Attack on Titan | Hope

By Juliet-Ayran

99.1K 6.1K 3.7K

Levi x OC Zadaniem najsilniejszego żołnierza ludzkości jest walka oraz poświęcenie za swój naród. Z tym przyc... More

[1] Inny Naród
[2] Zwiadowcy z Jeonsy
[3] Poznajmy się lepiej
[4] On też potrafi się śmiać
[5] Zaufanie
[6] Pomysł
[7] Nieszczęśliwa Matka
[8] Koszmar
[9] Przygotowani na zagrożenie
[10] Za mury z Jeonsą!
[11] Plan B
[12] Przyjechałam tu by walczyć!
[13] Małe, ale przydatne
[14] Ratunek
[15] Prawdziwe oblicze
[16] W obronie oddziałów
[17] Ackerman
[18] Biały wybawca
[19] Myśli
[20] Prawda
[21] Twoje oczy są zielone
[23] Dwie gwiazdy na nocnym niebie
[24] Noc pełna radości
[25] Bolesna Przeszłość
[26] Pożegnanie
Epilog
Premiera drugiej części!

[22] Po raz pierwszy

2K 149 77
By Juliet-Ayran

Julie P.O.V

Miałam ostrza w dłoni. Byłam tego pewna, nie mogę spudłować. Muszę trafić. A ona, tylko ze mnie drwiła. Stała i się naśmiewała.

- I że niby to zrobisz? Nie odważysz się. - drwiła. - Jesteś zbyt słaba by zrobić krzywdę swojej przyjaciółce. - mówiąc to zmieniła swój wygląd, teraz wyglądała jak normalna Nathalie.

Przez chwilę nie byłam pewna czy aby na pewno dam radę to zrobić. Jednak nie chciałam dać się oszukać. Przecież to wiadome, że chce wywołać u mnie to samo co niedawno. Myśli, że jak będzie wyglądać jak ona w co dziennej formie, to nie dam rady jej powstrzymać.

- Jesteś pewna? - zaczęłam a po chwili przewróciłam ją przez co wylądowała na plecach.

Chciała się podnieść jednak ja nie chciałam jej na to pozwolić, więc usiadłam na niej okrakiem. Przytrzymałam jedno ostrze w górze, nad nią szykując się do ataku. Aby upewnić się, że już nic nie zdąży mi zrobić, od razu zrobiłam to co powinnam. Wbiłam w nią ostrze, prosto w środek klejnotu. Przez chwilę w górę emitowało jasne, zielone światło, jednak po paru sekundach zniknęło a przemieniona Nathalie pomimo pękniętego kryształu nadal była "tą złą". Zdezorientowana zostałam przewrócona na plecy. Nie wiedziałam co się właściwie dzieje, jak to mogło nie zadziałać?

Levi P.O.V

Tytanów było coraz mniej, widocznie na czymś się skupiła, co nie pozwalało na ich wzmocnienie. Jednak czas ucieka. Boję się, że nie zdążymy na czas. Wzmocniony tytan którego pokonałem razem z moją drużyną padł, mogłem ruszyć Kawaii na pomoc, gdyż nie jestem pewny czy sobie poradziła. Gdy razem z Petrą byliśmy na miejscu, zauważyliśmy w oddali dwie postacie. Były ledwo żywe. Podbiegliśmy do nich, Petra zaczęła oglądać każdą z nich.

- Ich stan się pogarsza z czasem. Jestem pewna, że to robota tego potwora.

Przytaknąłem rozglądając się przy tym dookoła. Nigdzie nie było widać sprawczyni. Ruszyłem do przodu. Na ziemi leżało zakrwawione ostrze z zieloną poświatą. Czyli ona ją wykończyła... ale czy Dabrowska nie powinna być już cała i zdrowa? Więc skoro Rossel ją trafiła, to dlaczego obie leżą na ziemi i umierają? No i gdzie jest ten zaklinacz?

- Petra, zostaniesz tu na chwilę z nimi? Ja znajdę Zauberer, martwię się o to, że mogła nas oszukać. Coś długo jej nie widziałem. - oznajmiłem po czym skierowałem się do lasu.

A w lesie, mocne zaskoczenie. Inni żołnierze zwijający się z bólu na ziemi. Pierwszy raz widziałem Hange w takim stanie. Wystraszony, pobiegłem w inną stronę. Tam to samo, mój oddział także nie był w najlepszym stanie. Wiedziałem, że to robota zaklinacza, ale miałem wątpliwości do tego, czy zrobiła to sama. Nagle, usłyszałem krzyk, znajomy co mnie przeraziło. Od razu wiedziałem do kogo należy, tak to zdecydowanie krzyk Petry. Pobiegłem szybko do miejsca w którym ostatni raz ją widziałem. A tam, przerażona Petra z ostrzem w ręku walcząca z zaklinaczką. Niestety wyraźnie było widać, że przegrywała.

- Ty przebiegła dziewucho! Za moment zginiesz! - usłyszałem od przemienionej Nathalie.

Nie byłem w stanie powiedzieć czy zdążę. Widziałem jedynie jak zaklinacz kieruję ostry nóż w stronę, której Petra nie chroniła. W porę zareagował ktoś, kogo bym się tam nie spodziewał. Tym kimś była Merlin. Zablokowała nóż uniemożliwiając jego użycie. Sama nakierowała go w stronę szyi dziewczyny zaczynając szarpaninę. Niestety, nie potrwała ona długo. Merlin chociaż się broniła szybko dostała w swoje czułe miejsce, którym była lewa łopatka. Sprawiło to, że zablokowała się jej moc. Nie mogła użyć ochrony ani spróbować przejęcia, przez co zaklinacz mógł szybko spowodować kolejną rzeź. Ja w tym czasie podbiegłem do wystraszonej Petry.

- Hej, wszystko w porządku? - zapytałem.

- Chyba tak, tak myślę. - odpowiedziała po czym wypluła niewielką ilość krwi na ziemie.

Czyli ją też dopadła. Coraz bardziej nasila mi się myśl, że to już nie jest ta Nathalie którą darzyłem dużym uczuciem. To prawdziwy potwór.

- No, a więc został deser. - powiedziała przyglądając się mi.

Walka tu nic nie da, nawet jeśli, to i tak pewnie nie dałbym rady. Za bardzo ją przypomina. Nie rozumiem tego, sam przecież tłumaczyłem innym, że nie jest sobą. Aby robili to, aby ją uratować, podczas czego ja sam nie potrafię kiwnąć palcem.
Już wyciągała rękę. Wiem, że zaraz i ja podzielę los innych osób. Zgładzony przez miłość, brzmi to nad wyraz idiotycznie. Jednak nie zrobiła tego, czego się spodziewałem. Zaczęła drżeć, jakby nie potrafiła mnie zabić. Zrozumiałem, że być może Nathalie którą znam nadal walczy tam w środku. 

- Co... się dzieję? Dlaczego nie mogę cię zabić? - pytała trzymając się za głowę.

Dzięki temu mogłem uciec, to też zrobiłem. Oddaliłem się na bezpieczną odległość podbiegając do Merlin. Jestem pewny, że jest jeszcze dość świadoma by mi z tym pomóc. Miałem szczęście, zdawała się rozumieć, co staram się przekazać.

- Levi, chyba ją rozgryzłam. Nathalie nadal tam walczy, jednak nie daje rady. W tej sytuacji, musimy wybudzić w niej silne emocje, związane z jakimś dużym uczuciem. - mówiła słabo przez osłabienie sił. 

- Też tak myślę, ale jak niby mam odblokować u niej jakiekolwiek silne emocje? - zapytałem.

- Sprawdzałam to już, spójrz na nią. - poleciła. 

Zrobiłem co powiedziała i popatrzyłem na nią. W ogóle nie była nami zainteresowana. Stała trzymając się mocno za głowę.

- Jest w rozsypce bo nie mogła cię zabić. To idealny dowód, że Nathalie ma w tym udział. Jest w jej ciele, więc ma też jej umysł. Silnych uczuć nie zdołała zignorować, po prostu nie mogła ciebie zabić, bo Nathalie cię kocha. 

Na ostatnie słowa zesztywniałem. Byłem świadomy, że istniej prawdopodobieństwo jakiś uczuć z jej strony, jednak nie brałem tego na poważnie. 

- Jest podatna na silne emocje, ale nadal nie wiem co mam zrobić.

- Spraw aby się uwolniły, pomyśl. Skoro to coś w Nathalie nie może cię zabić, ponieważ Nathalie coś do ciebie czuję, to spraw by nie miała co do tego wątpliwości. Musisz coś zrobić by dzięki temu mogła się od niej uwolnić. Pośpiesz się tylko, skoro zniszczenie klejnotu nic nie dało, to oznacza, że zaraz przejmie ją całkowicie i nie będzie już dla niej ratunku. - powiedziała po czym nie dała rady i zamknęła oczy.

Super, teraz mam sam myśleć jak uporać się z tym problemem. Sprawić by nie miała co do tego wątpliwości... Ale jeśli to nie to? Co mam niby zrobić? Skąd wiem, że to jej pomoże? Jednak Merlin może mieć rację. Muszę szybko zdziałać, zrobić coś teraz albo nigdy. Mam nawet pomysł... Jednak czy wypali?
Wstałem z ziemi i skierowałem się w stronę Nathalie, która po części się już uspokoiła. Domyślam się, że ta prawdziwa Nathalie jest na skraju wytrzymania psychicznego, być może nawet w tej chwili to coś wmawia jej, że już nie da rady, że przegrała. Jednak ja w nią wierzę i zaraz jej to udowodnię.

- A ty czego tu chcesz? Śmierci na miejscu? Masz to u mnie jak w banku krasnalu. - powiedziała uświadamiając sobie, że się do niej zbliżam.

Upuściłem moje ostrza, w tej chwili byłem bezbronny. Nie miałem czym się obronić. pomimo tego wierzę,  że mi się uda... chyba. Ciekawy jestem czy będzie to pamiętać...

- Ty na serio chcesz zginąć. - prychnęła. - Masz już dość życia bo nikogo już nie masz? 

Z tym jej uśmiechem mówiącym te rzeczy... byłem pewny jednego. Ten potwór musi odejść, zapaskudza tylko osobę jaką jest Nathalie Watson. Nie ma już odwrotu, muszę to zrobić by ją uratować. Zaraz to się stanie, jednak nie czuję stresu czy czegoś podobnego. Jestem pewny swego. Byłem coraz bliżej, a ona nie atakowała.

- Czemu... Czemu nie mogę cię zaatakować? No dalej... - mówiła sama do siebie.

Jeszcze się trzyma. Mam nadzieję, że zdążę. Gdy byłem wystarczająco blisko chwyciłem ją mocno za ramiona, przybliżyłem jeszcze bliżej do siebie po czym powiedziałem cicho...

- Może będziesz mieć mi to za złe, ale robię to dla ciebie. - powiedziałem po czym zamknąłem dystans między naszymi ustami.

Na początku czułem lekki opór z jej strony, jednak później zaczęła oddawać pocałunek. Jej usta były suche lecz pomimo tego sprawiały wrażenie delikatnych. Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej a w moim brzuchu wybuchała jakiegoś dziwnego rodzaju rewolucja. Przyznaje, że mógłbym tak zostać na zawsze. Czułem przyjemne ciepło oraz dotąd nieznajome mi dreszcze przechodzące przez ciało. Niestety, co dobre szybko się kończy. Odsunąłem się, trzymając ją w swoich ramionach. Udało się, to naprawdę zadziałało.

Następnie wziąłem Nathalie na ręce. Jest pewnie po tym wszystkim zmęczona, gdyż najzwyklej spała. Nie widziałem żadnych urazów, więc można wnioskować, że jest już całkiem zdrowa. Reszta korpusu była zmęczona i bezpiecznie wracała do bazy. A ja szedłem na przód razem z nią, zastanawiając się, czy jest czegokolwiek świadoma.

Merlin P.O.V

Siedziałam z Petrą, Julie oraz Dabrowską w pokoju Nathalie. Czekałyśmy aż się obudzi same przy tym odpoczywając. Nie wyglądała na to, by potrzebowała opieki szpitala. Można powiedzieć, że po tej przemianie wszystkie urazy zniknęły. Nie mam bladego pojęcia gdzie ta paskudna moc się znajduję, być może do mnie wróciła. Czy tak jest czy nie, z czasem znajdę sposób na to, by się jej pozbyć raz na zawsze. Temu wszystkiemu towarzyszyła głucha cisza, denerwowało mnie to. Po za tym, strasznie mi się nudziło. Zaczęłam myśleć, w końcu sporo spraw jest tu do przemyślenia. Zaczęłam od tego, co działo się około dwie godziny temu. Ta dziwna, ciemna strona zawładnęła Nathalie a jako, że nie miała z tym doświadczenia wcześniej, nie potrafiła się bronić. Prawdopodobnie za cel obrała sobie obręb trzech murów, chciała przejąć kontrolę nad wszystkim tutaj... Być może dlatego rozpoczęła proces uśmiercania. Jedną z osób które mogły ją powstrzymać byłam ja. W jakiejś części byłam odporna na ten cały proces i dzięki temu wiele widziałam. Przyznaję się, zlekceważyłam Levi'a. Sądziłam, że nie da rady tego zrobić. A jednak. Zadziwiłeś mnie, Levi'u Ackermanie.

- Merlin, byłaś jedną z osób które były przytomne podczas finału całej tej akcji, prawda? - zapytała w pewnym momencie rudowłosa.

- Tak. - odpowiedziałam kierując na nią wzrok.

- Jak wy to zrobiliście? Nie widziałam nic, a też nikt mi nic nie powiedział. Jak doprowadziliście Nathalie do normalności?

Powiedzieć jej czy siedzieć cicho? Zastanawiałam się nad tym pewną chwilę. Z jednej strony, chętnie bym im powiedziała o tym co się stało. Miałybyśmy o czym rozmawiać, potem prawdopodobnie spowodować speszenie od strony Ackermana.
A z drugiej strony... mogę pozwolić działać mu samemu. Od pewnego czasu widać, że los popycha ich w swoją stronę. Może ma już jakiś pomysł na to by wszystko jej powiedzieć?

- Merlin, co tam się stało? - nadal dopytywała się Julie.

Dobra, niech się krasnal cieszy, nic jej nie powiem.

- Widzisz... To było takie skomplikowane. Ciężko zrozumieć, uwierz mi. - odpowiedziałam unikając jej wzroku.

Julie zostawiła to bez komentarza, po czym znów wlepiła swój wzrok w ścianę. Po niedługim czasie Nathalie nareszcie się obudziła. Biedaczyna, została zalana masą pytań od Julie. Nie mówiąc już o tym, że się mnie przestraszyła.

- Co ona tu robi?! - krzyczała wskazując palcem w moją stronę.

- No tak, ty nie wiesz co się wydarzyło przez ten czas.

- Jak to przez ten czas? Ktoś mi wyjaśni co robi tutaj ta morderczyni i w dodatku nikt prócz mnie nie ma z tym problemu?! - nadal się wydzierała.

-Widzisz Natii, gdyby nie Merlin prawdopodobnie byłabyś teraz martwa. To ona znalazła ciebie i Levi'a wtedy na wyprawie, gdy byłaś w ciężkim stanie. To ona też jakby to powiedzieć... uleczyła cię z twojego stanu w jakim byłaś. - tłumaczyła Julie.

Nathalie jeszcze przez jakiś czas lustrowała mnie wzorkiem. Wiem, że dużo czasu minie zanim mi zaufa. Rozumiem, że ciężko jest zaufać osobie, przez którą przeżyło się jedną ze straszniejszych rzeczy. Gdyby nie patrzeć to także przeze mnie zamieniła się w potwora. Sprawiłam jej tyle problemów.
Resztę popołudnia spędziłyśmy tłumacząc wszystko zdezorientowanej szarookiej wszystko po kolei, pomijając ten pocałunek z Levi'm oczywiście. Gdy dziewczyny już wychodziły, ja zostałam jeszcze na chwilę. To wszystko dało mi do myślenia, że muszę jej to powiedzieć. Doszłam do wniosku, że Ackerman pewnie siedziałby cicho i to całe romantyczne napięcie by padło.

- Nathalie... czuję, że muszę powiedzieć ci coś, o czym powinnaś wiedzieć. - zaczęłam gdy zorientowałam się, że dziewczyn już nie ma a drzwi są zamknięte.

Watson popatrzyła na mnie tym samym wyrażając zainteresowanie. Nie czekając na zaproszenie, przeszłam do rzeczy.

- Widzisz... chodzi o tą całą akcję z twoją przemianą... -zaczęłam.

- Przecież wiem, że to twoja wina. - powiedziała przerywając mi.

- Nie, nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że w pewnym sensie okłamałam cię w stosunku do tego jak to wszystko się zakończyło... - kontynuowałam lekko speszona.

- Nie rozumiem. - stwierdziła z lekkim śmiechem.

- No wiesz... to było tak, że chciałaś go wykończyć no nie? I wtedy ja wbiłam w ciebie te ostrza i wszystko było po wszystkim. To było kłamstwo. Tak naprawdę, nie dało się tego inaczej zrobić. Więc stwierdziłam, że zdołasz się od niej obronić naprawdę silnymi uczuciami. Więc żeby je wybudzić u ciebie... - starałam się mówić jak najwyraźniej. 

- No przejdź w końcu do rzeczy! - wykrzyknęła znudzona Nathalie

- Levi cię pocałował! - krzyknęłam głośno z nerwów.

Wyraz twarzy Nathalie w tej chwili mówił wszystko za słowa które starała się wypowiedzieć. Była jednocześnie zszokowana jak i zawstydzona, nie mówiąc o tym, że nie chciała mi uwierzyć.

- K-kłamiesz! Tak, na pewno! On nigdy by czegoś takiego nie zrobił! Znam go lepiej od ciebie, więc wiem lepiej, no nie? - zaprzeczała z rumieńcem na twarzy.

- Ja nie byłam wtedy w transie, więc wiem lepiej, no nie? - powtarzałam naśladując jej głos.
Nastała chwilowa, niezręczna cisza. Postanowiłam zostawić ją z tym samą, dlatego zaczęłam kierować się ku drzwiom. 

- Mów co chcesz, ja ci nie wierzę. Uwierzę jak sam mi to powie. - stwierdziła po czym przykryła swoją czerwoną twarz poduszką.

- Jak chcesz... - odpowiedziałam po czym złapałam za klamkę i wyszłam z pomieszczenia.

***

Continue Reading

You'll Also Like

2.1K 182 22
Dla każdego chociaż trochę zainteresowanego klasą 1-B z Boku no Hero Academia. Bardzo lubię klasę B, bo wszystko, co wiemy o większości z nich to ic...
2.5K 75 29
Szczoto x YN Jak jest napisane w tytule jest to parodia właściwie wszystkich fanfictionów z Shotem Zawiera wulgaryzmy, czarny humor i celowe błędy...
1.3K 68 4
"Huk, trzask, krzyki... Ogień. Pomarańczowo-żółty ogień pożerał Esgartoh. Gigantyczne cielko wiszące nad miastem. Ryk bestii. Nagłe porywy wiatru. W...
26.2K 1K 26
„ink brought us together"