Filary świata - Imperium śmie...

By IlvesSerpents

974 366 471

Klasyczne fantasy, przygoda chłopaka wywodzącego się z podłego cechu, którym gardzi każdy okazuje się niezbęd... More

Prolog
Czeladnik grabarza
Nowa podróż, stare kłopoty
Grabarze
Primo nocti
Upiorny cmentarz
Grabarski mistrz młota i magii
Grabarska magia vs szkielet maga
Kłopoty markiza
Władca czarnego miasta
Cmentarna kapliczka
Niespodziewana wizyta
śmierć Agona
W mroku
Prawdziwa forma Taszy
Pogrzeb
Rada mistrzów
Spory rodzinne
Podróż z wężowcem
Przed księgą
O stworzeniu
Podróż pana miasta
Grabarska magia
Cmentarne zielarstwo
Walka Taszy
śmierć z dna
Nawiązanie współpracy
Kuroi Roze
U Dobrochocza
Przeszłość Virsta
Szczurzy król
Upiorna noc
Wędrowiec
Wędrowni grabarze
Decyzja
Walka w świetle księżyca
Wspólny bój
Odsiecz
Festyn
Piosenka cechowa
Labirynt
Zabawa
Trening w zakonie
Polowanie na wampira
Urodziny
Wszystkie drogi prowadzą do stolicy
Arachnofobia
Historia pewnej znajomości
Nowy cel
Sejm nekromantów
Polowanie
Uliczne starcie
Podróż
Las na pustkowiu
Pani lasu
Co Virstowi w duszy siedzi
Plan
Powrót do domu
Kolejna draka w nekromanckiej stolicy
Rodzeństwo znowu razem
Wyznaczona trasa
Rara Avis
Decydujący pojedynek
Blask księżyca
Przejście milczących grzybów
Podziemia i przestworza
Zlecenie niebiańskiego strzelca
Zemsta
Mistrz cechu
Grabarska duma
Bo łopaty, łamią się o zmierzchu
Kat i grabarz
Posłaniec lodu
Pancerz pierwszego
Przebudzenie
Epilog
Opowiadanie dodatkowe: Grzybolucja
Indeks
Podziękowania

Wężowe bóstwo

13 6 6
By IlvesSerpents

Młody czeladnik nie miał pojęcia co dzieje się w kwaterze grabarskiej przez nieco już doskwierający głód, zaprzestał badania — jak się okazało obszernego pomieszczania.

-Widocznie była to piwnica, czy coś w tym stylu. Jakbym był w stolicy to zapewne, w takim miejscu miałbym, chociaż dobre wino. -Westchnął z uśmiechem.

Opierając się ponownie o ścianę i siadając pod nią, nie zwrócił uwagi, iż chrobotanie w niej czy też za nią, ucichło. Załamał się nieco. -Nie pasowałem tam...-Stwierdził. - Cóż, jak ktoś taki jak on mógłby pasować do pomocnika kata ? Nie przerażała go śmierć, nigdy się Jej nie lękał jak pozostałe istoty wokół niego. Spojrzał w otaczającą go ciemność, zastanawiając się, po co Tasza go tu zamknęła.

Ciałem młodego grabarza targnęły dreszcze, takie, jakie zawsze przechodzą przez ciało osoby, która jest skrycie obserwowana. Przeszukał swoje ubranie w wątłej jak jego ciało nadziei, że Tasza zostawiła mu broń. Dla tego też nie poczuł się jakoś specjalnie dotknięty przez rozpacz, jak okazało się, iż jedyne co ma przy sobie to cynowy medalik, parę ziaren kukurydzy i zasuszony liść, jaki musiał się gdzieś po drodze zaplątać. Westchnął ponownie, nie zamierzając dać się pożreć żadnej plugawej maszkarze zamieszkującej podziemia. - Był już na tyle oswojony z różnego typu potwornościami zamieszkującymi ten cmentarz, że zapewne nie przelękną by się i tej kreatury, gdyby się nie odzywała, a zachowywała się jak reszta ruchliwych sztywniaków...

-No proszę, tym razem pozostawiono Mi całkiem świeżą ofiarę...-Odezwał się przytłumiony głos. Virst wstał, przybierając pozycje obroną. Młodzieniec wbił wzrok w ciemność, usiłując spenetrować ją wzrokiem na tyle, by zlokalizować źródło głosu. Jednakże mimo oswojenia nawet z najgłębszymi ciemnościami nie potrafił odnaleźć się w nich tak dobrze, jak grabarze.

-Kim...nie... Czym jesteś ? -Rzucił pytanie w pustkę.

Poczwara nie odzywała się przez chwilę.

-No proszę, nie zamierzasz błagać o pomoc ? -Znów odezwał się głos, tym razem zabrzmiał tak jakby, był nieopodal Virsta. Czeladnik poczuł na jednej z zaciśniętych dłoni, jak coś lepkiego i oślizłego się po niej przemieszcza. Natychmiast szarpnął dłoń, a w ciemność uciekł sino-szary, długi, jaszczury jęzor, aby po chwili rozbrzmiało głośne mlaśnięcie.

-Smaczny jesteś...-Stwierdziła poczwara, znowu z innej lokacji. -I nie do końca wiem, czemu nie krzyczysz ? -Spytała paskuda, a jej głos oddalił się jeszcze, po czym znów zbliżył.

-Nie mam powodów, by się Ciebie bać. -Odparł Virst, wzruszając ramionami. -Bo i czemu mam się bać czegoś, czego nie widzę ? Może jesteś tylko, wytworem mojej wypaczonej wyobraźni ? -Odparł pytaniem początkujący grabarz.

Poczwara zaśmiała się i śmiała dość długo, nie mogąc uwierzyć w słowa młodzieńca o cherlawym wyglądzie, ale zaskakująco silnej psychice oraz żelaznym sercu.

-Żyje tyle lat, pod tym światem...a jeszcze nigdy żadna z moich ofiar nie wykazała się takim hartem ducha. -Przyznała poczwara, znów zanosząc się śmiechem, który zbliżył się do Virsta. -Jesteś lepszy od wszystkich tszęsiportków, mów ktoś Ty za jeden. -Nakazał stwór.

Tym razem to czeladnik milczał jakiś czas, by zastanowić się nad swoją kolejną wypowiedzią.

-Czemu miałbym podawać imię komuś, kogo podobizny nawet nie widzę ? -Spytał, cofając się do ściany myśląc, że w ten sposób potwór, z jakim go zamknięto, nie będzie w stanie rzucić się na niego od tyłu.

-Jak dobrze się znasz z Taszą ? -Spytała, bestia Virst kręcił, powoli głową wodząc za głosem, bestii w ten sposób zorientował się, że zatacza półkola, chcąc osaczyć początkującego grabarza.

-Nie widzę powodów, by Ci cokolwiek powiedzieć. -Powiedział odważnie.

W tym momencie bestia zamilkła, a złowroga cisza zadzwoniła Virstowi w uszach.

Chwilę później, naprzeciw młodego czeladnika ukazała się niewyraźna sylwetka. Virst, dostrzegł ruch jedynie kontem oka tak jak znikomy błysk w coraz to głębszej ciemności. Coś szczęknęło, tak jakby metal wbijał się w skałę, młodzieniec z przerażeniem wbijał wzrok w pustą kremową maskę uformowaną w dziwacznym kształcie. Kiedy początkujący grabarz obrócił swoje spojrzenie w bok, zobaczył cztery wbite pazury w ścianę za nim, uniemożliwiające przemieszczenie się młodemu grabarzowi.

-To teraz mi powiesz z łaski swojej, jak się nazywasz czy mogę Cię od razu zjeść ? -Spytała poczwara, a platynowe ślepi błysnęły chytrze. Spod maski ponownie wysunął się siny jaszczurczy jęzor, badający okolice twarzy czeladnika.

-Virst...mam na imię Virst. -Wykrztusił, mocniej przywierając do ściany, starając się by ten lepki i diabelnie zwinny narząd smakowy poczwary z mroku, go nie dotknął.

-A więc Virscie, jesteś aż tak Głupi, czy aż tak Odważny, by mi się stawiać ? -Spytał niczym wąż, posykując przy każdym słowie i wijąc nieustannie swoim ciałem.

-A czym się różni odwaga od głupoty ? -Spytał czeladnik. -Przecież, nadmierna odwaga to już głupota. -Przyznał, chcąc utrzymać charta swojego ducha, lecz na nie długo mu przyszło tak dzielnie się trzymać. Ponieważ poczwara zsunęła swoje szpony, zmuszając tym samym Virsta do wyciągnięcia bardziej szyi, która stanowiła łatwy cel.

-Słusznie gadasz, trzeba ci to przyznać. -Wysyczał łagodniej, co nie oznacza, iż mniej wyniośle. -Wiesz, czym jestem młodzieńcze ? -Spytało.

-Nie mam pojęcia. -Niemal pisnął jak panienka. Virst stał na palcach, aby nie poranić się o ostre szpony.

-Jestem, jednym z pomniejszych bóstw śmierci. -Wysyczał z dumą. -I wiesz co, jakoś czuje słabość do ciebie... nie boisz się zgonu ? -Spytało bóstwo, nie puszczając Virsta nawet o milimetr.

-Nie, jakoś nie bardzo. Mam zostać grabarzem więc...-Nie dokończył, poczwara pchnęła mocnej swoje szpony, zanosząc się śmiechem.

-A więc dla tego Cię tu sprowadziła. -Powiedziało bóstwo. -Skoro tak, to się nie dziwie czemu odebrała ci, broń i wpakowała w takie miejsce. -Stwierdził potwór, sycząc ze śmiechu. Virst spojrzał na poczwarę uważnie, zastanawiając się, o co może mu chodzić. -No dobra, skoro nie padłeś przede mną i nie zacząłeś błagać o litość, to mogę pójść jej na rękę ten jeden raz. -Przyznało bóstwo. -Powtórzysz jej to ? -Spytał potwór, wyciągając swoje szpony, które powróciły zaraz do rozmiarów przeciętnych, mało zadbanych paznokci.

Od razu, gdy tylko czeladnik odzyskał swobodę ruchu, przekręcił parę razy głową, rozmasowując sobie kark.

-To, że pójdziesz Taszy na rękę ? Jasne, czemu nie...-Powiedział, po czym w myślach dodał: O ile zdołam tutaj przeżyć, w towarzystwie bóstwa śmierci aż Tasza sobie nie przypomni o moim istnieniu. - Prychnął na te myśli.

Dopiero gdy mógł na powrót zasiąść pod ścianą, ujrzał, że poczwara, z którą wdał się w konwersacje, unosi się w powietrzu, a dokładnie na czarnym jak noc długim i potężnym wężowym ogonie.

-Pozwól, że teraz Ja zadam Ci pytanie... -Powiedział Virest. -Co tu robisz ? Wspominałeś coś na początku o jakiś ofiarach. Jest tu jakaś kaplica, poświęcona Tobie ?

-Dobre pytanie. -Stwierdził. -Jednakże muszę Cię rozczarować. Jestem tylko pomniejszym bóstwem, które było ongiś "czczone" przez lud mokradłowych wężowców. Byli rasą zamieszkującą te tereny, do wielkiej wojny. -Powiedział.

-Rasy nie ma, a bóstwo zostało. Tak jest ze wszystkimi ? Myślałem, że bóstwa odchodzą wraz z ludem. -Zauważył młody czeladnik.

-Tak myśli większość z pomniejszych ras. Jesteście zbyt płytcy i zbyt krótko żyjecie, aby pojąć Boskie istnienie i żywot. -Powiedział z westchnieniem. -Żyjemy, póki ktoś o nas pamięta. Albo jak silniejszy bóg, bóstwo czy nawet półbóg przyzwie nas do służenia sobie.

-Czyli ktoś o Tobie pamięta ! Ciesz się, mi by nie miał nawet kto nagrobku postawić. -Westchnął smutno czeladnik.

-Nie wiem jak mam się odnieść do twoich ostatnich słów. -Przyznało szczerze wężowe bóstwo śmierci. -Ale mogę cię zapewnić, że nikt o mnie nie pamięta, albowiem pochłonąłem całą rasę, która we mnie wierzyła i przeklinała moje istnienie.

Na Virst otworzył szeroko oczy, wpatrując się w wężowca.

-Czy to znaczy, że wysługuje się tobą potężniejszy bóg ? W takim razie co robisz, pod cmentarzem Czarnego miasta ? -Spytał.

-Przyszły zadatek na pełnoprawnego boga śmierci, jeżeli już. -Powiedział wężowiec, zwijając swoje górne ciało, tak jakby się cofał do środka podziemnej komnaty.


Continue Reading

You'll Also Like

167K 6.3K 22
Oc female Jackson x Hermes x Apollo x Ares
29.1M 921K 49
[BOOK ONE] [Completed] [Voted #1 Best Action Story in the 2019 Fiction Awards] Liam Luciano is one of the most feared men in all the world. At the yo...
7K 78 6
The struggles in love isn't easy...
27K 1.9K 37
"Say it. Say you hate me. Say you want to leave. But remember-no one will ever touch you like I do. No one will ever love you the way I do" "I hate y...