Night Of Destiny

By WNBlackie

28K 867 141

Życie siedemnastoletniej Melanie Williams zmienia się z dnia na dzień, gdy jej ukochana mama ginie w wypadku... More

Wstęp
Dedykacja
Prolog
Rozdział 1. Dawno, dawno temu w Houston.
Rozdział 2. Dawne życie, Melanie Williams
Rozdział 3. Obietnice mogą zostać złamane
Rozdział 4. Wyrok ostateczny
Rozdział 5. Witaj w Jacksonville, Melanie
Rozdział 6. Brunet i jego piekielne tęczówki
Rozdział 7. Rodzinka, jak z obrazka
Rozdział 8. Pech goni, Melanie Williams
Rozdział 9. Kilka oblicz Torresa
Rozdział 10. Spokój w gnieździe żmij
Rozdział 11. Pogadajmy
Rozdział 12. Serce potwora
Rozdział 13. Nocny trening
Rozdział 14. Gwiazda ciemnej nocy
Rozdział 15. Krew, pot i łzy
Rozdział 16. Miesięcznica
Rozdział 17. Czekolada i pierwszy upadek
Rozdział 18. Prawda zawsze ma dwa końce
Rozdział 19. Wrotki i czyste szaleństwo
Rozdział 20. Walka próbna
Rozdział 21. Przyjaźń to podstawa
Rozdział 22. Pierwsza rozpalona iskra
Rozdział 23. Krzyk milczenia
Rozdział 25. Zbieg niefortunnych zdarzeń
Rozdział 26. Granica zaufania
Rozdział 27. Historia Aishi
Rozdział 28. Inna perspektywa historii
Rozdział 29. Kłamstwo czy prawda?
Rozdział 30. Bajka o róży i wężu
Rozdział 31. Noc przeznaczenia
Rozdział 32. Znaczenie tatuaży
Rozdział 33. Ostrzeżenie
Rozdział 34. Pozytywne cząstki duszy
Rozdział 35. Nieszczęścia chodzą parami
Rozdział 36. Grobowy sylwester
Rozdział 37. Szkolenie
Rozdział 38. Gorzka osiemnastka
Rozdział 39. Jokery gry
Rozdział 40. Bal finałowy
EPILOG
Podziękowania

Rozdział 24. Ból najlepiej kształtuje człowieka

596 15 3
By WNBlackie

Miłego czytania <33

----

Listopad zaczął się intensywnie. Ciągłe treningi drużyny koszykarskiej, na których byłam niemalże codziennie, kibicując Tylerowi i wiele sprawdzianów do napisania w szkolnych murach. Musiałam to połączyć z czasem dla siebie oraz wyjściami z przyjaciółmi. Z Alexem nawiązaliśmy fajny kontakt i dość często wychodziliśmy wieczorami na krótką przejażdżkę po mieście. Jednak nie przekroczyliśmy więcej granicy zwykłej znajomości. Uznaliśmy, że to nie miałoby większego sensu, zbyt bardzo się różniliśmy. Ale oboje w swoim towarzystwie mieliśmy ochotę złamać to postanowienie, co bardzo mnie niepokoiło.

Moje uczucia były niepewne. Nie byłam w stanie określić ich jednolicie. Nienawiść do tego chłopaka tak właściwie nigdy nie istniała, choć z początku wmawiałam sobie, że jest inaczej. To dość skomplikowana relacja, powoli się kształtowała i żadne z nas nie było wróżką, by móc stwierdzić, co się jeszcze wydarzy, a przede wszystkim, jak ona się dalej potoczy.

Drużyna koszykarska wygrała pięć meczów z rzędu. Byłam taka dumna z przyjaciela i reszty chłopaków. W szkole moje myśli wędrowały tylko do dwóch rzeczy, pewnego bruneta i tego właśnie sukcesu. Trudności ze skupieniem narastały na sile. Próbowałam je porzucić, ale na próżno.

– Panno, Williams. Czy zechce pani powtórzyć klasie odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie i udzieloną przez twoją koleżankę, odpowiedź? – Uniosłam wzrok na surową nauczycielkę, stojącą nade mną z założonymi na piersiach rękami. Poprawiła swoje okulary, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Raczej nie, przepraszam za nie uważność na Pani zajęciach. – Kobieta westchnęła, odwracając się plecami do nas.

– Skup się, Williams. Mój przedmiot sam się nie zaliczy – rzuciła jeszcze z wyczuwalnym przekazem.

– Oczywiście, jeszcze raz przepraszam. – Poczułam się głupio z faktem, że na forum zostałam upomniana. Wolałam raczej nie rzucać się w oczy, a przez swoją nieuwagę stałam się samym centrum wydarzeń.

Ellie nie raczyła się pojawić na biologii, więc sama musiałam przeżyć czterdzieści pięć minut na placu boju. Zwłaszcza, iż miałam wrażenie, jakby pani Carter nie darzyła mnie zbyt wielką sympatią. Wręcz mogłam pokusić się o stwierdzenie, że po prostu mnie nie znosiła, ale zupełnie nie mogłam znaleźć ku temu odpowiedniego powodu. Moje oceny były całkiem wysokie, a podczas zajęć zazwyczaj milczałam, jak grób. Może wolała przebojowych i aktywnych uczniów, którzy w jakiś sposób angażowali się w jej lekcje.

Wyszłam przed szkołę w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Usiadłam na schodach, rozprostowując nogi. Nie miałam zbytnio do kogo zagadać, ponieważ w pobliżu nie było nikogo znajomego, a do obcych osób nie miałam zamiaru podchodzić. Sięgnęłam po książkę, którą ze sobą wzięłam. ,,Never, never" od Collen Hoover i Tarryn Fisher, ostatnio zawładnęła moim sercem i umysłem. Główni bohaterowie zapomnieli kim byli, co robili i nie mieli pojęcia, że się znają. Zostały im tylko fotografie, kartki i tajemnicze notatki, mające pomóc im w odkryciu tego, co kiedyś ich łączyło. Zdecydowanie mogłam polecić tą pozycję każdemu, kto choć trochę chciałby przeżyć coś emocjonalnego, co przeżywałby długimi godzinami, dniami, a być może i tygodniami.

Usłyszałam nadjeżdżający motor, lecz z początku zupełnie to olałam, nie odrywając się od lektury. Dopiero, gdy czyjś cień zasłonił mi słońce z wyrzutem namalowanym na twarzy, uniosłam wyżej głowę.

– Poważnie? Czy ty musisz mnie prześladować nawet w biały dzień, podczas mojego pobytu w szkole? – pytałam ze zrezygnowaniem. – Opuszczasz swoje wykłady, czy co?

Alexander stał przede mną z papierosem między wargami i całkowicie poważną miną. Ubrany, jak zwykle w czarne ciuchy. Jeansy i bluzę z kapturem, która zakrywała jego nieułożone włosy. Czuć było od niego cudowny zapach perfum. Specyficzny, a zarazem intrygujący. Drzewno-korzenny zapach był bardzo wyrazisty i właśnie dla tego tak do niego pasował.

– Archie dziś ich za mnie słucha, wisiał mi przysługę, a ja miałem coś do załatwienia – wyjaśnił zaciągając się tytoniem. – A jestem tu, bo stwierdziłem, że warto znaleźć sobie jakieś towarzystwo, by nie było nudno. W końcu, jak broić to lepiej w duecie.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się po co on mnie pchał w jakieś swoje gierki. Nie miałam ani chęci, ani czasu na takie rzeczy. Już wolałam pójść z nim do kina na horror, których nienawidziłam i dać mu powód do trucia mi tyłka przez kolejny miesiąc.

– Mam jeszcze trzy lekcje, więc chyba musisz poszukać innej ofiary – odparłam unosząc się na równe nogi. – Miłego dnia, Torres – powiedziałam, odwracając się na pięcie.

Oczywiście poszłoby mi za łatwo, gdyby tak po prostu dał mi odejść bez walki.

Złapał za moją dłoń, ciągnąc w swoją stronę. Plecami uderzyłam w jego tors, a jego ramiona uniemożliwiły mi jakikolwiek ruch. Poczułam ciepły oddech na karku. Moje ciało przeszła gęsia skórka, gdy jego palce krążyły wzdłuż mojej talii.

– Jesteśmy na widoku – przypomniałam mu, spinając się. – Alex, odsuń się. Nie róbmy scen, proszę cię.

Błagałam w myślach, by akurat nikt nie wyszedł na dziedziniec lub nie obserwował go z okien od środka. Robienie za główną atrakcję nie należało do ciekawych rozrywek w moim słowniku.

– Każdy w tej popieprzonej szkole ma w dupie, co robi zwykła uczennica na szkolnym dziedzińcu ze zwyczajnym studentem pierwszego roku – powiedział z przekonaniem, kładąc swój podbródek na moim lewym ramieniu.

– My tacy nie jesteśmy – oznajmiłam na głos, mimo że w pierwszej chwili myślałam, że wypowiedziałam te słowa jedynie w głowie. – Twoje nazwisko brzmi Torres, a ja jestem kojarzona z Graysonem Howardem. To mówi samo za siebie.

– Dlaczego uważasz, że moje nazwisko ma jakieś szczególne znaczenie? – zapytał wolnym ruchem odwracając mnie przodem do siebie.

– Czy to nie oczywiste? – Spojrzałam w jego oczy wyrażające zainteresowanie. Cholernie go ciekawiło, co mu odpowiem. – Masz wysoką pozycję dzięki mojemu ojcu, ale zresztą też sam sobie na to zapracowałeś. Poza tym mam wrażenie, że za tym kryje się coś jeszcze. Na przykład temat twojego ojca zawsze jest spychany na dalszy plan.

– Jaki jest powód twojego zainteresowania jego osobą?

Tym pytaniem mnie zagiął, ale postarałam się, by moja twarz wyglądała naturalnie. Nie było konkretnego powodu , ale zastanawiało mnie, czemu nikt nigdy o tym nie wspominał. Jakby drugi rodzic Alexa nie istniał, albo wyparował z powierzchni ziemi.

– Kto pyta nie błądzi.

– A ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Zadzwonił dzwonek, który oznaczał dla mnie koniec przerwy. Próbowałam uwolnić się od chłopaka, ale on nawet nie myślał, by mnie puścić.

– Jedziesz ze mną – poinformował głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Zerknęłam w bok na maszynę znajdującą się za plecami chłopaka.

– Żarty sobie ze mnie robisz. Nie ma opcji, że ja wejdę na tą bestię – powiedziałam od razu, ciągnąc trochę mocniej, by wyrwać się, ale i ta próba zakończyła się niepowodzeniem. – Kurwa, co ty ćwiczysz, że masz w sobie tyle siły.

Usłyszałam parsknięcie.

– Co? – Posłałam mu pytające spojrzenie.

– Przeklęłaś – zauważył.

Geniusz.

– I co w związku z tym?

– Nigdy tego nie robisz.

Dziwne, że to zauważył. Nawet ja nie za bardzo zwracałam na to uwagę. Faktycznie stroniłam od używania wulgaryzmów, lecz byłam tylko człowiekiem, więc mogło mi się to zdarzyć i raczej to nic złego.

– Jak widać, czasami robię – rzuciłam w odpowiedzi.

Zauważyłam, jak z budynku wychodziła pani wicedyrektor. Posłużyłam się naszymi złączonymi dłońmi i pociągnęłam chłopaka na palarnię. Pozwolił mi się prowadzić, a ja w pełni z tego skorzystałam. Oparł się plecami o ścianę, ciągnąc mnie ze sobą. Zawisłam tuż przed nim, na chwilę tracąc równowagę. Trzymałam jedynie skrawek jego skórzanej kurtki, bo to była pierwsza rzecz, o jakiej pomyślałam, by się przytrzymać.

– Bądź cicho, bo będę mieć kłopoty przez ciebie, głupku – warknęłam do niego ściszonym głosem.

– Kto powiedział, że mnie to interesuje? – Uśmiechnął się wrednie, zjeżdżając dłońmi do moich bioder, zaciskając na nich palce. – Może nie dbam o to czy cię przyłapią? Nie wiesz, jaki jest mój cel.

Melanie Williams, którą byłam trzy miesiące temu, gdy przybyłam do Jacksonville, przestraszyłaby się. Wzięłaby każde jego słowo na poważnie i uciekła jak najdalej od niego. Bo była kimś słabym, nieprzystosowanym i przekonanym, że świat to tylko kolor, zapominając o czerni, bieli i szarości.

Teraz to już zupełnie inna osoba. Można mówić, że to za krótko. Zbyt mało czasu, a taka zmiana. Prawda była taka , że to inni ludzie mieli na nas największy wpływ. Oni nas kształtowali, budowali, ale też rozbierali do naga. Oceniali, komentowali każdy nasz ruch, lecz i tak czekało się na ich uwagę, bo to miało dla nas duże znaczenie. Widziałam to w ten sposób.

– Wiem, że nie zrobisz niczego, co mogłoby mnie w jakiś sposób skrzywdzić – odparłam będąc pewna swoich słów. – Zaprzecz, jeśli się mylę.

Chłopak milczał, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Próbowałam wyczytać odpowiedź z jego tęczówek, ale dobrze ją zamaskował. Jego dłoń błądziła po moim ciele, coraz mocniej mnie dekocentrując. Napięcie rosło z każdą minioną sekundą, mimo to żadne z nas nie wykonało kroku naprzód.

– Pojedź ze mną. Chcę ci coś pokazać – wyjawił zmieniając wyraz twarzy na neutralny.

– Musisz mi wyjawić co – postawiłam warunek.

– Nie ufasz mi? – Uniósł brwi w badawczym spojrzeniu.

– To pojęcie o wiele bardziej złożone, niż ci się wydaje.

Torres nagle mnie puścił, oddając mi przestrzeń, którą długo blokował. Odsunęłam się minimalnie na bezpieczny dystans, lecz wcale nie taki daleki.

– Pamiętasz, jak obiecałem ci zdjąć różowe okulary? – spytał z błyskiem w oku.

Tak.

Dokładnie mogłam opisać te okoliczności, podczas których to powiedział. Tamtego dnia nie wierzyłam w jego słowa, lecz dziś pokazał mi, że naprawdę zamierza to zrobić.

– Nadszedł czas, byś się ich pozbyła. – Zakręcił kluczykami od motocykla wokół palców. – Już na zawsze możesz się z nimi pożegnać.

Obietnica, którą mi złożył na długo została przeze mnie zapamiętana.

Stało się to od tak. Złapał moją dłoń i zaprowadził do motocykla. Wsiadł pierwszy, a ja zaraz za nim. Założyłam kask, upewniając się czy, aby na pewno dobrze go zapięłam.

– Chwyć się mnie i nie puszczaj dopóki ci nie pozwolę, rozumiesz? – Jego ton był twardy, ale nie wyczułam w nim żadnej wrogości. Raczej...troskę?

– Rozumiem – potwierdziłam.

Delikatnie się pochyliłam, oplatając jego ciało swoimi zdecydowanie drobniejszymi ramionami. Ruszyliśmy, co wprawiło mnie w stan drobnej paniki. Nigdy nie jeździłam na motorze, ponieważ zawsze się bałam, że przydarzy się wypadek i albo zginę ja, albo to przeze mnie ktoś straci życie.

– Spokojnie – uspokoił mnie chłopak. – Nic ci nie będzie, naprawdę musisz mi zaufać.

Ja chyba sama tego nie rozumiałam, ale ufałam. Może i popełniłam błąd, lecz kto ich nie popełnia? Jeżeli nie zaryzykuję, nigdy się nie dowiem, jaki czekał mnie los.

Pędziliśmy przez autostradę. Milczeliśmy, gdyż hałas był zbyt głośny, by móc cokolwiek usłyszeć. Kilka razy zamknęłam oczy, przeważnie na ostrych zakrętach. Musiałam jednak przyznać chłopakowi, że posiadał duże zdolności i zdecydowanie wiedział, co robił. Mijały minuty, a ja wyluzowywałam się bardziej i bardziej.

