- Ale później pan to odzyskał? – zapytała nieśmiało Anabelle.

- A widzisz gdzieś na moim palcu obrączkę? – odpowiedział jej pytaniem. Dziewczyna spuściła speszona wzrok.

- Nigdy nie przyszedł pan na nasze zajęcia pijany. Musiał się pan pozbyć nałogu. – stwierdził chłopak w długich włosach i skórzanej kurtce.

- Nasze zajęcia trwają godzinę i są raz w tygodniu. Więc jeżeli uważasz, że pozbyłem się nałogu tylko dlatego, że potrafię być trzeźwy przez tę jedną godzinę w tygodniu... - ponownie urwał. – Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że... - uniósł na mnie wzrok. Patrzyliśmy sobie teraz prosto w oczy, a ja nadal nie potrafiłem się ruszyć, nawet o krok. – Ja też byłem oceniany i poniżany całe życie. Myślę, że większość osób znajdujących się tutaj była... - rzucił im krótkie spojrzenie, na co przytaknęli. – Pracowałem w jednej z najlepszych firm w kraju. To o k r o p n e uczucie wracać z baru, słaniając się na nogach, w ubraniach, których się nie zmieniało od bardzo dawna, być nieumytym i nieogolonym i spotkać osoby, dla których kiedyś było się szefem. Byłem kiedyś człowiekiem, którego szanowali, może nawet podziwiali, a wtedy? W pierwszym momencie w ogóle mnie nie poznali, a później tylko patrzyli na mnie z tym cholernym współczuciem w oczach, choć wiedziałem, że był tylko na pokaz i gdy zniknąłem im z pola widzenia zaczęli mówić jak strasznie się stoczyłem. I wiesz co? W tamtym okresie byłem przekonany, że nie ma dla mnie ratunku i po prostu zapije się na śmierć... Chodzi mi o to, że widzę w twoich oczach to, co wtedy widziałem w swoich. Bezsilność.

Westchnąłem. Otworzyłem usta, ale pan Cooper nie pozwolił mi dojść do słowa:

- Uważałem, że nie poradzę sobie bez mojej żony, córeczki, ani pracy. Że bez tego – jestem nikim. I w pewnym sensie tak było, ale tylko z mojej winy. Wmówiłem sobie z jakiegoś nieokreślonego powodu, że zasługuje na cierpienie i muszę sobie go zadać ile tylko zdołam. Krzywdziłem siebie, krzywdząc przy tym innych. Pewnie gdyby w tamtym okresie ktoś powiedział mi coś podobnego nie posłuchałbym. Robiłbym to samo. Chcę przez to powiedzieć, że czasami uważamy siebie za złych ludzi i przez to, robimy podświadomie wszystko, aby udowodnić sobie, że to prawda. Rozumiem, że uważasz, że tu nie pasujesz. Każdy z nas na początku tak czuł, dlatego część osób przez długi czas nawet się nie odzywała, druga część nieco koloryzowała swoje życie, żeby postawić się w lepszym świetle, a trzecia nawet nie przyznawała się do swoich problemów. Więc nie masz pojęcia w jak wielkim jesteś błędzie, sądząc, że terapia powinna być łatwa i przyjemna, a ty powinieneś się tutaj czuć komfortowo. Żeby terapia odnosiła skutek powinna być czasami trudna, ciężka i nieprzyjemna, ale to dobrze. Bo uczymy się czegoś nowego o sobie i uczymy się akceptować swoje wady i z nimi żyć. Gdybyśmy rozmawiali tu tylko o tym co dobrego nas spotkało nigdy nie posunęlibyśmy się naprzód. Więc możesz wyjść przez te drzwi i żyć tak jak dotąd żyłeś, a możesz tu zostać i coś zmienić. Wybór należy do ciebie.

Stałem z rękami w kieszeni płaszcza i przełknąłem głośno ślinę. Myślałem o tym co przywiodło mnie tutaj, co dało mi kopa do działania i sprawiło, iż chciałem, aby moje życie wyglądało inaczej.

Naprawdę w takich okolicznościach chcesz usłyszeć, że jesteś dla mnie ważny?

Nie mogę powiedzieć ci tego, co chciałbyś usłyszeć.

Prawda była taka, iż bałem się. Bałem się ponownie zakochać. Miałem wrażenie, że kochając kogoś innego robię coś złego i nie pozwalałem sobie na to z całych sił, ale... może rzeczywiście nadszedł już czas, aby coś zmienić w swoim życiu? Aby pozwolić sobie na coś nowego? Może to właściwy czas, by zostawić przeszłość za sobą i po raz pierwszy w życiu skupić się na przyszłości?

Letters to you | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz