el dorado | d.ks + k.ji

By DETAILHUN

16.2K 2.6K 776

↳❝sometimes home have a heartbeat❞↲ ▪ gdzie jongin traci pracę, a kyungsoo szuka opiekunki do dzieci More

꒰♡°◌̊꒱
¹ - ᴍᴀyʙᴇ ɪ'ᴠᴇ ᴡᴀᴛᴄʜᴇᴅ ᴛᴏᴏ ᴍᴀɴy ᴅʀᴀᴍᴀꜱ?
² - ɪᴛ'ꜱ ᴀ ᴩᴀɴꜱy ᴄᴀᴜꜱᴇ ɪ'ᴍ ᴩᴀɴꜱy ᴛᴏᴏ.
³ - ɪ'ᴍ ᴩʀᴇᴛᴛy ʜᴀʀᴅ ᴛᴏ ɪɢɴᴏʀᴇ
⁴ - ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ᴏᴋᴀy, ᴋɪᴅꜱ ᴛᴇɴᴅ ɴᴏᴛ ᴛᴏ ʟɪᴋᴇ ᴍᴇ
⁵ - ɪ ɴᴇᴇᴅ ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ꜰʀᴇꜱʜ ᴀɪʀ ᴀɴᴅ ᴀ ʟᴀᴛᴛᴇ
⁶ - ɪᴛ'ꜱ ɢᴏɴɴᴀ ᴛᴀᴋᴇ ᴍᴇ ꜰᴏʀᴇᴠᴇʀ ᴛᴏ ᴍᴀʀᴋ ᴍy ᴛᴇʀʀɪᴛᴏʀy
⁷ - ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ꜱᴏ ᴅᴇᴇᴩ, ᴅᴀᴅᴅy-ᴏ
⁸ - ᴍᴏʀᴇ ᴀᴛᴛᴇɴᴛɪᴏɴ ᴀɴᴅ ꜱyᴍᴩᴀᴛʜy
⁹ - ᴩᴇʀꜱᴏɴᴀʟʟy, ɪ ʟᴏᴠᴇ ᴅᴀɪꜱɪᴇꜱ
¹⁰ - ᴛʜɪꜱ ᴩᴀʀᴛy ᴡᴀꜱ ꜱᴜᴩᴩᴏꜱᴇᴅ ᴛᴏ ʙᴇ ɢʀᴇᴀᴛ
¹¹ - ᴇᴡ, ᴛᴏᴏ ᴍᴜᴄʜ ꜰᴇᴇʟɪɴɢꜱ
¹² - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴛᴏʀᴛᴜʀᴇ yᴏᴜʀꜱᴇʟꜰ, ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ᴍy ᴊᴏʙ
¹³ - ᴀɴᴅ ᴛʜᴇɴ ɪ ꜱᴀᴡ ʜɪᴍ
¹⁴ - yᴏᴜ ᴍᴜꜱᴛ ᴇʀᴀꜱᴇ ᴀʟʟ ᴍᴇᴍᴏʀɪᴇꜱ ᴏꜰ ᴍᴇ
¹⁵ - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴏʀʀy, ᴛʜᴇy ʟᴏᴠᴇ ᴇᴀᴄʜ ᴏᴛʜᴇʀ
¹⁶ - ɪᴛ'ꜱ ꜱᴜɴᴅᴀy. ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴍᴏᴠᴇ ᴏɴ ꜱᴜɴᴅᴀy
¹⁷ - ᴡᴇ ᴀʟʟ ʜᴀᴠᴇ ꜰʟᴀᴡꜱ
¹⁸ - ɪ ᴇxᴩᴇᴄᴛ ɴᴏᴛʜɪɴɢ ᴀɴᴅ ɪ'ᴍ ꜱᴛɪʟʟ ʟᴇᴛ ᴅᴏᴡɴ
¹⁹ - ʟᴏᴏᴋ ʜᴏᴡ ꜰʀᴇᴇ yᴏᴜ ᴀʀᴇ
²⁰ - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴛʀy ᴛᴏ ᴄʜᴀʀᴍ ᴍᴇ ᴡɪᴛʜ yᴏᴜʀ ᴇyᴇꜱ
²¹ - ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴏʀʀy ᴀʙᴏᴜᴛ ᴀɴyᴛʜɪɴɢ, ɪ'ᴍ ɢᴏɴɴᴀ ʙᴇ ᴡɪᴛʜ yᴏᴜ ᴇᴠᴇɴ ɪɴ yᴏᴜʀ ꜱᴀᴅɴᴇꜱꜱ
²² - ɪᴛ'ꜱ ᴏᴋᴀy ᴛᴏ ᴩʟᴀy ᴡɪᴛʜ ᴍᴇ, ᴄᴀᴜꜱᴇ ᴛʜᴇʀᴇ'ꜱ ɴᴏᴛʜɪɴɢ ɪ ᴡᴀɴᴛ ᴛᴏ ʜɪᴅᴇ
²³ - ᴡᴇʟʟ ᴛʜɪꜱ ᴡᴏᴜʟᴅ ʙᴇ ꜰᴜɴ ɪꜰ ɪ ᴡᴀꜱɴ'ᴛ ꜱᴏ ᴍɪꜱᴇʀᴀʙʟᴇ
²⁴ - ɪ ᴛʜɪɴᴋ ɪ'ᴍ ꜱᴛᴀʀᴛɪɴɢ ᴛᴏ ꜰᴇᴇʟ ᴩᴇʀᴠᴇʀᴛᴇᴅ
²⁵ - ᴍᴀᴋᴇ ʜɪꜱ ʟɪꜰᴇ ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ᴇxᴛʀᴀᴏʀᴅɪɴᴀʀy
²⁶ - ɪᴛ'ꜱ ɴᴏᴛ ʟɪᴋᴇ ᴛʜɪꜱ ᴡɪᴛʜ ᴏᴛʜᴇʀ ᴩᴇᴏᴩʟᴇ
²⁷ - ᴇᴠᴇʀyᴛʜɪɴɢ ɪꜱ ʙᴇᴀᴜᴛɪꜰᴜʟ ᴡʜᴇɴ yᴏᴜ ʟᴏᴏᴋ ᴀᴛ ɪᴛ ᴡɪᴛʜ ʟᴏᴠᴇ
²⁸ - ɪꜱ ᴛʜᴇʀᴇ ᴀɴy ʀᴏᴏᴍ ꜰᴏʀ ᴍᴇ ɪɴꜱɪᴅᴇ yᴏᴜʀ ʜᴇᴀʀᴛ?
³⁰ - ᴍᴇᴀɴᴡʜɪʟᴇ, ᴀʟʟ ɪ ᴡᴀɴᴛᴇᴅ ᴛᴏ ᴅᴏ ᴡᴀꜱ ʀᴜɴ ᴀᴡᴀy
³¹- ɪ ʜᴀᴛᴇ ᴩᴇᴏᴩʟᴇ ᴡʜᴏ ᴀꜱᴋ ɪꜰ yᴏᴜ'ʀᴇ ᴏᴋᴀy, ᴇᴠᴇɴ ɪꜰ ᴛʜᴇy ᴋɴᴏᴡ ᴛʜᴀᴛ yᴏᴜ'ʀᴇ ɴᴏᴛ
³² - ᴄᴀɴ ᴛɪᴍᴇ ʀᴇᴀʟʟy ᴄʜᴀɴɢᴇ ᴇᴠᴇʀyᴛʜɪɴɢ?
³³ - ᴡɪʟʟ ᴡᴇ ꜱᴇᴇ ᴇᴀᴄʜ ᴏᴛʜᴇʀ ʟɪᴋᴇ ᴛʜɪꜱ ᴀɢᴀɪɴ?
³⁴ - ʙᴜᴛ ᴇᴠᴇɴ ᴛʜᴇ ᴍᴏᴏɴ ᴄᴀɴ'ᴛ ʙᴇᴀʀ ᴋᴇᴇᴩɪɴɢ ᴍy ꜱᴇᴄʀᴇᴛꜱ

²⁹ - ᴛʜᴇ ᴩᴀꜱᴛ ɪꜱ ꜱᴏᴍᴇᴛʜɪɴɢ yᴏᴜ ᴄᴏᴜʟᴅ ꜱᴇᴇ, ʙᴜᴛ ɴᴏᴛ ᴛᴏᴜᴄʜ

95 15 3
By DETAILHUN

↷더 큰 모험엔 언제나
위험이 따르는 법

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


『instagram ✉︎ detailhun_x』

『twitter ✉︎ D3TA1LHUN』


Jongin wiedział, że picie czwartego kubka kawy po północy było złym pomysłem i odbije się to później na jego zdrowiu, jednak miał to zwyczajnie gdzieś i z parującym wciąż kubkiem usadowił się na jednym z wiklinowych krzeseł znajdujących się na dużym balkonie, gdzie planował zebrać myśli, które ostatnimi czasy zbyt mocno zaprzątały mu głowę i posegregować to, co działo się wokół niego.

Był niespokojny, nie wiedząc jak ma się do tego zabrać.

Może to wszystko siedziało w jego głowie, a sam problem nie istniał poza wytworem jego wyobraźni?

Najlepiej byłoby zapytać o to samego Tao, jednak nie chciał wysuwać pochopnych związków i zakładać, że to co udało mu się zaobserwować było prawdą.

Październikowe powietrze owiewało chłodem jego ciało, a on sam zaczynał żałować, że nie założył cieplejszego swetra a nałożony pośpiesznie cienki kardigan nie był wystarczający by uchronić go przed nadchodzącym przeziębieniem, które czuł w kościach.

— Dlaczego tu siedzisz? Możesz w ten sposób łatwo się zaziębić — Odwrócił głowę w stronę Kyungsoo, który w nałożonym na swoją satynową piżamę płaszczu, stał przed nim trzymając w ręku koc, który mu podał.

Kim podziękował swojemu szefowi skinieniem głową, narzucając na siebie czarny puchowy koc, drugą zaś ręką trzymając kubek z kawą. Otulił nim się szczelnie, oczekując, że mężczyzna pójdzie sobie i zostawi go samego, jednak ten ani myślał o odejściu, zajmując miejsce na wolnym krześle, czekając aż ten się odezwie pierwszy.

— Bossman, dlaczego nie śpisz? — Zapytał unosząc pytająco brew do góry. — O ósmej rano masz spotkanie w Namyangju, a jeśli nie wyjedziesz o odpowiedniej porze, będziesz stał ze trzy godziny w korkach

— Mógłbym zapytać cię o to samo Jongin — Wskazał na niego głową, poprawiając okulary na nosie. — Widzę, że coś cię męczy a z daleka idzie zauważyć tą czarną chmurę gradową, krążącą nad twoją głową

— Z daleka? — Powtórzył zdezorientowany.

— Byłem w kuchni i gdy wyjrzałem przed okno, zobaczyłem ciebie na balkonie, i nawet jak nie słyszałem co cię trapi, to już z tej odległości mogłem być pewnym, że jest to coś poważnego

Czy ten dom może nie być aż taki wielki? — Zaklął w myślach Jongin, żałując, że ogromna posiadłość jego szefa, która dla zwykłego śmiertelnika wyglądała jak pałac królewski, nie była w stanie uchronić go od przed domownikami, tak by pozostał niewidoczny na tyle ile było mu to potrzebne.

Westchnął głośno, poprawiając się na krześle.

Wiedział, że Soo nie odpuści i będzie wiercił mu dziurę w brzuchu tak długo, dopóki ten nie wysypie się i opowie mu, co siedziało mu na sercu.

A może właśnie tego potrzebował?

Świeżej i nowej perspektywy, która rzuci inne spojrzenie na jego problem.

W końcu Do był dobrym doradcą i mimo, że zazwyczaj pytał go o to jakie buty będą mu pasowały do koszuli, to czuł, że i tutaj trzydziestoletni mężczyzna mu się przyda.

— Martwię się o Tao — Powiedział, uprzednio odchrząkując by pozbyć się rosnącej w jego gardle guli, która nie pozwalała mu swobodnie mówić, odkładając kubek z kawą na szklany stolik częściowo przykryty zwiędłymi liśćmi, które wiatr musiał przynieść z ogrodu znajdującego się po drugiej stronie domu. —To mój przyjaciel a od kilku dni widzę, że coś jest z nim nie tak i nie mogę mu pomóc. Chodzi taki cichy i zamyślony, co chwilę oglądając się za siebie, jakby na kogoś czekał. Wiesz może bossman dlaczego on taki jest?

— Wiem — Wyznał niezdecydowanym tonem Soo, krzyżując ręce na piersi. — Ale nie mogę ci powiedzieć. To tajemnica między nim a Xianem

Jongin prychnął głośno, obrażony tym, że jego szef ukrywa przed nim jakiekolwiek tajemnice, myśląc, że są już sobie na tyle blisko, by mógł mu mówić o wszystkim.

— A ta żmija co ma wspólnego z Tao? Coś mu zrobił?

— Mają wspólną, dość smutną historię —Soo potrzebował kilka sekund, na zebranie się w sobie by dokończyć mówić, jednak nie pomogła mu tworząca się w gardle gula wstydu, że papla swobodnie o tajemnicach swoich przyjaciół, bez ich wiedzy i zgody — Możesz wierzyć lub nie, ale kiedyś darzyli się nieco innym uczuciem niż nienawiść i jeśli obiecasz, że wysłuchasz mnie do końca bez gwałtownych reakcji, zdradzę ci całą ich relację, od początku do samego końca

— Nie mogę w to uwierzyć, Tao mówił mi coś innego, a tak się składa, że ja wierzę mu we wszystko, co tylko mi powie — Przygryzł nerwowo wargę, odruchowo sięgając do kieszeni swoich dżinsów. Zapomniał, że rzucił palenie papierosów już dawno temu i na stresowe sytuację jego jedynym rozwiązaniem jest oddychanie głęboko, jak w filmach, które oglądał z Baekhyunem w gimnazjum na ukradzionym jego siostrze komputerze.

Kyungsoo zauważył to, że jego niania zaczął lekko panikować, dlatego złapał go za dłoń, chcąc dodać mu tym samym odrobinę otuchy. Jego skóra była zimna i sucha, mógł więc tylko domyśleć się jak długo kontemplował nad tym problemem, będąc ubranym w cienkie ubrania, nie pasujące do aktualnej pogody.

— Jongin, uwierz mi, że nie mam swojego udziału w tym, by cię okłamywać — Zaczął, gładząc delikatnie kciukiem zewnętrzną stronę jego dłoni. — Chcę ci to powiedzieć, bo widzę, jak troska o Tao zjada cię od środka, a ufam ci na tyle, że wiem, że dochowasz ich tajemnice najlepiej jak tylko potrafisz. Niestety nic nie zrobię bez twojej zgody i jeśli nie chcesz, bym ci mówił to uszanuję twoją decyzję i zrobimy to po twojemu, dobrze?

Jongin popatrzył na niego z lekkim niedowierzaniem, jakby to, co usłyszał miało nie być prawdziwe a on sam po prostu przesłyszał się przez wyziębienie organizmu, które wydawało mu się, że przechodził. To zapewnienie, że ufał mu i dostosuje się do jego odpowiedzi, sprawiło, że wiedział, że chciał to usłyszeć a słowa Soo były tym, czego potrzebował; werbalnego zapewnienia, że on jest tam dla niego, jeśli tylko będzie go potrzebował.

A w tamtej chwili Jongin najbardziej potrzebował przy sobie Kyungsoo.

Jego ciepłe brązowe oczy, który uważnie się w niego wpatrywały dodały mu otuchy i zapewniały, że wszystko będzie dobrze.

— Tao i ta żmija Xian? Nie mogę sobie tego wyobrazić — Powiedział Jongin, takim tonem jakby te wypite cztery kawy miały mu się odbić i wrócić skąd przyszły. — Przecież oni nienawidzą się od kiedy tylko się tu zjawiłem i nie mogę wyobrazić sobie, że mogło być inaczej. Jestem ciekawy co takiego chcesz mi powiedzieć bossman, co mogłoby zmienić moje zdanie

— Nie wiem, czy wiesz, ale ja, Tao i Xian znamy się od małego. — Zaczął, a gdy Kim pokiwał mu głową, że wie o tym, jak zaczęła się historia przyjaźni ich trójki, postanowił kontynuować. — Ojciec Tao pracował dla mojego ojca zaś Xian był moim sąsiadem i mieszkał naprzeciwko

— Bossman mnie interesują same ciekawe i pikantne szczegóły, powstanie świata i teoria ewolucji mnie nie obchodzą — Ziewnął udając znudzenie, śmiejąc się po chwili co nie spodobało się Soo, który oburzony, zabrał swoją dłoń z tej Jongina i pacnął go w głowę.

— To przez ciebie mój syn nie jest zainteresowany rozmową ze mną, bo twierdzi, że przynudzam — Obruszył się jak małe dziecko zakładając ręce na piersi, na co Kim tylko się roześmiał głośno.

— Daj mi szefie podwyżkę to powiem mu, że jego ojciec jest ciekawszy niż całe NCT

— NCT? Co to jest? I dlaczego jest ciekawsze ode mnie?

— To taki zespół k-popowy, pokaże ci później bossman — Zapewnił Soo widząc jak ten jest coraz bardziej zdezorientowany i gdyby tylko mógł, już dawno udałby się do swojego biura, gdzie za pomocą Internetu dowiedziałby się kim jest owy zespół i dlaczego jego dziesięcioletni syn był ich fanem. — A teraz wróćmy do rzeczy ważniejszych i nieco bardziej juicy, jak to mówią za granicą. Co się w końcu stało?

Kyungsoo popatrzył na niego urażonym spojrzeniem, odchylając się nieco na swoim krześle, kontynuując to, co przerwał mu przed chwilą Kim.

— Jak kończyliśmy gimnazjum i całą trójką planowaliśmy jechać na Jeju, by odpocząć po egzaminach, zobaczyłem ich jak całowali się za boiskiem do kosza obok naszej szkoły. Robili to dość często, gdy myśleli, że nie widzę i są sami. Co czwartki chodzili na randki a co drugą sobotę Xian zabierał Tao na wycieczki po okolicy. — Przerwał na chwilę by wzdychając, spojrzeć na gwiazdy, które powoli wyłaniały się zza zamglonego nieba, świecąc coraz jaśniej z każdą upływającą sekundą. — Byli w siebie tak zapatrzeni, nigdy nie widziałem czegoś tak pięknego. Nie wierzyłem w koncept bratnich dusz ani zakochania od pierwszego wejrzenia, ale z nimi było inaczej. Po samym spojrzeniu mogłeś odczytać jak ważni są dla siebie. Sam chciałbym doświadczyć chociaż małego procentu takiego rodzaju miłości. Nieczęsto zdarza się by dwie osoby były swoimi lustrzanymi odbiciami

Jongin przecząco pokiwał głową, jakby odpychając od siebie to, co właśnie usłyszał.

Analizował to co powiedział mu Soo jednak żadna odpowiedź nie była satysfakcjonująca.

Oni razem?

Bratnie dusze?

Zakochane nastolatki cieszące się pierwszą miłością?

Był skołowany i w tej chwili nie mógł poradzić temu, że na rozwiązanie jego splątanych myśli przydałaby się paczka mentolowych papierosów.

Mógł zwalić wszystko na wiejący wciąż wiatr, że dreszcz, który go przeszedł, to wcale nie był dreszcz zdenerwowania na słowa prawdy, której nie spodziewał się usłyszeć.

— Po skończeniu liceum ich miłość wciąż była silna i stabilna. Wybierali razem uczelnie, na które będą składać papiery — Uśmiechnął się lekko na opowiadane wspomnienie. — Ja miałem słabsze oceny niż Tao, dlatego nawet nie próbowałem dostać się na uniwersytet narodowy. Poszedłem na zarządzanie w biznesie, wiedząc, że przejmę firmę po ojcu. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku akademickiego, Xian wyjechał do Stanów na studia. Jego ojciec miał poszerzać tam filię swoich stacji paliw i zarządził, że on ma jechać z nim by miał na niego oko podczas jego nauki

— A co z Zitao? On też pojechał z nim?

— Nie — Zaprzeczył. — Został tutaj. Umówili się na pisanie listów i odwiedziny w święta oraz długie rozmowy przez telefon. Płakali tak głośno, gdy rozstawali się na lotnisku, że sam miałem łzy w oczach. Uwierz mi, oglądanie tego było strasznie bolesne. Płacz Tao wciąż brzmi w moich uszach tak wyraźnie, jakbym usłyszał go przed chwilą a nie ponad dziesięć lat temu

Nie wiedząc co ma powiedzieć, Jongin złapał się na tym, że sam zaczął płakać, poruszony nieznaną dotąd historią swojego przyjaciela.

Nigdy by się nie domyślił, że dwójka Chińczyków tak zażarcie kłócąca się każdego dnia i rzucająca w swoją stronę obrzydliwe obelgi, w latach nastoletnich była parą zakochańców, których rozdzielono, gdy kroczyli w dorosłe życie.

Ich nienawiść wydawała się prawdziwa i głęboko zakorzeniona, nie miał więc podstaw by kiedykolwiek ją podważać.

— Kiedy przestali do siebie pisać? — Wymamrotał cicho, niepewnie patrząc na Soo, który cierpliwie czekał, aż ten będzie gotowy by kontynuować. — Dlaczego to nie wyszło?

— Matka Xiana dowiedziała się, że przez siedem i pół miesiąca korespondowali ze sobą, dlatego wezwała Tao na rozmowę, gdzie w wielkim skrócie zakazała mu kontaktu z jej synem i by jak najszybciej zniknął z ich życia. Uderzyła go, gdy odmówił i dopiero jak zagroziła, że ojciec Tao może mieć kłopoty finansowe, jeśli ten dalej będzie dalej krnąbrnym głupkiem

— Co za wstrętna suka — Splunął, wściekły zaciskając swoje pięści by z narastającej w nim złości nie zrobić sobie krzywdy, w razie jakby odważył się na walenie gołymi rękoma w betonowe mury domu. — Jak te wstrętne babsko mogło posunąć się do czegoś takiego? Nie zależało jej na dobrze swojego własnego syna?

— Kazała mu napisać podyktowany przez siebie list, w którym mówił jak mocno go nienawidzi i jakim błędem było zaczynanie czegokolwiek pomiędzy nimi. Po tym Tao nigdy nie poszedł na studia, ograniczył ze wszystkimi kontakt i na dwa miesiące zniknął z powierzchni ziemi

Szczęka Jongina drgnęła lekko, gdy zaciskał zęby, modląc się by nie zacząć głośno wyklinać z obawy przed obudzeniem dzieci śpiących w pokojach dokładnie nad nimi.

Nigdy nie spotkał tej kobiety ani nie wiedział jak wyglądała, jednak był pewien tego, że gdyby tylko miał szansę stanąć z nią twarzą w twarz, uderzyłby ją, w ramach sprawiedliwości za skrzywdzenie jego przyjaciela.

Nie znał go długo, było wiele rzeczy, o których nie rozmawiali i mogli podzielać poglądy sprzeczne własnym ideom jednak pewien był jednego – rozumieli siebie nawzajem jak mało kto i wiedzieli jak ciężkie potrafiło być życie dla osób takich jak oni.

Indywidualiści noszący swoje serce jak na dłoni, odstający przy tym od reszty świata.

Nieszczęśliwi w miłości, pechowi w rozwijaniu pasji.

Dla Jongina zaszczytem było nazwanie Tao swoim przyjacielem i był tego pewien, że Chińczyk myśli o nim w ten sam sposób.

— Co się stało z nim potem? Zanim żmija Xian wrócił z powrotem do Korei? — Wychrypiał, czując, że jego głos odmawia posłuszeństwa i ciężko jest wydobyć mu z siebie jakikolwiek dźwięk inny niż westchnięcie. — Mówiłeś, że Tao gdzieś zniknął

— Zamknęli go na rok w ośrodku, gdy próbował wyciąć sobie nożykiem do kopert swój tatuaż z prawego boku — Powiedział półszeptem a na samą myśl o tym robiło mu się słabo. — Pokojówka go znalazła i zawiadomiła jego ojca

— Tao miał tatuaż? — Zdziwił się tą informacją, jego przyjaciel nigdy nie dawał mu do zrozumienia, że zrobił sobie kiedyś tatuaż.

— Razem z Xianem przed jego wylotem zrobili sobie takie same tatuaże niezapominajek, by nie zapomnieć o sobie i obiecać, że kiedyś się znajdą i do siebie wrócą — Wyjaśnił Kyungsoo, widząc pytający wzrok Jongina. — Xian nadal ma swój i nie wie, że Tao próbował się go pozbyć za wszelką cenę, reagując przez wiele miesięcy agresją na jakiekolwiek wspomnienie o nim, dlatego proszę cię byś nigdy o tym nie wspominał

— To dlatego obydwoje się nienawidzą? — Zapytał Jongin, chcąc być pewnym czy wszystko poprawnie rozumie. — Bo Tao dotrzymuje obietnicy złożonej matce Xiana, tworząc sztuczną nienawiść by ten się od niego odsunął?

Soo pokiwał głową twierdząco, splatając ze sobą swoje dłonie, które zrobiły się chłodne niczym lód po tak długim siedzeniu na dworze w towarzystwie Jongina.

Jeśli zmuszę się by zostać przy tobie do końca, będziesz chciał być tym samym Xianem, z którym zbierałem gruszki i plotłem wianki lata temu. Będziesz dążył do tego, by nie ruszać do przodu i rozwijać się tak, jak oczekują od ciebie twoi rodzice, a ja kocham cię zbyt mocno by pozwolić ci na to. Dlatego puszczam cię wolno, jakbyś nigdy nie był mój i proszę, żyj od teraz tak, jakbyśmy nigdy się nie poznali. Jeśli bogowie ponownie skrzyżują nasze losy ze sobą, odwróć wzrok jakbyś mnie nie widział, a moje imię parzyło twój język niczym gorące żelazo. Błagam, pozwól mi odejść tak jak ja pozwalam sobie zapomnieć o nas, gdy piszę do ciebie ten list — Wyrecytował z pamięci Soo, słowo po słowie to, co znalazł w rzeczach swojego przyjaciela, gdy odwiedzał go w szpitalu.

Każde słowo bolało go tak mocno, jakby dotyczyło niego samego, a wylewający się z nich smutek i żal uciskały jego ciało, zamykając w żelaznej klatce.

Przeniósł swoje spojrzenie na Jongina, który zdawał się rozumieć w końcu to, czego strzegł przez lata jak najcięższy grzech.

Był pośrednikiem stojącym między dwójką swoich najlepszych przyjaciół z dzieciństwa, mając zakaz interweniowania.

Mógł tylko doradzać by zachowali odpowiedni dystans między sobą i nie rozmawiali zbyt długo ze sobą.

— I co powinienem zrobić? Jak mam się zachować by było to odpowiednie i nie raniło ich za bardzo?

— Udawaj, że nic nie wiesz i staraj się ich rozdzielać. Nie pozwól by znowu się połączyli — Powiedział cicho Kyungsoo po kilkunastu sekundowej ciszy, poprawiając się na krześle. — Nie mogą się w sobie znowu zakochać, rozumiesz?

— Obietnica to dług, który jestem w stanie zaciągnąć — Złączył swoją dłoń, z tą należącą do Soo, chuchając na nią dwukrotnie, nim wstał i skinieniem głowy kazał pójść mu w ślad za nim do kuchni, gdzie w zupełnej ciszy pili herbatę, i oglądali zza okna świecący w ich kierunku księżyc, będący trzecim powiernikiem ich sekretnej rozmowy, o której nikt nie miał prawa się dowiedzieć. 






Continue Reading

You'll Also Like

113K 8.7K 61
Gdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departament...
868K 24.2K 41
Nazywam się Amanda. Mam 19 lat, mieszkałam w Newcastle, jednak z niewiadomych mi powodów, przeprowadziłam się razem z moim bratem do Luton. Nie wie...
920K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
94.5K 8.4K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...