Wjechaliśmy w pewną uliczkę, różniącą się od innych niemal wszystkim. Ciemna droga, latarnie były na całkowitym wykończeniu. Na chodnikach panowały pustki, brakowało żywych dusz. Domy były stare, zaniedbane, przypominające trochę te z horrorów. Musiała być to jakaś biedniejsza dzielnica Jacksonville.

Zauważyłam w oddali piątkę młodych ludzi, czterech mężczyzn i jedną kobietę. Przyparli ją do płotu, bili, dobierali się do majtek. Nie było nikogo, kto mógłby ją uratować. Krzyczała, chociaż nie mogłam jej usłyszeć, to widziałam niespokojny i częsty ruch warg. Poruszyłam się niespokojnie, by dać do zrozumienia Alexowi, że chcę pomóc. On jednak mnie zignorował, przyspieszając prędkość.

Dalej, byliśmy świadkami jak dwójka chłopaków biła jakiegoś młodszego. Łzy napłynęły mi do kącików widząc jego cierpienie. Znowu nic nie mogłam zrobić. Jedynie patrzeć z wiarą, że ten młody człowiek da sobie radę.

Przejechaliśmy całą ulicę, zatrzymując się na samym końcu przy wielkim, rozwalającym się domu. Alex zgasił silnik i zszedł z maszyny. Zdjął kask, zawieszając go o kierownicę. Uczyniłam podobnie, szybko do niego dołączając.

– Co to za miejsca? – zapytałam go.

Jego uwaga była skierowana na ten dom. Wzrok miał beznamiętny, jednak dostrzegałam przejawy żalu, a może nawet złości. Nie ponawiałam pytania. Zamilkłam, nie zadając też kolejnych.

– Mój dom – wydusił, parskając sucho pod nosem.

Zszokowana otworzyłam usta, kręcąc głową.

– Pytałaś o ojca, taka jest moja odpowiedź. – Wskazał na starą willę. – Tu kiedyś mieszkała najszczęśliwsza rodzina. Wokół nich roztaczała się przyjazna i towarzyska aura. Ulica Solve kiedyś tętniła życiem, ale to się skończyło, gdy on podjął tą decyzję. A po niej staliśmy się dla siebie całkowicie obcy, nie utrzymujemy kontaktu.

– Alex...– wybełkotałam ze ściśniętym żołądkiem. – Tak mi przykro, że cię to spotkało.

– Było, minęło. – Machnął lekceważąco ręką. – Nie znasz szczegółów i na razie ich nie poznasz, ale może to ci da pogląd na sprawę.

Podziwiałam go za siłę, jaką w sobie nosił. Przede wszystkim za to, że się nie poddał. Nigdy. A to akt nieograniczonej odwagi i przede wszystkim mocnej psychiki.

– Życie to nie bajka, a różowe okulary trzeba zdjąć po wyjściu z gimnazjum. Takie są realia. – Pomachał rękami wokół, wskazując na wszystko po kolei. – Do dupy.

Zbliżyłam się do niego i przytuliłam. Był zaskoczony moim ruchem, ale szybko się rozluźnił. Potrzebował tego, by ktoś go przytulił. Każdy z nas lubił być dla kogoś ważny, mimo że na głos nigdy by tego nie przyznał.

– Dziękuję, że mi to pokazałeś.

To wszystko jeszcze bardziej zmieniło mój pogląd na jego osobę.


#NODwnb

Continue Reading

You'll Also Like

355K 13.7K 30
Arthur wyszedł pół roku temu z więzienia za oszustwa w kasynie, których dokonał. Dał się złapać, a był taki perfekcyjny. Natura i wychowanie jego nie...
37.2K 1.1K 41
Zastanawialiście się, jak przypadkowe spotkanie może odmienić życie dwójki obcych sobie osób? Po przyjeździe do niewielkiego domku nad jeziorem okazu...
38.1K 1.1K 42
Leila Moore pracuje w FBI już długi czas. Ma za sobą rozwiązane wiele spraw. Zawsze pracuje solo. Jednak wszystko zmienia jeden telefon. Od tego czas...
588K 16.5K 64
„Lepiej być władcą w piekle niż sługą w niebiosach." ~ John Milton, Raj utracony Angie Reed przypadkowo trafi do samego piekła i jeszcze niżej. Ale c...