N: Siedzimy razem i pijemy kawę. Y: Najnormalniejsza rzecz na świecie, ale dla nas wyjątkowa. N: tylu normalnych rzeczy nie możemy robić, szalałam z niepokoju o ciebie. Gdyby nie Yaren nie mogłabym nawet do ciebie zadzwonić. Y: Dramat telefoniczny. N: Nie zaczynaj. Y: Co jest bardziej naturalnego niż kupienie żonie telefonu?? Nie widzisz że twój upór jest śmieszny?? Nur odstawiła kawę na stolik. N: Widzę ale nie ustąpię, co by było gdybyś kupił mi telefon. A później podczas kłótni rzuciłabym nim i popsuła??
N: Nie wybaczyłabym sobie. Y: Coś takiego. N: Muszę pracować. Y: Ale przecież.. N: Nie mów że masz pracę bo pożałujesz. Y: Oddałaś ciotce pensję?? N: Czułam się okropnie gdy wzięłam od niej pieniądze, nawet mi nie przypominaj. Dopiero za rok będę mogła wrócić na studia, muszę sama zarabiać choćby parę groszy. Y: Jesteś moją żoną, wiesz że nie musisz pracować. N: Nauczyłam się żeby stać na własnych nogach. Y: Rozumiem, jak to sobie wyobrażasz w tej sytuacji?? N: Znajdę jakiś sposób, dłużej tak być nie może. Chcę pracować, wrócić na studia i zrobić wiele różnych rzeczy.
Y: Znajdzie się tam miejsce dla mnie?? N: O nic cię nie obwiniam, ani nie próbuję cię w ten sposób ukarać. Y: Przeze mnie tkwisz zamknięta w domu, nie możesz wrócić na studia ani pracować. Złapałem ją za rękę.
Y: A ja nawet własnej żonie nie mogę kupić telefonu. N: Nie chodzi mi o postawienie na swoim. Y: Dlaczego ciągle tak myślisz?? Tak ci się wydaje bo zawsze stawiasz na swoim. Do drzwi zapukała Iclal, pociągnęła za klamkę ale było zamknięte. I: Yigit to ja. N: Iclal. Y: Jest za drzwiami, zamknąłem je na klucz. N: Co teraz zrobimy?? Y: Schowaj się i nie hałasuj. Nur poszła do drugiego pokoju, poszedłem i otworzyłem drzwi Iclal. I: Zamykasz w firmie drzwi na klucz??
Iclal weszła do gabinetu. I: Słyszałam jak kłóciłeś się z kimś przez telefon. Zamknąłem drzwi. I: Wołałam ale się nie odezwałeś. Zdjęła płaszcz, podszedłem do kanapy i zobaczyłem że Nur zostawiła torebkę na kanapie. Szybko przykryłem ją marynarką. Y: Zamyśliłem się, niespodzianka?? I: Porwanie, dziś wieczorem zjedzmy romantyczną kolację. Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
I: Jak mąż i żona. Y: Bardzo dobrze zrobiłaś ale zaplanowałem liczne spotkania. I: Zaczekam, mam dużo czasu. Podeszła i usiadła na moim fotelu za biurkiem, oparła ręce o pod brudek. I: Nic się nie zmieniło, wszystko tak jak zapamiętałam. Spojrzała na zdjęcia stojące na biurku. I: Mert jest tutaj z tobą, nawet Cahit. A ja?? Gdzie moje zdjęcie?? Zrobimy profesjonalną sesję. Wstała z fotela i podeszła do mnie. Y: Dobrze. Spojrzałem na zegarek. Y: Zaraz zacznie się zebranie, może powoli. Ktoś zapukał do drzwi. Y: Proszę. Do gabinetu weszła Elmas.
El: Panie Yigit. Podeszła bliżej. El: O pani Iclal, sekretarka mówiła o kimś innym. I: Co mówiła?? Nie było nikogo kiedy przyszłam. Y: Weź rzeczy, chodźmy coś zjeść. I: A spotkanie?? Y: Przełożę, albo Cahit się tym zajmie. El: Części zamienne. Y: Przejrzę listę po drodze. Iclal wzięła płaszcz i torebkę. Elmas wychodziła razem z nami, otworzyła drzwi. Y: Zrobiłaś rezerwację?? I: Nie. Y: Zamówię stolik. Zamknąłem drzwi za Iclal i poszedłem do Nur, otworzyłem drzwi. Stała tyłem, odwróciła się do mnie. N: Przestraszyłeś mnie. Y: Wybacz.
N: Co zrobić?? Y: Udawaj że dawno stąd wyszłaś i szukasz Elmas. Podszedłem do niej i złapałem ją za głowę. Y: Bardzo cię przepraszam. Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem, zamknąłem za sobą drzwi. Wyszedłem z gabinetu. Y: Możemy jechać. Iclal wzięła mnie pod rękę i szliśmy w stronę schodów. I: Mażę o kolacji z tobą, sam na sam. Siedzieliśmy z Iclal w restauracji.
I: Nie pamiętam ale po ślubie chyba często jedliśmy na mieście?? Y: Raczej w domu. I: Z całą rodziną?? Y: Tak. Iclal podniosła kieliszek z winem. I: Jesteśmy nudną parą. Napiła się łyk wina. I: Dlaczego nie pijesz?? Y: Będę prowadził. I: Musimy wracać?? Y: Nie rozumiem?? I: Jeśli dużo wypijemy możemy zostać w dobrym hotelu, ucieczka na jedną noc. To byłoby piękne. Y: Mam mnóstwo spraw po powrocie będę jeszcze pracował. Napiłem się łyk wody. I: Ty potrzebujesz pracy, ja potrzebuję ciebie. Iclal znowu się napiła. Y: Nie pij tyle, odwykłaś. I: Tej nocy będę robić to do czego nie jestem przyzwyczajona.
I: Chciałam znów zobaczyć tę minę, chodziło mi o to że pragnę abyśmy zostali sami. Mam dosyć tłumu w domu, szkoda mi mamy ale uważam że powinniśmy przenieść się do innego domu. Y: Za wcześnie na tę rozmowę. I: Czuję się bardzo samotna w przepełnionym domu, jeszcze bardziej samotna kiedy cię tam niema. I po wyjeździe Sinana. Y: Masz syna i matkę. I: Jego odejście mnie dotknęło, szczególnie jego ostatnie słowa. Y: Jakich?? Iclal wyjęła z torebki kartkę i podała mi, przesuwając ją po stole.
I: Nikomu nie ufaj, nawet własnej matce. Złapała mnie za rękę. I: Co chciał mi przekazać?? Wydzwaniam do Sinana, telefon wyłączony. Dojechał ale nie odbiera, żebym nie kazała mu się tłumaczyć?? Nie chce powiedzieć co to znaczy?? Nikomu nie ufaj, brat ostrzega. Żebym nikomu nie ufała, nawet mamie. Jak mam to rozumieć?? Y: Tylko on ci odpowie. Napiła się ponownie wina. Y: Nie pij tyle. Podszedł do nas kelner z winem, chciał nalać Iclal. Zasłoniłem kieliszek ręką. Y: Nie dziękuję.
koniec rozdziału