16. Ranisz siebie

7.8K 294 63
                                        

Impreza trwała w najlepsze, a nikt nie zdawał się zauważyć nowo przybyłych gości. Zastanawiałam się, co oni tutaj robili, bo przecież żaden z nich nie chciałby wkręcać się na imprezę do ludzi z kółka aktorskiego. Oni mijali takich jak Tommy na korytarzu, nie zdając sobie sprawy z jego egzystencji.

Musiałam znaleźć Tommy'ego i powiedzieć mu, żeby pozbył się Jaspera i całej jego świty. Oni zepsuliby nam całego Sylwestra przez swoje durne zachowanie. Już teraz stojąc w salonie słyszałam ich krzyki i śmiechy.

Dzikusy.

Zauważyłam przyjaciela razem z Mattem i ruszyłam w ich kierunku. Oboje wydawali się dogadywać, chociaż ich pierwsze spotkanie nie było zbyt udane. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok, ale od razu zastąpiłam go zdenerwowaniem.

— Tommy — rzuciłam, ciągnąć chłopaka za koszulę, a on odwrócił się do mnie z pijackim uśmiechem. — Przyszedł Jasper i cała drużyna.

— Co?! — krzyknął zdenerwowany, a ja pokiwałam głową. — Z jakiej racji?! Chodź, idziemy ich wywalić!

Tommy był pijany, ale napewno nie chciał mieć na głowie ludzi z drużyny koszykarskiej. To była jego impreza, a nieproszeni goście nie mogli być traktowani ulgowo. Tommy, ja i Matt stanęliśmy naprzeciw drużynie koszykarskiej. Unikałam wzroku jednej osoby i byłam z siebie dumna, bo potrafiłam powstrzymać się nawet od zerkania w jego stronę.

— Wypad! — usłyszałam głos kumpla i spojrzałam na niego z szokiem. — Nikt was nie zapraszał, Quil! Spierdalajcie!

Musiałam zobaczyć jego reakcje. Nie mogłam sobie pozwolić na pominięcie tego legendarnego spojrzenia, jednak gdy na niego spojrzałam nie dostrzegłam nic. Jedynie obojętność.

— Nie będę z tobą rozmawiać — warknął głośno, a ja zmarszczyłam brwi, gdy jego wzrok powędrował w moją stronę. — Będę rozmawiał z nią.

— Riley? — zapytał niepewnie Tommy, a ja pokiwałam głową.

Jeśli to była możliwość na pozbycie się Jaspera, to musiałam spróbować. Chciałam wrócić do zabawy i wygonić jego i jego kumpli z domu mojego przyjaciela. Pociągnęłam Jaspera do wyjścia, a gdy stanęliśmy na dworze, uderzyło we mnie zimne powietrze, przez co się wzdrygnęłam.

— Idźcie sobie, Jasper — westchnęłam ciężko. — Sam powiedziałeś, że to nie koniec, więc czego tu szukasz? Jestem pewna, że wokół masz milion imprez, na które zostałeś zaproszony.

— Może — wzruszył ramionami, a ja dostrzegłam jego rozbiegany wzrok.

— Brałeś coś? — warknęłam, łapiąc go za brodę i patrząc w jego rozszerzone źrenice. — Jasper, kurwa. Co wziąłeś?

— Nie twoja sprawa — burknął i odsunął się ode mnie z obrzydzeniem. — Mogę sobie pójść, ale najpierw wyjaśnisz mi, czemu ze mną pogrywasz.

— Co? — zaśmiałam się zdenerwowana, a on przewrócił oczami. — Nie pogrywam z tobą, Quil. Jesteś naćpany i nie wiesz o czym mówisz.

— Ja nie wiem?! — prychnął. — Jesteś warta swojego brata. Jesteście tacy sami! Bez życia, uczuć i tylko chcecie wygrywać!

— Ta rozmowa jest bez sensu. Idźcie sobie, proszę.

Nie wiedziałam, co mam więcej powiedzieć. Jasper był zadufany i to go właśnie powinno zgubić. Czekałam na moment aż zda sobie sprawę, że to co robi nie zawsze jest dobre. Nie widział złych barw w kolorowym świecie, w którym tkwił zamknięty. Jakby nic innego nie istniało, oprócz jego czubka nosa.

ElitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz