta, co wywołało je stłumiony jęk. Nie chcąc nieoczekiwanych skutków, papierosa wyrzucił przez otwarte okno i już całkowicie skupił swoją uwagę na szatynce.

Luna czując coraz bardziej napierającego chłopaka, delikatnie uchyliła usta dając mu dostęp. Zachęcony Matteo, zaczął całować ją coraz namiętniej, a dłonie tym razem umiejscowił na jej nagich udach, co rusz mocno je ściskając.

Oszołomiona nastolatka bez wahania oddawała się każdemu jego ruchowi coraz częściej wypuszczając jęk ze swoich warg.

— A co z twoją dziewczyną? — Ledwo sapnęła, próbując złapać normalny oddech, gdy Balsano przeniósł się z pocałunkami na jej nagą szyję.

Słowa te sprawiły, że chłopak nagle złapał ją pod kolanami siłą podnosząc do góry. Luna nie zdążyła nawet zareagować, a już po sekundzie czuła pod swoimi plecami miękki materiał łóżka. Z jej warg wydobył się niekontrolowany pisk, a po chwili już czuła na sobie ciężar ciała szatyna. Wpatrywał się w nią oczami niemalże czarnymi, co sprawiło, że pod ich naciskiem położyła nieruchomo głowę i głośno przełknęła ślinę.

— Myślisz, że dlaczego jej dzisiaj nie stopowałem? — fuknął pół głosem i stanowczym ruchem chwycił jej oba nadgarstki umieszczając je nad jej głową.

Luna cicho wypuściła powietrze z ust, sama domyślając się odpowiedzi, która sprawiała, że czuła się jeszcze lepiej. Dopiero teraz dotarło do niej w jakiej sytuacji obecnie się znajduje i to przyprawiło ją o zawroty głowy.

— Myślę, że powinnaś ponieść jakieś konsekwencje swojego ostatniego zachowania w szkole — warknął cicho, coraz bardziej pochylając się nad jej twarzą.

Swoimi zębami chwycił skórę na jej żuchwie i mocno ją przygryzł, powodując, że ciało Valente wygięło się w łuk. Coraz mniej była w stanie racjonalnie myśleć. Jeśli w ogóle tego wieczoru była w stanie to robić.

— Przestań pieprzyć, kapitanie. — Tym razem to ona fuknęła na niego i niecierpliwa zaczęła szukać jego ust.

Matteo słysząc te słowa zwycięsko się uśmiechnął, wiedząc, że dopiął swego. Sam już ledwo się powstrzymując namiętnie wpił się w jej wargi, przy tym puszczając jej ręce.

Szatynka niemal natychmiast wplotła je w jego kręcone włosy i przysunęła go jeszcze bliżej. Niekontrolowanie wiła się pod jego ciałem, co rusz unosząc się na nogach, aby być jeszcze bliżej. Czuła jak dłonie chłopaka błądzą po jej ciele, aż w końcu docierają pod materiał jej bluzy, a ich chłód powoduje jej kolejny jęk.

— Gaston powiedział, że...

Do ich uszu dociera upity głos jednego z imprezowiczów, który właśnie wparował bez pukania do pokoju.

Albo pukał, ale żadne z nich nie było w stanie tego usłyszeć.

Oboje niemal zastygają w bezruchu i przerażeni wstrzymują swoje oddechy. Wszelkie substancje, jakie były w ich organizmach w jednym momencie wyparowują, a oni już wyobrażają sobie swój koniec.

— Kurwa, przepraszam. Już mnie nie ma! — krzyknął zestresowany chłopak i tak szybko jak się pojawił, tak i zniknął mocno zatrzaskując za sobą drzwi.

Zestresowana szatynka wreszcie wypuściła wstrzymywane powietrze i mocno zacisnęła swoje powieki. Teraz dotarło do niej, jak nieodpowiedzialna i głupia była. Przecież mogła nie mieć tyle szczęścia i zamiast tego chłopaka mógł być to jej brat, który na pewno nie zakończyłby tego w ten sposób. Tym bardziej gdyby dowiedział się, że chłopakiem leżącym na jego siostrze, jest jego najlepszy przyjaciel. Szczyt głupoty.

— Matteo, zejdź — powiedziała ledwo słyszalnie i położyła dłonie na jego barkach, aby go zepchnąć.

Chłopak nie potrzebował więcej słów i sam szybko wykonał polecenie również mając świadomość jak tragicznie mogła skończyć się ta chwile zapomnienia. W całym swoim planie nie przemyślał najważniejszej kwestii, czyli Gastona Valente.

— Lepiej będzie jak wyjdziesz — szepnęła Luna, kiedy już oboje podnieśli się do pozycji pionowej.

Pierwszy raz Matteo był w stanie dostrzec jak unika jego wzroku, co zauważył z ogromnym zaskoczeniem i do czego nie był w ogóle przyzwyczajony.

Nastolatka utkwiła swój wzrok w książkach leżących na jej biurku, które w tym momencie wydawały się jej aż nazbyt interesujące. To był ten moment, w którym działanie jej zbawiennej substancji spychało ją na krawędź, dlatego pragnęła, aby chłopak jak najszybciej opuścił jej pokój. Nie mógł się dowiedzieć tego, co nią kierowało dzisiejszego wieczoru. Nie miał prawa się tego dowiedzieć.

Nagle poczuła na swoim podbródku dotyk jego miękkich palców. Uniósł go i ponownie zmusił do patrzenia w jego oczy.

— Dokończymy niedługo, mała stalkerko — szepnął, a następnie z delikatnością musnął krótko jej wargi, jak jeszcze nigdy.

Ostatni raz posłał jej szeroki uśmiech i opuścił pomieszczenie zamykając za sobą drzwi jej pokoju oraz pewnego etapu ich relacji.

Continue Reading

You'll Also Like

11.1K 839 25
𝐎𝐊𝐎 𝐙𝐀 𝐎𝐊𝐎, 𝐊𝐑𝐄𝐖 𝐙𝐀 𝐊𝐑𝐄𝐖 "𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌𝐒 𝐃𝐈𝐃𝐍'𝐓 𝐌𝐀𝐊𝐄 𝐔𝐒 𝐊𝐈𝐍𝐆𝐒, 𝐃𝐑𝐀𝐆𝐎𝐍𝐒 𝐃𝐈𝐃" ➡︎ 𝐎 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐤𝐚𝐜𝐡 𝐩𝐨...
46.8K 3.4K 146
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
44.2K 2.4K 87
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
17.7K 4.1K 135
Przed rozpoczęciem pracy na lodowisku nikt nie powiedział Sunoo, że tuż przed zamknięciem ktoś na nim trenuje. instagram!au; pobocznie: wonki, heeja...