Widziałam chłopaka zapalonego na żółto, siedział w szafie. A co jeśli Legion wie ale nic nie mówi?

- Dobra może kiedy indziej go dorwiemy. - Dzwonek na to machnął ręką. Ruszył delikatnie swoją bronią a Frank mnie puścił. - Chyba się domyślasz o co chodzi.

- Ta...

- Czy jakaś umiejętność od strony Killera zdążyła ci się uaktywnić?

- Wiesz... Nie wiem jak to nazwać. - dziwnie się czuję gdy wokoło wszyscy killerzy sie na mnie patrzą. - Moc na tyle, że potrafię odepchnąć osobę na 10 m a nawet więcej...

Wtedy usłyszeliśmy krzyk nad nami, aż mi się ciepło zrobiło jak usłyszałam Jake'a. Wiemy jedno: Mamy przesrane.

- Danny sprawdź kto jeszcze jest.

- Się robi. - Ghosty zniknął mi z oczu po czym wrócił z moim kompanem. - Ziomki, paczcie kogo my tu mamy, naszego ulubionego sabotażyste.

- No dobra, a teraz proszę powiedzieć po co tu przyszliście? - zapytał Doktorek, który wciął sie za Widmo

- Dzięki Herman ale wolałem to sam o to zapytać.

- Walcie się - warknął chłopak

- Przechodziliśmy obok. - walnęłam bo obawiałam się jak to może się skończyć dla nas dwójki źle. - Nasza botaniczka poprosiła nas o znalezienie roślin leczniczych ale usłyszeliśmy głosy tutaj więc chcieliśmy się dowiedzieć o co chodzi.

- I później przekazać waszemu liderowi? Wolne żarty. - powiedziała Pielęgniarka.

- Nie wiem jak wy ale trzeba będzie jakąś karę wymyślić co ty na to Widmo? - Zaproponował Krüger

- W sumie... Dlaczego by nie? Herman podobno dawno nie bawiłeś się nad swoim pacjentem od wielu lat co nie?

- Nie musisz nawet mnie pytać. - Doktorek podszedł do nas - Hmm kogo by tu wybrać?  ° Ją bym wziął ale kto wie może przejść jeszcze na naszą stronę. - tarł ręce z ucieszenia aż z niego nie wydobył się prąd - To będzie szybkie i bez bolesne.

Wtedy znowu coś we mnie się obudziło, Doktorek zanim się obejrzał a miał ręce wykręcone do tyłu. Nie mógł się za cholerę ruszyć. Reszta killerów patrzyli się na mnie z zdziwieniem. Osoba, która wygląda jak surw ma również umiejętności mordercy.

- Ani, mi się waż! - Warknęłam w jego stronę.

- Pomóżcie mu się wydostać.

Tymrazem legion leciał w stronę Doktorka jednak go odepchnęłam tak mocno, że wbił się w ścianę piwnicy. Chwilowo sie obróciłam i o mało co Ghosty nie wbiłby mi noża w plecy. Lewą ręką przetrzymywałam doktorka a prawą dusiłam Danny'ego. GhostFace próbował się wyrwać z duszącego uścisku na szyji.

- Słuchaj, Możesz nie panować nad swoimi umiejętnościami. Ale my możemy cię nauczyć jak panować nad tym. - Zaczął Dzwonek starając się do mnie jak najbliżej podejść

Spojrzałam na niego i co najmniej miał rację.

- Proszę cię puść ich

- Jest warunek, nie ukarzecie nas za to. Jednak obiecujemy, że nie powiemy. Masz moje słowo.

- Wright ty chyba nie zgadzasz się na to? - warknął Oni

- Zgoda... - powiedział.

Głośno westchnęłam i puściłam dwójkę killerów. Ghosty łapał z trudem powietrze. Doktor sprawdzał czy po tak silnym uścisku będzie miał siniaki. Frank nadal był wbity do ściany nieprzytomny.

- Widać ma siłę, której kto by jej zazdrościł - rzekła Wiedźma. - Nie chciałabym wejść ci za skórę.

Spojrzałam chwilę na Jake'a który był w szoku. Nie dziwię mu się. Dzwonek chciał coś dodać ale tak jakby odpuścił.
Po czym stwierdził, że zebranie jest zakończone i killerzy opuszczali piwnice.

- Na drugim razem uważajcie bo nie będzie z nim tak kolorowo jak dzisiaj. - Dzwonek wskazał na nas obojga. Poczym wskazał na Jake'a - A ty ciesz, że z nią byłeś a nie z kimś innym. Jeśli was przyłapiemy po raz kolejny ty nie będziesz miał tyle szczęścia co ona.

Dzwonek w tym momencie wyszedł z piwnicy gdzie zostałam tylko i Jake. No i też Frank którego zapomnieli wyciągnąć.

- No co?

- ... - nic nie powiedział, patrzał się na mnie z strachem w oczach.

-  Pewnie masz do mnie obawy czy mi na pewno ufać, albo lepiej trzymać się ode mnie z daleka bo nie wiadomo co mi odpierdoli.

Po jego wyrazie twarzy widać, że się ze mną zgadza. I bez słowa wyszedł z piwnicy.

- Wiesz co.... - chwilę się zatrzymał w zdaniu - ...a idź w cholerę! - powiedział w końcu

Gdy tylko wyszedł z szopy i poszedł w stronę obozu

- Świetnie, zajebiście, brawo Jadźka. W ten oto sposób straciłaś zaufanie do osoby co większości grałaś... - powiedziałam sama do siebie

Poszłam w przeciwnym kierunku. Znalazłam po drodze szafkę z siekierami wzięłam jedną do ręki i zaczęłam cisnąć ją w każde drzewo jakie napotkałam.

- Wszytko przez ze mnie. - mówiłam na głos do siebie, waląc w toporek w pień drzewa. - Po chuja mnie tu przysłałeś Byt?! W tym momencie mogłam spędzić czas ze swoim głupim bratem.

Znalazłam tarcze daleko stąd i rzuciłam w nim toporem. Wbił się sam środek.

- Mam tego wszystkiego dość. I nie mam kurwa toporka. Ehh... - oparłam sie o drzewo i zjechałam sobie tak w dół.

Wtedy obok mnie wbił się w ziemię topór. Wiedziałam, że to teren Anki, a ona ma dobre oko jeśli chodzi o takie sprawy. Nagle ku zdziwieniu zobaczyłam Tappa lecącego w moją stronę. Ocho pewnie porachunki małżeńskie.

- Jaga? - zdziwił się na mój widok

- Tapp?

- Co ty tu robisz?

- Właśnie miałam zadać to samo pytanie

- Wracać tu dupek mąż!!! - usłyszeliśmy z tyłu Ankę

- Niech zgadnę, porachunki małżeńskie?

- C-co? Skąd o tym wiesz?!! - Tapp zaczął się jąkać z strachu i robić sie na czerwony na twarzy.

- Anka nie bez powodu do ciebie krzyknęła mąż

° Kolejne nawiązanie do książki Majaski2005 tym razem do drugiej części.

Co By Nie Było |Dead By Daylight| [Zakończone]Место, где живут истории. Откройте их для себя