Rozdział 5 "jest"

1.5K 196 53
                                    

Następny dzień wcale nie przyniósł Jeno lepszego nastroju. Czuł się trochę jak przed pójściem na sprawdzian, na który nic nie umiał. Wiedział, że zawali, ale może później uda mu się poprawić. 

Jak zawsze spotkał się z Renjunem na krzyżówce i poszli razem do szkoły. Kiedy rozchodzili się do swoich klas Renjun pocałował go w policzek. Jeno czuł przez moment przypływ wdzięczności, jednak chwilę potem jak patrzył na odchodzącą sylwetkę chłopaka, wyrzuty sumienia zaatakowały go ze zdwojoną siłą. O czym on wtedy myślał? Jak mógł to zrobić Renjunowi?

Cały dzień próbował się zebrać w sobie, żeby powiedzieć o wszystkim Markowi, ale nie mógł znaleźć odpowiedniego momentu. 

Zanim się obejrzał skończyli lekcje i szli z chłopakiem w kierunku wyjścia ze szkoły.

- Jeno czy ty mnie słuchasz? – Zapytał nagle chłopak odwracając się do niego.

- Nie. – Westchnął. – Ale cały dzień mówisz mniej więcej o tym samym, że Donghyuck poszedł na randkę z Hanem. Nie wiem dlaczego miałoby to mnie lub ciebie obchodzić.

- Nie chodzi randkę. On... On... Nie rozumiesz? Jak on w ogóle może się tak zachowywać?

Jeno spojrzał poirytowany na Marka.

- Nie rozumiem cię stary. Jaki masz problem? – Warknął zatrzymując się.

- On przyjechał tu tylko dlatego, żeby się gzić z pierwszymi lepszymi debilami. – Mark obrócił się w stronę Jeno.

Chłopak poczuł irytację, nie podobało mu się to, że Mark potępia czyjś sposób bycia tylko dlatego, że jest inny niż jego własny. Jednak nie sądził, że rozzłości go to, aż tak bardzo.

- Ja pierniczę Mark. Może jesteś po prostu zazdrosny?

- Zazdrosny? – Jego głos podniósł się o kilka oktaw w górę. – Że niby jestem zazdrosny o Donghyucka?!

- Nie o Donghyucka. O to, że ma w dupie co o nim mówią i robi to co chce. Coś na co ty nigdy nie mogłeś się zdobyć.

Obaj zamarli, słowa Jeno były niesprawiedliwe i bolesne. Pożałował ich jak tylko je wypowiedział. To kumulujące się w nim emocje znalazły ujście w najmniej oczekiwanym momencie. Ludzie mijający ich na korytarzu przyglądali im się zaciekawieni, ale nie byli na tyle wścibscy, żeby się zatrzymywać.

- Okey Jeno, mam tego dość. – Powiedział Mark. – Powiedz w końcu o co ci chodzi, bo cały dzień tylko na mnie warczysz.

Tego chłopak się nie spodziewał. Właśnie był o krok przed ostateczną konfrontacją. Wziął głębszy oddech i spojrzał w oczy przyjaciela.

- Chodzi o chłopaka z sylwestra. Znalazłem go.

- O. – Mark wyglądał na zaskoczonego. – To chyba dobrze, nie? Mam na myśli, że dużo o nim myślałeś. Chyba że... To zmienia coś między tobą, a Renjunem?

- Nie. – Szybko pokręcił głową.

- Więc o co chodzi? – Zapytał wyglądając na zupełnie zagubionego.

Jeno poczuł jak robi mu się gorąco. Nie było już odwrotu. Został przyparty do muru.

- To Jaemin. Chłopak z którym całowałem się w sylwestra, to Jaemin.

Bał się spojrzeć na twarz Marka, ale zrobił to. Szybko tego pożałował. Przez oczy chłopaka przemknęły wszystkie emocje w mikrosekundowych odstępach. Szczere zaskoczenie, które szybko zmieniło się w poczucie zdrady, a te błyskawicznie przeszło w złość.

Let's Play (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz