Rozdział 7 "wyciągnięcie"

1.6K 192 157
                                    

Jeno, Mark, Jaemin i Donghyuck zaczęli wspinać się na górę, bo oczywiście w pensjonacie nie było windy. Donghyuck szedł przed Jeno i chłopak miał wrażenie, że w każdej chwili ten może obrócić się i zrzucić na niego swoją ciężką walizkę, żeby ten spadł ze schodów i się zabił.

Ich pokoik był malutki właściwie prócz dwóch zwykłych łóżek, drewnianej szafy, krzesła i jednego łóżka piętrowego, nic w nim nie było. Niestety łazienkę musieli dzielić z resztą uczniów z piętra.

- Zajmuję górne. – Powiedział Donghyuck wspinając się po drabince na łóżko.

- Raczej nikt by go nie chciał. Jest najbardziej niewygodne. – Mark położył rzeczy na łóżku najbliżej drzwi.

- Może ty Chico. – Donghyuck usiadł po turecku i patrzył z góry na rozmówcę. – Są osoby takie jak ja, które lubią być na górze. Ja zawsze jestem na górze. – Powtórzył wyraźnie, cały czas patrząc w jego oczy. – A tacy jak ty. Stworzeni są do tego, żeby być na dole. Wiesz o czym mówię Chico?

Jeno był w szoku słysząc sugestywne słowa Donghyucka. Jaemin nie wydawał się tym zaskoczony, bez większej reakcji wziął torbę przyjaciela z przejścia i ustawił pod ścianą. Jeno zastanawiał się, czy to dlatego, że ta dwójka kłóci się od kiedy wrócił z Hiszpanii, a może dlatego, że taki był sposób bycia Donghyucka.

Mark momentalnie wpadł w złość i nastroszony jak kot przeszedł obok Jeno i wyszedł na mały balkon. Donghyuck uśmiechnął się promiennie i zszedł z łóżka, żeby się rozpakować. Jeno również wyszedł na zewnątrz i przymknął za nimi drzwi

- O mój boże za jakie grzechy? – Zapytał w przestrzeń Mark.

Jeno stłumił śmiech i stanął koło przyjaciela. Dopiero teraz z góry mógł zobaczyć ruch na stoku narciarskim, wzniesienie nie było jakieś imponujące, ale dla gości pensjonatu powinno wystarczyć. Dalej jak okiem sięgnąć nie było widać żadnych budynków. Bardzo mu się to podobało, czuł że cały stres jaki spinał jego mięśnie przez ostatnie dni, właśnie odpuszcza. Jeno po prostu kochał zimę.

- Widzisz z czym muszę żyć? – Zapytał Mark zbierając śnieg z poręczy balkonu i agresywnie zaczął lepić kulkę.

- Może gdybyś go nie zaczepiał, byłoby łatwiej? – Spojrzał na przyjaciela ze wszystkowiedzącym uśmiechem.

- Że niby to moja wina? – Zapytał rzucając śnieżkę daleko przed siebie.

- Ciągle go drażnisz. Jakbyś lubił się z nim przekomarzać. – Jeno szturchnął przyjaciela łokciem.

- Nienawidzę go. – Wycedził, a z jego ust wydostał się obłoczek pary.

Jeno znów się uśmiechnął. Chyba jeszcze nigdy nie widział, żeby ktoś wzbudzał w Marku tak silne emocje.

Nagle usłyszeli, że ktoś puka do drzwi ich pokoju.

- Cześć, jestem Renjun. – Jeno i Mark wymienili spojrzenia, chłopak westchnął i wrócił do pokoju zostawiając drugiego na balkonie.

Zobaczył, że Renjun stoi przed drzwiami, które otworzył mu Donghyuck.

- A ja Donghyuck. Pomóc ci w czymś? – Zapytał podpierając się pod boki.

Jeno zdziwił się, kiedy zauważył, że są tego samego wzrostu, Renjun zawsze wydawał mu się drobny, przez całą swoją krzykliwą osobowość zdecydowanie dodawał sobie centymetrów.

- Och wiem kim jesteś. – Uśmiechnął się Renjun wchodząc do pokoju i obrócił się w stronę Donghyucka. – Jesteś uczniem z wymiany, mieszkałeś w Hiszpanii, ale twoi rodzice są Koreańczykami.

Let's Play (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz