Bestia

186 0 0
                                    


Bestia pojawiła się niespodziewanie. Wiedziałam, że tak się stanie, prędzej czy później ale i tak było to dla mnie zaskoczeniem. Tak już działa ten świat.

Nazywam się Grażyna i pochodzę z niewielkiej wsi. Nasza rodzina nie była zamożna, mimo to przez pewien czas chodziłam do pobliskiej szkoły przykościelnej. Po jej ukończeniu postanowiłam nie iść do miasta, żeby dalej się uczyć. "Na co ci to?" - mówił mi ojciec – "nikogo tam nie znamy, wyjazd nic ci nie da. A gospodarstwem ktoś musi się zajmować". Do moich zajęć na naszej farmie należało dojenie krów, zajmowanie się naszymi zwierzętami oraz uprawami i sprzedawanie plonów. Co tydzień chodziłam do miasta na targ, a niekiedy również na odbywające się tam festyny. Do pewnego czasu, te wizyty były dla mnie tylko okazją do rozrywki i odpoczynku, z czasem jednak, gdy razem z moimi przyjaciółkami ze wsi, z którymi brałam udział w tych zabawach dorosłyśmy, zaczęłyśmy dostrzegać, że może to być dla nas okazja do wypatrzenia sobie przyszłych mężów.

Pewnego dnia wybrałam się na kolejny, z pozoru najzwyczajniejszy pod słońcem festyn. Niestety, po przybyciu na miejsce dostrzegłam to, co najmniej pragnęłam tam zobaczyć – Konrada, "kapuścianego łba" z mojej wsi, chłopaka wyróżniającego się tężyzną fizyczną i niczym więcej. Co gorsza, miałam wątpliwą przyjemność być ofiarą jego zalotów, które odrzuciłam, dlatego też teraz spodziewałam się z jego strony docinków i dokuczliwości. Słusznie zresztą, albowiem gdy tylko mnie dostrzegł, na jego twarzy zawitał złośliwy uśmiech, po czym chwiejnym krokiem ruszył w moim kierunku. Nagle jednak stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała – drogę przeciął mu rycerz. Odwrócił się do mnie, uśmiechając się w sposób, który sprawił, że moje lico natychmiast zapłonęło pąsowym rumieńcem, a serce zaczęło bić niczym Jagiełło Krzyżaków pod Grunwaldem. Momentalnie zmieniając wyraz twarzy odwrócił się w kierunku mojego prześladowcy i rzekł do niego: Posłuchajże hultaju! Albo natychmiast zawrócisz i zostawisz tą piękną damę w spokoju, rzyć swą ratując, albo ludzie eunuchem zwać cię od naszego spotkania zaczną!

Po tych słowach Konrad na przemian to bladł, to czerwieniał na twarzy, aż w końcu zdecydował się wycofać. Tymczasem ja... oniemiałam. Z zachwytem obserwowałam mojego wybawcę. To słownictwo, ten wygląd, ta odwaga...! Czyżby moje modlitwy zostały wysłuchane? Widząc moje spojrzenie, mój rycerz podjechał do mnie, uśmiechnął i przedstawił jako Janusz. Dopiero z bliska mogłam dostrzec jego potężną, męską kwadratową szczękę, długą, ciemną, krzaczastą czuprynę oraz imponujące brwi, wąsy i bokobrody, które dodawały mu niespotykanego uroku... już od samego wpatrywania się w nie robiło mi się gorąco. To właśnie wtedy poczułam te "motylki w brzuchu", o których tyle razy słyszałam w opowiadaniach moich przyjaciółek. Czułam, że jestem stracona dla świata.

Dalej wszystko potoczyło się w oszałamiającym tempie. Okazało się, że Janusz wie o moim istnieniu od dłuższego czasu, i ostatnio zaczął pojawiać się na każdym festynie wyłącznie po to, aby mnie móc mnie dostrzec. Po raz pierwszy zauważył mnie kilka lat temu i od tamtej pory nie był w stanie wyprzeć mnie z pamięci, jednak z powodu nieśmiałości nie miał wystarczającej odwagi, by do mnie podejść. Tym razem, gdy dostrzegł, że znajduję się w niebezpieczeństwie postanowił wkroczyć do akcji.

Od tego momentu, sprawy ruszyły naprzód w oszałamiającym tempie, i już wkrótce nadeszła pora, by pokazać mojego wybranka rodzicom. Początkowo byli mu niechętni, ale z czasem poznali się na nim. Wyszłam za mąż, wciąż jednak nie zdawałam sobie sprawy, że przyjmuję na siebie brzemię bestii. A ona chyba już czuła, że pojawiła się dla niej nowa ofiara...

Po kilku miesiącach potwór przybył. Nie miał dla nas litości, zadziwiające było, jak bardzo coś tak niewielkiego może być uporczywe. Muszę jednak uczciwie przyznać, że mnie, od dawna przyzwyczajonej do ciężkiej pracy było łatwiej utrzymywać bestię w ryzach, o tyle mojemu mężowi, przywykłemu do życia w luksusach było nieporównywalnie trudniej. Widząc jak poświęca się, byle bym tylko mogła choć na chwilę odetchnąć, czułam do niego tak wielką miłość, jak jeszcze nigdy. Szybciej niż byliśmy w stanie przypuszczać, istota zaczęła na nas wymuszać pewne zachowania. Nie obowiązywał jej nasz cykl dobowy, wybudzała się ona ze swojego letargu kiedy tylko miała na to ochotę, o czym zawsze raczyła nas powiadomić swoim przenikliwym rykiem. Jego żarłoczność była czymś, z czym prawdę mówiąc nie byliśmy w stanie sobie poradzić. Wiele razy, pomimo zamykania drzwi spiżarni na klucz zdarzało się odkryć, że pośrodku naszych zapasów siedzi stwór, radośnie wyjadający ze słoików nasze komfitury, patrząc na nas nieufnie. Każda, nawet najkrótsza chwila wytchnienia stanowiła dla nas coś niesamowitego, zupełnie jakby ktoś przybliżył nam skrawek nieba. Wiedziałam, że istocie tej obce jest pojęcie dobra i zła. Niekiedy byłam wręcz w stanie zaobserwować pewne cechy podobieństwa między mną, a bestią, co za każdym razem niepomiernie mnie zaskakiwało.

Ostatecznie, po kilkunastu latach ja z mężem zestarzeliśmy się, a bestia musiała nas opuścić. Niewiarygodne mogłoby się wydawać, jak dużo czasu z nią spędziliśmy, jak szybko on upłynął. Musiałam szczerze przyznać, że przebywając z nią tak długo, przywiązałam się do tego stworzenia. W dniu wyjazdu, po pożegnaniu się z bestią staliśmy we dwójkę na podwórku i po raz ostatni, napłynęły mi do oczu łzy. Stworzenie odwróciło się do nas, rzuciło po raz ostatni tęskne spojrzenie, po czym wyruszyło w swoją drogę.

***

- Pamiętasz Janusz kiedy to było? Kiedy wyjechała?

- Hmm...To już będzie z pięć lat, Grażynko. Pięć lat wytchnienia. – westchnął z uśmiechem na ustach mężczyzna w średnim wieku o imponujących bokobrodach, po czym przeciągnął się wygodnie na krześle.

– Nasza mała bestyjka na studiach...

- Miałeś jej tak nie nazywać! - fuknęła na niego jego żona.  - Zawsze irytowało mnie to przezwisko.

- Ależ kochanie, przecież to ty je wymyśliłaś. - przypomniał, patrząc jej w oczy i uśmiechając się wesoło. - Pamiętam, jak to którejś nocy, gdy jeszcze była malutka, obudziła nas swoim rykiem, a ty musiałaś do niej wstać. Mruczałaś wtedy pod nosem "Ta mała bestia..." i... tak jakoś to się przyjęło. Mimo jej zachowań, zawsze była dla ciebie oczkiem w głowie. Wiesz... przyznam szczerze, że czasami nawet bywałem o nią zazdrosny.

- Och, czyżby mój nieprzystępny rycerz wcale nie był tak twardy, za jakiego chciałby być uważany? - odpowiedziała z wesołym błyskiem w oku Grażyna, po czym podeszła do Janusza, usiadła mu na kolana i wtulając się w jego szyję wymruczała mu do ucha – Pamiętam, jak zawsze mi pomagałeś. Kocham cię.

W odpowiedzi na te słowa mężczyzna uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej, po czym delikatnie dotknął jej policzka, przysuwając twarz żony do swojej, lekko przechylił jej głowę, powoli zbliżył swoje usta do jej, po czym...

Huk otwieranych kopniakiem drzwi gwałtownie im przerwał. Zaskoczeni, oboje podskoczyli na krześle, ze strachu spadając na podłogę. Widocznie tak bardzo zapomnieli się we wspomnieniach, że nie usłyszeli nadjeżdżającego pod dom samochodu. Po chwili zauważyli wyłaniający się z otwartych na oścież drzwi zarys głowy, a następnie całą sylwetkę młodej kobiety i jej donośny głos:

- Cześć familia! O, a co wy tak na podłodze leżycie, nie zimno wam? - zapytała radośnie stojąca w drzwiach młoda dziewczyna. Z hukiem rzuciła swoje bagaże na podłogę i podbiegła przytulić zaskoczonych rodziców. Po przywitaniu wstała i rzuciła:

- Pamiętacie jeszcze Józka, mojego chłopaka? On też ze mną przyjechał, a razem z nim moja mała niespodzianka dla was. - powiedziała zadowolona dziewczyna, po czym podeszła do drzwi i dała ręką znak osobie stojącej za nimi, żeby weszła do środka. Oczom rodziców nie do końca rozumiejących co się dookoła nich dzieje ukazał się chłopak w wieku ich córki, w rękach trzymający niewielkie zawiniątko, z którego radosnym rykiem powitała ich...

Kolejna bestia.

BestiaWhere stories live. Discover now