Harry wędrował godzinę lub dwie. Nie miał pojęcia, jak dużo czasu zajęło mu chodzenie po szkole. Ten budynek był świadkiem wielu jego życiowych klęsk, nie trzeba wspominać, że tylko z zamkiem wiązały się pozytywne wspomnienia chłopaka. Trudno było mu odnaleźć chociażby jeden szczęśliwy moment z początkowych jedenastu lat. Wszystko, co dobre, przyszło wraz z rozpoczęciem nauki. Kolejne semestry spędzane z coraz bliższymi ludźmi pozwalały mu odczuć namiastkę przyjemnego życia rodzinnego wolnego od trosk i niepokojów.
Gryfon, przepełniony kojącym wpływem murów zamczyska, nieświadomie skierował się ku czwartemu piętru. Wszedł na korytarz. To wywołało kolejną, trudną do powstrzymania, falę wspomnień. Podszedł pod drzwi opuszczonej klasy, w której lata temu stało zwierciadło odsłaniające potrzeby serca i duszy. Pragnął jeszcze głębiej powrócić śladem wspomnieniem do wzruszających chwil, więc zdjął pelerynę, pchnął wrota i wszedł do środka.
***
– Jasna dupa, Potter. Pogrzało cię do reszty?
Ten stanął jak wryty. Ujrzał swojego szkolnego wroga wylegującego się. Leżał na łóżku, będąc lekko podniesionym i opierając swe plecy o poduszkę i patrzył nerwowo na gościa. Jego zwykle blade policzki zdawały się być lekko zaróżowione, a normalnie ułożone włosy były potargane, przywodząc na myśl sterczące we wszystkich kierunkach kudły swego nemezis. Obaj wyglądali na równie zszokowanych.
– Ja.. zapomniałem, że cię tu umieścili – odpowiedział Harry.
– Masz dwa wyjścia. Jeśli chcesz zostać i porozmawiać, to niezwłocznie ukryj się pod peleryną w łazience – tu blondyn wskazał palcem na drzwi – Jeśli masz zamiar odejść, to czym prędzej, bo zaraz tu będzie Snape.
– Co... – powiedział cicho brunet, ale w tym samym momencie usłyszał kroki na korytarzu, więc narzucił na siebie niewidkę i pomknął do toalety.
Do komnaty wszedł nauczyciel.
– Co tu się dzieje? – wykrzyknął – Mówiłem ci, żebyś nikogo tu nie wprowadzał.
– To tylko jakiś zabłąkany pierwszoroczniak, ale zwiał na sam mój widok.
Mężczyzna nie odezwał się ani słowem tylko ruszył w kierunku łazienki. Po otwarciu drzwi uważnie zlustrował pomieszczenie wzrokiem.
– Do cholery, przecież nie ukrywam nikogo w kiblu – warknął Malfoy.
– Uważaj na słowa, rojbrze. Nadal jestem twoim nauczycielem – odwrócił się.
– Dzięki wielkie za troskę Daj mi znać, jak się czegoś dowiesz w związku z... moja sytuacją.
– Na pewno. Chcesz porozmawiać o śmierciożercach w zamku?
– Nie! – krzyknął blondyn – To znaczy... – zmieszał się – kiedy indziej.
– Jak chcesz – rzekł Snape, wychodząc.
Harry delikatnie uchylił drzwi.
– Poszedł sobie?
– Jak widać.
Brunet stał, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Na usta cisnęło mu się wiele pytań. W jego umyśle tłoczyło się równie dużo emocji. Trudno mu było określić jednoznacznie swoje nastawienie do tej drugiej, jakże istotnej osoby w pomieszczeniu. Z jednej strony zdrajca, z drugiej strony człowiek nawrócony. Nie miał za bardzo pojęcia, jak ma się zachować, a blondyn cały czas lustrował go zaciekawionym spojrzeniem.
Wreszcie podjął dosyć odważną decyzję.
– Chciałem cię przeprosić – zaczął.
– Słucham – odparł lekko zaskoczony ślizgon.
– Mal... Draco! Jest mi strasznie wstyd za ten incydent w łazience. Ja... ja nie wiedziałem, co to za zaklęcie i jak działa... Tam było tyle krwi... – urwał.
– Uch. Nie było to miłe, ale ostatecznie nic się nie stało.
– Dziękuję... – westchnął brunet.
– Ja również karygodnie się zachowywałem, zwłaszcza na początku roku. Myślę o tym wydarzeniu w pociągu. Przykro mi. Mam nadzieję, że nie bolało za mocno? To... to było okropne z mojej strony, kopanie leżącego...
– Nic to, już dawno zapomniałem, wszystko już dobrze.
– Miło mi to słyszeć.
– To... lepiej będzie, jak ja już pójdę – powiedział Gryfon.
– Żegnaj.
Potter już wychodził, kiedy usłyszał słowa:
– Harry! Przychodź, kiedy chcesz. Po prostu zapukaj i wejdź, koniecznie w pelerynie!
***