Rozdział 3, part 1

47 5 0
                                    

SYSTEM DOVOS
POLA PLANETOID ST-411
DARK HURRICANE

Luk torpedowy wypełniał gęsty, szarawy dym, zaś ogłuszający rockowy łoskot był w stanie obudzić nieboszczyka. Krztusząca się gryzącą nikotynową mgłą Weronika podeszła do wielkiego radia, będącego zabytkiem z początków dwudziestego pierwszego wieku, i próbowała je wyłączyć. W końcu natrafiła na odpowiedni przycisk i muzyka umilkła.

– Coś cicho – zauważył Zoltar półprzytomnym głosem. – Lin, daj szluga.

– Pewnie baterie znowu padły. Ten zabytek żre energię jak głupi, muszę go trochę podrasować. Ej! Nie wypal wszystkiego.

– Trawa lepsza...

– Musisz poczekać, aż wyrośnie. Ostatnio wyjarałeś cały zapas.

– Ty też sobie nie żałowałeś.

– Było wesoło, co nie? – zarechotał Linker.

– Obaj jesteście chorzy – warknęła Weronika, dalej krztusząc się dymem. – Jak możecie palić to świństwo?

– Masz na myśli ten boski wynalazek plemion amerykańskich z czasów prekolumbijskich, zwany tytoniem? Jest cudowny i pobudza – stwierdził Zoltar, dopiero teraz zauważając dziewczynę.

– Raczej otępia. Spójrz na siebie, wyglądasz jakbyś był na haju.

– Bo jestem, skarbie – zaśmiał się Zoltar i lekko czknął, a z ust wydobył mu się obłoczek dymu. – Muszę się napić. Lin, gdzie masz browce?

– W skrzynce, pod chłodziwem.

– Dzięki, już znalazłem.

Dziewczyna popatrzyła na nich z politowaniem.

– Wy naprawdę powinniście się leczyć.

– Nie narzekaj, mój czarnowłosy aniołku – stwierdził Linker, zeskakując z torpedy, na której dotąd siedział okrakiem. – Jesteśmy bardziej normalni od pokręconego świata, na którym żyjemy. Browarka? – spytał, kiedy Zoltar rzucił mu dwie butelki z piwem.

– Nie dziękuję, nie mam nastroju na picie.

– Trudno, więcej dla nas. A tak na marginesie, to chciałaś czegoś? – zapytał Linker.

– Al pyta, czy wszystko sprawdziliście.

– Co za troska – zarechotał Linker, otwierając jedną z butelek. – Wszystko działa jak w świeżo nakręconym zegarku. Nie powiem, trzeba uzupełnić nieco zapasy, bo po tej aferze na Tyrze, dotąd tego nie zrobiliśmy.

– Ile mamy ogólnie torped?

– W sumie osiem standardowych, pięć rozpryskowych i pięć neutronowych, choć te ruszyłbym w ostateczności. Zostały jeszcze trzy rakiety EMP, ale nie mamy na pokładzie wyrzutni do nich, a do torpedowych się nie nadają.

– Jest jeszcze sześć torped z polem maskującym – dodał Zoltar. – Ale mam co do nich wątpliwości.

– Czemu? Nie działają? – zdziwiła się dziewczyna.

– Nic z tych rzeczy – zaoponował pospiesznie mężczyzna. – Ale to ich pole maskujące jest trefne. Potrafi paść w trakcie lotu torpedy i ją po prostu wyłączyć, odcinając dopływ paliwa.

– No, ale jak już przywalą to na całego – zaśmiał się Linker.

– Rock and roll, bracie! – krzyknęli obaj mężczyźni i stuknęli się butelkami.

– Gdzie jest Kotix? – spytała Weronika, dopiero teraz spostrzegając jego brak.

– Poszedł wziąć prysznic i odświeżyć słuch przy czymś mniej „barbarzyńskim".

Piekło kosmosu (KSIĄŻKA WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz