✿ 25: Bliżej

23K 1.2K 247
                                    

Koła prywatnego samolotu Harry'ego huczą, gdy maszyna się rozpędza. Zaciskam ręce na oparciu luksusowej kanapy w kabinie i próbuję spokojnie oddychać. Nigdy nie byłam fanką startu samolotu.

Mój szef spoglądam na moją dłoń, która w dalszym ciągu ściska materiał.

-Zdenerwowana?

Był dla mnie bardzo miły przez cały poranek i podejrzewam, że jest to związane z tym, że ma wyrzuty sumienia po tym jak wczoraj na mnie nakrzyczał albo po prostu chce wiedzieć, czy Liam został u mnie na noc. Zapewne połączenie obydwu.

-Troszeczkę - przyznaję, opierając się o kanapę, gdy teraz jesteśmy już bezpiecznie nad chmurami. - Leciałam tylko dwa razy.

Oby dwie przygody były nieradosne. To nie to, że boję się latać. Po prostu myśl bycia na takiej wysokości sprawia, że mam nudności. Lot z Nowego Jorku do D.C. trwa troszkę więcej niż godzinę więc nie będę miała nawet czasu by się rozchorować. Co jest dobre, bo nie chcę wymiotować przy Harrym.

Ziewam głośno i przecieram oczy. Harry patrzy na mnie znad magazynu, który czyta z pytającym spojrzeniem.

-Wybacz, nie wyspałam się za bardzo tej nocy - ziewam raz jeszcze. 

Harry zmusza się by wrócić do czytania ale mogę powiedzieć przez jego ciemne oczy, że bardzo chce mnie zapytać, czy powodem mojego niewyspania jest Liam. Niestety nie wie, że całą noc spędziłam martwiąc się i sprawdzając ciągle, czy napewno wszystko spakowałam. 

-Jeśli chcesz się zdrzemnąć na tyle jest sypialnia - Harry informuje mnie, przewracając stronę. Tymczasem, ja jestem przejęta faktem, że na pokładzie znajduje się sypialnia. Mówimy o nadmiarze dekoracji...

-Nie, jest okej. Lot i tak nie zajmie dużo czasu - odmawiam mu grzecznie. Kiedy kończę mówić, męski głos należący zapewne do pilota, odzywa się przez glośnik.

-Można się teraz bezpiecznie poruszać po pokładzie, proszę pana.

-Dzięki, Michael - Harry wykrzykuje w stronę przodu samolotu po czym wstaje i podchodzi do ekspresu z kawą. Przyglądam się, jak nalewa nie jedną, a dwie szklanki kawy i później jedną podaje mi. 

-To powinno cię rozbudzić - uśmiecha się i unoszę na niego brwi.

Biorę łyka ciepłej cieczy, która chyba po raz pierwszy nie parzy mnie w język. Harry bezmyślnie bawi się swoją filiżanką i siada obok mnie na kanapie. 

-Dobra więc dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - pytam otwarcie.

-Co masz na myśli? Jesteśmy przyjaciółmi.

Parskam, igorując fakt, że prawdopodobnie właśnie znalazłam się w grupie friendzone

-Nazwałam cię wczoraj kutasem. Przyjaciele raczej tego nie robią.

-No ale ja zachowywałem się jak kutas - Harry zgadza się ze mną. 

Nie wiem co powiedzieć więc biorę kolejnego łyka swojej kawy. Przez chwilę siedzimy w ciszy i nie nawidzę tego, jak łatwo zauważam jego cudowny zapach, który jest nawet lepszy niż zapach mojej kawy. A ja naprawdę kocham kawę. 

-Więc, dobrze się wczoraj bawiłaś? - pyta, próbując zachowywać się nonszlancko. 

-Harry - wywrama oczami. - Już mnie o to pytałeś. Zeszłej nocy, pamiętasz, kiedy zadzwoniłeś do mnie po raz setny?

-Dzwoniłem tylko, jakoś może dziesięć razy.

-Właściwie to czternaście.

Posyła mi wycieńczone spojrzenie i wstaje z sofy po czym przechodzi na drugą stronę kabiny i staje tyłem do mnie. Wiem, że jest zdenerwowany tym, że nie powiem mu co wydarzyło się między mną, a Liamem. Może płyta w końcu zaczęła działać i to dlatego chce wiedzieć tak dużo.

Yes, Sir || hs (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz