Come back

986 53 32
                                    

...

Nacisnąłem dzwonek. Dom wyglądał całkiem ładnie. Był duży i zadbany. Teraz już nie ma odwrotu, pomyślałem. Długo brałem się na odwagę by to zrobić. Zaplanowałem wyjazd, dzień. Wiedziałem ,że muszę zdążyć przed moim wyjazdem do Stanów. Przemyślałem chyba wszystkie możliwe opcje. Byłem przygotowany na wszystko byle by znów ją zobaczyć. Pierwszy raz podejmowałem tak ważną decyzję w swoim życiu bez chłopaków. Cieszyłem się, że nie jestem już od nich zależny, ale z drugiej strony strasznie się bałem. W końcu nie jesteśmy już zespołem. Do tego naprawdę bałem się jej reakcji. Co jeśli...

- Dzień dobry? - uśmiechnęła się do mnie starsza kobieta stojąca w drzwiach. Oderwała mnie od rozmyślań. Powiedziała coś do mnie ,wciąż się uśmiechając. Wyglądała na sympatyczną babcię, ale za cholerę jej nie rozumiałem. I na pewno nie była Koreanką.

- YeRi. - powiedziałem. Wiedziałem, że na pewno się nie dogadamy. Więc nie próbowałem nawet się z nią jakkolwiek porozumieć. Uniosła brwi ze zdziwieniem. Kim jest ta kobieta?

- YeRi! - zawołała dziewczynę z wnętrza domu. Usłyszałem jej głos. Mówiła coś do kobiety. Nie była zadowolona. Jednak nic nie rozumiałem, nawet się nie domyślałem. Wyszła mi gęsia skóra, kiedy dziewczyna stanęła w drzwiach. Miała na sobie popielatą sukienkę. Jej włosy sięgały do ramion. Skróciła je. Zmieniła się. Nasze oczy się spotkały. Moje serce przyspieszyło, a gardło się zacieśniło. Miałem problem by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Zamarła w bezruchu. Z jej ogromnych oczu zaczęły kapać pojedyncze łzy. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Zrobiłem niepewny krok do przodu.

- Przepraszam Cię za wszystko... - rzuciła mi się na szyję. Objęła mnie tak mocno jak nigdy. W pierwszej chwili osłupiałem. Patrzyłem na zaskoczoną kobietę, która wciąż stała w drzwiach. Była w nie mniejszym szoku niż ja. Przysunąłem dziewczynę jeszcze bliżej siebie. Poczułem taką ulgę, lekkość. Znów miałem ją w swoich ramionach. Jej zapach, głos, obecność. Tak za tym tęskniłem. Tak mi tego brakowało. Minęło tyle czasu, a ja wciąż ją kochałem. Słyszałem jej cichy płacz. Jak mogłem ją tak zranić?

- Tyle czasu na to potrzebowałeś? - ujęła moją twarz w swoje drobne dłonie i spojrzała głęboko w oczy. Chwyciłem jej ręce w nadgarstkach. Była zło-szczęśliwa.  - Lepiej, żeby to co powiesz było naprawdę dobre i przekonujące. - mówiła wciąż łzawiąc. Upewniła mnie w moich uczuciach. Kocham tą pyskatą małolatę ponad życie. Nachyliłem się i złączyłem nasze usta. Tak długo tego pragnąłem. Żadne inne usta jej nie zastąpią. Objąłem ją w talii by przybliżyć do siebie. Pocałunek był silny i pełny emocji. Kiedy dziewczyna znów zaglądnęła w moje oczy uśmiechnąłem się gładząc ją po policzku.

- Kocham Cię i już nigdy więcej Cię nie zostawię. - powiedziałem po polsku. Długo się tego uczyłem, a raczej Ayla mnie uczyła. Dziewczyna wyciągnęła smukłe palce by znów dotknąć mojej twarzy. Jakby chciała sprawdzić moją prawdziwość.

- Stać Cię na więcej, ale doceniam starania. - zaśmiałem się. Strasznie mi jej brakowalo. Musnęła opuszkami moje wargi. W końcu uśmiechnęła się i chwyciła za rękę. Wciągnęła mnie do wnętrza domu. W tej chwili uświadomiłem sobie, że bez względu na wszystko nie pozbędę się jej już ze swojego życia. Jest dla mnie zbyt ważna.

...

Wciągnęła mnie po schodach na górę. Do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i rzuciła go na szafkę. Po czym podeszła i mocno wpiła się w moje usta. Spodobała mi się śmiałość z jaką to zrobiła. Mam tylko nadzieję, że nie nauczyła się tego od tego chłopaczka. Chwyciłem ją za pośladki. Jęknęła cicho dalej gryząc moje wargi. Podniosłem ją do góry i rzuciłem na łóżko. Uśmiechnęła się i zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Pragnąłem jej teraz całym sobą. Ściągnąłem z niej sweter i rzuciłem gdzieś na ziemię. Po chwili dziewczyna pozbyła się także mojej koszuli. Całowałem ją po szyi wciąż schodząc niżej. Rękoma błądziłem po jej plecach w poszukiwaniu zapięcia od stanika.

- Suga? - usłyszeliśmy czyjeś wołanie. Dziewczyna podniosła się i rozpłynęła w powietrzu. Otworzyłem oczy i kolejny raz zdałem sobie sprawę, że to tylko sen. Westchnąłem niepocieszony.

- W porządku stary? - zerknąłem na Yongguka. Współpracuje ze mną od kiedy przestało istnieć BTS. Należał kiedyś do zespołu B.A.P. Jest dobry w swoim fachu. Tworzymy całkiem spoko duet. On coś stworzy i radzi się u mnie lub ja coś wymyślę i idę do niego. Jest introwertykiem i raczej nie angażuje się w bliższe relacje, a na tym mi najbardziej zależało.

- Ta, wracaj do pracy. - skinął głową.

- A i w ogóle dzwonili z  wytwórni TS Entertainment. - zaciekawił mnie. - Pojedziesz na tą rekrutację?

- Girlsband? - przytaknął. - Kiedy mają zadebiutować?

- W przyszłym roku. - odparł. - Mają sześć dziewczyn, ale chcą stworzyć czwórkę, bo zespoły wieloosobowe przestały być na topie.

- Pojadę. - oznajmiłem i wróciłem do pracy.

...

ㅡ.ㅡ

Dzięki.

Wiem, że bardzo długo wyczekiwany happy end, ale musiałam was rozczarować. Pewien słynny pisarz Marini,  który stworzył marinizm posługiwał się stwierdzeniem " zadziwić oto cel poety".

Oczekujcie kolejnych rozdziałów postaram się was zaskoczyć pozytywnie ;)

1

BTS- SUGAWhere stories live. Discover now