Do or die

By mars_angel

1.2K 117 31

Nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie ten dzień. Gdy się dowiesz pozostają ci dwa wyjścia: zostać i żyć, odejść i u... More

Prolog
One
Two
Four
Informacja
Five
Six
Seven
Epilog
Podziękowania

Three

156 14 2
By mars_angel

Na wstępie chciałabym was poinformować, że druga część rozdziału to tak jakby sen- wspomnienie Sophie. Miłego czytania :*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy tata poszedł się przewietrzyć na świeże powietrze, zostałam sama i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Próbowałam zasnąć, ale nie było to takie proste. Słońce wpadające przez niedokładnie spuszczoną roletę straszliwie raziło moje oczy. Z każdą minutą wierciłam się niespokojnie. Nie wytrzymałam. Zabłądziłam ręką na szafkę koło łóżka. Łapałam każde przedmioty wpadające w moje dłonie. Centy, szklanka, tabletki, opakowanie chusteczek... Nie, to nie to. To musi być coś, co popłynie wraz z moimi myślami. Otworzyłam górną szufladkę i znalazłam starą gazetę o politykach, którą kiedyś czytał mój tata. Wyciągnęłam też zwykły, stępiony ołówek.

Chciałabym napisać coś prawdziwego, oderwanego od rzeczywistości. Coś mojego.

Na jednej wolnej stronie napisałam pierwsze słowo. Jestem. Skreśliłam.
Szukam! Tak, o to mi chodziło.

Dawno nie pisałam i wyszłam już z wprawy. Kreatywny mózg stał się zwykłym, zakurzonym schowkiem pamięci i wspomnień. Nikt w nim nie sprząta pajęczyn i ciężkich kamieni. Opustoszał. Muszę na nowo obudzić go do życia.

Nakreśliłam, to co przychodziło mi do głowy. Było to cholernie trudne.
Odetchnęłam i przeczytałam na głos.

Szukam dobrego anioła w swojej duszy
by wznieść się ponad chmury
Szukam wolności, miłości i braku cierpienia
Gdzie są moje skrzydła?
Czy zapomniały o mnie?
Jestem przy tobie, kiedy patrzysz, marzysz i oddychasz
Gdy ty śnisz na jawie,
mnie głęboki dół wciąga na sam spód zapomnienia i bezczucia
Samotności aniołów
Słucham cię uważnie każdego dnia,
Nie obwiniam
Żyję chwilą, gdy moje marzenia sięgają do gwiazd, a łzy na dno morskich otchłani.

Nie. Przecież to wszystko nie trzyma się kupy! Ten pseudowiersz to jedna wielka mieszanina wszystkiego. Nic mi już nie wychodzi. Nie potrafię. Nie umiem. Nie czuję.

Zaciągnęłam mocno powieki i ze złości zrobiłam z papieru kulkę. Wrzuciłam ją pod łóżko, aby nie musieć dłużej na nią patrzyć.

W tym samym czasie do mojego pokoju wparował tata. Zimne, rześkie powietrze oblało moją skore. Dotknął mojej ręki, ale widząc skrzywienie na mojej twarzy od razu ją cofnął. Przysiadł na stołku poprawiając zaparowane okulary.

- Co się stało, aniołku?- zapytał czułym głosem.

- Nie rozumiem nic. Nie rozumiem każdego słowa. Jestem do niczego, tato....

***

-Sophieeee!!!- usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam zdyszaną Olivię. Podeszłam bliżej.- Sophie- przytuliła mnie mocno i uśmiechnęła się promiennie.

- Coś się stało, Liv?- zapytałam trochę zdziwiona jej zachowaniem.

- To się stało, że nie odbierasz moich telefonów. Próbuję się dodzwonić do ciebie już od trzech godzin. Myślałam, że to tobie coś jest.

Wyjęłam telefon z kieszeni i na ekranie wyświetliło się 10 nieodebranych połączeń oraz 6 wiadomości. Jeśli od godziny nie daję żadnego znaku życia, moja przyjaciółka myśli, że ktoś mnie porwał albo obraziłam się.

- Przepraszam... Byłam na spotkaniu o prace i zapomniałam ci o tym powiedzieć. Potem nie włączyłam już głosu w telefonie- odparłam łagodnie.

- I jak ci poszło?

- Co jak?- wzruszyłam ramiona i zaśmiałam się.- Przecież mnie nie przyjęli, jak zawsze...

- Idealnie się składa. Wieczorem idziemy to odreagować- jej oczy zabłysnęły, na samą myśl o tym pomyśle.

- O nie, nie, nie- prychnęłam.

- Co?- uniosła jedną brew nie rozumiejąc mojego sprzeciwu. Czasem trzeba jej coś tłumaczyć, jak małemu dziecku.

- Nie idę na żadną imprezę, Liv- powiedziałam poważnie. Nie mogę jej ulec, muszę mieć też swoje zdanie.

- Ostatnim raz po tej twojej nieudanej randce pozwoliłam ci nie iść, ale teraz ci nie popuszczę. Matt też idzie. Będę tez inne chłopaki, moze jakiś wpadnie ci w oko- podekscytowana wzięła mnie w ramiona i zaczęłyśmy tańczyć na środku ulicy. Tak, to naprawdę normalne.

- Chcę odpocząć od związków.

- A kto powiedział, że to musi być związek?  Bez większych zobowiązań też mozna się świetnie bawić

- Olivia- przewróciłam oczami.

- Sophie!

- Naprawdę muszę iść?

- Tak- odparła nieugięta.

- Echh... Nie mam chumoru- zrobiłam nadąsaną minę. Próbowałam nawet się rozpłakać. Nie pomogło.

- Sophie nie daj się więcej prosić. Gwarantuję ci, że jak przyjdziesz to poczujesz się o niebo lepiej.

- Może masz racje- przegryzłam lekko wargę.

- Super! Przyjdę po ciebie o 19:00. Pa!- powiedziała i znikła. Nie zdążyłam nawet jej zatrzymać.

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Dochodziła godzina piąta popołudniu, kiedy wróciłam. Potrzebowałam spokoju i odpoczynku od codziennej rutyny.

Oznaczało to, że miałam dwie godziny na przygotowanie do imprezy. Czasem czas jest największym wrogiem człowieka. Lepiej, żeby mijał szybko niż ciągnął się w nieskończoność. Gdy tylko zacznie mi się tam nudzić, wymknę się po cichu niezauważona.

Przygotowania zaczęłam od przypatrzenia całej szafy w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Kompletnie nie wiedziałam, jak się ubrać. Wachałam się miedzy rurkami, a sukienką. W spodniach czułabym się o wiele bardziej komfortowo, jednak postawiłam na czarną, obcisłą, sięgającą mi do połowy ud sukienkę. Do tego dobrałam tego samego koloru szpilki i białą podręczną torebkę.

Kiedy ubranie miałam już gotowe, przyszedł czas na makijaż i włosy. Oczy podkreśliłam robiąc delikatne kreski i tuszując rzęsy. Na usta nałożyłam czerwona szminkę i lekko przypudrowałam twarz. Spojrzałam w lusterko i uśmiechnęłam się. Nie jest tak źle.

Rozpuściłam czarne włosy z koka i opadły falami na moje ramiona. Postanowiłam część z nich spiąć w wysokie kucyka stylizując się na Arianę Grandę. Wypuściłam też dwa pasma, aby delikatnie okalały moją twarz.

Do przyjścia Olivi została mi niecała godzina. Nie wiedziałam, co mogłabym przez ten czas ze sobą zrobić, więc wzięłam pierwszą, lepszą książkę z półki i zaczęłam czytać. Pochłonięta lekturą kompletnie zapomniałam o przyjaciółce. Kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, podskoczyłam i szybko zamknęłam książkę odkładając ją na swoje miejsce. Wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy i zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie Olivia rozmawiająca z moim tata.

Gdy przyjaciółka zobaczyła mnie na schodach, zagwizdała i uśmiechnęła się szeroko.

- Pięknie wyglądasz, Sophie- dodał tata lustrując mnie od stóp do głów. Poczułam, jak na moje policzki wtargnął rumieniec.

- Dziękuję, tato- uśmiechnęłam się.- Nie wiem o której wrócę, ale nie musisz na mnie czekać z kolacja.

- Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie- tata próbował przybrać wyraz surowego rodzica, jednak nie bardzo mu to wychodziło. Wiedział, że jestem dorosła i umiem o siebie zadbać, ale jego troska była czasami nad wyraz.

- Pa- powiedziałam i przytuliłam go
mocno.

Gdy wyszłyśmy, tata zamknął za nami drzwi. Na podjeździe zobaczyłam granatowy, znany mi samochód.

- Cześć Matt- uśmiechnęłam się i wsiadłam na tylne siedzenie razem z Olivią. Miejsce z przodu zajmował kolega Matta, Phin.- O, cześć, Phin- przywitałam się z brunetem.

- Cześć- odpowiedzieli jednocześnie, na co ja roześmiałam się.

Matthiew ruszył, po czym spojrzałam na jego odbicie w lusterku. Szare oczy uważnie obserwowały jezdnie, a blond kosmyki delikatnie opadały na czoło. Miał na sobie biały luźny T-shirt, czarne rurki i tego samego koloru skórzaną kurtkę. Phina okrywała szara, rozpięta bluza i czarna koszulka niedbale włożona w przetarte jeansy. Na zgrabnym nosie spoczywały granatowe Ray- Bany.

Kiedy Phin dostrzegł, że mu się przyglądam obdarzył mnie promiennym uśmiechem. Nabrałam delikatnych rumieńców na policzkach i odwróciłam wzrok na szybę. Przenikał mi obraz, tak bardzo znany. Poznałam wszystkie zaułki i uliczki miasta, którymi często spacerujemy.

W związku z tym, że większość z nas w samochodzie gustowała w muzyce rock, Phin był skazany na słuchanie ciężkiego brzmienia. W głośnikach rozbrzmiewały moje ulubione piosenki zespołu Thirty Seconds to Mars. Razem z Olivią próbowałyśmy naśladować wokalistę zespołu, Jareda Leto, a chłopaki mieli z nas niezły ubaw. Po chwili Matt dołączył do nas i razem śpiewaliśmy From Yesterday.

Po półgodzinie dojechaliśmy na miejsce. Byliśmy dorosłośli, więc ochroniarz bez problemu mógł wpuścić nas do klubu. Po wejściu uderzył we mnie zapach alkocholu mieszający się z potem ludzi. Większość osób tańczyło na parkiecie, ale znaleźli się też tacy, którzy byli zajęci piciem drinków lub romansowaniem. Próbowałam przepchać się miedzy ludźmi, ale cały czasy ktoś trącał mnie ramieniem. Czułam nieraz tych ochydnych mężczyzn na swoim ciele i ich okropny odór. Nawet nie zauważyłam, kiedy moi przyjaciele zniknęli gdzieś w tłumie. Zostałam sama, porzucona głodnym wilkom na pożarcie.

- Super...- mruknęłam i skierowałam się w stronę baru.

Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł i poprosił barmana o jakiegoś łagodnego drinka.

- Jak szaleć, to szaleć- usłyszałam czyjś głos. Bardzo znany mi głos.

Odwróciłam głowę w bok i moim oczom ukazała się Olivia. Uśmiechnęła się promiennie i przechylając głowę do tyłu wypiła shota jednym łykiem. Lekko skrzywiła się i wypuściła powietrze z ust.- Wszędzie cię szukałam, Sophie.

- Dlaczego zostawiłaś mnie samą?- zapytałam nierozumiejących jej zachowania. Zawsze trzymamy się razem.

- Przepraszam... Musiałam załatwić pewną sprawe- powiedziała po cichu, aby nikt nie mógł tego usłyszeć.

- Jaką sprawe?

Olivia nie odpowiedziała, tylko wyjęła z torebki  jakieś sreberko. Odpakowała z niego niebieską tabletkę i pomachała mi ją przed oczami.

- Olivia! Czy to...- zszokowana nie wiedziałam, co powiedzieć.

- Chcesz?- zapytała podając mi narkotyk. Bez chwili zawahania odmówiłam.- No Sophiee.... Przecież to nic złego. Ten akurat nie jest tak silny. Dostaniesz kopa, ale nie na długo. Szybko wyrwiesz faceta i po sprawie- powiedziała to tak spokojnie, jakby to była jakaś normalna, zwyczajna sprawa.

- Czy ty słyszysz co mówisz?

- No weź, specjalnie wzięłam dla nas dwie- uśmiechnęła się dumnie.

- Co?!

Nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż przykleił się do niej jakiś typ. Olivia spojrzała na niego zalotnie i oparła dłoń o jego klatkę piersiową, przyciągając go bliżej.

- Zatańczysz, złotko?- zapytał mężczyzna o niskim głosie, przenosząc dłoń na talię mojej brązowowłosej.

Ona tylko zatrzepotała rzęsami i wstała z krzesła opuszczając nieco niżej czerwoną sukienkę, która i tak była dość krótka. Patrzyłam na to wszystko z lekkim zmieszaniem.

- Przepraszam, zaraz do ciebie wrócę- powiedziała chowając szybko narkotyki do torebki. Nim zdążyłam się obejrzeć, zniknęli gdzieś w tłumie.

- Zajebiście- wysyczalam w powietrze i schowałam twarz w dłoniach.

Niespodziewanie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Błagam, żeby to był Matt. Albo chociażby Phin. Panie Boże, proszę cię bardzo, nie zostawiaj mnie samej. Obróciłam się w stronę ręki i zobaczyłam jakiegoś faceta po trzydziestce. Super, super i jeszcze raz super.

- Cześć, skarbie- powiedział przysiadając się na krzesło obok. Spojrzał w moje oczy, wiercąc mnie na wylot swoim wzrokiem. W tym samym czasie barman postawił przedę mną mojego drinka. Wypiłam go za jednym tchem. Zapragnęłam więcej.

- Poproszę coś mocniejszego- poprosiłam barmana.

- Ja to samo- dodał mężczyzna obok, cały czas wpatrzony we mnie, jak w obrazek.- Może masz na coś ochotę, skarbie?- zapytał przysiadając się bliżej. Nagle jego obślizgłe łapsko znalazło się na moim udzie. Odepchnęłam je gwałtowanie i spojrzałam na niego oburzona.

- Nie za dużo sobie pozwalasz?

- Złość piękności szkodzi- zaśmiał się i posłał mi szyderczy uśmiech. Wstał z krzesła i coraz bardziej na mnie napierał. Czułam jego pot na skórze i okropny, nieświeży oddech. Dostrzegłam na jego szyi ślady czerwonej szminki i niedokładnie zawiązany krawat. Gość przybliżył się o wiele za blisko i chciał mnie pocałować. Zaczęłam się szamotać, ale on przytrzymał moje ramiona swoimi silnymi rękoma nie pozwalając mi uciec. Zaczęłam się dusić i poczułam napływające łzy do oczu. Słyszałam swoje serce, które z każdą biło coraz szybciej. W myślach przelatywały mi rożne najgorsze scenariusze. Bałam się. Mężczyzna był juz blisko dotknięcia moich warg. Zaryzykowałam. Z całej siły kopnęłam go szpilką w kroczę. Ouć! Odsunął się ode mnie i złapał za bolące miejsce.

- Suko!! Jeszcze pożałujesz- zaczął mi grozić i rzucać we mnie przeróżnymi wyzwiskami. Zdezorientowana uciekłam w głąb sali w ostatniej chwili. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu.

Poczułam mocny ucisk w klatce piersiowej i zakręciło mi się w głowie. Złapałam się za skronie i zamknęłam oczy. Niemiłosierny ból prawie wysadził moją głowę. Przed oczami pojawiły się białe plamy a ja tracąc czucie w nogach upadłam na zimną posadzkę. Rzeczywistość mknęła przede mna, aż w końcu pojawiła się czarna  pustka.

Nie wiem jak długo byłam w tym stanie odrętwienia, ale kiedy się obudziłam leżałam w jakimś łożku. Nade mną stali tata i Olivia. Spojrzałam na lewą dłoń, so której był przyczepiony wenflon. Podążyłam wzrokiem za rurką, aż do kroplówki wiszącej nade mną.

- Co się stało? Gdzie ja jestem?- poczułam mocny ucisk w głowie i zmrużyłam oczy kilka razy.

Próbowałam wstać z łóżka, ale tata przytrzymał moją ręke.

