5. Nieznany numer.

2.3K 117 49
                                    

Moje życie od pewnego czasu zdawało się być rutynowe. Obrałam schemat "dom-szkoła-nauka" w międzyczasie znajdując czas na wypady ze znajomymi.  Nie narzekałam na to zbytnio. Przypadł mi do gustu ten tryb życia. Był prostu i spokojny.

Więc nie rozumiałam dlaczego los chciał zaburzyć mi moje nad wyraz spokojne egzystowanie, stawiając na mojej drodze tego cholernego psychopatę.

- Nie no to są chyba jakieś żarty - prychnęłam kpiąco.

- Ciebie też miło widzieć - sarknął w moją stronę brunet, odpalając silnik auta.

Jeśli Herman chciał, abym bezpiecznie wróciła do domu to zdecydowanie nie powinnam wsiadać pijana do samochodu z tym popaprańcem! Widzę go drugi raz na oczy!

- O nie, nie ma mowy - oznajmiam i gdy mam już ciągnąć za klamkę słyszę dźwięk blokady drzwi. - Jesteś popieprzony, otwórz je.

Wolałabym już słuchać wywodów ojca na temat tego jaką zła córką jestem niż spędzić choćby minutę dłużej z tym człowiekiem.

- Po prostu usiądź, zamknij jadaczkę i przestań dramatyzować. - Przewrócił  oczami, zaciskając swoje długie, chude palce na kierownicy.

- Ja dramatyzuje?! - podnoszę głos z nagłego przypływu odwagi, spowodowanego procentami w moim organizmie - Zamknąłeś mnie samochodzie! Jesteś niepoważny! - Wyrzuciłam ręce w powietrze z oburzenia. On jedynie zaśmiał się cynicznie i pokręcił z głowa z politowaniem. - Jestem tu wbrew swojej woli. To porwanie!

- A co? Powiesz ojcu o tej sytuacji? - odparł beznamiętnie nie posyłając mi nawet spojrzenia.

Skoro tak bardzo mną gardził to po jakie grzechy zgodził się na to abym wpakowała się do jego samochodu? Chciał się nade mną poznęcać?
Poradziłabym sobie sama w powrocie do domu.

- Ale o co Ci tak konkretnie chodzi co? - zaczynam z wyrzutem. - Nie znam Cię, ty nie znasz mnie, a masz do mnie pieprzony problem! Nie wiem. Mój ojciec Ci coś zrobił i chcesz się teraz na mnie odegrać? Czy o ten pieprzony, rozbity telefon?! O niego chodzi? Chcesz za niego pieniądze? - kontynuowałam czując narastającą frustrację.

- Skąd pewność, że Cię nie znam, Vivian? - Zmarszczył brwi, ale jego twarz dalej pozostawała poważna i skupiona na drodze. Sprawnie ominął odpowiedź na moje pytania.

- A co nasłuchałeś się plotek na mój temat? Czy wystalkowałeś mnie w social mediach? - Uniosłam jedną brew w pytającym geście.

Zaśmiał się. Nie był to jednak przyjemny śmiech. Wręcz przeciwnie. Był na swój sposób odrażający.

- Jesteś strasznie irytująca wiesz? - Pokręcił głowa z politowaniem.

- I vice versa - burknęłam, poprawiając się na swoim miejscu. - Powiesz gdzie mnie wywozisz? Jak zamierzasz mnie zamordować to mogłeś sobie wybrać inny dzień.

W odpowiedzi dostałam tylko parsknięcie. Dupek.

Nie miałam już siły, ani ochoty się z nim wykłócać. Chciałam po prostu wrócić do domu. Choć czekał tam na mnie wkurzony, a raczej wkurwiony ojciec. Na samą myśl o konfrontacji z nim wizja mojej śmierci nie wyglądała źle. Chociaż wolałabym popełnić samobójstwo niż zginąć z rąk...
No właśnie. Sama nie wiem kogo.

- No dobra. Skoro mnie "znasz" - Zrobiłam palcami cudzysłów na ostatnie słowo. - To chyba trochę niesprawiedliwe, że ja o Tobie nie wiem nic. Nie prawdaż?

Widziałam jak przewrócił oczami i przetarł twarz dłonią.

- Vance - odparł krótko.

- Aha.

Let The Light InOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz