Wypijmy za błędy

Start from the beginning
                                    

Zaśmiałam się. Ciekawe z kim wtedy tam był... Cóż, kimkolwiek była ta dziewczyna - szczęściara z niej. Jakby to powiedziała każda babcia - „To dobry chłopak"...

* * *

Usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Rog, wychodzę na chwilę. Ale nie martw się, do godziny będę.
- No dobra, tylko wróć w miarę po ludzku. Chciałem jeszcze wieczorem gdzieś z tobą wyskoczyć...
- Ajj, Roggie... - podeszłam do blondyna i go pocałowałam. Siedział na kanapie. - To słodkie, naprawdę. Bardzo chętnie gdzieś z tobą pójdę, ale najpierw moi rodzice. Obiecałeś?
- Ech... - westchnął. - No tak.
- To ja lecę. Na razie, skarbie.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Loczka. Na jego widok bardzo się ucieszyłam. Lubiłam go i tak jak już kiedyś wspomniałam - chciałam, żeby nasze relacje nieco się polepszyły.

Szliśmy chodnikiem wzdłuż ulicy. Nie wyznaczyliśmy sobie żadnego punktu - szliśmy przed siebie, nie wiedząc, gdzie zajdziemy.

- No dobra, ale to chciałaś się spotkać, żeby tak po prostu się powłóczyć? Bezcelowo?
- No nie zupełnie.
- Tak myślałem. A więc opowiadaj - co tam?
- Znaczy... mamy dzisiaj jechać do moich rodziców, a Roger zachowuje się, jakby nie chciał ich poznawać...
- Daj spokój, pewnie ci się tylko tak wydaje.
- No właśnie nie bardzo. Chyba się boi.
- Myślę, że ma prawo. To jego pierwsze tego typu spotkanie, napewno zależy mu na tym, żeby dobrze wypaść.
- I myślisz, że tylko o to mu chodzi?
- Maeve, ty wszędzie się czegoś doszukujesz... Spójrz na mnie - powiedział, dając mi dłonie na ramiona i lekko mną potrząsając. - Roger kocha cię nad życie, byłby w stanie zrobić dla ciebie wszystko. On pójdzie tam z tobą, tego jestem pewny. A sama dobrze wiesz, jaką ma charyzmę - oczaruje twoich starych zaraz po wejściu.
Zaśmiałam się.
- Masz rację. Dziękuję, Bri - rzuciłam, obejmując chłopaka.

* * *

Zapukaliśmy do drzwi. Tak jak się spodziewałam, otworzyła nam moja mama. Kobieta stanęła w progu, by się z nami przywitać.

- Maeve, skarbie, nareszcie! Nawet nie wiesz, jaka to udręka dla mnie i dla ojca była, nie widzieć cię tak długi czas. Bardzo się cieszę, że w końcu jesteś... - powiedziała, obejmując mnie.
- Dzięki mamuś, też tęskniłam. No, a to jest Roger. Mój chłopak i perkusista zespołu Queen, napewno kojarzysz, Freddie Mer...
- Dzięki skarbie, aż tak zacofana nie jestem. Może mi nie uwierzysz, ale nie mam w zwyczaju rzucania kamieniami w dinozaury. Miło mi cię poznać, Rog? Mogę tak do ciebie mówić?
- Pewnie. A ja do pani jak mam się zwracać?
- Jestem Grace. No dobrze, chodźcie do środka. Zaraz zawołam Roberta.

Weszliśmy do domu i zdjęliśmy płaszcze. U mnie był zwyczaj chodzenia po domu w butach. Poszliśmy do salonu, w którym mój tata czytał w fotelu gazetę.

- Tatku! - krzyknęłam. - Jak się masz? Co tam czytasz?

Mężczyzna odsłonił twarz zza gazety i opuścił lekko okulary. Był wysokim, lecz wątłym mężczyzną, o coraz bardziej siwiejących włosach. Choć miał już takie zakola, że niewiele ich zostało. Kolor oczu odziedziczyłam po nim, miał praktycznie identyczne. Był wiecznie ponury, nigdy nie angażował się ani w moje wychowanie, ani w jakiekolwiek domowe obowiązki. Zawsze bardzo mnie tym denerwował, w końcu bez przerwy pouczał mnie, bym zajęła się czymkolwiek w celu pomocy mamie, a sam nigdy tego nie robił. No i jaki dał mi przykład?
Jedyną nie do zarzucenia rzeczą u niego był fakt, że to on u nas w domu gotował. Z a w s z e. Moja mama nie lubiła i nie potrafiła gotować, za to on był znakomitym kucharzem.

You And I {Roger Taylor}Where stories live. Discover now