Rozdział I "Czasami"

3.8K 254 146
                                    

- Nie możesz jechać trochę szybciej? – Zapytał chłopak siedzący na tylnym siedzeniu samochodu. Zamiast odpowiedzi zobaczył karcące spojrzenie we wstecznym lusterku. Mruknął pod nosem jak na niezadowolonego nastolatka przystało i zerknął na dziewczynkę siedzącą obok niego w foteliku. Na głowie miała fioletową wełnianą czapkę, a w dłoniach trzymała tablet z którego wydobywały się piskliwe i irytujące głosy kucyków pony.

- Możesz to ściszyć Haeun?

Dziewczyna posłała mu takie samo spojrzenie jak kobieta na przednim siedzeniu i bez słowa zrobiła głośniej.

- Powiedziałem, żebyś... - Uniósł głos patrząc na młodszą siostrę.

- Dzieciaki! Spokój. – Odezwał się kierujący samochód mężczyzna. – Pada śnieg, jest niebezpiecznie.

- Za kilka minut będziemy na miejscu. Wytrzymajcie jeszcze trochę. – Kobieta obróciła się w ich stronę i spojrzała wymownie na Haeun, a dziewczynka ściszyła tablet wywracając przy tym oczami.

Chłopak westchnął ciężko i oparł głowę o szybę. Ciężkie i mokre płatki śniegu kleiły się do okna. Drogę którą jechali pokrywała lekko roztopiona szara plucha. Na zewnątrz było zupełnie ciemno, ale prawie wszystkie domy które mijali miały zapalone światła.

Mieli być w domu jakieś trzy godziny temu, ale przez korki na autostradzie i śnieżycę utknęli w samochodzie. Wszyscy byli już zmęczeni. Haeun ciągle marudziła, dlatego rodzice dali jej tablet modląc się, żeby bateria wytrzymała, aż dojadą do domu. Ojciec prowadził samochód od kilku godzin bez przerwy, więc wyglądał na znużonego, a nerwy mamy były napięte do granic możliwości i nawet najmniejszy ruch mógł sprawić, że wybuchnie.

Ale z nich wszystkich to Lee Jeno miał największe prawo do bycia nerwowym.

Jak co roku rodzina Lee wyjechała na narty zaraz po świętach. Tym razem postanowili, że wrócą trzydziestego pierwszego grudnia. Jeno postawił tylko jeden warunek, że muszą wrócić na tyle wcześnie, żeby zdążył na imprezę noworoczną organizowaną przez jego najlepszego przyjaciela Marka.

Właśnie dlatego zgrzytał zębami i uderzał czołem w szybę, ponieważ już był spóźniony.

- Tylko jedźcie prosto do Marka. – Przypomniał rodzicom po raz setny.

Spojrzał na swoje ubranie i pokręcił głowa. Oczywiście planował, że w domu weźmie prysznic i ubierze jakieś fajne ciuchy, ale w tym przypadku pozostawało mu tylko pokazać się w starych jeansach i czarnej bluzie. Dziękował sobie w duchu, że nie ubrał dresów tak jak planował. Naciągnął kaptur na głowę, żeby nie widzieć w odbiciu swoich proszących się o grzebień włosów i odblokował telefon.

Jenoss :x Bro zobaczę cię jeszcze w tym roku?

Westchnął i odpisał Markowi:

Nikłe szanse ;/

Mark Lee był jego najlepszym przyjacielem od zawsze. Znali się praktycznie od dzieciaka i zawsze chodzili razem do klasy. Czasami Jeno czuł jakby chłopak był jego prawdziwym bratem. Nie było problemu o którym nie mógłby porozmawiać z Markiem i jeszcze nigdy tak naprawdę się nie pokłócili. Znali się od podszewki, a mama Jeno zawsze żartowała, że są jak stare dobre małżeństwo.

Dochodziła 23:00, kiedy wjechali w końcu do miasta. Jak na ironię losu przystało, śnieg właśnie przestał padać. Jeno liczył domy niecierpliwie przebierając nogami. 

W końcu zatrzymali się przed sporym domem jednorodzinnym. Jeno nawet nie poczekał, aż jego tata zgasi silnik, a już wyskoczył na zewnątrz, trzymając swoją kurtkę pod pachą.

- O której cię odebrać? – Zawołała za nim kobieta.

- Będę spał u Marka. – Machnął ręką nawet się nie odwracając.

Let's Play (Markhyuck Nomin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz