Corruption

By nowixaa

343K 8.6K 6.1K

1 Tom dylogii Secrets. Victoria to 17-letnia dziewczyna z pozoru prowadząca idealne życie w zaciszu swojego... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
Podziękowania!!

Epilog

7.6K 180 320
By nowixaa

Święta Bożego Narodzenia, czyli święta pełne cukierków, opłatków i gorącego kakao. Ten czas zawsze budzi we mnie mieszane uczucia.

Wiem, że to czas spędzony z rodziną i bliskimi, ale czasem mam wrażenie, że wszyscy wpadają w jakiś popieprzony trans świąteczny. I myślą, że tylko wtedy warto się zjawić.

A później znowu, przez cały rok będą mieli ciebie w dupie.

Czy nie powinniśmy okazywać sobie miłości i zainteresowania przez cały rok? Skąd ten pęd, żeby wszystko zrobić idealnie tylko podczas tych kilku dni?

Jednak ze wszystkiego najgorsze było usłyszenie, jak matka rozmawia z ciocia Alexis o uczestnictwie w obrzędach i wspólnym śpiewie kolęd.

Nie ma mowy, że będę robić aktorstwo wokół choinki.
Pierdole to.

Jednak są pewne rzeczy, które lubię podczas świąt. Te cudowne zapachy, które unoszą się w kuchni, gdy mama coś gotuje. A także moment kiedy wszyscy zbieramy się, przy wigilijnym stole i jemy. Gdy się śmiejmy i rozmawiamy o różnych pierdołach.

Każde święta zazwyczaj spędzaliśmy w gronie cioci Alexis, Noah'a i Chase'a. Te święta również spędzimy w tym towarzystwie i.. tego się obawiam. Wiem, jak Noah mnie nienawidzi i.. boje się, że powstanie jakieś kolejne niepotrzebne spięcie.

Aktualnie siedzę w przytulnym salonie razem z mamą i bratem, popijając nasze ulubione kakao z mnóstwem kolorowych pianek.

To coś, co potrafi mnie przekonać do wszystkiego.

W międzyczasie oglądamy jakiś świąteczny film, który niekoniecznie przypadł mi do gustu. Jedyny film, jaki mogę oglądać każdego roku, to „Kevin sam w domu".

Bez niego święta, to nie to samo.

Chwytam kubek z kakao i zagłębiam się w smak słodkiego napoju, delektując się chwilą spokoju. Niestety mój spokój został przerwany w momencie, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

W pierwszej chwili byłam pewna, że to moi przyjaciele, którzy chcą pogadać o prezentach lub innych sprawach, ale gdy tylko spojrzałam w ekran iphone'a, ujrzałam nieznany numer.

Natychmiast poczułam nieprzyjemny dreszcz niepokoju, który przeszedł po moim kręgosłupie. Nieznajomy numer.. Od razu pomyślałam, że może być to Michael. W końcu lubi zaskakiwać w nieodpowiednich momentach.

Lubi się zjawiać w najbardziej nieoczekiwanych chwilach i kocha psuć nastrój.

Moje serce zaczęło bić szybciej, a dłonie się lekko trzęsły, gdy wpatrywałam się w ekran. Zachowując resztki ciekawości, uznałam.. że pójdę odebrać.

— Kto to? - zapytała podejrzliwie mama, a mnie zaczęły się pocić dłonie ze stresu.

— Liam dzwoni, wiec pójdę odebrać i zaraz wracam.

— Albo chłopak - sarknął brat.

— Nicholas, zamknij się. Nie mam chłopaka.

Przewróciłam oczami i popędziłam w stronę schodów, by udać się do własnego pokoju i odebrać połączenie. Może to jakaś pomyłka lub zwykły żart?

Jednak nim zdążyłam odebrać telefon i dowiedzieć sie kto dzwoni, dzwonek ucichł. I mimo, że wszystko wróciło do ciszy, to lęk nadal we mnie tkwił.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na moje łóżko, lekko wzdrygając się na ten widok. Leżała na nim czarna róża i tego samego koloru koperta.

Kurwa.

Podeszłam bliżej i chwyciłam tę kopertę, na której nie było nadawcy, a jedynie napis "Dla Victorii Rossi". Kiedy otworzyłam kopertę w środku znajdował się tajemniczy list.

Moje dłonie zaczęły się strasznie trząść, a serce waliło w taki sposób, że obawiałam się, że za chwile wyfrunie z piersi.

Witaj moja droga,

Jestem pełen podziwu twoją osobą. Pewnie masz wiele pytań dotyczących mojej osoby i tego, jakie twoja matka ukrywa sekrety. Wspominałem, że wkrótce się spotkamy i właśnie nadszedł ten moment. Spotkajmy się jutro o 18;00  w klubie "La Dolce vita".
I oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że jutro są święta, ale myślę, że dasz radę znaleźć sposób na to spotkanie. Będę tam na ciebie czekać. Pamiętaj, że nasza rozmowa jest poufna i nikt nie ma się o niej dowiedzieć, bo wtedy będą nieprzyjemne konsekwencje, których przecież nie chcemy, prawda?

Do zobaczenia, Victorio.

Znów w mojej głowie nastał mętlik, którego nie potrafię opanować. Znów głowę zawraca mi Michael. Momentalnie popatrzyłam w stronę otwartego balkonu i zdałam sobie sprawę, że obcy człowiek był tutaj.

Wkradł się do mojego domu.
Do mojej sypialni. 
Znowu.

Poczułam, jak moje serce zaczyna przyspieszać, a oddech stawał się coraz cięższy. Usiadłam na podłodze i chwyciłam się za klatkę piersiową powoli licząc do dziesięciu. Próbowałam się uspokoić, bo znów zaczynały się... ataki.

W głowie powtarzałam sobie wersję, że będzie dobrze. Nic nie grozi mi i mojej rodzinie. To tylko głupi list, który nic nie znaczy.

Nie muszę tam przychodzić i mogę w każdej chwili powiadomić o tym Caroline, ale.. nie.. ja muszę odkryć tajemnice, które ona przede mną kryje. Czuję, że może mnie prawda zaboleć, ale.. chcę ją znać.

Nie chcę żyć w niewiedzy na temat moich rodziców.

                                           

                                           ****

Dzisiaj postanowiłam przeleżeć cały dzień w pokoju. Mimo, że powinnam się cieszyć, bo w końcu nadszedł dzień świąt, to nie potrafiłam odwzajemniać tego uczucia.

Nie czułam się na siłach, a myśl o dzisiejszym spotkaniu z tym całym Michaelem, powoduje u mnie wielki stres i dreszcze, które przychodzą, co kilka minut.

Wcisnęłam kit mamie, że chciałabym pojechać do przyjaciół, aby złożyć im życzenia od serca. Całe szczęście uwierzyła w to i pozwoliła mi wyjść na chwilę.

Wszystko wydaje się iść po mojej myśli, jak na razie. W trakcie leżenia i słuchania muzyki, w mojej głowie rodziły się pytania, na które kompletnie nie znam odpowiedzi, a mimo to.. i tak w okrągłe zadaje sobie te pytania.

Powoli zbliżał się moment, w którym powinnam się zbierać.
Nie przebierałam się w żadne kiecki i inne stroje na imprezę, bo szłam tam, by dowiedzieć się o informacjach, a nie żeby się bawić, więc zostałam w poprzednim dresie.

Schodząc po schodach modliłam się, by matka nie zaczęła zdawać mi pytań, bo obawiam się, że mogę pod jej presja puścić pare z ust. Mogę w każdej chwili zrobić jakiś ruch, który spowoduje, że Caroline sie zorientuje o moim kłamstwie.

Przechodząc przez kuchnie, akurat wpadłam na mamę, która kończyła sałatkę. Jej wzrok padł na mnie, a dziwny uśmiech wymalował sie na twarzy.

— Już wychodzisz? - zapytała wycierając dłonie w szmatkę.

— Tak, będę za jakaś godzinę. Okej?

— No dobrze - westchnęła. - Ale nie spóźnij sie, proszę.

— Jasne.

Po tych słowach niemal natychmiast wybiegłam z salonu i weszłam na korytarz. Założyłam swoje białe conversy i kurtkę, a następnie wyszłam na zewnątrz.

Poczułam wiatr we włosach i świeże powietrze, którym się zaciągnęłam, aż w końcu podeszłam do swojego auta.

Nawigacja pokazywała, że na miejscu powinnam być za 5 minut. Nigdy nie słyszałam o tym klubie i wydaje mi się, że nie należy do tych, gdzie uczęszczam razem z przyjaciółmi.

Na parkingu, było bardzo dużo aut, a do klubu stało pełno czekających osób. Wysiadając poczułam dziwne ukłucie w sercu, a kiedy spojrzałam na budynek przed sobą, zastygłam w bezruchu.

Ukazywał się wielki, wykonany z czarnego kamienia budynek, a czerwony led z napisem "La Dolce Vita" sprawiał wrażenie mrocznej aury.

Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę wejścia. Długa kolejka rozciągała się, a ja nie miałam czasu. Już zbliża się 18, a czekać tutaj będę minimum 30 minut.

Przygryzłam wewnętrzny policzek i zaczęłam obserwować wszystko dookoła, aż mój wzrok padł na drugie drzwi, gdzie stał sam ochroniarz. Brak czasu sprawił, że odeszłam z kolejki i pokierowałam się w stronę wysokiego, łysego ochroniarza, który na mój widok zacisnął szczękę.

— Przep..

— Problemy ze wzrokiem masz? - zapytał po chwili, na co uniosłam brwi i pokazałam palcem na siebie.

— Ja?

