House on memories |Homicidal...

By kofeina__

182 28 47

„kiedy twoje koszmary stają się rzeczywistością " Wspomnienia 15-letniej Emily Nany Evans nie należały do szc... More

0. Dziecko nieszczęścia
I.(nie)pamiętam, co stało się we wrześniu
III. Problem? Jaki problem?
IV. To dopiero początek
V.Potwory grasują po wschodzie słońca
VI.Świat jest niesprawiedliwy
VII. Liu, oni mówią, że jestem terrorystką
VIII. Halloween
IX. To tylko sen
X. Koniec?
Epilog

II. Zła sława

22 3 5
By kofeina__

Resztę dnia spędziłam w pokoju, starając się jakoś logicznie wytłumaczyć wydarzenia z rana. Jeśli to naprawdę byli mordercy, to byłam o krok od śmierci.. właśnie, jeśli to było seryjni mordercy, to czemu jeszcze żyłam? Byłam tylko człowiekiem i nie miałam szans z jakąkolwiek bronią, jeśli posługiwał się nią ktoś wprawiony, a co dopiero z bronią palną. Może stwierdzili, że życie jakieś małolaty nie jest warte tyle, by zwracać na siebie uwagę.. chociaż szczerze mówiąc, nie wydawało mi się, żeby specjalnie ich to obchodziło.. albo myśleli, że prędzej czy później sama ze sobą skończę? A co jeśli to jakiś plan?

Dopiero teraz zauważyłam, że było wyjątkowo cicho i spokojnie. Tak, jak mówiłam, nie lubiłam ciszy, bo zbyt dużo rozmyślałam. Z rogu pokoju chwyciłam moją ukochaną, białą gitarę, bez konkretnego pomysłu zaczynajac ją stroić. Lubiłam grać, ba! Pozwalało mi się to zrelaksować, dlatego często też brzdąkałam bez konkretnego celu. Ułożyłam ją wygodniej w rękach, po czym do uszu wcisnęłam słuchawki, pod nosem śpiewając cicho to, co aktualnie leciało na playliście. Tą samą piosenkę przelałam na struny, wkładając w nią całe uczucia dzisiejszego dnia.

–Every time I close my eyes... It's like dark paradise..– mój głos zadrżał, gdy myśli wypłynęły zbyt daleko. Szybko otarłam łzę, chcąc wyrzucić obraz tamtych wrześniowych dni z mojej głowy, ale.. nie mogłam. Emocje brały nade mną górę, do czego uparcie nie chciałam dopuścić. Wzięłam kilka głębszych wdechów, zmieniłam oraz podgłośniłam piosenkę, ale to nic nie dało. Nogi same poniosły mnie do łazienki, a jedna dłoń przystawiła do nadgarstka żółty przedmiot.

–aaa..– Syknęłam cicho z bólu, opuszczając powoli ręce w dół. Uniosłam je po chwili i zaczęłam oglądać z każdej strony, z zeszklonymi oczami. Szkarłatna ciecz leciała po nich równie swobodnie, jak łzy po moich policzkach, lecz ta z jakiegoś powodu dawała mi satysfakcję. Zagryzłam lekko wargę, przykładając do ran papier, który po dłuższej wyrzuciłam. Obmyłam rany pod chłodną wodą, zaciskając zęby. Tak, w tym momencie karciłam się za swoją głupotę, ale gdy emocje brały nade mną górę, z jakiegoś powodu zaspokajałam je bólem. Takie moje błędne koło.

Położyłam się wygodnie na łóżku, przymykając oczy. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

*kilka godzin później*

Obudziło mnie dziwne uczucie bycia obserwowaną. Za oknem już dawno panował zmrok. Zdezorientowana oraz zaspana wymacałam telefon pod poduszką, mrużąc od razu oczu pod wpływem nagłego światła. Zaświeciłam latarkę i szybko rozejrzałam się po pokoju, nic jednak nie dostrzegając. Odetchnęłam cicho z ulgą. To po prostu mój umysł płatał mi figle po dzisiejszym dniu. Coś jednak mówiło mi, bym nie patrzyła w okno.. taki dziwny, szósty zmysł, który uaktywnia się u człowieka w chwilach strachu. Bądź co bądź, postanowiłam go posłuchać, dlatego jak najszybciej zbiegłam do kuchni, omijając wszystkie okna w domu.

–w końcu..– wyszeptałam sama do siebie, zaświecając światło w salonie. Owinęłam się bardziej kocem, siadając na kanapie, by coś pooglądać. Cóż, oprócz mnie i mojego rodzeństwa nie było nikogo w domu, bo ciocia jako lekarz miała nocne dyżurny, a wujka przez prace więcej nie było w domu, niż był. O tej godzinie, a dokładniej 23:46 nie leciało nic ciekawego, dlatego ze znudzeniem zostawiłam włączone wiadomości, spoglądając na ekran smartfonu. Kilka powiadomień, ale nic nowego. Jakieś maile ze spamu, szkoła muzyczna, nieobecność w szkole.. i wiadomość od Lilki. Lilka była moją najlepszą, właściwie też jedyną przyjaciółką, odkąd się przeprowadziłam.

Lily <3: wszystko w porządku, Nan? Długo cię nie ma..

Lily <3: kurde, spójrz na wiadomości. Znowu o nich mówią.

Odpisałam szybko na pierwszą wiadomość.

Nana <3: tak, wszystko w porządku.. zasnęłam

Po czym spojrzałam na wiadomości. Znowu mówili o creepypastach, legendach miejskich, czy też mordercach, jak kto wolał. Zalecali by zamykać drzwi, okna oraz kazali nie wychodzić po ciemku. Potem jakiś wywiad z rzekomą ofiarą jednego z nich, mianowicie Homicidal Liu. Wzdrygnęłam się, słysząc znajome mi imię oraz nazwisko. Liu Woods. Westchnęłam głęboko. Naprawdę cieszyli się złą sławą.

Moje serce niemal podeszło mi do gardła, gdy poczułam zimny powiew wiatru na swojej skroni. Z przerażeniem odwróciłam się w tamtą stronę. Okno balkonowe było otwarte na oścież! Jednak odgłosy wcale nie dochodziły z dołu, a z góry! Pobledłam, czując, jak moje dłonie zaczynały drżeć. Powoli zaczęłam iść w stronę dźwięku, który zaprowadził mnie..wprost do mojego pokoju. Odliczając sekundy, nacisnęłam klamkę.

–O, witam księżniczkę– odezwał się czyjś niski, zachrypnięty głos. Popatrzyłam w jego stronę, wstrzymując na dłuższą chwile oddech. Na moim łóżku siedziała jakaś postać. Sądząc po głosie był to mężczyzna, może kilka lat starszy ode mnie. Do moich nozdrzy dodarł specyficzny zapach.. krwi? Od razu otworzyłam szerzej oczy, zaciskając dłoń na klatce bardziej. Oby to był tylko sen, błagam..

–nie musisz się mnie bać– głos zaśmiał się donośnie, a łóżko cicho skrzypnęło pod wpływem ruchu. Właściciel głosu znalazł się bliżej mnie, a ja mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Był to dość blady oraz wysoki brunet z zielonymi, połyskującymi oczami. Nie to jednak przykuło moją uwagę.. jego szwy.. z mojego gardła niemal wyrwał się krzyk, jednak ten sprawnie zakrył moje usta i obrócił mnie tyłem do siebie, warcząc z niezadowolenia.

–możesz sobie wrzeszczeć, ale na razie twoje rodzeństwo tylko śpi i chyba wolelibyśmy, żeby tak zostało, co?– warkną wprost do mojego ucha. Wbiłam paznokcie w jego dłoń na moich ustach, powoli opanowując narastający we mnie krzyk. Nie mogłam mu dać tej chorej satysfakcji..

–grzeczna dziewczynka– dodał już spokojniej, głaszcząc delikatnie mój policzek. Po moich plecach przebiegł dreszcz obrzydzenia spowodowany świadomością, że jego dłoń była we krwi najwyraźniej całkiem obcej, niewinnej osoby. Skrzywiłam się, odwracając wzrok w bok. Nieznajomy jednym ruchem rzucił mną o podłogę, jakbym była jedynie lekkim piórkiem, a potem usłyszałam tylko dźwięk zakluczonych drzwi. Cholerka.. miałam kłopoty..

Szybko wstałam z zimnej podłogi, czując ogromny ból w obu pociętych nadgarstkach, co ignorowałam. Moja cała uwaga skupiała się w tej chwili na nieznajomym mordercy w moim pokoju. Mordercy. W. Moim. Pokoju.

–co im zrobiłeś?– spytałam, siląc się na odwagę. Brunet roześmiał się z rozbawieniem.

–jeszcze nic, słonko! Ale to od twojego zachowania zależy, czy na tym się zakończy– pokręcił głową, ale jego twarz nagle wykrzywiła się w grymasie bólu. Niestety, moja wrażliwa natura nie pozwoliła mi przejść obok tego obojętnie. Boże, chrzań mnie.

–ani mi się waż zbliżyć, bo co te paluszki poobcinam– wysyczał przez zaciśnięte zęby, powoli się prostując. Dłońmi uciskał miejsce na brzuchu, w które najwidoczniej oberwał czymś obcym. Uniosłam lekko dłonie do góry, przełykając nerwowo ślinę.

–jesteś taka sama, jak twoja mamusia, co? Obie tak samo naiwne– uśmiechnął się z kpiną, z kieszeni spodni wyciągając pistolet. Ponownie pobledłam, mentalnie przygotowując się na jego strzał, jednak gdy ten nie nastąpił, lekko przekrzywiłam głowę.

–masz mi z tym pomóc– rozkazał, przeładowywać broń. Popatrzyłam na niego przerażona, przypominając sobie jego słowa. Ale to od twojego zachowania zależy, czy na tym się zakończy.

–a-ale ja.. nie jestem lekarzem..– starałam się zaprotestować, co ten skorygował warknięciem.
–dobra, połóż się na łóżku..– wskazałam na mebel wystraszona, idąc po apteczkę do łazienki. Było tam dość mało opatrunków, ale jak na niego powinno wystarczyć.

Myśl, że właśnie opatrywałam mordercę przyprawiała mnie o chęć płaczu, ale starałam się opanować emocje i wykonywać swoje zadanie, jak najlepiej..

Perspektywa Liu

Cholera jasna, jak zwykle szczęście mnie opuściło. To miało być proste zabójstwo i w dodatku takie banalne, że poradziłbym sobie sam, ale oczywiście ten dupek musiał zacząć się szarpać, poranić nas obu, a na domiar złego wezwać wszystkie możliwe służby. Do piekła z tym. Przynajmniej dopóki działała adrenalina, miałem czas na ucieczkę.

Padło na dom tego lekarza, który tam przyjechał. Szczerze mówiąc to byłem niemalże pewny o jej samotności, dlatego zdziwił mnie widok świecącego się światła w salonie, a tym bardziej młodej brunetki, która z przerażeniem zastygła w bez ruchu. Nie widziała mnie. Ufff, to dobrze. Po cichu przemknąłem na górę, sprawdzając resztę pokoi. Kolejna dwójka.. hm, dobre pytanie, które z nich było adoptowane albo nie spokrewnione. Uśpiłem ich oboje, po czym poszedłem do pokoju dziewczyny, która zaczynała kręcić się po parterze.. w sumie to miałem dobry plan.

Patrzyła na mnie dużymi, przerażonymi oczami o kolorze dwóch szafirów. Czułem z tego satysfakcję, jednak moją uwagę zwróciły jej nadgarstki. Całe pocięte.. hm. To oznaczało, że był tu ktoś przede mną? A szkoda.

–ostrożniej– warknąłby niemiło, sprawiając, że jej dłonie zaczynały drzeć jeszcze bardziej, niż poprzednio. Mimo to starała się zgrywać dzielną i opatrywała tą ranę chyba najdelikatniej, jak tylko mogła. Owszem, nie była to profesjonalna pomoc, ale wystarczająca na tyle, bym mógł jakoś dotrzeć do rezydencji.

–kto ci to zrobił?– spytałem w końcu.

–hm?– zdziwiona nawet nie uniosła wzroku, skupiając się na ranie.. urocza.

–mówiłem, kto cię doprowadził do takiego stanu, byś pocharatała sobie nadgarstki– sprostowałem oschle, lekko zmieniając pozycje. Brunetka westchnęła cicho, a w jej oczach już nie tańczyły iskierki przerażenia, wręcz przeciwnie. Smutku.

–naprawdę, jest to zbyt długa historia, by opowiadać ją przed śmiercią. Robię to w nadmiarze emocji i raczej nie mam od tej reguły występu, bo wtedy się jej nie trzymam– wymamrotała, powoli zawiązując bandaż. Zmarszczyłem lekko brwi, posykując z bólu. Naprawdę, taki koniec sobie przewidywała? To mogła się spodziewać, że go nie dostanie.

–jaką śmiercią, dziewczyno? To ja decyduje, kiedy cię zabije–

Continue Reading

You'll Also Like

600K 30.3K 59
A Story of a cute naughty prince who called himself Mr Taetae got Married to a Handsome yet Cold King Jeon Jungkook. The Union of Two totally differe...
426K 10.8K 60
Lady Florence Huntingdon, daughter of the well-known and more importantly, well-respected Earl and Countess Huntingdon is stepping into the 1813 marr...
1M 35.6K 62
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...
680K 24.8K 100
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...