Część 5

2.6K 205 124
                                    

Siedzimy i dyskutujemy na różne tematy, choć większość z nich krąży wokół Julka. Ja nie za bardzo uczestniczę w tej wymianie zdań, raczej patrzę po kątach, żeby nie dostarczyć fallicznemu więcej bodźców. Dobrze, że umiem zachować pokerową twarz.

W końcu bąbel budzi się i nawołuje mamę. Pola od razu biegnie do niego.

Moja szanowna rodzicielka wykorzystuje okazję, żegna się lakonicznie, po czym biegnie do windy. Nie pozwala się nawet odprowadzić do taksówki! Zostaję sam. Nie całkiem, bo mam przecież w domu dwoje lokatorów. Nie jestem tylko pewien, czy... Czy ja sobie nie strzelam czasem w kolano?

Nie! Po prostu pomagam. Będę zachowywał się normalnie, jak zwykle, jak zawsze! W końcu to moje mieszkanie. Włączam laptopa i nadrabiam zaległości korespondencyjne. Przebrany Julek właśnie raczkuje w moją stronę. W uśmiechu błyszczą dwie jedynki, a wzrokiem namierza w co je wbije. Sadzam łobuza w basenie z piłeczkami, dorzucam mu gumowego krokodyla i idę do sypialni. Nie zastaję tam Poli. Drzwi do łazienki są uchylone, więc pozwalam sobie zajrzeć.

– Potrzebujesz czegoś? – pytam wcisnąwszy głowę między drzwi a futrynę.

– Nie, dziękuję. Poradzę sobie. – Uśmiecha się do mnie i wraca do zapierania sukienki.

– Zapomniałem o ubraniach! Przepraszam. – Teatralnie wymierzam sobie policzek, co rozbawia Polę. – Zaraz przyniosę z auta. W szafie jest dużo miejsca, bez problemu się zmieścimy. Nie pomyślałem tylko o kosmetykach. Potrzebujesz czegoś konkretnego?

– Myślałam, że wrócimy do domu babci. – Spogląda na mnie bez zrozumienia. – Twoja mama przecież jedzie w tamtym kierunku...

– Widzisz... – zaczynam niepewnie. – Moja mama już pojechała. Byłaś zajęta Julkiem, więc kazała mi przekazać, że miło spędziła z tobą czas i... Pola, jest coś o czym ci nie powiedziałem. – Zbladła od razu, więc zmieniam taktykę. – To nic poważnego! Możesz być spokojna o Julka.

– O Julka?

Widzę jej zmartwienie. Podchodzę bliżej, ale zachowuję dystans. Robię to bardziej dla niej iż dla siebie.

– Po prostu nie możesz pojechać do babci, bo twoi teściowie bywają tam codziennie. Polują na Julka. Lepiej, byście do rozprawy pozostali tu, u mnie.

– Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Nie!Teodorze, ja jestem pewna, że to zły pomysł.

– Nie jest! – Wymierzam w nią palec. Moje pomysły są genialne! – Oddam ci sypialnię. Pola, nie musisz obawiać się niczego z mojej strony.

Skłamałem sromotnie. Myśli mam co najmniej niepokojące. Nie wiem, co bardziej mnie podnieca: że jestem jej wybawcą, czy to, że ona nie leci na mnie, jak ćma na żarówkę?

Dzwonię do pani Basi i podaję telefon Poli. Niech porozmawiają ze sobą, ja tymczasem, przespaceruję się do pobliskiej drogerii. Nie pomyślałem o zaopatrzeniu łazienki. Chcę, by Poli niczego nie brakowało. Wystarczy jej zmartwień. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie... Znaczy... Nawet jeśli między nami nic się nie wydarzy, pozostanie mi poczucie satysfakcji.

Całe szczęście, zaliczam się do raczej przystojnych. Proszę ekspedientkę o pomoc, oczarowując ją urokiem osobistym. Ona jednak zna więcej sztuczek. Namawia mnie na wiele niepotrzebnych rzeczy, choć może musujące kule do kąpieli faktycznie są na liście kobiecych niezbędników. Szampony, odżywki, kremy, balsamy. Wszystko eco i nietestowane na zwierzętach. Bez "sratepenów" i czegoś tam jeszcze. Poddaję się już w pierwszej minucie wykładu o składnikach chemicznych, a swoją ignorancję maskuję przytakiwaniem. W końcu płacę. Płacę i nadal nie jestem pewien czy mam wszystko, czego Pola potrzebuje. Dlaczego tak się tym przejmuję? Cholera!

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz