Część Mnie

By emice_joo

165K 3K 294

LICEUM · HE FELL FIRST · BAD BOY Nicholas to pewny siebie, przystojny kolega z klasy Jasmine. Jednak członek... More

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27*
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30*
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33*
Rozdział 34
Rozdział 35*
Rozdział 36
Rozdział 37*
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40*
Rozdział 41*
Rozdział 42
Rozdział 43*
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46*
Rozdział 47*
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51*
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55*
EPILOG

Rozdział 2

5.9K 100 3
By emice_joo

Jasmine

Czekam na przystanku na zbliżający się autobus. Mogłam co prawda jechać samochodem, ale nie chciało by mi się szukać miejsc do parkowania. Jeżeli chodzi o mnie, to ta czynność należy do jednej z najbardziej problematycznych kwestii prowadzenia samochodu. Panicznie boję się stanąć między dwoma pojazdami. W myślach wyobrażam sobie, jak uderzam w jeden albo drugi, a w najgorszej możliwości najgorzej – w obydwa, kasując je doszczętnie. Zbliża się godzina szesnasta, co oznacza, że znalezienie parkingu (na którym będzie dużo placu do manewru, rzecz jasna) będzie graniczyło z cudem.

Po drugiej stronie ulicy idzie młoda para trzymająca się za ręce. Nie wydają się być sobą szczególnie zainteresowani. Odnoszę wrażenie, że takie gesty stały się dla nich poniekąd rutyną. Skąd to wiem? Domyślam się, po tym, jak chłopak mówi coś dziewczynie, a ta odpowiada, wzruszając ramionami. Wyczytując z ruchu jej warg odpowiada półsłówkiem, po czym znikają z zasięgu mojego wzroku.

Odprowadzam wzrokiem ich oddalające się sylwetki. Gapię się dalej w miejsce w którym jeszcze przed momentem przechodzili, kiedy nadjeżdża autobus.

Siadam na wolnym miejscu, ale myślami wciąż jestem przy nieznajomych i nad miłością w całej swej postaci. Ludzie zwykli nadużywać słów „Kocham Cię". Wydaję mi się, że nie do końca znają ich wagę. Wypowiadają je już na początku znajomości; wplatają je w zakończenie zdań często bez emocji, sprawiając, że stają się niczym ważnym. Obdarzają nimi niewłaściwe osoby, lub o niewłaściwym czasie. Wreszcie mówiąc „kocham cię" nie kochając. Czując się w powinności, że tak należy postąpić. Przy czym te dwa magiczne słowa powinny brzmieć jak obietnica, oznaczająca tyle co: troszczę się o ciebie; jesteś dla mnie ważny; nie wyobrażam sobie życia bez ciebie; sprawiasz, że promienieje; życzę ci jak najlepiej, nawet jeśli ja sam ponoszę na tym straty; szaleję za tobą. Tymczasem straciły one na wartości, będąc rzucane na wiatr. Straciły one na wartości przez związki przez małe „z".

Chciałabym móc prawdziwe poczuć miłość. Jak to jest być romantykiem, nie widzącym sensu życia bez drugiej osoby? Jak to jest marzyć w obłokach? I skąd mogłabym wiedzieć czy ktoś mówiąc „Kocham Cię" naprawdę mnie kocha? Otaczający mnie świat daje mi do zrozumienia, że słowa niekoniecznie są szczere, wypływające z głębi serca. Na miejscu tej dziewczyny robiłabym wszystko, by przekazać drugiej osobie miłość, nawet podczas spaceru. Nad związkiem powinno się cały czas pracować – nieważne, czy trwa on dwa miesiące, czy dziesięć lat. Większość jednak o to nie dba, stąd związki, w których główną rolę gra przywiązanie.

Zatłoczona własnymi myślami otrząsam się, kiedy autobus zatrzymuje się na moim przystanku. Wysiadam w zatłoczonej części Cleveland i spoglądam na zegarek. Zostało mi czterdzieści minut do umówionego spotkania. Całkiem sporo, żeby zdążyć się znudzić.

Zmierzam w kierunku miejskiej biblioteki, wypożyczając kilka książek, którymi mam zamiar zabić czas. Następnie kieruję się do kawiarni w której umówiłam się z Larissą na kawę. Planujemy przechadzać się po mieście i na kilka godzin nie przejmować się całym światem. Takie spotkania dają mi poczucie wolności. Sprawiają, że życie chociażby na chwilę nasiąka dziecinną beztroskością.

Docieram do miejsca nad którym wisi tabliczka „D'espresso". Pcham drzwi kawiarni, a nade mną rozlega się dzwonek oznaczający przyjście nowego klienta. Staję w progu, szukając wzrokiem pustego miejsca.

Wnętrze jest urządzone w nowoczesnym stylu. Od wejścia dochodzi do mnie woń świeżo parzonej kawy, a powietrzu unosi się zapach świeżo upieczonych ciasteczek. Przy stolikach stoją welurowe krzesła, natomiast przy barze postawiono wysokie taborety. Dużo drewnianych elementów i liczne rośliny stanowią dla pomieszczenia przyjazny klimat. Miejsce od razu wydaje się urokliwe i przytulne dzięki poduszkom leżącym na dwóch kanapach w rogu.

Zajmuję dwuosobowy stolik pod oknem z widokiem na ulicę i przeglądam książki, które wypożyczyłam. Niepotrzebnie je wyjęłam. Rozmowy w kawiarni sprawiają, że nie mogę się skupić nawet na przeczytaniu prologu. Próbuję rozpocząć to samo zdanie, ale tym razem ze zwiększonym skupieniem. Bezskutecznie.

W czytaniu najlepiej mi służy bezwzględna cisza i bujak w salonie przy kominku, który stanowi moją osobistą strefę sacrum. Chowam książki z powrotem do torby. Piszę wiadomość Larissie o treści „Gdzie jesteś?" , a w międzyczasie staje przy mnie kelner, na oko trzydziestoletni. W ręce trzyma mały notes a nad nim zawiesza długopis trzymany w drugiej. Moim sekretem jest to, że od zawsze podobali mi się kelnerzy. Nie umiem wyjaśnić tego fetyszu, Może chodzi o te seksowne, luźno opadające fartuchy na ich biodrach, niczym bielizna Calvina Kleina? W każdym bądź razie są moją słabością, a ja nie jestem w stanie nic poradzić na swoje upodobania. Może nie powinnam z nimi walczyć? W końcu to nic złego.

- Czy mogę przyjąć zamówienie? – gardłowy, niski ton wyrywa mnie z zamyślenia. Nieznajomy unosi brwi, a ja otwieram usta, ale przez kilka sekund nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Muszę wyglądać bardzo żałośnie. To wszystko przez te cholerne, seksowne fartuchy. Robią mi wodę z mózgu.

- Na razie dziękuję. Czekam na kogoś – uśmiecham się uprzejmie. Teraz nie dość, że wyglądam żałośnie, to sprawiam wrażenie osoby, która posiada uszczerbek na umyśle. - Za chwilę złożę zamówienie – odchrząkuję, po spuszczam wzrok.

- Dobrze, więc proszę złożyć je później przy kasie – odchodzi, a ja jeszcze przez długa chwilę gapię się w jego oddalającą sylwetkę.

W tym całym roztargnieniu nawet nie zaglądnęłam do menu. Sięgam po nie, chociaż dobrze znam każdy wiersz w tej karcie. Jest to po prostu marna próba zajęcia czymś myśli, zanim przyjdzie Larissa. Już się przekonałam, że czytanie w miejscu publicznym mi nie wychodzi, a nie znalazłam jak dotąd lepszego zajęcia.

Co chwilę podnoszę wzrok na drzwi, na które mam dobrą widoczność. Kilka minut później pojawia się w nich przyjaciółka. Spoglądam na zegarek mojej lewej ręki. Spóźniła się tylko piętnaście minut. Jak na nią, to całkiem niezłe poczucie czasu. Widzę, jak szuka mnie wzrokiem, więc macham ręką niczym idiotka. Całe szczęście w miarę szybko mnie zauważyła, ale szybszy refleks od niej miał kelner, który przed chwilą próbował przyjąć ode mnie zamówienie. Akurat przechodził między stolikami, rzucając mi krzywe spojrzenie.

Larissa podchodzi do mnie, ciężko dysząc.

- Hej. Sorki za spóźnienie, ale chyba się już przyzwyczaiłaś, co? – zdejmuje skórzaną kurtkę i zawiesza ją na oparciu krzesła, po czym pada na swoim miejscu. Powinnam ją zbesztać za spóźnienie, ale ma racje. Mogłam się tego spodziewać. Co spotkanie obiecuję sobie wyjść nieco później, ale zawsze kończy się na tym, że na nią czekam.

- To najlepsza wymówka jaką do tej pory wymyśliłaś. I w dodatku szczera – przewracam oczami. - Co zamawiamy? Umieram z głodu.

- Hm... Latte Macchiato – odpowiada po chwili namysłu.

- Ja wezmę herbatę. Hibiskusową, jak zawsze – rozpływam się na wyobrażenie słodkiego, ciepłego napoju. Gdyby chcieli kiedykolwiek zamknąć to miejsce, wykupiłabym wszystkie ich herbaty o tym smaku. - A do jedzenia? Samą herbatą nie uspokoję gadającego z głodu brzucha.

- Co powiesz na panini z kurczakiem? – przyjaciółka spogląda na mnie, oczekując pozwolenia.

- Musisz mi wybaczyć, ale ja biorę naleśniki z nutellą. Stęskniłam się za nimi po tak długiej przerwie.

- Właściwie ostatnio byłyśmy tu... – Larissa sięga pamięcią, szukając odpowiedzi w suficie - przed wakacjami.

- Dlatego zamawiamy naleśniki. Bez dwóch zdań.

- Niech ci będzie. Robię to dla tradycji, ale następnym razem bierzemy panini – rzuca mi ostrzegawcze spojrzenie.

- Przekonamy się następnym razem – śmieję się. - Idę złożyć zamówienie, a ty spróbuj chociaż nie zagadać kilku facetów w tym czasie.

- Laska, za ten czas to zdążę ich przelecieć – puszcza mi oko, a ja kręcę głową na prawo i lewo.

Kieruję się w stronę lady, a kiedy już przy niej stoję, czekam, aż kelner w końcu mnie zauważy. Blondyn który powinien mnie obsłużyć, jest zajęty polerowaniem sztućców i stoi odwrócony do mnie tyłem. Jest podobnego wzrostu to tego, który mnie obsługiwał, ale tamten z kolei miał szatynowy kolor włosów. Powinnam go zbesztać za lekceważące zachowanie, ale nie jestem pewna, czy usłyszał moją obecność. Jednocześnie rozważam naciśnięcie dzwonka przyklejonego do drewnianej lady. Zamiast tego, czekam cierpliwie, ponieważ mój wzrok zawiesił się na okrągłym tyłku kelnera. To już nie tylko fartuch, ale też pupa. Cholera. Powinnam mieć odgórny zakaz wchodzenia do jakiekolwiek kawiarni z takimi myślami. W końcu postanawiam oświadczyć mu swoje istnienie i pragnienie jak najszybszego dostania naleśników. Teraz jestem już bardzo głodna, a nie nakarmię się patrzeniem na tego faceta, uwzględniając nawet fakt, że to całkiem przyjemny widok. Moim ostatnim posiłkiem były płatki z mlekiem na śniadanie. Odchrząkuję.

- Przepraszam, chciałabym złożyć zamówienie. – W połowie wypowiadania ostatniego słowa mężczyzna odwraca się, a ja rozpoznaję znajomą twarz. Zamieram. – O. Hej – witam się nieśmiało. - Nie wiedziałam, że tu pracujesz.

Jak mogłam nie rozpoznać tej sylwetki? I ja podziwiałam jego tyłek? Chyba jednak zmienię nastawienie do kelnerów, bo ten, stojący przede mną, to niezły dupek.

- Jestem niemal pewny, że wiedziałaś – mówi do mnie pewnym tonem. Te słowa sprawiają, że sztywnieję. O czym on mówi do jasnej cholery?

- Słucham? Dlaczego miałabym wiedzieć? – marszczę czoło. Telefon w mojej ręce podświetla się, ukazując numer telefonu Larissy.

Pieczesz tam te naleśniki czy przyjęli cię na zmywak, że tyle cię nie ma? – brzmi treść sms'a.

Nie teraz Larissa, nie teraz – błagam ją w myślach.

- Codziennie przewija się tutaj połowa dziewczyn naszej szkoły. Każda z nich twierdzi, że nie wiedziały że mnie tu zastaną, z dziwnym uśmiechem na twarzy, który przeczy ich nieświadomości.

Mijają długie sekundy, nim dociera do mnie znaczenie jego słów.

- Czy ty naprawdę uważasz się za takie bóstwo, że nie mam prawa zwyczajnie tu przyjść po hibiskusową herbatę? I te pieprzone naleśniki z nutellą? Poza tym, wypraszam sobie, ale ja się nie uśmiechałam. Przykro mi, że nie jestem jedną z tych, które padłyby ci do stóp.

- Wydajesz się przekonująca – jedna strona jego ust unosi się w delikatnym uśmiechu, ukazując dołeczek w policzku.

- Od kiedy tu pracujesz?

- Od wakacji.

- Dlatego nie wiedziałam. Nie było mnie tu od czerwca. Zależy ci na tej pracy czy możesz się zwolnić, żeby nie psuć atmosfery mojej ulubionej kawiarni?

Nicholas zbliża się do lady, opierając dłonie na szerokość blatu. Zniża głowę do mojego poziomu i mówi coś, przez co przechodzą mnie ciarki.

- Gdybym tu nie pracował, nie byłaby twoja ulubiona – odpycha się, przeczesując jasne włosy palcami. - Co sobie życzy pyskata Jasmine?

Składam zamówienie, czując się lekko wybita z rytmu przez niespodziewane spotkanie. Nicholas nie jest kimś, kogo powinnam się bać, ale z jakiegoś powodu ta rozmowa jest niezręczna. Pragnę jak najszybciej zwiać do Larissy i zjeść swojego naleśnika z nutellą.

- To wszystko? – unosi brwi, a mój wzrok spuszcza się do jego bioder. Kurewski fartuch! On też go ma.

Uspokój się, Jasmine.

- Na twoje szczęście, tak – odpowiadam sucho.

Rozliczamy się, po czym przysiadam się z powrotem do przyjaciółki. Już mam się zwierzyć jej z tego, kogo przed momentem spotkałam, ale mnie wyprzedza.

- Muszę ci coś powiedzieć – wypala, gdy opadam na swoje miejsce. Opieram łokcie o blat wyczekując jej wyznania. Zazwyczaj, kiedy tak zaczyna rozmowę, muszę być przygotowana na wszystko. Dosłownie.

- Co jest?

Milczy chwilę, delikatnie się rumieniąc. Bawi się swoimi kolczykami w kształcie kółek.

- Poznałam kogoś przez Tindera.

Przewracam oczami, a Larissa kładzie mi dłonie na nadgarstkach. Następnie ściska moją skórę, dając mi do zrozumienia, bym nie oceniała, dopóki nie wysłucham. Bez obrazy, ale moja przyjaciółka jest typem dziewczyny, która od rozstania ze swoim byłym zabawia się facetami, bezskutecznie usiłując załatać dziurę w sercu.

- Poznałaś? – dopytuję. - Czyli...spotkaliście się?

- Nie coś ty. Nie – zaprzecza dobitnie. - Po prostu ... piszemy. Dopiero zaczęliśmy się poznawać i ... nie wiem. Wydaje się być w porządku.

- W porządku? – przyglądam się jej szklącym ciemnobrązowym oczom. Ta rozmowa wydaje się być zanadto podejrzana. Larissa poznała kogoś przez internet i jak dotąd się nie spotkała z facetem?

- Uhm – mruczy.

Unoszę pytająco brwi.

– Widzę to Larissa w twoich oczach. Ten błysk. On zdecydowanie nie mówi, że ten facet jest tylko „w porządku". Chcę wiedzieć wszystko – naciskam. – Poza tym... dobra, mów. Powiedz coś.

- Nie chcę brzmieć dziwnie. W końcu to człowiek, którego nawet nie widziałam. Trochę mi głupio, że już się nim podniecam.

- Przestań tak sądzić, to normalne.

Myśli przez chwilę, a ja drżę z niecierpliwości. Nawet zapomniałam o głodzie, słuchając jej wyznania.

- Jest rok starszym od nas brunetem. Czyta książki, ale nie jest nudziarzem. Dla rewanżu tego faktu, gra w koszykówkę. Jak się domyślasz, jest wysoki. Ze sposobu, w jaki ze mną pisze, wydaje się być opiekuńczy, życzliwy. Złapaliśmy to samo flow. Wydaje mi się, że mogłabym z nim porozmawiać na każdy temat i coraz częściej sprawdzam telefon, żeby zobaczyć czy coś napisał. Cholera – syczy. – Zawsze to robię, a nawet się z nim nie spotkałam. To trochę nie zdrowe, nie? Najbardziej się boję, że w miarę upływu czasu okaże się totalnie kimś innym. Albo, że się spotkamy i spłynie na mnie duże rozczarowanie. Lub w drugą stronę.

Rozumiem pojmowanie Larissy. Zależy mu na tym facecie i pierwszy raz od rozstania, czuje, że to ktoś, kto dodaje jej skrzydeł. Boi się jednak, że coś po drodze ulegnie zniszczeniu. W końcu zawsze jest obawa, kiedy coś idzie po naszej myśli.

- Nic na to nie poradzisz, ale taka rada, trzymaj się na dystans. Nie otwieraj się zbytnio na początku. Ostrożności nigdy za wiele. Zdziwiłabyś się ile facetów mogłoby ci złamać serce bez skruchy. Nie zrozum mnie źle – wzdycham. Chyba naprawdę nie wiem, jak jej pomóc. Powinna w to pójść na całość, a z drugiej strony musi się dystansować. - Cieszę się, że próbujesz znowu w miłości po rozstaniu z Johnem, tylko proszę, bądź ostrożna w tych relacjach. Widok nieszczęśliwej przyjaciółki nie należy do najlepszych.

- Wiem – potakuje. - Rozumiem.

- Jak ma na imię? – zagłębiam się w temat.

Chcę wiedzieć wszystko na temat drugiego faceta, który próbuje skraść serce mojej przyjaciółce. Najlepiej adres zamieszkania, w razie ewentualnej chęci morderstwa. Larissa po rozstaniu długo zabawiała się z facetami jednonocnymi przygodami, więc to jest przełom. To oznacza, że jej serce z powrotem jest w całości. Gotowe, do pokochania kogoś innego.

- Ian – mówi miękko z rozmarzeniem.

- Czyli z Johnem to już koniec? – próbuję się upewnić.

- Jas! Przecież rozstaliśmy się osiem miesięcy temu...

- Nie o to chodzi. Możesz się rozstać, ale to jest tylko fizyczność. Pytam, czy już nic do niego nie czujesz. To jest naprawdę istotne. Chodzi o twoje uczucia.

- Jeszcze trochę minie, nim w zupełności mi przejdzie. Kiedyś wyczytałam że do odkochania potrzeba szesnaście miesięcy. Wiesz ile to czasu? Ponad półtora roku! I ja mam niby czekać aż moje serce powie: „No dobra, to teraz możesz brać się za innych"? Wybacz, ale nie wchodzę w to. Jeszcze coś do niego czuję, ale uważam, że jak skieruje moje serce na kogoś innego, to przestanę. Samo czekanie może okazać się żmudne i nieefektowne.

- Ale... mam nadzieję, że nie traktujesz go na żarty.

- Nigdy w życiu nie bawiłabym się cudzymi emocjami.

Unoszę brwi, w chęci zapytania: „A co z uczuciami facetów, z którymi się zabawiałaś?". Wyłapuje to, rzucając:

- To był czysty, obustronny seks w każdym wypadku.

- Powiedziałaś, że samo czekanie jest nudne. I jakiś koleś z Tindera ma ci ten okres czasu ukoloryzować?

- Nie, nie, nie. - powtarza niczym zacinająca się kaseta. - Nie o to mi chodziło. – Gestykuluje dłońmi, jakby to miało jej pomóc w wyjaśnieniu mi swojego sposobu myślenia. - Chcę już iść na przód. Taktuję Iana na poważnie. Serio – wytrzeszcza oczy. - Naprawdę mnie fascynuje. Tylko ja mam to do siebie, że zawsze robię sobie nadzieję, a później jest z tego klapa.

- Kiedy się zamierzacie spotkać?

- On już to proponował. Pół żartem, pół serio, ale zbywałam te teksty. Muszę dać sobie czas.

- Czas to pojęcie względne. Na co chcesz go sobie przeznaczyć?

- Żeby się oswoić. Lepiej go poznać. Wyjście ze swojej strefy komfortu nie jest wcale proste.

- Nic ci nie da oszukiwanie samej siebie. Wiem, że fajnie jest myśleć o nim w samych superlatywach, ale jeżeli na końcu czeka cię rozczarowanie, to przedłużanie spotkania nic ci nie da. Nie sądzisz?

Przygryza dolną wargę, intensywnie myśląc. Ociera dłonie o spodnie. Larissa denerwuje się samą rozmową o tym facecie.

- Masz rację. Przemyślę to. Zmieńmy temat. Miałam ci coś pokazać. Wiesz, że nie lubię melancholii. Myślałam długo o tym żeby zrobić renowacje mojego pokoju.

Zerkam odruchowo przed siebie i napotykam wzrok Nicholasa. A ten, spuszcza swój, zajmując się swoimi sprawami. Wydaję mi się to dziwne. Wyglądał, jakby przyglądał się już wcześniej, ale właściwie co w tym niezwykłego? Od tego są oczy. Przez chwilę mam ochotę powiedzieć Larissie o dzisiejszej rozmowie z Nicholasem. Nawet nie spostrzegła, że tutaj pracuje. Mam już otworzyć usta, kiedy przyjaciółka przywołuje mnie na ziemię.

- To jak? – dopytuje.

- Hm?

- Pytałam, czy mi pomożesz.

Sprowadzam się na ziemię. No tak, rozmawiamy o pokoju.

- Jasne, że ci pomogę. Uwielbiam remonty. Możesz je robić tak często, jak ci się podoba.

- Myślisz, że lepiej kupić lustro i wąskie biurko do malowania czy toaletkę w całości? Wydaje mi, się że te drugie nie mają tak dobrej jakości i się brudzą.

Skrzyżowanie się naszych oczów z Nicholasem wciąż zaprząta moje myśli, dlatego postanawiam skupić się na twarzy Larissy. Kątem oka notuję, w którą stronę patrzy Nick. Sytuacja w ciągu kilku następnych minut więcej razy się nie powtarza, więc stwierdzam, że to musiał być tylko zbieg okoliczności, że akurat się na siebie popatrzyliśmy. Zresztą, jaki zbieg? Ludzka natura, prawda? Nic w tym nadzwyczajnego, chociaż moja podświadomość podsuwa, że ten wzrok nie spoczął na mnie przypadkiem; że w jego wzroku były jakieś intencje. Besztam moje przypuszczenia. Jak zwykle, doszukuję się we wszystkim głębi. Muszę przestać wszystko analizować.

- I które lepsze? Jak sądzisz? – Larissa pokazuje mi przedmioty z różnych stron internetowych, a ja zagłębiam się w ich studiowanie. 

Continue Reading

You'll Also Like

291K 7.6K 23
Dziewczyna musi zebrać sporą sumę pieniędzy. Stara się szukać każdej pracy. Przez przypadek znajduje ogłoszenie jako "osoba do towarzystwa" za wynagr...
102K 3.8K 32
Wydawało mi się, że mam wszystko. Dom, dobrą pracę, ukochanego faceta. Nie spodziewałam się, że w tym dniu zmieni się moje dotychczasowe życie. Kiedy...
61.4K 2.5K 59
Kontynuacja powieści "Pomogę Ci Zaufać". Sara i Harry w końcu razem. Uczucie zawsze wygrywa, prawda? Ale czy na pewno? Każda miłość jest wystawiana n...
14.2K 1.3K 13
"Kiedyś był spokój. Byli dzielni strażnicy i ich przyjaciele, smoki. Codzienne loty nad naszą piękną krainą powodowały uśmiechy tysięcy istot które j...