— Nie kurwa moja babcia. No ty, a kto. Tam jest kolejka, więc wyjazd. - Burknął, przez co zmrużyłam oczy w jego stronę.

Kiedy ochroniarz miał już w planie się odwrócić i wejść do środka, głośno odchrząknęłam.

— Przyszłam w odwiedziny do Michaela.

To imię sprawiło, że ochroniarz się lekko wzdrygnął, a następnie odwrócił ze zmarszczonym wyrazem twarzy. Obejrzał mnie raz jeszcze od stóp do głów, a następnie uniósł jedną brew.

— Victoria Rossi?

— Nie kurwa, moja babcia. Tak, a co? Problemy ze wzrokiem masz? - mruknęłam dumnie, na co spiął swoje mięśnie i odwrócił się w stronę drzwi, które po chwili otworzył.

Przeszedł pierwszy, a ja za nim. Co za arogancki dupek.

Przeszłam przez długi, wąski korytarz, a jego czarne ściany i czerwone światełka zawieszone, dodawały tajemniczego nastroju.

Kiedy w końcu dotarliśmy do głównego punktu moje oczy stały się wielkości piłeczek golfowych. Pełno ludzi tańczących, a w powietrzu unosił się zapach mieszanki perfum, dymu papierosowego i alkoholu. Moje zmysły są bombardowane różnymi bodźcami - dźwiękami głośnej muzyki, rozmowami i krzykami.

Wszyscy wydają się zadowoleni, a mi przyszła dziwna ochota się przyłączyć, chociaż wiedziałam, że to głupi pomysł. Moją uwagę przyciągnęła kobieta, która tańczyła na rurze. Ubrana w czarne body, które idealnie uwzględniało, jej zgrabne ciało, które poruszało się z pełną elegancją i siłą, unosząc się i opadając na rurze w płynnych ruchach.

Wokół niej gromadziło się pełno obrzydliwych typów w garniturach, ale również znalazło się sporo młodych ludzi w moim wieku.

Nagle poczułam wzrok skierowany na mnie, więc odwróciłam się i popatrzyłam na ochroniarza, który miażdżył mnie swoim surowym spojrzeniem.

— Ruszaj się szybciej. Szef nie będzie czekał.

Miałam ochotę powiedzieć coś tak niemiłego i uszczypliwego, że gały z orbit, by mu powypadały, ale w końcu jednak powstrzymałam się i jedynie przewróciłam oczami.

Poszłam dalej za nim, przepychając się przez zgromadzony tłum. Po chwili dotarliśmy do obszaru, gdzie znajdują się szklane schody prowadzące na górę. Ich przeźroczyste stopnie sprawiały wrażenie, jakby unosiły się w powietrzu, dodając klubowi dobrego stylu. Wspięłam się delikatnymi ruchami po nich, aż znalazłam się na górnej części.

Przeszłam kilka kroków, aż znalazłam się przed czarnymi drzwiami za którymi czekało mnie nieznane. Napina się we mnie mieszanka uczuć - przerażenia i niepewności. Może z zewnątrz takiej nie przypominam, ale w środku cała drżę.

Sięgnęłam za klamkę, czując pod palcami chłodny metal. Drugą dłonią zapukałam i delikatnym naciśnięciem otworzyłam drzwi.

W pomieszczeniu dominował głównie czerń. który pokazywał mroczne aury tego klubu. Meble, w tym kanapy i fotele, są również utrzymane w czarnej tonacji.

Jednak mój wzrok stanął na wysokim mężczyźnie, który stał w czarnej koszuli i dopasowanych, czarnych spodniach.

Niestety twarzy nadal nie widziałam, bo stał odwrócony do mnie plecami. Przełknęłam ślinę i objęłam się ciaśniej, czując miękki materiał swojego dresu. Na stoliku ujrzałam butelkę burbona i dwa kieliszki.

— I jak? Podoba się wystrój? - odezwał się po chwili, na co lekko się wzdrygnęłam. Powolnym ruchem odwrócił się w moją stronę, aż jego wzrok spoczął na mnie. Zeskanował mnie od góry do dołu i uniósł kącik ust. - Jesteś do niej podobna. Nawet bardzo.

Nie odpowiedziałam nic, bo nie mogłam. Gula, która utknęła mi w gardle powodowała, że zaniemówiłam.

Mężczyzna, jak na swoje lata wygląda bardzo dostojnie. Ciemne włosy zaczesane na żelu do tyłu, miał wyraziste rysy twarzy, a jego szczękę zdobił gładko ogolony zarost.

Jego ciało wyglądało na wyrzeźbione, a jego cała postać emanowała pewnością siebie i inteligencją. Wyglądał na kogoś mrocznego, ale również pociągającego. Jeżeli matka miała z nim jakikolwiek bliższy kontakt, to wcale jej się nie dziwię.

— Byłeś z moją matką blisko, prawda? - zapytałam na starcie, co go lekko zdziwiło.

— Oh, ale czemu na starcie takie pytania. Usiądź i napijmy się czegoś.

— Nie przyszłam pić, tylko dowiedzieć się informacji na temat mojej rodziny. - odparłam stanowczo, przez co mężczyzna głośno westchnął i usiadł na swoim dużym fotelu. - Dlatego słucham.

Gestem dłoni wskazał drugi fotel, który znajdował się naprzeciwko, jego biurka. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i powolnym ruchem usiadłam. Mężczyzna położył łokcie na biurku i splótł swoje palce.

— Wybacz, ale po prostu nie mogę się napatrzeć.

— Może zamiast słodkich słówek, przejdziemy do tematu? Przepraszam, ale mam ograniczony czas.

Mężczyzna zmarszczył lekko brwi, ale nie odpowiedział nic na mój komentarz. Chwycił butelkę burbonu i przychylił, lejąc do kieliszka. Jednak moją uwagę przykuł pistolet, który leżał blisko krawędzi biurka.

Mój oddech znacznie przyspieszył, bo zdałam sobie sprawę, że przecież mam do czynienia z mafia. Musze zachować spokój i przede wszystkim ugryźć się w język.

— Spokojnie, ten pistolet nie jest przygotowany na ciebie.

Facet mi właśnie uświadomił, że zamierza zajebac kogoś innego.

To chory pojeb.

W takim razie.. słucham? - powiedziałam na pozór spokojnym głosem.

Czułam się strasznie obserwowana, intensywnymi tęczówkami mężczyzny. Bałam się, że w każdej chwili może wykonać jakiś zły ruch.

— Jak już wiele razy wspominałem, masz silny charakter. Przydałabyś się w tych okręgach. Jako może.. mała mordercza Victoria. Zapewne to tez odziedziczyłas po matce.

Moje serce stanęło na moment. Cała moja postawa zamroziła się w bezruchu, a serce waliło jak młotem.

Z oczach mężczyzny dostrzegłam przymrużenie, a jego usta ułożyły się złośliwy uśmiech, co tylko nasilało moje przerażenie.

Tylko.. nie rozumiem, co ma na myśli.. mówiąc, że przydałabym się jako morderczyni.. mama zabiła kogoś?

Jego zimne oczy zdawały się przenikać do najgłębszych zakamarków mojej duszy. Nie zdołałam oderwać od niego oczu. Czułam się, jak w pułapce z której nie ma ucieczki.

— Słucham? - wydukałem z siebie ledwo słyszalnie, a uśmiech mężczyzny poszerzył się znacząco.

— Opss, chyba się wygadalem. Twoja mama zabiła kiedyś człowieka. Nawet nie jednego. To jedna z tajemnic cudownej, Caroline.

— Przestan kłamać..

— Po co miałbym?

— Masz wiele powodów. Jednym z nich, jest chociażby znów skłócenie mnie z rodziną. By zrobić zamieszanie i wprowadzić zamęt. Lubisz przecież takie zagrania. Przychodzisz i odchodzisz, pozostawiając chaos.

— Spytaj twojej matki, jeśli chcesz. Zobaczysz jej reakcje i przy okazji sama utwierdzisz się w tym przekonaniu.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. To przecież brzmi absurdalnie. Caroline, która wychowywała mnie, przez całe życie, nigdy nie skrzywdziłaby człowieka. Nawet muchy, by nie tknęła, a co dopiero żywą osobę.

Mówił to tak spokojnie, jakby rozmawiał o pogodzie. To było przerażające. Mój umysł był rozbity na kawałki i czułam się jak w wirze emocji. Moja mama, kobieta, która była mi najbliższa.. okazuje sie mieć..wiele morderstw na koncie.

Przecież to brzmi, jak jakiś koszmarny żart.

Z jednej strony nie chce w to wierzyć, ale z drugiej musi coś być na rzeczy. Nie bez powodu Caroline sie go boi. Ma dowody na nią? Jakiś filmik kompromitujący, w którym ona zabija człowieka?

Miał racje.. prawda zaboli.

— Rozumiem, że ta informacja tobą wstrząsnęła, Victorio. Dlatego zawrzemy umowę. Ty wykonasz moje zadanie, a ja dam tobie cała prawdę o matce i zostawię was w spokoju. Wystarczy, że dołączysz do moich szeregów i wykonasz polecenie. Tylko tyle.

— Mam ci niby zaufać?

— Może i jestem okropnym człowiekiem, ale musisz wiedzieć jedno. Zaufanie u nas, to podstawa.

Z tego wrażenia i przytłoczenia prawdą, łzy nagle potoczyły się po moich policzkach. Nie potrafiłam ich powstrzymać, nawet jeśli próbowałam.

Całe moje dotychczasowe życie wydawało się teraz poddane wątpliwości. Prawda jest taka, że wychowywałam sie z morderczynią.

Jak ja teraz spojrzę na nią normalnie?
Nie dam rady.

Dlaczego? Dlaczego niszczysz nam życie? Żyliśmy w spokoju, póki ty nie wróciłeś! - zaszlochałam, a męższczyzna uważnie spoglądał w moje oczy, jakby wczytując zgromadzone emocje. - Dlaczego nie odejdziesz i nas nie zostawiasz?

— Mówiłem, że zrobię to, ale potrzebuje twojej pomocy.

Zmarszczyłam brwi i z niedowierzaniem, pokręciłam głową. Bałam sie, że za chwile powiem za dużo.

— Jakiej?

— Jest pewna organizacja, która depcze mi po piętach. Niezbyt za sobą przepadamy i.. jesteśmy, że tak powiem.. wrogami - zaczął gestykulując palcami. - Jednak mają syna.

I co.. on ma z tym wspólnego?

— Twoim zadaniem, będzie zbliżenie się do niego i wykradnięcie kilku informacji dla mnie. Im szybciej tego dokonasz, tym szybciej informację będą twoje, Victorio. A ja zostawię was w spokoju.

W tym momencie zamarłam. Mam zbliżyć się do typa, który ma rodziców z nielegalną organizacją?  I ja teraz również rozmawiam z gościem w takiej organizacji? Nie.. to.. to jest jakaś kpina.

— Nie, nie zgadzam się na takie warunki. Nie będę się zbliżać do typa, który jest niebezpieczny! - po tych słowach mężczyzna parsknął głośnym śmiechem, ukazując swoje białe, równe zęby. Zdziwiła mnie ta reakcja, ale również delikatnie przestraszyła.

Co go do kurwy śmieszy?

Nie wydaje mi się, by tobie niebezpieczny chłopak przeszkadzał. - zaczął na co zmarszczyłam swoje brwi - jakoś Hugo Alvarez tobie nie sprawia trudności.

Chwila.. coś mi tutaj totalnie nie pasuje. Bo niby..

— Skąd go..

— Znam? - zaczął z chytrym uśmieszkiem, a po chwili zaczął cmokać, przy okazji irytując mnie w ten sposób. - A kto go nie zna? Jest w gangu, czyż nie? Sądzisz, że nie znałbym takich ludzi? Ja znam każdego w tym świecie, Victorio.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Po prostu moje myśli na moment się wyłączyły, a głowa od natłoku myśli zaczęła pulsować.

— Wiem o tobie wiele rzeczy, Victorio i radzę tobie nie wycofywać się. Masz tylko się zbliżyć do tego chłopaka i wykraść dokumenty. Tylko tyle.

— Tylko? - sarknęłam kręcąc głową z politowaniem - to aż tyle. Dlaczego ja mam się podejmować tego zadania, a nie jakaś inna dziewczyna? Nie mogę zrobić czegoś innego? Mniej niebezpiecznego?

— Nie, bo tylko ty możesz sprawić u niego dobre wrażenie. Zgadzasz się? Czy mam podjąć się innych działań, które się tobie nie spodobają?

— To groźba?

— Nie, ale dobra rada, byś lepiej się nie wycofywała. Chyba zdajesz sobie sprawę z kim rozmawiasz? Jak na razie staram się być miły. - Dotknął broni, a mnie zrobiło się słabo.

No tak, czyli groźba. Boję się i to bardzo. Wplątałam się właśnie w duże gówno, z którego będzie ciężko się wydostać. Mężczyzna nagle wstał, przez co poczułam jeszcze większy strach.

Okrążył biurko i stanął obok mnie, a następnie gestem dłoni wskazał na wyjście.

— Rozmowa dobiegła końca, Victorio. Wszystkich szczegółów dowiesz się wkrótce. Na ten moment to tyle.

Niepewnie wstałam i pokierowałam się do wyjścia. Mimo, że właśnie wychodzę z tego przeklętego pokoju. Mimo, że to koniec rozmowy.. ja nadal czuję dziwne spięcie. Jakby za chwilę miało coś się wydarzyć.

— Wesołych Świąt, Victorio - powiedział po chwili mężczyzna, podając mi pudełko z nowym telefonem.

— Co to jest?

— Twój nowy telefon, tak na wszelki wypadek, gdyby zaszły komplikacje. Kontaktuj sie z tego numeru. Ludzi też mogę wysyłać, jeśli chcesz.

— Nie chcę.

Mężczyzna przytaknął głową. Czułam dziwne uczucie, a spojrzenie tego Michaela pogorszyło mój stan. Jego spojrzenie, było tak intensywne, że myślałam już tylko o wyjściu z tego przeklętego klubu.

Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, po czym wyszłam na zewnątrz, a do moich uszu znów dobiegł odgłos muzyki i krzyków. Nie odwracając się za siebie poszłam w kierunku schodów, a następnie po nich zeszłam.

Im dalej byłam drzwi, tym coraz większy spokój czułam, chociaż.. nadal pobyt w tym klubie robi swoje. Kiedy zaczęłam iść w stronę wyjścia znów popatrzyłam na tańczącą kobietę, która tym razem była inna. Miała czerwone body, a jej ciało także było zgrabne.

Nie tracąc więcej czasu zaczęłam iść w stronę wyjścia, ale w trakcie wpadłam w czyiś tors.

— Patrz, jak łazisz idiotko. - mruknął męski głos, a ja rozdziawiłam usta i spojrzałam za siebie z szokiem wymalowanym na twarzy.

— To ty patrz, jak łazisz palancie! - krzyknęłam za nim, na co zatrzymał się i po chwili odwrócił z zaciśniętą szczęką.

Kiedy spojrzałam na jego twarz, przełknęłam ślinę. W jego pojawieniu się, było coś.. dziwnie zaskakującego.

Przystojny szatyn, który emanował skrytą pewnością siebie. Jego wysoki wzrost i zbudowana sylwetka, była godna podziwu. Ubrany w czarne jeansy i białą koszulę, lekko rozpiętą u góry. Wyglądał bardzo dobrze, ale za to jest totalnym, gburowatym dupkiem.

— Jak ty mnie nazwałaś? - uniósł brwi i powolnym krokiem zaczął iść w moją stronę z włożonymi rękoma do kieszeni.

— A co? Głuchy jesteś? - założyłam ręce na klatce piersiowej i uniosłam hardo głowę.

Kiedy zbliżył się na tyle, że dzieliło nas kilka cali, lekko się wzdrygnęłam. Czułam od niego mocną wodę kolońską.
Przestraszyłam się.

— Czy ty w ogóle wiesz z kim rozmawiasz? - wycedził przez zęby. Przełknęłam ślinę i uniosłam wyżej głowę, pokazując w ten sposób, że się nie boję. Chociaż w środku drżę. Chłopak widząc to, zaśmiał się i przejechał językiem po górnej części zębów - wiesz, że powinienem teraz zrobić coś z tobą? Ale masz szczęście, ze nie mam czasu. Zjeżdżaj, bo jak mnie wkurwisz, to pożałujesz.

Co za bezczelny dupek! Miałam ochotę wbić swoje paznokcie w jego wyrafinowaną gębę i.. spokojnie Victoria oddychaj. To tylko idiota, który próbuje ciebie wyprowadzić z równowagi. Jednak co jest najgorsze?

Udało mu się kurwa.

Kiedy w końcu opuściłam ten mroczny budynek, mogłam wypuścić w powietrze złe emocje. Mogłam odetchnąć i zaciągnąć się świeżym powietrzem, który wchodził do moich nozdrzy.

Skierowałam się do swojego samochodu, a gdy tylko znalazłam się w środku, rozpłakałam się. Nie mogłam już dłużej utrzymywać wzburzenia, które we mnie kipiało.

Wszystkie te emocje, które przeżywałam, zaczęły wychodzić na powierzchnię, a ja czułam się całkowicie bezsilna. W szalonym uniesieniu uderzyłam pięścią w kierownicę, wyrażając tym gestem całą moją frustrację. Chciałam wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, które zlewały mnie, jak potężna fala. Niestety..to nic nie dało. Mimo, że płakałam i krzyczałam..te emocje nie chciały wyjść.

Nie chce wracać do domu, wiec postanowiłam pojechać do osoby, przy której czuje się bezpieczna. Przy której mogę się schronić przed burzą, jaka rozpętała się w moim życiu. Chciałam żeby teraz mnie mocno przytulił i powiedział, że będzie wszystko dobrze. Chciałam znaleźć się przy Hugo.

Jeszcze nigdy wcześniej nie odczuwałam takiej potrzeby bliskości. Odpaliłam silnik i z rozpędem wyjechałam z tego okropnego miejsca. Olałam nawet dzwoniący telefon matki.

Nie chce z nią rozmawiać.

Potrzebowałam koło siebie tylko osoby, przy której czuje sie swobodnie. Obok osoby, która całkowicie zawróciła mi w głowie i dla której mogłabym zrobić wszystko. Bo to on rozbudził we mnie płomień, dzięki któremu chce żyć.

Po kilku minutach znalazłam się już koło drzwi. Wcisnęłam dzwonek i chwile odczekałam, ale nikt nie otwierał. Zdziwiło mnie to, ponieważ Hugo mówił, że cały dzień spędzi w domu, ponieważ uznał, że nie przyjdzie do nas, by nie robić większego problemu.

Nacisnąłem klamkę i drzwi okazały się być otwarte. Serce waliło mi, jak dzwon, a myśli krążyły w chaosie. Postanowiłam wejść do środka, a gdy moje stopy znalazły się już w salonie ujrzałam schodzącego ze schodów chłopaka.

Od razu uśmiech wkradł mi sie na twarz.

Jego poobijana twarz już powoli wyglądała lepiej, ale w jego spojrzeniu dostrzegłam pewien.. niepokój. Pewnie ze względu na moje policzki, które są napuchnięte od płaczu.

— Victoria? Co ty tutaj ro..

Nie dokończył, bo nagle ze schodów zaczęła schodzić kolejna osoba. Mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie, gdy z uśmieszkiem schodziła ta sama blondwłosa suka, która ostatnio mi znowu groziła.

Schodziła w samej jego bluzie.

Serce zaczęło mi bić gwałtownie, a uścisk w klatce piersiowej był nie do zniesienia. Nie byłam w stanie oderwać wzroku od tego widoku. Czułam się jakbym tonęła w morzu bólu i.. cierpienia.

To ona.

Jego spojrzenie spotkało się z moim, a w jego oczach wyczytałam jedynie strach. Dziewczyna przytuliła się do jego boku, a w moją stronę rzuciła sukowate spojrzenie.

— Hugo? Kto to jest? - zapytała po chwili spokojnym głosem, a ja mrugałam z niedowierzaniem.

— Ty szmato - syknęłam. - Jak mogłaś?

Brunet zmarszczył brwi i popatrzył na dziewczynę z dziwnym wyrazem twarzy.

— Znacie się? - zapytał, a dziewczyna pokręciła głową.

Jebana kłamczucha.

— Nie, ale chętnie poznam twoją koleżankę.

Koleżankę.

Dziewczyna zrobiła kilka kroków w moją stronę, a na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech. Bezceremonialnie podała mi dłoń, której nie uścisnęłam.

— Rosalie Dubois, miło mi. A ty to..?

— Dobrze wiesz, kim jestem. Po co udajesz? - prychnęłam.

— Nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz - odwróciła się do chłopaka. - Kotku, kto to?

— kotku? - uniosłam brwi.

— Powiesz jej, czy ja mam to zrobić?

Hugo przez cały czas patrzył w podłogę, a jego zdenerwowanie tylko potęgowało moje zmartwienia. Wiedziałam że muszę coś powiedzieć, żeby przełamać tą dziwną ciszę.

— O czym ma mi powiedzieć? - wyszeptałam, a jego wzrok się podniósł.

Jego dłonie zaciskały się w pieści, a szczęka wyraźnie się wyostrzyła. W jego oczach były takie emocje, których wcześniej nie widziałam.

— Porozmawiamy na zewnątrz? - zaczął i już miałam skinąć głowa, ale głośne westchnienie blondynki mi to przerwało.

Rosalie przewróciła oczami i spojrzała na mnie z wyrazem pogardy. Była zirytowana i jednoczenie znudzona tą rozmowa, a ja nadal nie wiem, kim dla siebie są. Po co kłamie, że mnie nie zna?

— Hugo, to mój chłopak.

Moje serce właśnie stanęło, a przed pękło na milion kawałków. Czuje się, jakbym dostała właśnie z liścia w twarz. Kolejne łzy zbierały się w moich oczach, które usilnie próbowałam powstrzymać.

— To prawda? - pociągnęłam nosem, a po jego skinięciu nie mogłam powstrzymać łez. - Jak to? - spojrzałam na Rosalie - Wiedziałaś, że pieprzy się z innymi i.. pozwoliłaś na to?

— Kochanie, ale ty nic nie rozumiesz. On oprócz ciebie, nie pieprzył nikogo.

Nie rozumiem już nic.

— Chcesz znać prawdę? - zapytała, ale nawet nie czekała na moja odpowiedz i zaczęła mówić. - Pamiętasz, gdy pierwszy raz się spotkaliście? Byłam z nim wtedy na wyścigu. Usłyszeliśmy odgłosy i akurat zauważyliśmy ciebie w towarzystwie tego starego chuja. Ja i Hugo byliśmy w trakcie.. malej kłótni. To ja przespałam się z Noah.

Nie, nie.. nie chce tego słuchać.

— Wpadłaś mi w oko. Byłaś odważna i całkiem.. zabawna. Byłaś przerażona i jednocześnie taka.. silna. Dlatego założyłam się z Hugo, że w ramach zemsty na mnie, ma ciebie przelecieć. Taki mały zakład. Zgodziłam się na to, ponieważ wydawało mi się, że..nie uda mu się ciebie owinąć wokół paluszka.Ale jednak mu się udało. To był mój pomysł. Czy czułam zazdrość? Nie, ale ostrzegałam, żebyś się wycofała, bo zaboli. Nie zrobiłaś tego, wiec dowiadujesz się o tym w takich, a nie innych okolicznościach. Przykro mi.

— Hugo - szepnęłam. - Jeżeli ktoś tobie każe..to mówić.. to powiedz. To nieprawda, co nie? Ty byś tego mi nie zrobił.. prawda?

Czułam się, jak w jakimś kolejnym koszmarze, ale jeszcze bardziej przerażającym, niż wcześniej. To co zawsze wydało mi się pewne, teraz nagle wyparowało.

— Przykro mi.. ale to prawda, Victoria.

Ból. Ból. Ból.

— Ale.. ale.. myślałam, że to co było między nami, to.. uczucie prawdziwe. Przecież..

— Między nami? Victoria.. nie ma nas. Nigdy nie było. Byłaś tylko ty i ja. Lubiłem ciebie, ale nie w taki sposób. Byłaś kurwa jebanym zakładem. Nie chciałem tego tobie mówić i po prostu zerwać kontakt, ale.. wyszło, jak wyszło.

Boli. Tak strasznie.

— Te słodkie słówka, które tobie prawiłem.. mówiłem to, bo pierwszy raz od.. dłuższego czasu było mi kogoś szkoda. Twoje ataki paniki, płacz i.. samookaleczenia. Robiłem to z litości.

— Kłamiesz - wyszeptałam drżącym głosem.

Nie wierze mu. On kłamie.

— Sądzisz, że uganiałbym sie za laska z trudnym charakterem? Poważnie kurwa? Za darmo w życiu, bym tego nie zrobił. A przede wszystkim.. - przełknął ślinę. - Nie pokochałbym.

Jestem złamana całkowicie.
Zniszczył wszystko, co zostało mi.

Nie mogłam już dłużej tam ustać. Wybiegłam z domu, a płakałam tak mocno, że czułam ból głowy. Ból był nie do zniesienia. Natychmiast pojawił się atak paniki, a łkanie i łamanie się w głosie sprawiło, że ledwo łapałam powietrze.

Nienawidzę go. Tak bardzo nienawidzę.

Wyjechałam z wciśniętym gazem. Chciałam tylko odjechać i znaleźć się w swoim łóżku, a najlepiej nigdy się nie obudzić.

Najgorsze święta w życiu.

Nie chciałam dłużej myślec, wiec włączyłam radio, by chociaż zagubić się w piosence. Niestety.. nawet ona mi nie pomogła. W jeszcze gorszy stan wpadłam, gdy zaczęła lecieć piosenka „traitor - Olivia Rodrigo".

Ooh-ooh-ooh
Ah-ah-ah-ah-ah
Brown guilty eyes and little white lies
Yeah, I played dumb but I always knew
That you'd talk to her, maybe did even worse
I kept quiet so I could keep you
And ain't it funny
How you ran to her
The second that we called it quits?
And ain't it funny
How you said you were friends?
Now it sure as hell don't look like it
You betrayed me
And I know that you'll never feel sorry
For the way I hurt, yeah
You'd talk to her
When we were together
Loved you at your worst
But that didn't matter
It took you two weeks
To go off and date her
Guess you didn't cheat
But you're still a traitor
Now you bring her around
Just to shut me down
Show her off like she's a new trophy
And I know if you were true
There's no damn way that you
Could fall in love with somebody that quickly
Ain't it funny
All the twisted games
All the questions you used to avoid?
Ain't it funny?
Remember I brought her up
And you told me I was paranoid
You betrayed me
And I know that you'll never feel sorry
For the way I hurt, yeah
You'd talk to her
When we were together
Loved you at your worst
But that didn't matter
It took you two weeks
To go off and date her
Guess you didn't cheat
But you're still a traitor
God, I wish that you had thought this through
Before I went and fell in love with you

Osoba dla której byłam w stanie przepaść, manipulowała mną. Osoba, której ufałam bez granic.. zdradziła mnie i złamała moje serce. Skrzywdziła mnie i rozpierdoliła psychicznie.

(Ah-ah-ah)
When she's sleeping in the bed we made
Don't you dare forget about the way
You betrayed me
'Cause I know that you'll never feel sorry
For the way I hurt, yeah
You'd talk to her
When we were together
You gave me your word
But that didn't matter
It took you two weeks
To go off and date her
Guess you didn't cheat
But you're still
You're still a traitor (ah-ah-ah)
Yeah, you're still a traitor
Ooh-ooh-ooh
God, I wish that you had thought this through
Before I went and fell in love with you


Koniec 1 części :((

Continue Reading

You'll Also Like

55.6K 4.9K 38
Raiden Lacey, kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, cieszy się popularnością i szacunkiem wśród uczniów. Natomiast Colette, młodsza siostra jego na...
280K 18.3K 90
Ona oddała mu serce, ale on wciąż nie potrafił wyrzucić ze swojego innej dziewczyny. Kiedy Stella zaczyna wierzyć, że jej związek z Gabrielem poko...
24.3K 732 31
17-nastoletnia Olivia, w końcu uwalnia się od ojca i zaznaje spokoju. Przeprowadza się brata mieszkającego na drugiej stronie kontynentu. Jednak spok...
382K 11.6K 36
1 tom trylogii Bad choice W nowym rozdziale swojego życia, 16-letnia Amaya wkroczyła w nieznane, kierując się ku bramom liceum. Była pełna mieszanyc...