- Sophie... Leż spokojnie. Musisz teraz odpoczywać- posłał mi łagodny uśmiech.

- Dlaczego?

- Zemdlałaś na tej imprezie. Olivia zadzwoniła po karetkę i przywieźli ciebie tutaj. Olivio, ona napewno nie zażywała tych narkotyków?- zwrócił się do mojej przyjaciółki. Brązowowłosa chciała coś powiedzieć, lecz ja jej przerwałam.

- Narkotyki? Co? Powiecie o co wam chodzi, czy mam wstać i sama się dowiedzieć?

- Zażywałaś  jakieś narkotyki, Sophie?- zapytał poważnie dotykając mojej ręki.

- Chyba nie...- próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z imprezy. Przed oczami migały mi pojedyncze urywki.

- Przypomnij sobie- nie odpuścił i wolał się upewnić. Jak zawsze jest taki troskliwy.

- Nie brałam- powiedziałam, mając nadzieję, że tak było.

- Leżysz już tu drugi dzień, wiesz?- zapytała Olivia smutnym głosem. Dwa dni nie miałam kontaktu ze światem? Nic już z tego nie rozumiem... Poddaje się.

Usłyszęliśmy skrzyp drzwi i do sali wszedł lekarz ubrany w białe, szpitalne odzienie. Przeniósł wzrok na mnie i na tatę, a następnie na Olivię. W ręku trzymal plik jakiś kartek. Z grobową miną skierował się w stronę mojego łóżka.

- Moglibyśmy zostać sami na chwilę z panną Davis?- zapytał spoglądając znacząco na moich gości.

- Tak oczywiście- powiedział mój tata i oboje wyszli z sali.

Lekarz podszedł do mnie bliżej.

- Panno Davis, czy zgada się pani na dalsze leczenie?- zapytał nadal bez żadnego wyrazu twarzy.

- Mógłby pan trochę jaśniej?- zmarszczyłam lekko brwi nie rozumiejąc jego słów. Czy lekarze nie potrafią nigdy niczego powiedzieć wprost?

- Niestey w twoim mózgu wykryliśmy nowotwór. Bedzie pani potrzebowała szerokoiego zakresu leczenia, oczywiście jeśli pani chce- odparł.

- Slucham? Czy pan sobie ze mnie żartuje? Rak mózgu?- przekręciłam głową. To przecież nieprawda

- Narazie nie wiemy czy jest złośliwy. Musimy przeprowadzić dalsze badania onkologiczne...

- To niemoliwe żebym... miała raka. Ja tylko zemdlałam.

- Jest to częstym objawem przy wystepowaniu nowotworu. Przykro mi- powiedzial bez ani grama współczucia i wyszedl. Jak on mógł tak poprostu wyjsć? Ci wszyscy lekarze sa tacy bezduszni... Nie docierało do mnie to co powiedział.

Rak. Rak. Rak. Rak. Rak. Rak. Rak. Rak. Rak. Rak. Rak.
Były to jedyne wyrazy, jakie słyszałam w tamtej chwili. Los szeptał mi na ucho słowa, których nie mogłam zrozumieć. Może nie potrafiłam się pogodzić. Za wcześnie na smierć. Nie umiem już żyć, ale nie chcę umierać. Nie poddam się.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj rozdział trochę dłuższy, ale mam nadzieję, że jest Ok :)
Za wszystkie błędy przepraszam, bo wzięłam się za poprawianie dość późno i sami wiecie jak to bywa... Jednak chciałam, żeby rozdział był jeszcze dzisiaj. To tyle <3

Continue Reading

You'll Also Like

5.8K 452 23
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...
5K 659 69
Harry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym.ratunkiem jest zdjecie zaklecia adopcyjnego. Ktore ujawnia, że jest synem Severusa Sna...
6.1K 565 30
Erwin i Gregory byli kiedyś nierozłączni, łączyła ich prawdziwa miłość, która wydawała się niezniszczalna. Jednak z czasem ich relacja zaczęła się po...
17.8K 4.1K 135
Przed rozpoczęciem pracy na lodowisku nikt nie powiedział Sunoo, że tuż przed zamknięciem ktoś na nim trenuje. instagram!au; pobocznie: wonki, heeja...