Część 16

3.5K 214 95
                                    


Podczas gdy Falliczny przypomina o swoich potrzebach dygnięciami w nogawce, ja uśmiecham się i flirtuję spojrzeniem. Nie łudzę się, że te urodziny będziemy świętować obaj, w sensie ja i moje zacne ciała przedłużenie. Nasze relacje z Polą nie są jeszcze tak intymne, jak byśmy sobie tego życzyli. Wybieram więc bezpieczną opcję na wieczór: kolacja we dwoje. Bingo, pomysł zaakceptowany, lecz nie tak jakbym sobie tego życzył. Przekonuję moje kochanie, że powinniśmy świętować w restauracji, a nie w domu. Nie jest łatwo. Podjęcie decyzji pozostawiamy zatem niani, bo przecież najważniejsze jest by Julek miał opiekę. Ku mojej radości Lucy zgadza się od razu. Wychodzimy!

Odprowadzam wzrokiem Polę do sypialni, a sam zamawiam taksówkę dla niani. Za około czterdzieści minut będzie u nas. Trochę się irytuję, gdy już po dwudziestu, kiedy zakręcam prysznic, dzwonek oznajmia jej przybycie. Pola suszy włosy, więc wciągam szybko spodnie, a koszulę zapinam schodząc boso na parter. Otwieram drzwi, ale przede mną nie stoi Lucy.

Mieszko nie zapomniał o moich urodzinach!

– Przywiozłem ci coś – oznajmia, gdy podaje mi małe, zamszowe pudełko. – Nie trać czasu, bo znów przegapisz moment.

– Dzięki. Niestety, ten moment jeszcze nie nadszedł. – Spoglądam na pierścionek, który dla mnie symbolizował szczęście.

– Lepiej późno niż wcale.

– Obyś miał rację, stary.

– Mamy gościa?

Uśmiecham się na dźwięk głosu Poli i chowam pierścionek do kieszeni spodni.

– Dobry wieczór – wita się z Mieszkiem.

– Dobry wieczór i dobranoc. Wpadłem tylko kumplowi złożyć życzenia, już uciekam. – Całuje dłoń mojej, mam nadzieję, przyszłej żony, co lekko zaswędziało moją zazdrość. On się naprawdę urwał z „Ojca Chrzestnego".

– Zapraszamy na kolację - Żwawo proponuje moje kochanie, a ja mrugając wysyłam morsem sygnały do kumpla "Jak się zgodzisz, to nie żyjesz!". Działa.

Żegnam Mieszka obietnicą, że odezwę się wkrótce. Ledwie zdążył odpalić silnik, przyjechała Lucy. Świetnie! Proszę taksówkarza, by chwilę poczekał. Podczas gdy ja dokańczam ubieranie się, Pola rozmawia z nianią i uszczęśliwionym Julkiem.

Jedziemy! O dziaduniu! Takiej ekscytacji dawno nie czułem. Jestem... No nie! Moje kochanie znów przygryza usta. Myśli, że jak się odwróciła do okna, to tego nie widzę? Widzę! Widzę jej zdenerwowanie. Milczy całą drogę, unika spoglądania w moją stronę.

Nie lubię rozmawiać o problemach przy osobach trzecich, szczególnie w Londynie. Kierowca może i jest Hindusem, ale jaką mam gwarancję, że nie spotykał się kiedyś z Polką, która go nauczyła co nieco po polsku? W zeszłym tygodniu hydraulik Ekwadorczyk był świadkiem mojej rozmowy telefonicznej z Magdą od mieszkania, bo błędnie założyłem, że nic nie zrozumie. Jakże byłem zdziwiony, gdy po wymianie kranu zawołał "Ty choć, jusz ciała, pacz. Tu mas hot woda, tu cold woda, a tu robis tak i nie ma woda." W ten sposób odkryłem gdzie jest zawór główny łazienki i że Ernesto był wychowywany przez polską nianię. Nikomu nie można ufać!

– Wszystko w porządku? – pytam, jak tylko zatrzaskuję za nami drzwi taksówki.

– Tak.

– Pola, nie jestem ślepy. – Ujmuję porcelanową brodę i kieruję jej spojrzenie wprost na mnie. – Jeśli czujesz się źle, możemy wrócić do domu. Nie potrzebuję restauracji, by świętować urodziny.

– Już? Do domu? Ale twoje urodziny... – Wygląda na zaniepokojoną, więc chcę sprawę wyjaśnić od razu.

– Pola! – stanowczo sugeruję, że żądam wyjaśnień.

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz