Mecz

15 2 0
                                    

-Dawaj!, dawaj King do cholerny jasnej!- Ile sił w gardle krzyczał trener Blins na mojego brata bliźniaka.

Siedziałam już od dobrej godziny na trybunach, pośród tłumu uczniów naszej szkoły, którzy nie mogli opuścić dzisiejszego meczu, ja również jako przykładowa siostra i kumpela chłopaków, wywiązałam się z obowiązku dopingowania, zamiast siedzieć w domu pod kocykiem i zajadać się słodyczami, nie to, że tak wygląda mój codzienny tryb życia, nic podobnego, rzadko kiedy jem słodycze, od czasu kiedy postanowiłam przejść kilka lat temu na dietę, jedynym rezultatem i tym, co mi po niej zostało to to, że już po jednym batoniku mnie muli, tak samo nie jestem zwolenniczką leżenia ciągle w łóżku, ale wiadomo czasem i na to mam ogromną ochotę, jak właśnie dzisiejszego dnia, pogoda nie pomaga.

Opatuliłam się szczelniej bluzą Millera, który dał mi ją przed meczem, twierdząc, że nie może patrzeć na moją głupotę, zwyczaju mam to, że często ubieram się źle co do pogody, tak jak dzisiejszego dnia, akurat wcześniej wspomniany chłopak trafił do bramki, wywołując tym wielkie poruszenie na trybunach, pomimo bólu głowy od wrzasków ludzi, sama z wielkim uśmiechem na twarzy zbiegłam z trybun na dół, gratulując chłopakom wygranej.

- No, no ktoś tu przez pewien czas zostanie gwiazdeczką naszej szkoły.- Powiedziałam, podchodząc do blondyna, o wyjątkowo intrygującym spojrzeniu szarych oczu, chłopak zaśmiał się, obejmując mnie.

- Skarbie ja nią jestem od zawsze.- mruknął, lekko się nachylając, aby wyrównać nasze twarze, pstrykając mnie w nos, wyprostował się, sięgając po butelkę wody, którą otrzymał od któregoś z chłopków, zachłannie ją opróżniając.

- Ha, chciałbyś.- odburknęłam bardziej sama do siebie, przenosząc wzrok na resztę drużyny.

- Miller to co najwyżej jest gwiazdeczką porno mała.- usłyszałam rozbawiony głos, przenosząc wzrok na ciemnowłosego chłopaka z samurajem, który podszedł do mnie, czochrając moje i tak już rozwalone przez wiatr włosy.

-Nie często się to zdarza Mike, ale tu się z tobą zgodzę.- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, na co chłopak o wielkich brązowych oczach puścił mi oczko, poklepując się dumnie po swojej klatce piersiowej.

-Cóż za zaszczyt malutka.-uśmiechnął się swoim popisowym uśmieszkiem i wrócił spojrzeniem do chłopaków, którzy kończyli już przyjmowanie gratulacji i pomału zbierali się do szatni.

-Emilii! Odwróciłam wzrok w stronę mojego brata, który idąc tyłem w stronę szatni, zawołał moje imię, posłałam mu pytające spojrzenie, po czym chłopak szeroko uśmiechając się, krzyknął.

-Dziś impreza, a twój kochany braciszek potrzebuje kierowcy, więc wiesz co robić!- posłał mi buziaka w powietrzu, odwracając się we właściwym kierunku, po czym zniknął w wejściu do szatni. Jaka wielka szkoda, że się nie wywrócił idąc tyłem. Pomyślałam, zanim ruszyłam w kierunku domu. Kocham imprezy, naprawdę tylko problem polega na tym, że skoro mam być kierowcą, to nie mogę się napić, a naprawdę być trzeźwą w gronie takich debili to nie lada wyczyn, oczywiście, kiedy sama się napije, to mam gdzieś jakie durne pomysły mają i co robią, lecz na trzeźwo to pewnie całą imprezę będę łapać się za głowę z ich głupoty, nie powiem czasem i tego są plusy, kiedy mogę wspominać ich jakieś żenujące momenty.

Stoję przed szafą już z dobrą godzinę, szukając co na siebie ubrać, cokolwiek przymierzę, czuje się w tym źle, nie wiele brakuje, abym dostała szału i poszła w dresach, jednak brak przyjaciółki ma swój minus, nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki te, które przez całe moje 17- letnie życie się przewinęły, tak naprawdę nimi nie były, bo niby gdzie są teraz? Dlatego nie lubię spędzać czasu z dziewczynami, sama jestem jedną z nich i wiem, że jesteśmy sukami, łatwo potrafię przejrzeć zamiary dziewczyn i widać, kiedy robią coś specjalnie, na pokaz co mnie naprawdę irytuje, czego chłopcy oczywiście nie widzą, w dodatku te puste obietnice i nazywanie się przyjaciółkami gdzie tak naprawdę jedna nie poświęci się dla drugiej, tak to już jest, dziewczyny zapominają, że bycie przyjaciółką nie polega na plotkowaniu, wyznaniu sobie tajemnicy, jaki chłopak nam się podoba, czy chodzeniu na zakupy, tu chodzi o miłość i oddanie, a aktualnie takiej dziewczyny jeszcze nie spotkałam, którą bym mogła nazwać przyjaciółką. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Przeniosłam tam wzrok, patrząc na bruneta wchodzącego do mojego pokoju, chłopak o jasnych brąz włosach krótszych przy bokach i nieco dłuższej lekko pofalowanej grzywce, której nie wiele brakuje, żeby dosięgła do ciemnoniebieskich oczu. Ubrany w czarną bluzę z kapturem i spodnie w moro wszedł do pokoju, od razu kierując się w stronę łóżka, na którym po chwili wygodnie się rozłożył. Bacznie mi się przyglądając, co również odwzajemniłam, unosząc pytająco jedną z brwi.

Jasność w otchłaniWhere stories live. Discover now