Making mistakes is a part of it all

Beginne am Anfang
                                    

- Czekaliśmy na ciebie przez wiele lat. Cieszę się, że zaszczyciłaś mnie swoją obecnością. Twój towarzysz chyba się nie spodziewał, że mnie tu zastanie. Dobrze jednak, że przyszliście. Nareszcie mogę cię osobiście poznać, Ivy.

Jego głos był przerażający, ale zarazem kojący.

Horus puścił mój naszyjnik, dzięki czemu przestał mnie dotykać. Odetchnęłam, choć wcale nie przestałam się bać. Było jeszcze gorzej.

Otworzyłam oczy i spojrzałam się na Horusa. Żaden z bogów nie sprawił jeszcze, abym zaniemówiła i tak się bała. Anubisa znałam i mu ufałam. Thotha nienawidziłam, ale się go nie bałam. Horus natomiast sprawiał wrażenie boga stąpającego twardo po ziemi, który zdawał sobie sprawę ze swojej potęgi.

- Wiem, że twój Jonah jest w drodze do Luksoru, ale nie bój się o niego. Twój mąż jest dzielny i poradzi sobie jeszcze z wieloma problemami.

- Horusie... - zaczęłam pobłażliwie. Mój głos drżał, ale nie przestawałam patrzeć się w jego zielone, intensywne oczy. - Czy mogłabym stąd wyjść?

Bóg zaśmiał się cicho, po czym pokiwał przecząco głową.

- Nie, Ivy. Muszę z tobą porozmawiać.

Umilkłam i uniosłam dłonie do policzków, aby zetrzeć z nich łzy. Nie chciałam spędzić z nim ani minuty dłużej.

- Usiądź proszę - rzekł, znów się do mnie zbliżając. Nogi miałam jak z waty.

Rozejrzałam się wokół, szukając miejsca, w którym miałabym usiąść. Zaczęłam nerwowo oddychać, bo nie było tu nic takiego. Później jednak ukucnęłam, aby zająć miejsce na podłodze, jednak zanim usiadłam, poczułam rękę Horusa na ramieniu. Z moich ust wydobył się szloch.

- Na tronie, Ivy.

Czy Horus chciał, abym usiadła na jego tronie? Czy on był poważny? A może chciał mnie sprawdzić?

- Nie mogę, panie. To twój tron - odpowiedziałam, uważając na każde słowo.

- Ależ, Ivy. Nie jesteś moją poddaną. Nie musisz się tak do mnie zwracać. Usiądź już.

Skinęłam głową i niepewnie podeszłam do tronu z kamiennymi wężami. Patrząc się w oczy Horusowi, zajęłam na nim miejsce. Spodziewałam się, że zadzieje się jakaś magia i nagle zostanę przywiązana do tronu i unieruchomiona przez egipskiego boga, ale nic się nie stało.

Horus przysiadł na podłokietniku tronu. Był o wiele za blisko mnie.

- Czemu zawdzięczam twoją wizytę, Ivy? - spytał, patrząc się na mnie nieustannie.

- Horusie, błagam cię. Wypuść mnie - wyszeptałam, ukrywając twarz w dłoniach. Płakałam żałośnie i nie mogłam tego zastopować. Czułam, że Horus chciał mnie zabić. Na początku jednak wolał się zabawić.

- Dlaczego tak bardzo się mnie boisz? Chronię cię. Odkąd Jonah podarował ci ten naszyjnik, jestem z tobą całym sobą - odrzekł spokojnie.

Moje ręce powędrowały do zapięcia naszyjnika. Szybko się go pozbyłam i podałam Horusowi do ręki. Wiedziałam, jak wiele ten przedmiot znaczył dla Jonah, ale jeśli oddanie go bogowi miało spowodować, że mogłam odejść stąd bezpiecznie, byłam w stanie to zrobić.

- Ależ, Ivy. Nie zabiorę ci go. Przestań już tak się bać. Nie jestem Setem ani Thothem, żebyś tak się zachowywała. Opiekuję się królestwem i wiem dobrze, kim jesteś. Nie mógłbym zrobić ci krzywdy, więc proszę, uspokój się.

Starałam się uspokoić i unormować oddech. Poczułam dłoń Horusa na swoich plecach. Pogładził mnie po nich, a ja starałam się uzmysłowić sobie, że dotykał mnie jeden z największych bogów w historii świata.

Soaking up the air - Jonah MaraisWo Geschichten leben. Entdecke jetzt