Miłość nade wszystko..

Kropelka_ द्वारा

35 2 6

Melania Nowak to 16 letnia dziewczyna uczęszczająca , wraz z przyjaciółmi Tiną Sygut i Clayem Russo do liceum... अधिक

Jeden

Dwa

19 1 2
Kropelka_ द्वारा

Wyłączyłam budzik w telefonie, ósma rano. Tak mi się chce wstawać, że aż wcale. Po pięciu minutach, postanowiłam,  że wstanę. Nie było sensu brać teraz prysznica skoro wezmę prysznic po jeździe. Założyłam czarne rurki i białą luźną bluzkę. Do torby wrzuciłam bryczesy, buty do jazdy jakąś koszulkę i kask. Zeszłam na dół i odłożyłam torbę pod drzwi i weszłam do kuchni. Naleśniki?

-Mamo,  od kiedy robisz naleśniki na śniadanie?  W ogóle od kiedy jemy razem śniadanie?

- Postanowiliśmy z tatą, że dziś zjemy razem.

-Aha...-usiadłam przy stole,  a mama podała naleśniki.

- Jak się dzisiaj czujesz? - spytał tata.

-Dobrze, mamo zawieziesz mnie do stadniny?

-Tak jasne,  zbieraj się. - Wzięłam pojemnik i wrzuciłam do niego kilka naleśników, chwyciłam butelkę wody i wyszłam z domu. Za mną wyszła mama otwierając auto. Weszłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do stadniny.

-Dzisiaj wrócę około dwudziestej.

-Kochanie,  trochę za późno. - mama spojrzała na mnie.

-Patrz na drogę,  nie na mnie! Może wrócę wcześniej,  zadzwonię od Tiny.

-A twój telefon? 

-Zapomniałam z domu. - mama zatrzymała się przy drodze, a ja wyszłam z auta trzaskając drzwiami.

Pobiegłam do siodlarni, a mama odjechała.

-Klara? - rozejrzałam się po siodlarni. Pusto. Przebrałam się i wrzuciłam ubrania do szafki.

- O Klara,  wołałam cię. - ruda trzydziesto letnia kobieta weszła do pokoju.
-Dopiero przyjechałam. Na tablicy masz dzisiejsze jazdy. - podeszłam do tablicy.

-Boże, znowu te dzieciaki.
-Spokojnie, przyjdzie Tina i Kinga one będą pomagać, a dla ciebie mam zadanie specjalne.

-Już się boje...Iść po konie? 

-Zaczekaj na dziewczyny.
-Jasne - po chwili przyszły Tina i Kinga...do tego małe,  wredne dziewczynki.

-Dobra, bierzcie uwiązy i idziemy na pastwisko. - każda z dziewczynek wzięła uwiąz i poszłyśmy na pastwisko.

-Dobra,  na tablicy pisało, że Natalia bierze Here,  Wiktoria Figę,  Amanda Lawe,  Gosia Idę. - Dziewczynki przywiązały uwiązy do kantarów.

-Pamiętajcie, lewa strona. -wyszłyśmy z pastwiska. - nie wiem po co ma iść nasza trójka, wystarczy, że wy jesteście.

-Ta, prawda. Dzieciarnia, przywiążcie konie do stanowisk. Idźcie po jabłko lub marchewkę przywitajcie się z koniem i zaczynajcie czyścić. - Tina powiedziała w skrócie i usiadła na krześle.

-A Melka co ma robić? - zaczęła zdenerwowana Kinga.

-Czekać. -odpowiedziała Klara.

-Czekać na co? - Kinga robiła się czerwona.

-Róbcie swoje. Melania, pomagaj dziewczynom.

-Jasne. -Podeszłam do Natalii. -Czyściłaś kopyta ?

-Nie - Natalia spojrzała na mnie.

-Czaje...- wzięłam kopystke, cmoknełam,  i podparłam nogę konia o swoją. Dziewczynka dokończyła trzy kopyta. Zaczęła czesać ogon, a ja grzywę.

-Pokaże ci,  jak zakładać ogłowie i siodło - po kilku minutach zakończyłam pomoc. Pomogłam Natalii wejść na konia i wyregulować strzemiona.
-Wszyscy gotowi? -zapytała Klara.

-Jasne - odpowiedziała Tina.

-Idźcie na ujeżdżalnie. - dziewczyny ruszyły. - Melka ty zostajesz, i czekasz na chłopaka,  ma robić prace społeczne, bo coś narozrabiał.

-Od kiedy my się tym zajmujemy? - wtrąciłam.

-Miasto nam płaci. Dogadacie się,  jesteście chyba w tym samym wieku, jak coś to wołaj o pomoc.

-Jasne...rozumiem...-westchnęłam.

-To świetnie, po pracach, oporządźcie Dianę, załóżcie tylko kantar i przyjdźcie.

-Dobrze. -Klara poszła, a ja usiadłam, i czekałam. Dziesięć minut...dwadzieścia minut...Wstałam. Do siodlarni wszedł chłopak, wysoki,  wysportowany...przystojny.

-Cześć. Ty jesteś tym chłopakiem? - spytałam.

- No ja. - spojrzałam na niego z góry na dół, i z dołu w górę. Zaśmiałam się. - Czego? 

-Gdzieś ty się ubrał?  Do centrum handlowego? Trampki? 

-A co ja tu będę robił, dawał żarcie bydlakom ?

-Szacunku. Będziesz sprzątał, chcesz kalosze?

- Nie.

-Jak wolisz. Chodź. -wyszłam z siodlarni,  a brunet za mną,  chwyciłam miotłe i rzuciłam mu. - To tak zwane stanowiska. I ty je wyczyścisz.

-A ty?

-Ja mam dopilnować,  żebyś zrobił polecenia. Zacznij teraz, nie mam całego dnia. - Podczas, gdy on zamiatał ja przygotowałam mieszankę dla koni.

- Ty dalej?

- Już kończę.

-Wspaniale,  odłóż miotłe i chodź tu. -Miło patrzeć jak ktoś jest na zawołanie. - Bierzesz łopate,  i całe siano z boksów, tak zwane łajno,  bierzesz na łopate i wrzucasz do przyczepy traktora.

-A Ty?

-Ja rozdaje świeże siano w każdym boksie,  daje mieszankę i nalewam wody. Bierz się do roboty.- chłopak zaczął sprzątać.

-Tak w ogóle, jak masz na imię? 

-Alan. Miło mi.

-Ja jestem Melania. -wyciągnęłam rękę, a on to zignorował.

-Coś słyszałem. Rozsypuj to siano.

-Jasne...- wzięłam się do rozsypania siana w każdym boksie. Ignorant, brzydka jestem?  Smierdze?

-Ej!

-Co?

-ziemia do Melki! Ja skończyłem.

-Faktycznie...-Rozdałam mieszankę, i nalałam świeżej wody.-Chcesz umyć ręce?

-Nie.

-Twoja wola,  teraz idziemy po konia. Weź uwiąz.

-Że co?

-Nic. - poszłam do siodlarni, wzięłam uwiąz i poszłam na pastwisko wraz z chłopakiem. -To marchewka.

-wiem,  nie rób ze mnie debila.

-Diana! - czarny, fryzyjski koń, wybiegł zza drzewa. Podniosłam ręce w górę i koń się zatrzymał. -Cześć, maleńka. -

-Maleńka?  To kobyła.

- Nie mów tak, bo się obrazi. - podałam Alanowi marchewkę - konie wyczuwają emocje, przywitaj się z nią i na płaskiej dłoni podaj marchewkę. -Alan wykonał polecenie.

-Możemy iść?

-Cierpliwości. Pokaże ci coś. - chwyciłam patyk.

- Ooo..niesamowity patyk.

-Cicho. - pokazałam Dianie patyk, i rzuciłam najdalej jak potrafiłam.
Diana ruszyła galopem i po chwili wróciła z patykiem.

-Jak pies.

-Łatwo się uczy. -zapiełam uwiąz i wyszłam z pastwiska. -Zamknij za sobą.

Podeszłam do stanowiska i ją przywiązałam.

-Co teraz?

Rzuciłam mu szczotkę.

-Czyść.

-No jasne...

-Nie bój się. Konia to nie  boli, trochę mocniej, i szybciej. - po jakiś pięciu minutach skończył. Chwyciłam kopystke i zaczęłam czyścić kopyta.

- weź szczotkę do grzywy i czesz,  ale nie mocno,  żeby nie wyrwać włosów. - po chwili skończyłam z kopytami i chwyciłam szczotkę. Zaczęłam rozdzielać poplątane kosmyki i czesać. Zrobiłam jej warkocz.

-Możemy iść. - powiedziałam z uśmiechem. Rozwiązałam uwiąz i poszliśmy na ujeżdżalnie, pamiętaj, lewa strona konia.
Weszliśmy na ujeżdżalnie.

-Klaro, to Alan. -Klara podeszła i uśmiechnęła się.

-Klara- wyciągnęła rękę z uśmiechem.

-Alan - odwzajemnil gest Klary. Spiorunowałam go wzrokiem.

- Melania, na barierce masz rzeczy załóż jej i porób ćwiczenia, a Diana niech pochodzi.

-Jasne. -szturchnęłam Alana. Pociągnęłam Dianę i przywiązałam do bariery, przełożyłam kantar przez głowę,  i zaczęłam zakładać ogłowie.

-Co jest? - Alan podszedł od tyłu, tym samym wystraszył mnie i Dianę.

-Nienormalny jesteś? -uspokoiłam Dianę i zaczęłam zakładać siodło.
-Obraziłaś się? -ściągnęłam kantar i wskoczyłam na konia. Wyregulowałam strzemiona.

-Jesteś idiotą, któremu trzeba wszystko tłumaczyć. Nic nie umiesz. I utrudniasz życie innym. Diana,  prowadź. - Diana ruszyła czworobokiem, a ja zaczęłam się rozciągać.

Alan podszedł do Klary i zaczęli rozmawiać, po chwili podeszły do nich Tina i Kinga. Zaczęłam kłusować.

-Mela! - krzyknęła Klara.
Po chwili zaczęłam galopować, zrobiłam raz tor przeszkód.

-Melania! Zatrzymaj się!

-To mój koń!  - przeskoczyłam przez barierke i galopem ruszyłyśmy na polanę. - Stój.
Już stempem szłyśmy nad jeziorko gdzie Diana się napiła, wróciłyśmy na polane.

- co chcecie?  -Tina, Kinga i Alan stali na polanie. Diana sięgała po trawę, a ja ciągnęłam jej łebek w górę.

-Daj jej tę trawę- Alan się uśmiechnął.

-żeby brzuch ją bolał? - wróciłam do stadniny i przywiązałam ją do stanowiska. Przełożyłam kantar i ściągnęłam ogłowie.

-Moja kochana- pocałowałam ją w czoło. Ściągnęłam jej siodło, czaprak, powiesiłam,  żeby się suszył,  umyłam wędzidło i powiesiłam na wieszaku "Diana". Założyłam jej różowy kantar, odwiązałam uwiąz.

-Dobranoc, Diano. -klacz trąciła mnie nosem i pobiegła do boksu, poszłam za nią i ją zamknęłam. Wyszłam ze stajni.

-Jezu!

-Przestraszyłem cie? - Przy stajni stał Alan.

-Skończyłeś swoją robotę idź do domu. -zauważyłam Tine, podeszłam do niej.- Daj zadzwonić.

-Spoko - przyjaciółka podała mi telefon,  wybrałam numer,  zadzwoniłam do mamy i poprosiłam o przyjazd. Oddałam Tinie telefon i Pobiegłam do siodlarni, wzięłam torbę i wybiegłam, czekając przy drodze.

-Będziesz jutro?

-Przestań straszyć!  Tak będę. Ale nie będę się tobą zajmować,  przychodzę do Diany.

-Ale Klara...

-To mój koń,  więc głównie przychodzę do niej. Mam nadzieje, że to rozumiesz. - chłopak wrócił do dziewczyn, a ja czekałam na mamę. 

Wsiadłam do auta. Spojrzałam na nią i bez słowa poejchałyśmy do domu. W domu pobiegłam do pokoju,  wzięłam prysznic, założyłam piżame i wskoczyłam do łóżka. Po chwili zasnęłam.

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

281K 6K 33
WATTPAD BOOKS EDITION You do magic once, and it sticks to you like glitter glue... When Johnny and his best friend, Alison, pass their summer holid...