20

247 39 27
                                    

Roger jechał szybko, czujnie rozglądając się na boki. Cała ta sprawa z upiorami, zasłoną i Pustkowiem była już dostatecznie pokręcona. Teraz na horyzoncie pojawili się jeszcze zabójcy z Istengardu, dodatkowo wszystko komplikując. Pomimo że łowca nie miał z nimi styczności już od kilkunastu lat, aż za dobrze pamiętał, do czego byli zdolni. Umieli dopadać ofiarę w każdym, nawet najlepiej chronionym miejscu. Byli jak duchy. Pojawiali się znikąd i tak samo znikali. Nigdzie nie można się było przed nimi ukryć.

Dowódca zerknął na jadącego obok nocnego wędrowca.

- Jesteś w stanie wyczuć zagrożenie z wyprzedzeniem? - zapytał.

- To zależy od emocji napastnika. Jeśli emanuje silną nienawiścią, czy chęcią mordu wykryję go bez problemu. Gorzej, jeśli nie planuje niczego konkretnego i po prostu na siebie wpadniemy. Mogę cię informować o ludziach w okolicy, ale jest ich tu dość sporo - odparł Nero, zerkając na niego spod kaptura.

- Lepsze to niż nic - mruknął Roger.

Do czego to doszło, żeby targać w oddziale łowców czarownic psa stróżującego w postaci nocnego wędrowca. Psa, który niedawno mocno nas pokąsał - westchnął w myślach.

W końcu na szyjach koni pojawiła się piana i zmuszeni byli przejść do stępa. Dowódca dostrzegł, jak Nero przełożył wodze do jednej ręki, a drugą zwiesił luźno. Skrzywił się, widząc ubrudzony krwią rękaw płaszcza oraz sierść konia.

Będę musiał poprosić Catrionę, żeby się nim zajęła. Chociaż najchętniej posłałaby nas pewnie w cholerę. - Miał wrażenie, że wściekły wzrok dziewczyny wypala mu dziurę w plecach.

Jechali jeszcze trochę, dając koniom ochłonąć. W końcu zatrzymali się na krótki postój. Tak jak się tego spodziewał, młoda czarodziejka od razu do niego doskoczyła:

- Co to wszystko ma znaczyć?!! - zawołała.

- Przepraszam, nie mogłem wyjaśnić ci od razu. - Roger silił się na spokój, chociaż ton dziewczyny działał mu mocno na nerwy. - Zostaliśmy zaatakowani na tyłach karczmy. Obawiałem się, że zabójca nie działał sam. Musieliśmy stamtąd uciekać.

Mężczyzna wolał nie wdawać się w szczegóły. Niestety Catrionie nie wystarczyły jego oszczędne objaśnienia.

- Jak wy się tam w ogóle znaleźliście razem? Co do ciebie to się domyślam, ale on? Chciał dołączyć do zabawy? - zapytała złośliwie.

Roger zgrzytnął zębami. Nie zamierzał tłumaczyć się przed gówniarą. Miał już na końcu języka ostrą odpowiedź, kiedy odezwał się Nero.

- Zobaczyłem, że ktoś obserwował Rogera i ruszyłem za nim - wyjaśnił spokojnie, po czym wyminął ich i podprowadził konia do rosnącej na poboczu trawy.

Catriona popatrzyła za nim i pokręciła głową, bynajmniej nie uważając tematu za wyczerpany.

- Może właśnie zaszlachtowaliście narzeczonego tej biednej kobiety. Przyszło wam to w ogóle do głowy? Pewnie tak, skoro musieliśmy uciekać.

- Nie miała narzeczonego. Zresztą gdyby miała i tak nie miałbym powodu go zabijać. To stara znajoma, podzieliła się tylko ze mną zasłyszanymi w karczmie informacjami. - Roger wzruszył ramionami.

- Mam uwierzyć, że tylko z nią rozmawiałeś - wykrzyknęła dziewczyna, chwytając się pod boki.

Dowódca zwęził niebezpiecznie oczy i odezwał się zimnym głosem:

- Nie interesuje mnie, w co wierzysz.

Catriona straciła rezon i lekko się zmieszała. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale łowca wszedł jej w słowo:

Pamięć Pustkowia vol. 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz