Rozdział 2

289 43 11
                                    

No, udało się i zmieściłam się w niedzieli. Jeeej! :D 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Wprowadzi Was nieco w to, co będzie się działo w kolejnych dwóch, a sporo się zadzieje... ;)
Kolejny rozdział będzie nieco dłuższy i pojawi się jakoś za dwa tygodnie.  
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie jakiś ślad w postaci komentarza. Gwiazdki też mile widziane. :D :P 

Przyjemnej lektury, kochani. :*


***


– Nie rób takiej miny. Już poszedł – odezwała się znudzonym głosem Berenice, siadając za biurkiem. Dyskretnie weszła do środka pokojówka błyskawicznie doprowadzając pomieszczenie do stanu sprzed szybkiego odstresowania, jakie sobie zafundowała.

– Nie rozumiem, dlaczego wciąż go wpuszczasz... – urwał, choć wiedziała, co chciał powiedzieć. Wielokrotnie odbywali już tę rozmowę i zawsze kończyła się w ten sam sposób. Nienawidził Federica od dawna. Nigdy nie wyznał jej, jaki jest powód tego, że najchętniej posłałby Ferrarę do piachu przy pierwszej lepszej okazji, a ona nie wnikała. To była ich niepisana zasada, której oboje się trzymali. Dziś zatem ponownie odparła:

– Bo potrafi mnie doprowadzić do orgazmu, a ten bardzo sobie cenię. – Zerknęła na niego spod długich, czarnych rzęs, z trudem powstrzymując neutralny wyraz twarzy. Nieodmiennie bawiła ją ta wymiana zdań, niezależnie od tego ile razy by jej nie przeprowadzała. Nie była to jednak odpowiednia pora na żarty z jej consiliere. Miał bardzo delikatne ego, jak na faceta, który w sekundę skręca kark swoim wrogom. Był skuteczny i lojalny, dla Berenice nic więcej się nie liczyło.

– Przejdźmy do interesów. Nie uwierzę, że wtargnąłeś do mojego gabinetu tylko po to, by popatrzeć. Choć, przyznaję, to mogłoby być ciekawe. – Uśmiechnęła się pod nosem, przeglądając pocztę. Nic nie poradzi na to, że drażnienie Dom'a stanowiło dla niej przyjemną odskocznię od rzeczywistości, która obecnie jawi się w nieco przyciemnionych barwach. Od kilku miesięcy widzi zmianę wśród członków Cupoli. Coś się szykowało, zaś ona obawiała się, że tym czymś będzie przewrót. Od dawna przywódcom rodzin nie podobało się to, w jakim kierunku prowadzą ich rządy Ferrary. Nie stanowiło również tajemnicy, że Berenice pragnęła przejąć władzę, choćby musiała udawać żonę niezdolną do podejmowania własnych decyzji. Wiedziała czego chce i zamierzała to osiągnąć nawet przez zakucie w małżeńskie kajdany. Z Federico sobie poradzi – pomyślała. Natomiast reszta, cóż, dla Berenice była dla nich tylko jedna droga. Będą musieli w końcu ulec i uznać ją w swoim gronie jako prawowitą głowę rodziny Rossetti.

– Dziękuję, ale spasuję. Nie przepadam za trójkątami, w których biorą udział starcy – odparował, krzywiąc się jakby poczuł okropny smród. Miała ochotę przewrócić oczami, niczym nastolatka, jednak tylko spojrzała z rozbawieniem na swojego najbardziej zaufanego człowieka. Był nie tylko jej consiliere, lecz przede wszystkim przyjacielem. Jedynego, jakiego miała odkąd z trudem uszła z życiem po czystce jaka nastąpiła z chwilą przejęcia przez nią władzy po ojcu.

– Nie pajacuj. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie. – Ponownie zwróciła wzrok na dokumenty. Przeklęci urzędnicy! Nadal nie pojmowali, kto tu rządzi. Rzuciła na biurko papiery, z wściekłością biorąc do ręki pióro, zaczęła nim wystukiwać nerwowy rytm.

– Nie przepadają za tobą, co? – sarknął Domenico, sięgając po decyzję pajaców burmistrza.

– Wręcz przeciwnie, wszyscy mnie kochają – odparła mu ironicznie, wydymając usta. Silviano parsknął, lecz powstrzymał wybuch śmiechu, kiedy dostrzegł jej poirytowane spojrzenie.

Regina dei Diamanti - Kobieta, która przejęła mafijny tronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz