Na Sprzedaż

Azriaxx द्वारा

270K 6.6K 1.1K

Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własny... अधिक

Rozdział I
Rozdział II
Rodział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI

Rozdział XVI

7.7K 239 66
Azriaxx द्वारा

                Stojąc przy oknie pusto wpatruję się w dosyć ładne podwórko, obserwując jak coraz mocniejsze krople deszczu i ogólnie raczej brzydka pogoda, powoli niszczą ten widok. Wsłuchując się w swój spokojny oddech z nudów zaczynam odliczać kolejne sekundy, przez co czas zaczyna dłużyć się niemiłosiernie, jednak nie zwracam na to zbytniej uwagi. Zbyt leniwa i zmęczona na cokolwiek, wolę stać tutaj i nie robić nic produktywnego niż, ponownie zacząć działać, co wiązałoby się z kolejnymi zadręczeniami i natrętnymi myślami. W tej pozycji przynajmniej niczym się nie martwię, wszystkie moje troski idą w bok, a ja sama oczyszczam swój umysł, tak iż ten nie rejestruje już nic oprócz tego co widzi.

Po dłuższej chwili, mam jednak okazję usłyszeć przytłumiony głos na korytarzu. Na początku staram się go zignorować, jednak po dłuższej chwili moja ciekawość daje za wygraną, więc cichutko przybliżając się do drzwi, wytężam słuch, zaczynając rejestrować co poniektóre z dźwięków, w duchu dziękując za to, iż mam bardzo dobry słuch.

- O co ci chodzi? – dosyć zdenerwowany głos Ivana, zwraca się do kogoś, jednak nie słysząc niczego w odpowiedzi, wysuwam przypuszczenia, że mężczyzna rozmawia przez telefon.

- Tak jest tutaj ze mną. – przytakuje, a ja już jestem pewna, że owa rozmowa dotyczy mnie. – Nie idioto. – tego stwierdzenia nie jestem w stanie przeanalizować w żaden sensowny sposób, więc staram się skupić na kolejnych słowach mężczyzny.

- Słuchaj nie wiem, może za dwa, trzy tygodnie. – domyślając się o co chodzi, w duchu modlę się jednak, aby to nie było to. – Najpierw wszystko musi się uspokoić, potem dopiero może dojść do jako takiej transakcji. – po tych słowach moje ręce zaczynają drżeć, jednak słucham dalej. – Nie wiem, a ile zaproponował? – marszczę brwi. – Pięćset tysięcy? – pyta z szokiem. – Wow, dobra zastanowię się na razie muszę kończyć, zgadamy się później. – po tych słowach milknie, a jego kroki zaczynają zbliżać się w moim kierunku.

Spanikowana, prędko powracam do swojej poprzedniej czynności, starając się nie dać po sobie poznać, że słyszałam wszystko co też powinnam.

Chce mnie sprzedać za dwa tygodnie?! To przecież tak niewiele czasu. Mój przyspieszony oddech, nie może ustąpić, a ja czując, że zaraz wpadnę w panikę, mocno szczypię swoją rękę, tak mocno, że w tym miejscu pojawia się mały krwawy ślad.

Drzwi się otwierają, a ja próbując przynajmniej wyglądać na tak zamyśloną jak wcześniej, staram się pokazać, że nie zwróciłam na to uwagi. Jedynie lekko drżę, kiedy ten staje obok mnie, stykając się ze mną ramieniem, nie zauważa tego jednak.

Kątem oka zaczynam obserwować jak niebieskooki w milczeniu, otwiera okno, tym samym powodując, że zimny, wieczorny powiew wiatru uderza, w moją twarz. Sięgając do tylnej kieszeni spodni, wyjmuje paczkę papierosów, a wyciągając z niej jedną dawkę nikotyny, szybko podstawia mi ją pod nos.

Już mam protestować, jednak ten dosyć ostro mówi:

- Masz zapalić, czy tego chcesz czy nie.

Patrząc na niego z dołu, czuję falę złości i oburzenia na ten ,,rozkaz''.

- Nigdy tego nie robiłam. – kwestionuję. – Poza tym palenie jest niezdrowe.

- Gówno mnie kurwa obchodzi co jest niezdrowe, masz to zrobić bo ja tak mówię. – jego wzrok się wyostrza, a ja czując się nagle dosyć pewna siebie, odtrącam jego rękę, w ten sposób, iż papieros wypada mu z ręki.

- Nie. Zrobię. Tego. – cedzę kolejne słowa. – Chcesz to mnie nawet uderz, ale ja nie zamierzam palić.

Gdyby jego oczy były w tej chwili karabinami, pewnie już dawno byłabym martwa. Spodziewam się wszystkiego, jednak w szoku spostrzegam, że mężczyzna odwracając się na pięcie, kieruje się w stronę wyjścia.

- Pożałujesz tego. – mówi po czym, wychodzi, a w pokoju roznosi się dźwięk przekręcanego w zamku klucza.

No to pięknie..

***

                 Siedząc bezczynnie i nic nie robiąc już kolejną godzinę, wzdycham przeciągle. O ile wcześniejszy spokój mi pasował, ten obecnie wyżera mnie od środka, ponieważ obawiam się co może po nim nastąpić.

Wcześniej próbowałam się wziąć za czytanie, jakiejkolwiek książki, znajdującej się w małej gablotce, w rogu pokoju, gdy jednak zauważałam, iż zdania zlewają mi się w jedną całość, stając się niezrozumiałe, a moje myśli i tak błądzą gdzie indziej, zrezygnowałam z tego pomysłu.

Przez to właśnie niezdecydowanie, siedzę tutaj, coraz bardziej mając ochotę, coś sobie zrobić.

Po dłuższym czasie decyduję się wreszcie na to, by się położyć i właśnie w tej czynności, udaje mi się wreszcie odpłynąć myślami, zasypiając.

Zostaję jednak brutalnie wybudzona z tego snu, ponieważ ktoś wchodzi do pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami, a ja będąc jak sparaliżowana, nawet nie odwracam się w kierunku tej osoby.

- Wstawaj dziwko. – już jestem pewna, że to ten potwór, jednak nie mogę, nie spostrzec, że jego głos jest jakiś inny, taki bardziej agresywny niż zazwyczaj.

Na nowo zaklucza za sobą drzwi, powoli zbliżając się w moim kierunku, a ja nadal nie wiedząc co począć, udaję śpiącą.

- WSTAWAJ! – wrzeszczy, ciągnąc mnie mocno za włosy, a ja krzycząc, staram się odsunąć od niego jak najdalej, jednak ten nie pozwala mi na to, blokując moje nadgarstki.

- P..Puszczaj. – jęczę, próbując mu się wyrwać, niestety bezskutecznie.

- Teraz? – śmieje się mi prosto w twarz. – Trzeba było wcześniej być posłuszną złotko. – po tych słowach zmusza mnie do całkowitego położenia się. – Dobrze, że Iris i mama sobie gdzieś poszły na bardzoooo długi czas. – zdejmuje z siebie kurtkę. – W ten sposób mamy cały dom tylko dla siebie. – spogląda na mnie, a ja dopiero teraz zauważam, że jest on cholernie pijany.

Zaczynając się trząść, już mam się podnosić jednak ten, popychając mnie do wcześniejszej pozycji, zawisa nade mną, blokując moje kolana i nadgarstki, uniemożliwiając mi tym samym jakąkolwiek drogę ucieczki.

- Lubisz zgrywać cwaną co? – pyta, a w jego wzroku jest coś szaleńczego. – Ciekawe czy teraz będziesz taka cwana. – po tej wypowiedzi, rozrywa moją koszulkę wpół, a ja zanosząc się płaczem, bezskutecznie próbuję mu się wyrwać.

- Przestań! – krzyczę, jednak ten jak w amoku teraz zabiera się za moje spodnie, których również dosyć szybko się pozbywa.

- Patrz wcale cię kurwa nie biję! – mówi, a ja powoli czuję jak umieram.

- Przepraszam! Przepraszam! – krzyczę, a jego ruchy spowalniają. – J...Już nie będę, proszę, przestań. Nie rób mi tego. – coraz bardziej zaczynam zanosić się płaczem, a ten puszczając moje nadgarstki, uklęka pomiędzy moimi udami, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Chowam twarz w dłoniach, nie chcąc, nawet żeby na mnie, patrzył, a ten o dziwo nic z tym nie robi.

Kiedy coraz bardziej zaczynam zanosić się płaczem, unosi się, a jego ciężar z moich nóg znika. Podchodząc w kierunku szafy, czuję jak ją otwiera, a chwilę później, w moim kierunku, spada, wielka, męska koszulka.

- Ubieraj się. – mówi cicho, a kiedy nadal nie wykonuję żadnego ruchu, dodaje już dużo ostrzej:

- Ubieraj się kurwa zanim zmienię zdanie!

Wstając powoli, kieruję się w stronę swoich spodni, szybko i niezbyt starannie je ubierając. Kiedy chwytam koszulkę ponownie widzę, jak brunet zbliża się w moim kierunku, przez co puszczam ją na nowo czując panikę.

- Uspokój się. – albo śnię, albo ten potwór zdążył w dosłownie chwilę przetrzeźwieć.

Klękając przede mną, łapie moją twarz w dłonie, zaczynając jeździć swoim kciukiem, po moim policzku.

- Czemu ty jesteś taka inna? – przez chwilę skupiam na nim swój zamazany wzrok. – Gdybyś była taka sama jak reszta tych suk, byłoby dużo łatwiej wiesz? – po tych słowach, powątpienia co do jego świadomości, znów kiełkują w mojej głowie. – Jesteś tak kurewsko ładna, boże. – ręką zaczyna gładzić mój obojczyk. – Za ładna. – szepcze, a ja nie wiem gdzie mam podziać wzrok.

- Ładna czy nie ładna, tam gdzie mnie poślesz i tak szybko to wszystko stracę. – argumentuję, a on przekrzywia głowę, tym razem nie wydając się ani odrobinę zły za to co powiedziałam

- Fakt. – śmieje się, ale ten śmiech brzmi ,,smutno'', o ile można tak to nazwać. – Może wtedy będzie mi łatwiej.

- Z czym? – pytam, nie do końca rozumiejąc.

- Wiesz, że masz bardzo ładne usta? – pyta, ignorując moje pytanie. – Takie pełne, malinowe.

- Co? – wpatruję się w niego w szoku. – O czym ty...

Nie dane jest mi jednak dokończyć, ponieważ ten psychol mnie całuje. Nie jest to jakiś namiętny, pierwszy pocałunek opisywany, we wszystkich książkach romantycznych, a raczej bardzo delikatne dotknięcie się warg.

Tkwię w szoku, niczym słup soli nie do końca wiedząc co powinnam w tym momencie zrobić. Nagle jednak mężczyzna odrywa się ode mnie, prędko wstając.

- Te usta powinny się niekiedy zamknąć. – mówi po czym nawet na mnie nie patrząc, wychodzi.

Co to wszystko miało znaczyć?

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

4.2K 380 26
Znika najmłodsza siostra ze znanego rodzeństwa Barboleta da Silva. Gdy policja rozkłada ręce w sprawie, jeden z jej braci decyduje się zgłosić o pomo...
290K 20K 21
"Wyglądał jak śmierć. Był chudy, wysoki oraz blady. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, położył palec na swoich sinych ustach, a ja zamilkłam. I po...
Nasze Szczęście Octavvia द्वारा

रहस्य / थ्रिलर

46.9K 5.1K 54
|Druga część "Szansa na szczęście"| Adam jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. A w każdym razie tak mu się wydaje. Właściwie to nie. Byłby, g...
502K 17.8K 131
── ❗ :。❝ komiks nie jest mojego autorstwa, to jedynie moje tłumaczenie ❞. * :❗ ─ ❝ Ashlyn w liceum jest samotniczką bez przyjaciół. Ale kiedy wizyt...