SILENT OBSESSION | KIM TAEHYU...

By yoonjmjin

20.1K 766 168

Co jeśli młoda i ładna dziewczyna chcąc zwiększyć swoje umiejętności i saldo na koncie zacznie pracować w fir... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50

18

429 15 10
By yoonjmjin

POV Taehyung

Wyszedłem z domu ubrany cały na czarno, by jakkolwiek nie rzucać się w oczy. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z posesji. Przed wyjściem ubrałem pasek na broń. Oczywiście włożyłem do tego mój pistolet. Dojechanie nie zajęło mi długo. Było już późno, więc i ruch na ulicy był mniejszy. 

Znalazłem się przed budynkiem, w którym miał się znajdować Ji-Hyun. Tak przynajmniej pokazywała aplikacja, którą zgrał mu Yoongi. Pamiętałem, że powinno tam być dziecko, dlatego nie mogłem wejść spontanicznie. Wszystko musiało być przemyślane w taki sposób, by tylko dziecko nie ucierpiało.

Zanim wszedłem po schodach to wyłączyłem pobliskie kamery, by ucieczka była sprawniejsza oraz mniej ryzykowna, że ktoś mnie złapie. Gdy wszystko było gotowe ruszyłem do mieszkania. Światła u sąsiadów były wyłączone, więc na ogół nie będzie świadków. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi, które okazały się otwarte. Wszedłem do środka. Było cicho, co mnie niepokoiło. Buty były porozwalane po całym przedpokoju. Idąc dalej ukazała się kuchnia i salon, a na środku wielka czerwona plama krwi, która prowadziła do dwóch pokoi, do Rozalii i tego gnoja. 

Na początek pokój Rozalii. Powoli zbliżyłem się do drzwi i je pchnąłem. W oczy rzucił mi się ten dzieciak. Od razu do niego podbiegłem sprawdzając jego puls, a na dłoniach miałem ubrane skórzane rękawiczki, by nie zostawić żadnych nie pożądanych śladów. Przygniotła go ogromna szafa. Miałem nadzieję, że będzie wyczuwalne choćby lekkie tętno, jednak było już za późno. Chłopczyk nie żył...

Wparowałem do pokoju tego chuja. Siedział na podłodze opierając się o łóżko. Z jego brzucha lała się krew, która wsiąkała w jasny dywanik pod nim. Podszedłem do niego składając na jego ryju dwa mocne uderzenia. Jeden za drugim.

- Może teraz my się pobawimy, co? - spytałem, na co ten zaczął się śmiać. - Z czego się śmiejesz.

- Z twojej miłości życia - zaśmiał się na cały pokój. - Myślisz, że przez kogo krwawię? Twoje cudne słoneczko mnie tak załatwiło - chichotał, a we mnie gotowała się krew.

- Stul dziób - ponownie uderzyłem jego ryj. - Mogłeś skończyć gorzej z jej rąk - kucnąłem przed nim wpatrując się w ten brzydki ryjec świński.

- I co teraz zrobisz, co? Zabijesz mnie? - zaśmiał się.

- Żebyś wiedział, ale nie tak szybko. Najpierw się pobawimy - tym razem to ja się zaśmiałem i zacząłem zostawiać na jego ciele większe i mniejsze cięcia scyzorykiem. Gdy był ledwo przytomny zadałem pytanie, które miało zdecydować o jego ostatecznym sposobie śmierci. - Żałujesz tego to zrobiłeś Rozalii?

- Nie - wycedził prosto w moje oczy śmiejąc się na głos. - I zrobił bym to ponownie - dodał, a ja ledwo wytrzymywałem. Jednak coś mi się nie zgadzało. Był zbyt pewny siebie.

- Po co tam ciągle zerkasz? - spytałem spoglądając w to samo miejsce. Wtedy zauważyłem jakąś świecącą lampkę. Od razu od niego odszedłem w kierunku tego światełka. - Naprawdę chciałeś mnie w ten sposób wkopać? Zabawny jesteś - zabrałem jego telefon do ręki. - Nawet ustawiłeś czas, w którym ma się wysłać? Dałeś go trochę za dużo - zaśmiałem się patrząc na jego całe ciało w krwi. - Upss. Usunąłem nagranie. I co teraz?

- Oszczędź mnie - powiedział, gdy ponownie przed nim kucnąłem.

- Słucham? Jedyne na co zasługujesz to śmierć, fiucie - nacisnąłem dłonią na jedną z jego ran, na co ten skulił się z bólu. - Trzeba było przemyśleć swoje zachowanie - odparłem wstając niedaleką odległość od niego.

- Taehyung... ja się zmienię, obiecuję. Możesz mnie jakoś wykorzystać, prawda? Pomogę ci w czym tylko zechcesz - mówił resztkami sił, a jego oczy zaczynały napełniać łzy.

- W sumie masz rację - znów przed nim kucnąłem. - Mogę zapomnieć o tym, że zgwałciłeś Rozalię, a te dziecko popełniło samobójstwo przez ciebie - rzekłem z powagą w głosie.

- Naprawdę?...- spytał z nadzieją w głosie.

- Nie - prychnąłem i wstałem. Wyjąłem pistolet celując w jego głowę. - Słodkich snów - zaśmiałem się i nacisnąłem na spust. I po sprawie.

Telefon, który wszystko nagrywał schowałem do swojej kieszeni. Yoongi będzie musiał sprawdzić jego zawartość w razie czego. A sam nasz już martwy Ji-Hyun zsunął się na podłogę. Położyłem mój pistolet do jego ręki, by wyglądało to jak samobójstwo. Skocznym krokiem wyszedłem z mieszkania, oczywiście za sobą zamykając drzwi. Kulturę trzeba mieć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zanim wróciłem do domu wskoczyłem jeszcze do sklepu po jakieś przekąski. Napisałem do Jungkook'a by powiedział o tym Rozalii, aby sobie broń Boże nie poszła. Zaparkowałem samochód na parkingu i ruszyłem do drzwi swojego mieszkania. Zapukałem i czekałem, aż ktoś w końcu mi je otworzy. Czekałem, aż ktoś otworzy mi drzwi do własnego mieszkania. Porażka..

- Ile można czekać? - spytałem się, gdy drzwi zostały otwarte przez Hoseok'a.

- Nie słyszeliśmy. Wybacz - powiedział otwierając drzwi na oścież. 

- To co wy robicie? - zapytałem, ale po chwili usłyszałem śpiew z salonu. - Kto tak fałszuje?

- Po prostu tam idź - pchnął moje plecy i ruszyłem do salonu. Zastałem tam Yoongi'ego i Jungkook'a, którzy śpiewają oraz Rozalię, która siedziała na kanapie i chichotała.

- Dobra, odsuńcie się. Moja kolej - powiedziała zabierając mikrofony chłopcom i wybierając piosenkę, którą zaczęła śpiewać.

- Nieźle się bawicie beze mnie - odparłem odkładając reklamówkę na blat w kuchni, jednak nie spuściłem z oczu śpiewającej dziewczyny.

- Chcieliśmy ją jakoś rozweselić. Siedziała przybita, więc po grze w karty, w planszówki, szybkiej rundce na konsoli i grania w statki, wybrała śpiewanie - powiedział Hoseok stojąc obok mnie.

- Aż tyle zrobiliście przez ten czas kiedy mnie nie było? - spytałem. Byłem im wdzięczny, że zaopiekowali się Rozalią, jak i spędzili z nią wspólnie miły czas, ale trochę zabolał mnie fakt, że mnie przy tym nie było.

- Nie chcieliśmy, by myślała tylko o tym jednym, więc szukaliśmy cokolwiek, aby się czymś zajęła.

- Dzięki - poklepałem przyjaciela po plecach i ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie nie spuszczając z oczu dziewczyny, która bawiła się w najlepsze.

- Rozalia może teraz Taehyung zaśpiewa? - spytał Jungkook wybijając dziewczynę z rytmu.

- Co? Przecież jeszcze nie wrócił - odwróciła się w stronę Jungkook'a, który siedział obok mnie. Dopiero wtedy zobaczyła, że już wróciłem
- Taehyung?!? - krzyknęła patrząc na mnie. Po chwili poczułem jej ciało przy moim.

- Nie musiałaś się na mnie tak dosłownie rzucać - zaśmiałem się, gdy dziewczyna odsunęła górną partię ciała ode mnie. Natomiast siedziała na moich kolanach przodem do mojej twarzy. - Chociaż takie przywitania możesz stosować częściej. Nie obrażę  się.

- Jasne - zaśmiała się sarkastycznie powoli ze mnie schodząc, jednak zacisnąłem swoje dłonie na jej biodrach nie pozwalając jej zejść. - Żartowałam. To był sarkazm. Puść mnie - wymamrotała, ale ją zignorowałem. - Taehyung wiem, że mnie ignorujesz, ale nie musisz mnie trzymać tak mocno. Trochę to boli.

- Przepraszam - od razu po jej słowach poluźniłem ucisk na jej biodrach.

- Wszystko dobrze? - spytała.

- Ale z czym? - spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Chodziło jej o to, że się do niej przytuliłem? Czy o to, że tak bardzo wącham jej cudne perfumy?

- Udajesz głupiego czy nim jesteś? Jechałeś coś załatwić, prawda? Wszystko dobrze? Załatwione? Cokolwiek to co miałeś zrobić, zrobione?

- Ahh tak. Już wszystko załatwione - powiedziałem rozsiadając się wygodniej na kanapie w dalszym ciągu trzymając jej biodra.

- To czekam - odparła.

- Na co? - zapytałem, a w zamian usłyszałem śmiech chłopców i głośne westchnięcie dziewczyny.

- Nie pamiętasz co jej obiecałeś? - spytał zażenowany i rozbawiony Jungkook.

- Miałam się dowiedzieć wszystkiego, gdy pozbędziesz się przeszkód, więc zamieniam się w słuch - powiedziała siadając nieco wyżej. W ten sposób siedziała lekko na moim podbrzuszu i no wiecie.

- Zostawimy was - powiedział Hoseok i zaczęli kierować się do wyjścia.

- Powodzenia przyjacielu!! - krzyknął ze śmiechem w głosie Yoongi, a po chwili usłyszałem huk zamykających się drzwi.

- Słucham - rzekła wpatrując się we mnie tymi brązowymi oczami.

- To jeszcze nie czas - odparłem delikatnie odsuwając ją z moich kolan. Ta jednak zdjęła moje ręce i przybliżyła się jeszcze bardziej owijając swoje dłonie wokół mojej szyi.

- Jak to nie? Tyle czekałam, byś powiedział mi, że to jeszcze nie czas? Wywiązuj się ze swoich słów, Taehyung - powiedziała lekko oburzona i zeszła z moich kolan.

- Rozalia~

- Nie. Albo mi powiesz albo sobie idę - tak jak powiedziała tak też zrobiła. Zmierzała w stronę wyjścia.

- Poczekaj - złapałem ją za ramię, ale wyrwała się. Musiałem ją jakoś zatrzymać. Nie mogę jej stracić teraz, gdy już wszystko jest praktycznie idealnie. - Rozalia - powiedziałem stanowczym głosem jednocześnie łapiąc ją za talię i przyciągając ją do siebie. - Możesz dać mi jeszcze trochę czasu? - spytałem.

- Nie - odpowiedziała po chwili. Odplątała moje ręce i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.

- Ahhh - podszedłem do niej delikatnie przywierając ją do ściany. - Daj mi jeszcze trochę czasu, a obiecuję ci, że powiem ci wszystko - mówiłem prosto do jej błyszczących oczu.

- I ile to potrwa? Dwa dni? Tydzień? Miesiąc? Rok? Taehyung, nie. Miałeś powiedzieć, gdy skończysz tamto, a skończyłeś, prawda? - spytała chytrze.

- Tak - odpowiedziałem zrezygnowany.

- Właśnie. Dlatego albo mówisz teraz albo stąd wychodzę - brzmiała dość poważnie.

- Dokąd pójdziesz? - zapytałem mądrze. Dalej Taehyung. Zatrzymasz ją. Dasz radę.

- Gdziekolwiek. Jak najdalej od kłamcy - uśmiechnęła się i chcąc mnie wyminąć potknęła się o buty leżące na podłodze tuż przy jej nodze. Na szczęście złapałem ją w odpowiednim momencie.

- Nie jestem kłamcą - powiedziałem, ale może miała rację? Miałem powiedzieć, gdy pozbędę się przeszkód, co już zrobiłem, a jednak nie powiedziałem jej tego, co zamierzałem.

- Nie? To kim? Bawisz się moimi uczuciami i robisz zbędne nadzieję czy po prostu boisz się tego powiedzieć, bo wiesz, że będę zła lub jest to coś okropnego?

- Potrzebuje czasu, by ci to powiedzieć - odparłem pomagając utrzymać jej z powrotem równowagę na dwóch nogach.

- Ohhh Taehyung. I co ja mam z tobą zrobić?

- Zostań ze mną - zniżyłem się i przytuliłem do jej dekoltu. Po chwili dziewczyna była na moich rękach, a jej nogi były zawinięte wokół mojej talii. W dalszym ciągu się do niej przytulałem.

- Udusisz mnie za chwilę - wyszeptała.

- Ahh, tak - poluźniłem ucisk i spojrzałem prosto w jej miodno-brązowe oczy. - Zostań ze mną...

- Nienawidzę w tobie tego, że mówisz i patrzysz na mnie w taki sposób, że nie potrafię odmówić - wypuściła głośno powietrze z ust i dodała. - Zostanę. Ahhh. Nienawidzę cię.

- Ja ciebie też lubię, słońce moje - przywarłem ją bardziej do siebie i nie puszczałem. - Chcesz coś zjeść?

- A zrobił byś coś? - spytała z maślanymi oczami.

- A na co ma ochotę moja Rozalia? - zapytałem, a jej policzki przybierały kolor czerwony, natomiast serce znacznie przyspieszyło.

- Kanapki?

- Z czym?

-  Z wszystkim - odparła zniżając głos. Musiała być na prawdę głodna.

- Już się robi - uśmiechnąłem się i ruszyłem do kuchni wcześniej biorąc dziewczynę na ręce. Odłożyłem ją na wyspę w kuchni, a obok niej zacząłem przyrządzać upragnione przez nią kanapaki.

- Dzięki - powiedziała wkurzona, gdy posmarowałem jej dłoń masłem. - Nie żal ci jedzenia? - zeskoczyła z blatu i umyła dłoń z masła.

- To było silniejsze - powiedziałem.

- To też - odparła, a po chwili poczułem delikatny pocałunek, który złożyła na moim policzku. Po tym szybko z powrotem wskoczyła na blat i zmieniła temat. - Dawno nie jadłam kanapek - rzekła, ale ja nie wytrzymałem. Stanąłem pomiędzy jej nogami wpatrując się w jej prześliczne oczy, jak i przyglądając się każdemu z jej cudnych piegów.

- Może dokończymy to co wtedy w biurze? - spytałem z uśmiechem na twarzy.

- Nie dzięki. Chce kanapki - rzuciła sięgając po kanapkę, jednak zabrałem jej dłoń zanim złapała jedzenie.

- Kiedyś nastąpi ten czas - ucałowałem jej policzek na długi i czuły czas. Ponownie wziąłem się za dekorowanie kanapek warzywami.

- Chciałbyś - prychnęła roześmiana.

- Tak. Chciałbym i co teraz? - spytałem odkładając kawałki pomidora i utrzymując z nią kontakt wzrokowy.

- Za dużo rzeczy byś chciał. Najpierw wszystko mi powiedz, a dopiero potem chciej takie rzeczy - rzekła zabierając talerz z gotowymi kanapkami. - Rusz się jeśli chcesz cokolwiek z tego talerza zjeść - dodała śmiejąc się i rozsiadając się na kanapie.

- EJ!

- Rusz dupę i chodź - powiedziała włączając telewizor.

- Widzę, że czujesz się jak u siebie - odrzekłem siadając obok dziewczyny.

- Tak. Jeśli ty jesteś obok - rzekła kładąc swoją głowę na moje kolana. Wziąłem koc, który był poskładany obok i ją przykryłem. Była taka urocza i miła.

-  Dasz radę tak jeść kanapki? - spytałem po pewnym czasie.

- Ja nie dam? Ja? Taehyunggg. Oczywiście, że dam radę - powiedziała dumnie i pewnie, jednak po chwili zaczęła się krztusić. Od razu podałem jej szklankę ze sokiem, który wypiła do połowy.

- Nie strasz mnie tak. Już zaczynałaś się robić sina - oznajmiłem lekko wystraszony.

- Ooo martwisz się - przeciągnęła specjalnie patrząc prosto w moje ślepia. - Jak inaczej mam zjeść? Plecy mnie bolą i nie wygodnie mi.

- Ale ty masz problemy. Zejdź na chwilę - rzekłem, ale dostałem tylko jej oburzone spojrzenie.

- Boli mnie wszystko, a ty mi każesz jeszcze zejść? Wiesz, co? Wstydź się - powiedziała oburzona i stanęła obok kanapy z talerzem w ręce, od czasu do czasu gryząc kanapkę.

- Musisz wszystko komentować? - spytałem rozkładając kanapę.

- Ja nie komentuję. Po prostu głośno myślę. Tyle.

- Niech ci będzie. Siadasz czy będziesz tak stać? - zapytałem, gdy kanapa była rozłożona, poduszki były poukładane i czekał ciepły kocyk do przykrycia jej zimnego ciała.

- Żebyś wiedział - prychnęła i oparła się o oparcie z kanapy. - Czemu jest oparcie?

- Jak to czemu? Da się ją rozłożyć w taki sposób by zostało oparcie - powiedziałem kładąc się obok.

- Mhmm - to chyba był odgłos zrozumienia.

- Chodź tu - powiedziałem obejmując dziewczynę ramieniem i przybliżając ją do siebie. Teraz leżała na moim ramieniu, chociaż było to ciut niżej i bardziej była to klatka piersiowa. Oczywiście nie przeszkodziło jej to w dalszym jedzeniu kanapek.

- Zjedz też trochę - lekko się podniosła przybliżając kanapkę do moich ust. - Będziesz głodny. Jedz.

- Zjedz najpierw ty. Ja zjem później - odparłem z powrotem patrząc na telewizor.

- Taehyung - powiedziała stanowczo. - Chociaż gryza. Nie będę jadła tego sama. Zjedz ze mną - upierała się.

- Ale ty jesteś upierdliwa. Nie chcę. Zjem później.

- TAEHYUNG - tym razem już usiadła. - Musisz jeść. No dalej - ruszała kanapką przed moją twarzą, tak gdyby miało mnie to zachęcić, ale nie zadziałało. Dalej miałem zamkniętą buzię i po prostu patrzyłem się na wkurzoną dziewczynę. - TAEHYUNG!! - krzyknęła. - Musisz coś zjeść...

- Powiedziałem ci, że zjem później.

- W takim razie ja też zjem później wraz z tobą - odparła kładąc kanapkę na talerz, a talerz na stolik przy kanapie. - Kiedy ostatnio jadłeś? - spytała po chwili ciszy.

- Czy to ważne? - spytałem z obojętnością.

- Wiesz nie zbyt. Oczywiście, że tak!! Boże, Taehyung. Kiedy ostatni raz cokolwiek jadłeś? - spytała ponownie.

- Nie pamiętam - odpowiedziałem. 

- Nie mam do ciebie sił. Skoro nie pamiętasz musiało to być dawno - spojrzała na mnie od góry do dołu i wyszła z salonu.

- EJ!! DOKĄD IDZIESZ? - spytałem na tyle głośno, by mogła mnie usłyszeć.

- Po to - oznajmiła wracając, a ręce miała zapełnione paluszkami, chrupkami i ciasteczkami, do tego trzymała dwa kieliszki i wino. - Zrobimy małą ucztę - zaśmiała się i usiadła pomiędzy moimi nogami. - To co? Najpierw dokończymy kanapki, a potem bierzemy się za resztę oraz popijamy wino. Brzmi świetnie!! - mówiła z entuzjazmem w głosie.

- Kocham w tobie tą twoją upierdliwość - powiedziałem składając czuły pocałunek na jej szyi.

- Tak, ja też. I by to było ostatni raz, kiedy nic nie jadłeś przez tak długi czas - rzekła podając mi kanapkę, którą dla niej zrobiłem. - Jedz, bo przepyszne ci wyszły.

- Ohhh i co ja z tobą mam - zaśmiałem się jedząc kanapkę, która naprawdę smakowała wyśmienicie.

- Zawsze mogę sobie iść, jeśli się nie podoba - rzuciła.

- Żartowałem - powiedziałem od razu, bo wiedziałem, że na serio była by wstanie sobie pójść. Dlatego też wzmocniłem ucisk na jej brzuchu, aby nie dała rady zejść z kanapy. 

Czas mijał spokojnie i przyjemnie. Przez dwie godziny oglądaliśmy kryminalistyczny serial, który wybrała Rozalia. Jedliśmy i śmialiśmy się do upadłego, jednak do tego wszystkiego  dołączył również alkohol. W połowie pustej butelki zaczęło się dziać...

Continue Reading

You'll Also Like

14.3K 580 23
Co Wy byście wybrali? Czysty biznes? Czy miłość? To będzie trudne dla panny Chung. Przez większość życia jest zdana wyłącznie na siebie. Okazuje si...
14.5K 603 33
Dowiecie się gdy przeczytacie!💋 16.09.24 #12 lovestory
115K 4.6K 40
Opowieść o dwójce kompletnie różniących się ludzi. Ona- piękna i niewinna kobieta, z wielkimi problemami finansowymi On- przystojny mężczyzna z kasą...
BTS By K-pop-love

Fanfiction

275K 11.9K 16
Urocza dziewczyna napotyka BTS w kawiarni. No. Czyli porwanko...